Szpital. Oddziały.
Długi korytarz był przedzielony drzwiami.Po jednej jego stronie był Oddział Neurologii, po drugiej Pododdział Rehabilitacyjny .Chyba każdy chciał się tam dostać na rehabilitację, bo to świadczyło o tym, że jakieś tam szanse na poprawę zdrowia istnieją. I ja chciałem.
Przyszedł do mnie szef rehabilitacji i zapytał sie jak długo już nie chodzę. Gdy mu odpowiedziałem, zapytał się dlaczego, bo na zdjęciach nic złego nie widać. Powiedziałem, że chyba się obawiam powtórnego upadku.
Potem na Neurologię przychodili do mnie rehabilitanci i mnie asekurowali. Oprócz mnie inni też byli zdziwieni, że tak dobrze chodzę. Wychodziłem podtrzymywany przez rehabilitantów nawet na korytarz.
Mi i panu Stachowi został wyznaczony termin przeniesienia na Pododdział Rehabilitacyjny. Jak już wcześniej pisałem, parę dni przed przeniesieniem straciłem mowę. Poszedł tylko pan Stachu, a ja zostałem. Obawiałem się ,że wcale nie pójdę, ale na szczęście przeniesiono mnie.
Pododdział cieszył się dobrą opinią, tak że miałem nadzieję, że będę chodził.
Gdy pan Stachu poszedł. na jego miejsce przyszedł mężczyzna z tętniakiem mózgu. Był to inżynier elektryk, kierownik pobliskiego zakładu energetycznego.- pan P. Miał wybór - albo zabieg w innym mieście, albo operacja na miejscu. Przez noc miał się zastanowić. Zapytał się mnie, co ja bym wybrał. Powiedziałem, że zabieg nieinwazyjny - lepszy od operacji moim zdaniem. Dowiedziałem się wtedy, że ojciec pana P. miał taki zabieg i potem nie mógł nawet zawiązać butów, szybko niestety zmarł.
Na drugi dzień był obchód, przyszedł pan ordynator ze swoją switą i powiedział - nie ma pan wyboru, nie będziemy robić żadnych przenosin, albo operacja tutaj, albo pan umrze.
Myślałem,że pan P. się zmartwi, ale wręcz przeciwnie - ucieszył się, powiedział, że przynajmniej nie musi decydować, sprawa sama się rozwiązała.W rozmowie przeszkodziło nam wejście pielęgniarki. Powiedziała do pana P.,że ma podobne nazwisko do słynnego kompozytora. On na to,że nie podobne, ale takie samo - ten kompozytor czasami bywał u nich w domu.
Przyszedł do pokoju chirurg, który miał go operowac. Był młody, około trzydziestki. Pan P. zapytał się go, jakie ma szanse. Odpowiedział, że około 50% szans na przeżycie.
Pan P. zaczął się przygotowywać na najgorsze - przepisał swe konta siostrze, żegnał się z najbliższymi. Nie wiem, jak to się wszystko skończyło, bo zabrali mnie na Pododdział Rehabilitacyjny. cdn
dyktował Marian, a spisała Ania
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1173 odsłony
Komentarze
Powodzenia
9 Lutego, 2015 - 07:40
Trzymam kciuki, wszystkiego najlepszego!
Lotna
Dziękuję za miłe słowa i
11 Lutego, 2015 - 13:24
Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam