Chcą ukryć kolejne kłamstwo? Tajemnica dziennikarska wg GazWyb
Polska scena dziennikarsko-blogerska widziała niejedno. Jednak cyrk medialny, jaki powstaje w obronie ujawnienia prawdy o tekście niejakiej Katarzyny Włodkowskiej („Posiedzę i wyjdę” z 13 stycznia 2020 r.) niewątpliwie stanowi nową jakość.
Przede wszystkim na spokojnie przeczytajmy tekst red. Włodkowskiej. Znaleźć można go pod tym adresem: https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,25581593,zabojca-pawla-adamowicza-posiedze-dwa-lata-i-wyjde.html
Stawia w nim coraz wyraźniej akcentowaną przez totalitarną oPOzycję tezę:
Stefan W. zabił prezydenta Gdańska, bo tak mu kazał Kaczyński!
Co prawda osobiście z nim nie rozmawiał, ale to TVP oraz rządowe gazety zrobiły ze Stefana politycznego cyngla.
Wszystko odbywać się miało w więzieniu. Jak pisze Włodkowska:
Stefan mówi wychowawcom, że nie ma planów, najpewniej zostanie bezdomnym, będzie jeździł po kraju pociągami. Może zamieszka z braćmi i zrobi sobie wakacje. Na pewno wyjedzie z województwa pomorskiego, bo to „siedlisko Platformy”, i poszuka miejsca, gdzie rządzi PiS, którego jest zwolennikiem. Pytany, z czego będzie żył, odpowiada, że o to się nie martwi, bo „dzięki aktualnym rządom PiS może liczyć na różnego rodzaju zasiłki”. I dodaje: „Chciałbym, by Jarosław Kaczyński został dyktatorem”.
By czytelnik utrwalił sobie, jak bardzo powiązany z zabójstwem Adamowicza jest PiS na zakończenie czerska żurnalistka stawia „kropkę nad i”.
Docieram do sądowych opinii psychiatryczno-psychologicznych. A tam zeznania świadków.
„Wielokrotnie mówił, że jest zwolennikiem PiS-u, wiem, że w trakcie wyborów na prezydenta RP głosował na Dudę. Gdy ogłoszono wyniki, był bardzo zadowolony. Interesował się polityką, czytał polityczne gazety”.
„Cichy, spokojny, ciągle patrzył w telewizor. Z nikim nie rozmawiał, oglądał programy informacyjne. Jak były wiadomości na TVN-ie, Tuska od kurew wyzywał”.
„Jeden komentarz był taki, że za chwilę wyjdzie do domu, bo któraś z partii, nie pamiętam, czy PiS czy PO, mu w tym pomoże. A to dlatego, że zna ich tajemnice. Napadami się szczycił, zależało mu na sławie”.
„Pamiętam, że kilka razy powiedział, że świat jeszcze o nim usłyszy. Często mówił, że banki, które okradał, były powiązane z prezydentem Pawłem Adamowiczem”.
I jeszcze: „Lubił oglądać wiadomości na różnych programach”. „Codziennie oglądał wiadomości”.
Jakie to były wiadomości? Który kanał? Prokuratura nie drąży.
A przecież to takie istotne. Wszak gdyby się okazało, że Stefan W. oglądał TVP Info na zmianę z TV Republika, w międzyczasie zaś TRWAM, byłoby jasne jak na dłoni – TVPiS judzi ludzi!
Na dodatek wespół z mediami ojca Rydzyka.
Rzecz jasna samo judzenie to zbyt mało. W końcu zginął jedynie Adamowicz.
Żurnalistka Włodkowska wskazuje więc na istnienie spisku. Domniemanego sPiSku. W tej wersji Stefan W. był jedynie narzędziem.
Jeszcze wcześniej, bo w okolicy Bożego Narodzenia, pod jeden z gdańskich bloków podjeżdża audi. Stefan wsiada, po dziesięciu minutach wysiada, oni odjeżdżają.
