Hucpa

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Idee

Narobić komuś na wycieraczkę i zadzwonić prosząc o papier – to właśnie jest hucpa.

Nie inaczej da się określić „ankietę” pani „wszystkowiedzącej”, w której to niedwuznacznie żąda wprowadzenie jakiejś portalowej cenzury w imię „prawdy”.

Jedna z odpowiedzi tej kurwiozalnej ankiety brzmi bowiem:

Nie, teksty z fałszywkami winny być usuwane przez admina na żądanie społeczności.

Czyli banieczka antyszczepanów, pośród których wodzi rej (rejwach raczej) starsza pani będzie głosować, co jest prawdą, a co powinno zniknąć z portalu!

Jak to wyglądałoby w praktyce mieliśmy okazję zobaczyć kilka dni temu, gdy na portalu doszło do zmasowanej akcji wypałowywania każdej wypowiedzi uznanego za wroga antyszczepanów blogera. Teraz w podobny sposób chcieliby usuwać cudze teksty.

Do jeszcze lepszego humoru doprowadził zaś mnie jej koment z 13:18.

Oddzielny problem to

negatywne punktowanie tekstów wyłącznie z powodu animozji personalnych. Celem takich ocen jest bezpodstawne negowanie autorytetu i wiarygodności innych blogerów.

#1635482

Najwyraźniej jest to projekcja, wyjaśniająca prawdziwy powód pałowania moich tekstów przez tęże blogerkę bez ich czytania.

Domyślałem się tego i bardzo dobrze, że wreszcie głośno to przyznała.

Do tej pory byłem skłonny negatywne punkty traktować w kategoriach niezgadzania się z tekstem, zwłaszcza gdy w ślad za minusikiem szedł w parze rzeczowy komentarz.

Okazuje się jednak, że pani starsza pałując moje teksty świadomie neguje mój autorytet i wiarygodność. A przynajmniej tak jej się wydaje.

Braffo! ;)

Zatrzymajmy się zatem nad wiarygodnością dziennikarską/blogerską jako taką. Ongiś, w czasach, gdy stawiałem pierwsze kroki w RSW Prasa Książka Ruch, a moim guru był niepiszący już tu bloger (obraził się, bo portal nie jest… tak antyszczepionkowy, jakby chciał!), sprawa była o wiele mniej skomplikowana.

Raz, bo w redakcji był tzw. sekretarz, który pilnował, by teksty nie zawierały bzdur. Dwa – wbrew temu, co się dzisiaj sądzi, niegdysiejsza cenzura potrafiła wyłapywać nie tylko co większe, ale nawet zupełnie małe banialuki.

Kiedy jednak udało się kogoś wsadzić na minę radości było co niemiara. A tenże chwilowy osioł pilnował się już do śmierci przed palnięciem kolejnego głupstwa.

To już przeszłość, niestety. O dzisiejszej bzdurze jutro nikt nie pamięta. Ponadto ilość „dziennikarzy” oraz oszczędność na personelu redakcji dała to, co mamy.

„Wszystkowiedząca” instynktownie wie o tym. Stąd biorą się jej teksty, zupełnie przeinaczające pierwotny przekaz.

Oto „polecanka” zatytułowana Amantadyna nie szkodzi.

W jej odczuciu miało to być obalenie informacji podanych przeze mnie, które zaczerpnąłem z ulotki informacyjnej dołączonej do opakowania amantadyny, a następnie upowszechnionych przez MEDICOVER.

Co więcej, amantadynę można przedawkować, co grozi nawet zejściem śmiertelnym.

Przedawkowanie amantadyny może prowadzić do zgonu. Najniższa udokumentowana dawka śmiertelna wynosiła 2 g.

]]>https://www.aptekagemini.pl/poradnik/zdrowie/amantadyna-a-covid-19-czy-to-nowy-lek-na-koronawirusa-sars-cov-2/]]>

Odnotowano również próby samobójcze po przyjmowaniu tego leku.

