Prawnych bubli ciąg dalszy: ruch drogowy
Ostatnimi czasy rząd Najjaśniejszej Rzeczypospolitej wpadł na nowy "genialny" pomysł. Chcą oni zwiększyć ilość fotoradarów tak, aby ograniczyć ilość wypadków drogowych. Jak znam życie, skutek będzie odwrotny od oczekiwanego. Przecież w Anglii są takie hrabstwa, w których w ogóle nie ma fotoradarów, a wypadków drogowych stwierdza się tam mniej niż w tych, gdzie utrapienia kierowców stoją za każdym zakrętem. Od kiedy konieczne jest jeżdżenie na światłach mijania, cały rok ilość kraks wzrosła, żeby było jeszcze ciekawiej. Można sobie zadać w tym wypadku proste pytanie: no i po co? Ale cóż, u nas ta władzuchna, zamiast wydać pieniądze na coś pożytecznego, woli żywić całą machinę biurokratyczną w większości stanowiącą kulę u nogi. Tak samo jest w przypadku przepisów dotyczących ruchu drogowego. Przecież jak to się analizuje, to wychodzi, że mamy najnormalniejszy w świecie cyrk na kółkach. Ażeby dojść do takich wniosków, wystarczy chłodna kalkulacja.
Nie będę już rozważać przypadków stawiania wszędzie, gdzie tylko można, fotoradarów czy włączonych świateł mijania przez cały rok, ponieważ tym zająłem się wyżej. Jest tutaj wiele innych prawnych bubli wymyślonych rzekomo z troski o nasze bezpieczeństwo. Za nieprzestrzeganie tych nakazów bądź zakazów grozi mandat. Jakoś nikt nie myśli, jak ograniczyć ich ilość. Rzekomo mamy liberalny rząd, pracuje komisja "Przyjazne państwo", a tu nie widać światełka w tunelu. A jeżeli taka propozycja powstałaby, to ugrzęzłaby zapewne, podobnie jak nowelizacja ustawy o posiadaniu broni palnej. Prawne buble tak jak były, są nadal.
Jednym z nich jest konieczność jeżdżenia w zapiętych pasach. Tak, jak wyżej, służy to bezpieczeństwu, aby w razie kraksy nikt nie wyleciał przez przednią szybę. Zwiększa również szanse na przeżycie w razie wypadku. Była nawet kiedyś taka reklamówka Ostatni taki wyskok bez pasów. Mnie oczywiście bierze śmiech. W takim razie skoro nie można jeździć bez zapiętych pasków w swoim samochodzie, to dlaczego wolno bujać się na krześle. Przecież też można stracić równowagę, wywrócić się, a przy okazji porządnie potłuc, a w skrajnym przypadku również zabić. Dlaczego jeszcze nie nakazuje wykładania się schodów jakimiś materiałami higroskopijnymi... przecież można się poślizgnąć i też nieźle połamać. Przecież widać, że całe to zapinanie pasków to jest jeden wielki absurd. Ale to nie koniec.
Następny, to wydawanie prawa jazdy. Ustawodawcy podnoszą coraz bardziej barierę wieku, żeby zapobiegać wypadkom drogowym. Mają one wynikać z brawury młodocianych. Ale czy takie prawo ma jakikolwiek sens? Przecież ilość kraks wcale nie spada z tego powodu. A poza tym co to za twierdzenie, że na przykład 15-latek będzie jeździł bardziej brawurowo niż chociażby trzydziestoletni mężczyzna. To jest niezrozumiałe. Równie dobrze mogłoby coś strzelić do głowy osiemdziesięcioparoletniemu dziadkowi, który jechałby po polnej drodze sto pięćdziesiąt na godzinę. No i co? To w takim razie skoro nie dajemy prawa jazdy dzieciakom, to może odbierać je własnie staruszkom, którym zaczyna już lekko odwalać? Na to jeszcze nasza władzunia nie wpadła, ale chyba jeszcze wszystko przed nami. Tak więc w przypadku prawa jazdy wszelkie wiekowe kryteria powinny zostać zniesione. Jeżeli jakiś rodzic chce nauczyć jeździć swojego dziesięcioletniego syna jeździć samochodem, ma do tego prawo i państwo nie powinno tutaj robić żadnych administracyjnych przeszkód.
