Wujkowie i kuzyni. Pożegnanie pierwsze.
Tak jak już to pisałem wujek był wielki ciałem. Po jego śmierci był prawdziwy problem ze znalezieniem trumny w odpowidnim rozmiarze. Ale mniej więcej znaleziono. Wciśnięto go do niej i jakoś, z trudem zamknięto wieko.
Dzień był koszmarnie upalny. Nawet w zwykle chłodnym kościele było ciepło. No, i nie wytrzymały gwinty śrub od wieka. Puściły. A same wieko poleciało wysoko w górę. To spowodowały chyba jakieś gazy. Płyny też były.A zapach...nie do opisania! Przed wyjściem z kościoła zrobił się ruch. Każdy chciał złapać trochę świerzego powietrza. Jednak nie każdemu to się udało. Trumnę z trudem z powrotem zamknięto i dla pewności obwiązano ją pasami od prasy. I z nimi wujka pochowano.
Po pogrzebie zasiedliśmy z kuzynem do szklanek z alkoholem. Przy nim wspominaliśmy: on ojca, a ja wujka. Wznieśliśmy toast. Przy podnoszeniu szklanek zauważyliśmy, że pełno w nich much. Na dnie. Konsternacja trwała zaledwie chwillę. Po sekundzie przechyliliśmy zawartość do dna. Muchy przefiltrowaliśmy dokładnie zębami. C.d.n…
"Nszywka z przodu". Fragment.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1321 odsłon
Komentarze
@Marian Stefaniak
20 Marca, 2015 - 16:01
Panie Marianie pisz Pan nieco wiecej bo braknie roku na epilog:-))))))))))))
No staram się jak najwięcej
22 Marca, 2015 - 14:21
No staram się jak najwięcej pisać, aby przyspieszyć ten epilog :-)))))))))))
Pana wspomnienia budzą moje
21 Marca, 2015 - 09:12
Pana wspomnienia budzą moje własne. Muchy na pogrzebie też pamietam, na stypie u prababci. Nie dało się ich ustrzec w wiejskim gospodarstwie latem, budziły we mnie wstręt. Prababcia miała 90 lat i juz nie widziała, a chciała być do końca użyteczna; obierała ziemniaki, ale jako niestarannie obrane, trafiały do koryta.