Polak do czarnej roboty? Pedagogika wstydu na prawicy

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Pedagogika wstydu, przez dekady uprawiana na Czerskiej, najwyraźniej znajduje swoje odbicie również po prawej stronie.

Co prawda w odróżnieniu od tabunu michnikowców potrafiących nawet określić Powstanie Warszawskie... dalszą eksterminacją Żydów cudem ocalałych po Powstaniu w Getcie, prawicowi publicyści przedstawiają naszą historię jaką była, ale…

Dumni z dokonań naszych ojców, dziadów i prapra...dziadów jednocześnie mamy mieć nosy zwieszone na przysłowiową kwintę, a to za sprawą kiepskiego szkolnictwa, zwłaszcza tego wyższego.

Jak pisze dr J. Wieczorek:

Wszyscy na to czekają i nawet nasze media mało interesujące się domeną akademicką, obwieszczają, czym nas Chińczycy obdarzyli. Podobnie jak w ubiegłych latach, raczej miernie. Co prawda wśród tysiąca uczelni świata zdołali zidentyfikować dziewięć naszych, ale głównie w ogonie, a tylko dwie jak zwykle najlepsze (UJ, UW) w piątej setce, co jest pozycją słabą.

Kryteria nie są doskonałe, dane chyba również, i można mieć do rankingu zastrzeżenia, ale te uczelnie z pierwszej setki, no może jeszcze z drugiej, są od lat uznawane za dobre, a te z setek dalszych raczej dalekie od doskonałości.

(Chińczycy rządzą akademickim światem)

Bloger Wieczorek zapomina jednak dodać, że te 1000 uczelni stanowi… 5% istniejących na świecie. W istocie bowiem jest ich aż 20.000, przy czym mowa jedynie o tych mających status badawczy.

Jeśli więc uczelnia znajduje się w piątej setce oznacza ni mniej, ni więcej jak to, że należy do 2,5-3% najlepszych uczelni świata.

A i to wedle tzw. rankingu szanghajskiego, biorącego pod uwagę m.in. ilość publikacji naukowych w wyspecjalizowanych źródłach.

Zróbmy mały eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że Gawrion uzależnia pozycję tekstu od dokonanej wpłaty. Np. pierwsze miejsce, zwane czasem banerem, to koszt 500 zł… dziennie. I tak po 20-30 zł mniej odpowiednio za kolejne miejsca.

A jak nie płacisz? Wydrukuj sobie na drukarce i powieś na tablicy ogłoszeń administracji, zaraz obok drzwi wejściowych na klatkę schodową.

Kto byłby chętny a przede wszystkim - kogo byłoby stać na tak kosztowne hobby jak blogowanie?

Tymczasem tak właśnie wygląda sytuacja naukowca, który chce opublikować tekst w liczącym się w rankingu szanghajskim wydawnictwie. Bo trzeba np. opłacić recenzje innych, związanych z danym źródłem naukowców…

Jeśli nauka jest finansowana w zakresie wystarczającym na płace i opłaty stałe trudno się dziwić, aby istniał jakiś wysyp publikacji z Polski.

I nic do rzeczy ma tutaj jakakolwiek (nad)gorliwość czy ideowość. Nie ma kasy, nie ma publikacji.

Następczo zaś pozycja w rankingu spada.

Dokładnie mechanizm ten opisywany był w 2017 roku, gdy Uniwersytet Warszawski awansował w ciągu roku o ponad 100 miejsc i znalazł się wówczas na miejscu 301-400, zatem w przedziale 1,5-2% najlepszych uczelni świata.

O skoku w górę decydowały wyłącznie publikacje.

Pamiętać jednak należy, że ranking szanghajski nie jest jedyny.

Trzeba też pamiętać, że poszczególne wydziały zajmują różne miejsca.

Według globalnego rankingu szkół wyższych US News and World Report Uniwersytet (podobnie jak w ubiegłym roku) znajduje się na 1. pozycji w Polsce, 130. miejscu w Europie oraz 301. na świecie.

W zestawieniu US News Ranking by Subject, uwzględniającym poszczególne dziedziny nauki, UW uplasował się na pozycjach: 28 (astronomia), 101 (matematyka), 102 (fizyka), 176 (nauki humanistyczne), 277 (informatyka), 287 (biologia i biochemia), 299 (chemia), 326 (nauka o roślinach i zwierzętach), 334 (nauki związane ze środowiskiem/ekologią), 439 (nauki społeczne i zdrowie publiczne).