– Podszedł do nas i zaczął powtarzać, że już wie, co zrobi – znajomego Stefana z dzielnicy odnajduję dzięki Facebookowi. Po zabójstwie prezydenta kontaktuję się z kilkudziesięcioma osobami, które w jakikolwiek sposób można powiązać z W. – Bo on szukał czegoś, co pozwoli mu pokazać: „Ej, zobaczcie, co więzienie robi z ludźmi”. Któryś z nas zapytał: „No i co zrobisz?”. „To będzie prezydent” – odpowiedział. Pomyślałem o Dudzie i aż mnie zmroziło. Stef zabije prezydenta Polski? Absurd. Dziś rozumiem, że miał na myśli Adamowicza.
– Dlaczego nie chcesz zeznawać? – pytam.
– Bo się boję.
Autorka powyższego tekstu została zawezwana przez Prokuraturę celem złożenia zeznań. Zdaniem czerskiej żurnalistki odpowiedź na pytania o źródło informacji stanowiłaby złamanie tajemnicy dziennikarskiej. Tymczasem taki pogląd jest całkowicie błędny.
Otóż zgodnie z art. 16 u. 1 ustawy z dnia 26 stycznia 1984 r. Prawo prasowe dziennikarz jest zwolniony od zachowania tajemnicy zawodowej, o której mowa w art. 15 ust. 2, w razie gdy informacja, materiał prasowy, list do redakcji lub inny materiał o tym charakterze dotyczy przestępstwa określonego w art. 254 Kodeksu karnego albo autor lub osoba przekazująca taki materiał wyłącznie do wiadomości dziennikarza wyrazi zgodę na ujawnienie jej nazwiska lub tego materiału.
Oczywiście należy pamiętać, że ze względu na pewną starożytność tego aktu prawnego wymieniony w nim przepis dotyczy starego Kodeksu karnego; aktualnie chodzi zatem o art. 240 kk.
Wymienione w nim przestępstwa rodzą obowiązek denuncjacji. Są to:
1) eksterminacja narodowa, etniczna, rasowa, polityczna, wyznaniowa etc. (art. 118 KK);
2) zamach stanu (art. 127 KK);
3) zamach na konstytucyjny organ RP (art. 128 KK);
4) szpiegostwo (art. 130 KK);
5) zamach na życie Prezydenta RP (art. 134 KK);
6) zamach na jednostkę Sił Zbrojnych RP (art. 140 KK);
7) zabójstwo (art. 148 KK);
8) sprowadzenie zdarzenia powszechnie niebezpiecznego (art. 163 KK);
9) porwanie statku wodnego lub powietrznego, zamach stanu (art. 166 KK);
10) bezprawne pozbawienie wolności (art. 189 KK);
11) wzięcie lub przetrzymywanie zakładnika (art. 252 KK);
12) przestępstwa o charakterze terrorystycznym.
Jak widać zabójstwo Adamowicza mieści się w powyższym katalogu. Zdaniem mec. Krzysztofa Gotkowicza (Prawo prasowe. Komentarz 2018):
Ustęp 1 komentowanego artykułu wyłącza w ogóle tajemnicę dziennikarską (a poprzez odesłanie z ust. 2 także redakcyjną) w odniesieniu do wiadomości o przestępstwach wymienionych w art. 240 KK. Innymi słowy, w odniesieniu do wiadomości o ww. przestępstwach, tajemnica dziennikarska nigdy nie może powstać. Ma to dwie zasadnicze konsekwencje. Po pierwsze, dziennikarza można przesłuchiwać na odpowiednie okoliczności bez zwalniania go z tajemnicy. Nietajność takiej informacji dotyczy nie tylko procesu karnego, lecz także każdego innego. Po drugie, dziennikarz, na równi z każdym, ma obowiązek niezwłocznej denucjacji; zaniechanie jej stanowi przestępstwo z art. 240 KK.
Ustalenia, o ile faktycznie do nich doszło, żurnalistki Włodkowskiej wskazywać mogą na istnienie bliżej nieznanej grupy terrorystycznej organizującej zamachy stricte polityczne. Wykrycie i osądzenie takiego „komanda śmierci” powinno być priorytetem nie tylko dla oPOzycji, ale przede wszystkim dla Państwa jako takiego.