Z drugiej strony sama konieczność posiadania prawa jazdy wydaje się dziwna. Ten obowiązek dotyczy samochodów, motocykli et consortes, ale na przykład właściciel konnego wozu nie musi już takowego dokumentu posiadać. A teraz wykonajmy sobie prosty eksperyment myślowy. A gdyby do dorożki dostawić silnik, to czy byłby to dalej powóz czy już samochód, no i czy jego właściciel musiałby posiadać prawo jazdy? To już pokazuje, że sam obowiązek posiadania prawa jazdy jest z lekka absurdalny. Proponuję zatem tutaj dwa rozwiązania: albo w ogóle zrezygnować z tego dokumentu, albo - tak jak wyżej - znieść ograniczenia wiekowe związane z możliwością ubiegania się o przysłowiowe "prawko".
Mówi się dużo o pladze pijanych kierowców. I jakie się podejmuje środki zaradcze? Zamiast za wjechanie komuś w tylec, karać jak za kradzież, kiedy nie jest się w stanie wypłacić, to władza podejmuje zabawę ile można mieć alkoholu w wydychanym powietrzu. Ustala arbitralnie różne progi (w Polsce mamy 0,1 promila). Ale przecież nie ma to nic do rzeczy. Każdy człowiek jest w innym stopniu odporny na alkohol, co wymaga z przyczyn genetycznych i środowiskowych. Jednego powali jedno piwo, a drugiego nie zetnie pół litra absyntu. Z tego powodu nie można stosować w tym wypadku kryteriów, takich jakich stosuje się obecnie. Należy po prostu znieść tą graniczną ilość alkoholu w wydychanym powietrzu. Tak samo nie pojęte są jeszcze inne przepisy. Dlaczego nie można, siedząc za kierownicą jeść, pić, a ostatnio kombinują nawet, jak to zabronić słuchać muzyki? Przecież to wszystko... to jest jeden wielki absurd na kółkach. A za przeproszeniem, a kiedy ustalą jaka ma być grubość pancerza, bo wymyślą, iż samochód ma chronić kierowcę przed wszelkimi urazami? Przecież to jest taka sama logika chronienia ludzi przed skutkami ich głupoty.
Inna rzecz, to po co tyle znaków drogowych? Przecież przez to rośnie tylko ilość wypadków samochodowych. W niemieckim mieście Bloehmen zdemontowano 60% znaków, i ilość wypadków drogowych spadła ponad dwa razy. Co więcej, pewne rzeczy są po prostu niezrozumiałe. Mamy na przykład prostą drogę o długości sto kilometrów, a tak bez przerwy ograniczenia prędkości. Czy to nie jest po prostu głupota? Przecież można by pozwolić jechać tak szybko, na ile pozwoliłaby moc silnika i nikt z tego tytułu nie płakałby. A ograniczenia prędkości - jeżeli już miałyby być - to w ciężkim terenie, jak na przykład na drogach położonych wysoko w górach.
Dochodzimy tutaj jeszcze do jednej rzeczy, a mianowicie określenie, z której strony jechać. To mogłoby zostać na większych drogach typu międzymiastowe arterie. A na małych lub całkowicie mizernych, to już niech sobie jeżdżą, po której stronie chcą. Przecież i tak w tym drugim przypadku jest to martwy przepis. Nikt przecież nie egzekwuje, po której stronie jechał kombajn, wracając z pola w Psiej Wólce. To więc nie ma sensu takich rzeczy regulować.
Rządzi nami, rządziła i pewnie jeszcze będzie długo rządzić lewica. Dziwimy się, że z takimi prawnymi bublami mamy do czynienia i jeszcze niejednokrotnie będziemy się dziwić. Lecz powinniśmy wiedzieć, iż lewicowa władzuchna w tym właśnie się specjalizuje.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1831 odsłon
Komentarze
Bardzo ładne podsumowanie...
22 Sierpnia, 2008 - 08:35
... głupoty przepisów drogowych! Zgadzam się z tym w 99% :)
Co do pasów bezpieczeństwa: Były przypadki, w których ludzie topili się we własnym samochodzie, po wjechaniu do wody, ponieważ mieli zapięte pasy. Odpowiedzialność za to ponosi ktoś, kto ustanowił takie prawo!!
www.portaprima.com