(vide: ]]>https://www.mp.pl/pacjent/leki/subst.html?id=4509]]> )

Kłamstwem, wielokrotnie powtarzanym przez „wszystkowiedzącą”, są opowieści o amantadynie jako leku znanego dopiero od 1979 roku. Tymczasem:

Właściwości przeciwwirusowe amantadyny odkryto w latach 60 XX wieku. Początkowo głównym wskazaniem była profilaktyka grypy azjatyckiej (1966 rok), a dziesięć lat później zatwierdzono lek w profilaktyce grypy typu A. Od 1973 roku amantadyna jest stosowana w łagodzeniu objawów parkinsonowskich.

]]>https://www.doz.pl/leki/w51-Amantadyna]]>

Zamiast przedstawienia rzetelnej opinii, iż producent leku to głąb nie mający pojęcia o skutkach ubocznych amantadyny, „wszystkowiedząca” z nienaturalnym rechotem podnosi wyrwany z kontekstu fragment kilkunastominutowej wypowiedzi rzecznika Ministerstwa Zdrowia i sprawę uważa za zamkniętą.

Ale nawet w tym cytowanym przez nią fragmencie Wojciech Andrusiewicz mówi, że nie wiadomo, czy amantadyna pomaga.

Nie szkodzi, ale nie wiadomo, czy pomaga!

Gdyby „wszystkowiedząca” spróbowała poznać kontekst wypowiedzenia tych słów wiedziałaby, że to „nie szkodzi” należy rozumieć jako „nie pogarsza stanu” chorych. Na tym etapie jednak jest wiele innych czynników, które tak samo nie szkodzą – np. woda po kiszonych ogórkach, chorał "Zion hört die Wächter singen"(BWV 140) Jana Sebastiana Bacha czy też stringi siostry Zuzy z OIOM-u, które latem nosi pod fartuchem z powodu gorąca.

Dopiero wyniki badań powiedzą cokolwiek. Tych jednak na razie nie ma i nie sposób znaleźć informacji, kiedy będą.

Jednak zamieszczenie takiej wklejki, a potem triumfalne bżdżenie nią pod cudzymi tekstami ma tylko jeden cel, sformułowany już przez „wszechwiedzącą” w cytowanym wyżej komentarzu - bezpodstawne negowanie autorytetu i wiarygodności innych blogerów.

O tym świadczy szczególnie jej dopisek:

Dedykuję portalowym fanatykom, którzy uporczywie lansują tezę o szkodliwej amantadynie.

Siedemdziesięcioletnie chłopaki w krótkich spodenkach, to do was.

Rzecznik Ministra Zdrowia powiedział, że na pewno amantadyna nie szkodzi.

A teraz możecie się ugryźć w nos.


Co z tego, że nawet lek. med. W. Bodnar przestrzega przez samodzielnym łykaniem tabletek?

Wszak rzecznik MZ, nb. politolog z wykształcenia, jeszcze niedawno rzecznik ZUS, powiedział, że amantadyna nie szkodzi.

Doprawdy trudno jest przecenić szkodliwość takiego wpisu.

Ludzie myślący racjonalnie, oczekujący na wyniki badań, potrafiący zwrócić uwagę na zupełny odlot rozumu niektórych antyszczepanów (niektórych używam przez grzeczność), co skłania ich nawet do publicznego nazywania lekarzy mordercami etc. wg „wszystkowiedzącej” to fanatycy.

Natomiast ci, którzy zamiast argumentów mają głęboką wiarę, że amantadyna to lek cudowny, zaś złyPiS sterowany przez Żydów, albo też zgoła przez nich opanowany, wespół ze zbrodniarzami w kitlach chce wymordować wszystkich Sławian, to ludzie racjonalnie myślący.

Ile osób przejmie/przejęło taki obraz świata?

Wzdychanie do amantadyny daje się zauważać również w innych polecankach. Nawet pisząc o wprowadzeniu innych leków antycovidowych łka - czy zdążymy z amantadyną?