Mamy więc nie tylko zabójstwo, ale i domniemane przestępstwo o charakterze terrorystycznym.
Tymczasem jej szef Jarosław Kurski idzie w zaparte.
W piątek nasza redakcyjna koleżanka Katarzyna Włodkowska stanie przed piekielnie trudną decyzją. Nie chodzi tylko o dotkliwe kary finansowe i możliwy areszt. Chodzi o nienaruszalność świętej zasady tajemnicy dziennikarskiej i ochrony źródeł.
W styczniu miną trzy lata od śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Stefan W. zamordował Go z zimną krwią na oczach tysięcy uczestników gdańskiego Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Nie bez powodu upatrzył sobie tę właśnie ofiarę. Paweł Adamowicz był celem bezprecedensowej nagonki prowadzonej przez Telewizję Publiczną. W samym tylko 2018 r. TVP zajmowała się nim 1773 razy – średnio pięć razy dziennie, odsądzając swojego politycznego oponenta od czci i wiary.
Sprawa jest polityczna. Proces – jeśli do niego dojdzie – będzie polityczny. Prokuratura Ziobry jest polityczna i jej śledztwo jest polityczne. Trwa już ponad dwa i pół roku.
Ostatni z trójki biegłych stwierdził u Stefana W. ograniczoną, ale jednak zdolność rozpoznania swoich czynów. Morderca może więc stanąć przed sądem, może zeznawać. I tego właśnie boi się władza. Bo okazać się może to, czego wszyscy się domyślają, a czego władza boi się szczególnie: że to zabójstwo było polityczne.
Prokuratura tymczasem zdążyła już postawić zarzuty ochroniarzowi z WOŚP. Ściga też naszą dziennikarkę Katarzynę Włodkowską, która w swych reportażach wskazuje na możliwe polityczne tło zbrodni. W połowie października gdański Sąd Apelacyjny na wniosek prokuratury zwolnił naszą koleżankę z tajemnicy dziennikarskiej. Właśnie teraz, gdy trwa atak na wolne media w Polsce.
Skoro jednak to śledztwo jest sterowane i wykorzystywane politycznie, to jak ocenić decyzję sądu? Czy władza i jej media nie wykorzystają poufnej wiedzy o dziennikarskich źródłach wbrew prawu i przyzwoitości? Wykorzystają.
WiceMichnik kończy zaś pompatycznym apelem:
Kasiu, idziesz na to przesłuchanie jako przedstawicielka całego środowiska dziennikarskiego. Wiedz, że cała „Wyborcza" stoi za Tobą murem!
https://wyborcza.pl/7,75968,27745359,tajemnica-dziennikarska-kontra-nieprzyzwoita-wladza.html
Przyznam, że trudno znaleźć bardziej namacalny przykład hipokryzji. Oto żurnalistka z Czerskiej dokonuje odkrycia sPiSku, w efekcie którego traci życie prezydent Gdańska.
Zgodnie z art. 16 u. 1 ustawy Prawo prasowe w takim przypadku tajemnica dziennikarska w ogóle nie powstaje.
Mimo to Jarosław Kurski (brat Jacka) twierdzi, że świadek istnienia domniemanego spisku, w efekcie którego został zamordowany prezydent Gdańska, tą tajemnicą jest objęty. Zatem spokój świadka jest ważniejszy niż ukaranie morderców!
Zaś z faktu, że istniejące do tej pory opinie psychiatryczne są albo niepełne, albo wręcz sprzeczne ze sobą, wywodzi upolitycznienie procesu. Przy czym żurnalistka Wyborczej podkreśla fakt choroby psychicznej sprawcy, co badania psychiatryczne w procesie czyni obligatoryjnymi.