]]>https://www.uw.edu.pl/wspolpraca/pozycja-uw-na-swiecie/miedzynarodowe-ra...]]>

Z kolei wg raportu pochodzącego z 2016 roku (Nature Index) w zakresie nauk przyrodniczych Uniwersytet Warszawski w zestawieniu ogólnoświatowym zajął 96. miejsce, a w rankingu dla Europy Południowej i Wschodniej uplasował się na 3. miejscu.

Informacja z cytowanego wyżej źródła.

W opublikowanym w 2016 roku rankingu uczelni europejskich i azjatyckich UW zajął 6 miejsce na 200 klasyfikowanych.

Natomiast w Europie Wschodniej plasuje się w trójce najlepszych obok Uniwersytetu Karola w Pradze oraz Uniwersytetu w Tartu.

A zatem opowieści o nędzy intelektualnej naszych naukowców nie znajdują potwierdzenia.

Kłam takim opiniom zadają zresztą absolwenci, którzy bez żadnego poczucia niższości podejmują pracę na uczelniach nie tylko europejskich, ale i w USA czy też dalekiej Australii.

Owszem, błędów na uczelniach popełniono bardzo wiele. Ot choćby szumnie wprowadzana reforma Gowina (wówczas ministra w rządzie PiS), podczas której padły zapewnienia o płacy profesorskiej równiej trzykrotności minimalnego wynagrodzenia.

Więc to nie akademicy wymyślili sobie, że zaczną godnie zarabiać, ale zapewnienie padło z ust urzędującego ministra.

To, że Gowin okazał się tym, kim się okazał nie ma najmniejszego znaczenia. Reforma, szumnie zwana Konstytucją dla nauki, została wprowadzona.

Jednak na efekty trzeba czekać. Trudno jednak przypuszczać, aby miała wpływ na pozycję polskich uczelni w dowolnym rankingu. ;)

Pamiętać musimy jeszcze o jednym.

Tak chwalone przed dr Wieczorka renomowane uczelnie Zachodu w istocie stanowią bastiony lewicy. Zajmujący tradycyjnie pierwsze miejsce w rankingu szanghajskim Harvard w rankingu swobody wypowiedzi zajął… 170 miejsce na 203 oceniane szkoły wyższe!

To nie przypadek, że na zajmującym aktualnie drugą pozycję Uniwersytecie Stanforda pod koniec lat 1980-tych wylansowano hasło Hey-ho, hey ho, Western culture’s got to go! (hejho, hej-ho, zachodnia kultura musi odejść), co następczo zaowocowało sprzeciwem przeciwko Dead White European Males (martwym białym europejskim mężczyznom) czyli m.in. Platonowi, Archimedesowi, Szekspirowi itd. Ba, rychło zaczęto dowodzić, że strofy pieśni śpiewanej wieczorami przez Hotentotów w południowej Afryce są równie wzniosłe, jak chorały Bacha itp.

Raczkująca jedynie pośród afroamerykanów (używając języka poprawnego politycznie) filozofia negritude nagle zaczęła oczadzać społeczność akademicką.

Usunięto lub tylko poważnie zmarginalizowano naukę historii cywilizacji Zachodu.

Ostała się jeno wiedza o niewolnictwie i Holocauście. Wiele dzieł, bez których nie sposób wyobrazić sobie wykształcenia humanisty, zostało wykluczonych, albowiem według aktywistów nowej lewicy były one przepełnione wypowiedziami wykluczającymi i obraźliwymi. Uwaga! Dotyczyło to również tekstów Homera, Dantego, Owidiusza czy też św. Augustyna.

Presja lewicy przejawia się także w sposobie zwracania się do studentów. I nie chodzi już tylko o żarty, które za czasów moich czy nawet mojej córki uchodziły za dowcipne, dzisiaj natomiast dowodzą seksizmu, godnego potępienia.

Bo Lewica walczy o demokrację i wolność słowa, ale przede wszystkim przeciwko mowie nienawiści.

Wałęsowski zwrot jestem ZA, a nawet PRZECIW! doskonale obrazuje to, co się dzieje.

Mowa nienawiści to w istocie inne poglądy od tych, jakie wyznają studenci. Oczywiście nie wszyscy, ale za to najbardziej głośni.

Bojkoty wykładów ludzi uznawanych za „faszystów”, które to określenie dotyczy już nie tylko każdego reprezentującego podstawy wiary chrześcijańskiej, ale każdego kto nie wyznaje tej samej ideologii, zaczynają stawać się codziennością.

Doprawdy światopogląd niczym u mieszkańca starej śląskiej wioski – ludzie dzielą się na dwie grupy – Ślonzoków i Goroli, przy czym Gorol może być równie dobrze z Radomia jak i Sosnowca, Przemyśla czy też innego nieśląskiego rejonu.

Tak to wygląda na uczelniach znajdujących się na czołowych lokatach rankingu szanghajskiego.