Tymczasem prawda, jaką próbuje się schować nie tylko na NP, ale i na innych portalach jest następująca – szczepionki badano przed warunkowym dopuszczeniem na ochotnikach w ilości przewyższającej ok. 400 razy liczbę tych, którzy mają być testowani przy amantadynie.

Wyniki badania szczepionek są powszechnie dostępne. Szczepionki okazały się sukcesem. O badaniach amantadyny niczego nie wiemy. Nawet tego, czy udało się zebrać wystarczającą liczbę ochotników.

Tymczasem wg „wszystkowiedzącej” jest dokładnie odwrotnie. Amantadyna to lek skuteczny i bezpieczny, szczepionki zaś powodują strrrraszne powikłania.

Tymczasem ludzie umierają, zaś statystyki pokazują korelację pomiędzy procentem zaszczepionych a śmiercią chorych. Dokładnie jest odwrotnie, niż chciałyby antyszczepionkowe szury – im więcej szczepień, tym mniej śmierci. Proszę porównać ze sobą dwa kraje o mniej więcej tej samej liczbie ludności – Portugalię i Czechy. Albo Polskę z Kanadą. I wyciągnąć wnioski samodzielnie, bez sugerowania się moim tekstem, czy też wyssanymi z nosa rewelacjami „wszystkowiedzącej”.

Przypominam jeszcze, że starsza pani ma już za sobą ponad dekadę walki o odszkodowanie dla brata-przedsiębiorcy, którym de facto nigdy nie był. W trakcie tej batalii zmiany chorobowe w postaci zapalenia żył głębokich próbowała przypisać pobiciu przez policjantów, czego jednak nigdy nie udowodniła. Z kolei taki związek przyczynowo-skutkowy wykluczają lekarze.

Najwyraźniej stoimy przed kolejną kampanią odszkodowawczą. Tym razem Polska, a zatem my wszyscy, będziemy musieli „słusznie” zapłacić za śmierć siostry „wszystkowiedzącej”, zmarłej wszak na covid-19. Koronnym argumentem będzie nie podanie jej cudownej amantadyny.

Jeśli miesięczny pobyt w więziennym szpitalu brata, w efekcie ratujący nogę „przedsiębiorcy”, „ojcu” i „katolikowi” miał nas kosztować 2 mld zł, to śmierć siostry pewnie będzie liczona w bilionach.

Dlatego każdy, kto racjonalnie wskazuje, że amantadyna nie może być uznana na chwilę obecną za lek skuteczny na covid-19 staje się wrogiem.

W końcu w grę może wchodzić kwota będącą odpowiednikiem 3-5 lat wydatków budżetowych Państwa.

Wściekłość, z jaką „wszystkowiedząca” atakuje osoby myślące racjonalnie ma więc konkretny wymiar finansowy.

 

14.11 2021


 


 


 

3
Twoja ocena: Brak Średnia: 2.9 (7 głosów)

Komentarze

Przeczytałem tekst, jak myślę, starannie. Napisany jest „płomiennie”, dobrym stylem i nie za gęsto. Czyta się lekko i przyjemnie. Może jednak niekiedy trochę za lekko. Sprawdźmy.

 

Autor pisze :

 

(1) Czyli banieczka antyszczepanów, pośród których wodzi rej (rejwach raczej) starsza pani będzie głosować, co jest prawdą, a co powinno zniknąć z portalu!

No i mamy problem; czy Admin jest rzdczywiście tak strachliwy/antyszczepionkowy/niestaranny/itp by przedkładać zdanie jakiejś „banieczki antyszczepanów” nad opinię większości? Czy może ta „banieczka” nie jest taka mała? Ale wtedy byłby kłopot z demokracją.

I niżej :

(2) Dopiero wyniki badań powiedzą cokolwiek. Tych jednak na razie nie ma i nie sposób znaleźć informacji, kiedy będą.

oraz (trochę dalej)

Wyniki badania szczepionek są powszechnie dostępne. Szczepionki okazały się sukcesem.