Ba, Wyborcza posuwa się do jawnego zaprzeczania treści wspomnianego artykułu. W opublikowanym na pierwszej stronie piątkowego wydania papierowego niejaki Paweł Wojciechowski pisze:
- Prokuratura przekonuje, że z reportażu Katarzyny Włodkowskiej wynika sugestia, iż w zaplanowaniu zbrodni i realizacji pomagały Stefanowi W. inne osoby - komentuje Tomasz Ejtminowicz, pełnomocnik "Wyborczej". - Tymczasem nic takiego w tekście nie ma. Nic nie wskazuje też na to, by wątek ewentualnego zlecenia prokuratura traktowała poważnie. Gdyby tak było, w pierwszych i kluczowych dla śledztwa tygodniach byłyby realizowane czynności operacyjne. Wątek ten pojawił się zaś w postępowaniu dopiero rok po śmierci prezydenta i lekturze reportażu, w którym informator "Wyborczej" opowiedział, co widział. Domaganie się teraz jego danych personalnych służy jedynie represjonowaniu dziennikarki. I dowodzi to, że działania prokuratury są pozorne.
Przypomnijmy raz jeszcze słowa z reportażu żurnalistki Włodkowskiej:
– To było jeszcze w grudniu 2018 roku. Podjechało audi, w środku kilku karków. Stefan wsiadł, po dziesięciu minutach wysiadł, oni odjechali. Był wyraźnie zadowolony. I zaczął to powtarzać.
– Co? – pytam.
– Że już wie, co zrobi.
W kolejnym tekście opublikowanym już wewnątrz numeru ten sam żurnalista pisze już otwarcie, że do zabójstwa Adamowicza doszło wskutek… wiadomości TVP Info.
Drugą opinię w połowie sierpnia 2020 r. sporządził zespół biegłych pod kierownictwem dr. hab. Janusza Heitzmana, profesora nadzwyczajnego Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Lekarze – przeciwnie do specjalistów sporządzających pierwszą opinię – uznali, że w chwili ataku na prezydenta Gdańska Stefan W. miał ograniczoną poczytalność. Zostało w niej wskazane, że Stefan W. motywowany był fobią ukierunkowaną na Platformę Obywatelską, która mogła być napędzana materiałami TVP, jakie Stefan W. oglądał podczas pobytu w więzieniu (został skazany za napady na placówki bankowe).
To dość ciekawe spostrzeżenie. W styczniu 2019 r., zaraz po zabójstwie Adamowicza, Onet przeprowadził rozmowę z osobą, która pod celą przebywała 7 miesięcy ze Stefanem W. Wtedy jeszcze najwyraźniej nikt nie wpadł na pomysł, by odpowiedzialnością za śmierć Prezydenta obarczyć choćby częściowo TVP.
Po zabójstwie prezydenta Gdańska dużo mówi się o nienawistnych politycznych treściach, zwłaszcza w telewizji. Czytelnicy by mi nie darowali, gdybym nie zapytał pana, co on w tej telewizji oglądał.
Wiem, że to teraz czołowy temat. I przyznam, że głośno się roześmiałem, kiedy o tym usłyszałem. Przede wszystkim muszę powiedzieć, że w więzieniach rzadko ogląda się wiadomości. U nas w celi był jednak wyjątek, bo właściciel telewizora interesuje się różnymi rzeczami, więc oglądaliśmy czasem wiadomości. Ale jeśli już, to przeważnie na Polsacie i TVN. Na pewno nie oglądaliśmy ich wtedy w TVP.
A największym hitem, nie tylko u nas, ale we wszystkich więzieniach w Polsce, jest serial "M jak miłość". Ja już po prostu wymiotowałem tym serialem. Ale nie narzekałem, bo w poprzednim więzieniu w Warszawie prawie przez cały dzień leciały polskie seriale paradokumentalne, a wieczorem komedie romantyczne. Przerwa była tylko na "M jak miłość". Tam ratowały mnie tylko książki.
O tym, co było oglądane w pańskiej celi w Malborku, decydował właściciel telewizora?
U nas z reguły tak było, chociaż kolega robił dla nas ustępstwa. Przeważnie i tak oglądało się sport, a wieczorami jakieś filmy, głównie sensacyjne i thrillery.
Stefan komentował politykę? Rozmawiali panowie z nim na polityczne tematy?