Najwyraźniej naszym sporo brakuje, bowiem takich manifestacji u nas nie ma, zaś zajęcia na Wydziałach Teologicznych odbywają się bez przeszkód i manifestacji. Podobnie jest z nauką historii.

Skoro jednak miejsce zajmowane przez nasze szkoły wyższe są powodem wstydu może warto pomyśleć o wprowadzeniu jak najwięcej lewactwa?

Przede wszystkim zakazać, najlepiej ustawowo, obraźliwego i wykluczającego pewną istniejącą grupę studentów zwracania się na wykładach per „proszę państwa”.

Takie słowa wykluczają bowiem studentów, którzy wedle własnego przekonania są psem czy też szafką nocną.

A już zwracanie się per pan do faceta, który w istocie jest genderową kobietą rani uczucia.

No a co ma powiedzieć student bezpłciowy? Przecież nawet nie ma słowa określającego taki przypadek.

Tymczasem na Harvardzie i innych z najlepszej setki problem rozwiązano.

Zamiast narzekać na brak pieniędzy czy też zarzucać patologizmy itd. zacznijmy pracę od podstaw.

Bo kiedy Tusk sypnie kasą, jak przyobiecał, może okazać się, że polskie szkoły wyższe są nadal zaściankowe.

Wzorem nowej szkoły, godnej umieszczenia w pierwszej dziesiątce rankingu szanghajskiego musi dla nas stać się Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley.

W 2017 roku wybuchły tam protesty związane m.in. z zaplanowaną wizytą uznawanego za prawicowego komentatora Milo Yiannopoulosa oraz mityngiem pod hasłem „POWIEDZ NIE MARKSIZMOWI”. Poniesione straty to około pół miliona dolarów.

Middlebury College. Co prawda ta uczelnia nie jest nawet odnotowana w rankingu szanghajskim, ale za to trwale wpisała się w historię postępowców.

Tłum rozbił spotkanie z politologiem Charlesem Murrayem, albowiem ten nieostrożnie stwierdził przed laty, że iloraz inteligencji jest zależny również od cech genetycznych, a zatem rasy.

Podczas zamieszek uszkodzono kręgosłup towarzyszącej Murrayowi profesorce.

Najwyraźniej Middlebury College lada moment pojawi się w rankingu… ;)

Józef Wieczorek stawia tezę, że to Chińczycy rządzą akademickim światem.

Moim zdaniem Chińczycy tylko go opisują.

Nad uczelniami coraz wyraźniej unosi się bowiem brodaty duch Marksa.

13.09 2023

Ps. Nie wiem, czy zauważyliście pewną prawidłowość. Oto pośród rozmaitych mniej lub bardziej zaangażowanych w budowę komunizmu w krajach tzw. trzeciego świata czerwonych oprawców nie brakowało absolwentów renomowanych uczelni zachodnich. Pol Pot, największy zbrodniarz drugiej połowy XX wieku, kończył Sorbonę.

Trudno jednak w tym gronie znaleźć kogoś, kto kończyłby studia w krajach tzw. demokracji ludowej.

Rzeczywistość, jaką widzieli skutecznie wybijała marksistowskie mrzonki.

fot. pixabay
 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (10 głosów)

Komentarze

Czekam na datę sądu kapturowego”. Szafarowicz o kolejnym posiedzeniu Komisji Dyscyplinarnej UW w jego sprawie

30 sierpnia na Uniwersytecie Warszawskim odbyło się niejawne posiedzenie Komisji Dyscyplinarnej UW w trzyosobowym składzie, który wszczął dalsze postępowanie dyscyplinarne wobec Oskara Szafarowicza. Działacz PiS we wpisie na portalu X wskazał, że w piśmie postawiono mu zarzut "uchybienia godności studenta" w związku z prowadzoną przez niego działalnością publiczną. - Czekam na datę sądu kapturowego - dodał.

mm | Niezalezna.PL

_____________________________

Dawanie tym zbrodniczym komunistom i zdegenerowanym lewakom z UW dodatkowych pieniędzy to proszenie się o kolejne lata deprawacji młodych ludzi oraz lewackiego odmóżdżania studentów...

Vote up!
8
Vote down!
0

Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły. — Nicolas Gomez Davila.

#1654438

lewactwem. Na Oskara donos złożyła przecież aktywistka, "koleżanka" z roku.  Cała sprawa natomiast budzi lekkie zdumienie. Pisałem o tym:

https://niepoprawni.pl/blog/humpty-dumpty/ministerstwo-prawdy-szafarowicz-szczul-po-smierci-ofiary

Vote up!
5
Vote down!
0
#1654444