 

Tu kłopot polega na tym, że i amantadyna i szczepionki są w tej samej III-ciej fazie badań (co Rebeliantka chyba gdzieś zauważyła i napisala). I, jak słusznie Autor zauważył, żadne z tych badań nie zostały zakończone. Skąd zatem informacje o sukcesie szczepionek? Badania „ przed warunkowym dopuszczeniem” mają się do wyników badania III fazy mniej więcej tak, jak recenzja wydawnicza pracy przedstawianej jako podstawa np. do otrzymania stopnia/tytułu naukowego do recenzji naukowej. Nie mają one w zasadzie (przynajmniej w teorii, tj przepisach) żadnego znaczenia.

Następnie :

(3) Ile osób przejmie/przejęło taki obraz świata?

Tu kilka słów więcej. Ten kłopot jest trochę bardziej subtelny. To jest sugestia (moim zdaniem słuszna), że wiele (ja uważam nawet, że większość) ludzi nie słucha tego co jest mówione, ale tego, kto to mówi i uznaje za słuszną wypowiedź osoby którą lubi/szanuje/której_ufa/itp. I ja się z tą sugestią zgadzam. A kłopot polega na tym, że pamiętam jak do znudzenia sluchałem o woli „suwerena”, który się przeciez nie myli i żadnych bzdetów wcisnąć sobie nie da. No to skąd wytażona tym pytaniem wątpliwość? Chyba, że pytanie nie jest zasadne i użyte zostało jako swoisty „straszak”. A o to Autora nie posądzam.

 

Generalnie tekst napisany jest bardzo dobrze. Widać dobry warsztat Autora. Nie widac jednak równie dobrze określonego przekazu. Gdyby miała to być obrona szczepionek, to efekt będzie prawdopodobie przeciwny do zamierzonego, bo zbyt lekkie przeslizgiwanie się nad „wynikami badań” budzi podejrzenia, że i z resztą treści jest podobnie. Analogiczna sytuacja jest w przypadku, gdyby miał to być atak na amantadynę. Nikt nigdzie nie pisał, że jest to jedyne i absolutnie skuteczne panaceum. Jest to jeden z wielu stosowanych do leczenia koronawirusa leków. Jego niezaprzeczalną zaleta jest stosunek skuteczności (myślę tu nie o wynikach regularnych badań klinicznych, ale statystyce efektów leczenia przez Bodnara) do ceny. Lek Pfizera o skuteczności szacowanej na 50% (pojęcia nie mam co to w tym przypadku znaczy, ale jakby nie było, to „na dwoje babka wróżyła”) kosztuje ok 700 USD. Tak więc ja nie za dobrze rozumiem o co własciwie Autorowi chodzi. Mam nieprzyjemne podejrzenie, że jest to jakaś „pusta” polemika z Rebeliantką, w której nie idzie o to by wykazać jej, ze nie ma racji, ale by ją obrażać. W tym ostatnim stwierdzeniu utwierdza mnie duża liczba zdań ewidentnie emocjonalnych; zawierających obraźliwe określenia, niedomówienia czy sugestie. No i tu też nie rozumiem celu. Przecież można byłoby napisać po prostu „Nie lubię Rebeliantki.” Przekaz ten sam. Chcę być dobrze zrozumiany. Ja naprawdę doceniam literackie walory tekstu. Ale przypomniałem sobie, że nasz Żeromski był mianowany do Nobla i miał spore szanse go dostać. „Zaszkodziła mu” powieśc „Wiatr od morza”, gdzie ujawnił się jako zagorzały germanofob. Szczerze mówiąc, to ja nie wiem czy to dla nas źle czy dobrze, bo w mojej opinii tematyka, a głównie język „Chłopów” (za co dostał Nobla) czy „Ziemi obiecanej” jest chyba bardziej „sympatyczna” niż przedzieranie się przez ponure niekiedy wizje Żeromskiego. To, oczywiście, raczej lekko przypięta do tekstu dygresja, ale wydaje mi się że w obecnej emocjonalnej atmosferze „rozmów” na portalu warto ją tu przypiąć.

Ja policzyłem ile zdań tego tekstu jest „emocjonalnie neutralnych”. Wyszło mi 37 (na żądanie lista z uzasadnieniem), w tym kilka prawdopodobnie nieprawdziwych. Ja – zainspirowany arykułem/wywiadem Małgorzaty Wassermann - napisałem kiedyś tekst pt „Zmień nienawiśc na rachunki”, gdzie sugerowałem by próbować „cywilizować” publiczne rozmowy poprzez wykazywanie rozmaitych formalnych ułomności zbyt ostrych wypowiedzi. Podtrzymuję to stanowisko, bo uważam, że szkoda naszej energi, a czasem i talentów, na niesympatyczną „wojnę o marchewkę” (w tym przypadku myślę o relacjach między Autorem a Rebeliantką, a nie o sprawie amantadyny czy szczepień).

 

Przepraszam za literówki

Vote up!
0
Vote down!
0
#1635631

Podziwiam  Waldemarze Twoją umiejętność zachowania kamiennej  twarzy podczas gry w pokera. Zastanawia mnie czy po prostu tak masz czy jednak kosztuje Cię to jakiś wysiłek emocjonalny?

Przyznam, że jakieś trzy lata temu, gdy  zaczęłam częściej  bywać na  portalu miałam ambitny  zamiar zachowania absolutnej  merytoryki we wszystkich komentarzach i  nie ulegania emocjom, a przynajmniej wyrażania ich w sposób  tak podprogowy jak Ty to robisz. Przez  pewien, nawet dość długi czas, mi się to udawało, ale w miarę narastania w świecie cenzury covidowej (czyli na szeroką skalę) i zrzucania ze strony głównej  na niniejszym portalu wpisów krytycznych wobec polityki  pandemicznej  (czyli na malutką skalę) stawało się to dla mnie coraz trudniejsze. I chyba  dałam się, przynajmniej po części, zwyciężyć złu i dawać upust emocjom zbyt wprost. Tyle jeśli  chodzi o generalia.

Jeśli zaś chodzi o personalia, to historia "płomiennego " plucia na Rebeliantkę ma na tym portalu długą tradycję pielęgnowaną przez autora powyższej notki i pewnego blogera, który mu wiernie sekunduje oraz akceptowaną przez admina. Była  w tym krótka przerwa, ale jak widać dobiegła końca.  I zdanie "portalowej społeczności" w tym wypadku nie ma znaczenia, gdyż portal jest prywatny, jego utrzymanie kosztuje, a blogerzy i komentatorzy są tu gośćmi, a nie "suwerenem".

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0

Nie minusuję bez uzasadnienia, bo to jak cios po ciemku w plecy.  Komentarze niemerytoryczne i agresywne minusuję bez dodatkowego wyjaśniania. Uwagi osobiste proszę kierować na PW.

#1635634

Nie gadam po francuskiemu, ale sprawdziłem (w googlach oczywiscie), że  to pozytywnie. Dzięki. A co do emocji. Ja ich w tym miejscu po prostu nie rozumiem; dokładniej nie rozumiem emocjonalnie/mentalnie/duchowo/itp.. Racjonalnie da sie to uzasadnic jakąś potrzebą konsolidacji wokół "słusznych" pogladów (piszę w cudzysłowie nie dlatego, bym te popularne w portalu uważał za "niesłuszne", ale po to by podkreślić abstrahowanie od konkretnych poglądów. Chodzi o zasadę, nie o konkretne jej wystąpienie). Czy jednak tu akurat taka postac konsolidowania ludzi jest potzebna lub sensowna? Nie wiem. Wiele osób oceni to (tę konsolidację) pewnie jako tanią, choc zręczną, propagandę i efekt będzie odwrotny do zamierzonego. A nieprzyjemne uczucie manipulowania i absolutnie zbędnego obrażania sie pozostanie. Pewnie jednak taka juz nasza ludzka natira. Selawi (napisz to ładnie w języku Napoleona). jak mawiał Hrabia do Rumcajsa.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1635667