Zbyt wielu rozmów na ten temat nie mieliśmy. Głównie dyskutowaliśmy o tym, co przeżyliśmy na wolności, kto kogo zna, o wyrokach i prezentach od bliskich. Byłem zaskoczony jego stwierdzeniem, które padło ze sceny po zabójstwie, że torturowała go Platforma Obywatelska. Nigdy wcześniej o tym nie mówił. Mówił za to ciągle, że dostał za wysoki wyrok, bo uznali, że napadał z bronią palną, a on miał tylko wiatrówkę. Opowiadał, że gdzieś go tam pobili i próbowali wymusić zeznania. Nie było jednak żadnych odnośników do politycznych partii.
(…)
Kiedy ostatni raz widział pan Stefana?
Na początku 2017 r. Wychodziłem wtedy na wolność. Wiem, że później trafił do półotwartego zakładu na gdańskiej Przeróbce. Podejrzewam, że tam zaczął się cały "młyn". W "Półotworku" cele są pootwierane od apelu do apelu. Możliwe, że tam nie do końca pilnowano, czy Stefan bierze wszystkie leki. A potem przy wyjściu na wolność służba więzienna wydaje leki tylko na dwa dni. Od razu więc człowiek musi je sobie załatwić samemu. Znając Stefana, podejrzewam, że nie poszedł do żadnego lekarza. Jemu w zasadzie na niczym nie zależało. Uważał, że jest w miarę zdrowy, podczas gdy on na pewno nie miał po kolei w głowie.
Podsumujmy zatem.
1. Katarzyna Włodkowska 13 stycznia 2020 r. w czerskich Wysokich Obcasach zamieszcza tekst, w którym jednoznacznie sugeruje, że zabójca prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza zamiar powziął po rozmowie z NN osobami w audi tuż przed Bożym Narodzeniem 2018 roku.
2. Dane osoba, która udzieliła powyższej informacji na mocy art. 16 u. 1 ustawy Prawo prasowe nie są objęte tajemnicą dziennikarską. Co więcej, Sąd Okręgowy w Gdańsku uchyla w trybie art. 180 kpk tajemnicę dziennikarską w tej sprawie, co podtrzymuje Sąd Apelacyjny.
3. Pomimo tego wiceMichnik Jarosław Kurski pisze wstrząsający artykuł o nieprzyzwoitej władzy i szlachetnej żurnalistce z GazWyb, która nie chce ujawnić swojego informatora zasłaniając się nieistniejącą tajemnicą.
4. Inny żurnalista GazWyb, Paweł Wojciechowski, wbrew faktom twierdzi, że tekst Włodkowskiej nawet nie sugeruje zewnętrznej inspiracji zabójcy Adamowicza.
5. Co więcej, powołując się na opinię psychiatryczną stwierdza, że za zabójstwo pośrednio odpowiedzialna jest TVP, która to szczuła na Adamowicza. Jakoś dziwnie zapomina, że szczucie to było również domeną… Gazety Wyborczej! Proszę tylko spojrzeć tutaj:
6. Na dodatek świadek, który spędził ze Stefanem W. ponad pół roku w jednej celi oświadcza, że wiadomości oglądano jedynie z Polsatu i TVN. Ponadto Stefan W. czytał… Gazetę Wyborczą!
Czego to dowodzi?
Odmowa wskazania danych świadka (świadka, nie potencjalnego oskarżonego!) wynika z bardzo prozaicznego faktu.
Te rozmowy, do których doszło dzięki… facebookowi, stanowią twór wyobraźni pani żurnalistki.
Opowieści o pieniądzach, jakie Stefan W. miał przeputać w kasynie, zaczerpnęła z… wikipedii.
Wicemichnik Jarosław Kurski wie o tym doskonale.
Zdaje sobie też sprawę, że przyłapanie GazWyb na kolejnym ordynarnym kłamstwie całkowicie już pogrąży jeszcze dekadę temu opiniotwórczą gazetę.
Dlatego właśnie żurnalistka Włodkowska przez pewien czas będzie wynoszona jako ikona niezależnego dziennikarstwa.
Ba, można się spodziewać, że w jej obronie wystosują petycję nawet jacyś reporterzy bez granic itp.
Jednocześnie sędzia, która skazała b. dziennikarzy WPROST za faktyczną ochronę źródeł dziennikarskiej informacji w 2014 roku jest umieszczona na liście 150 sędziów wolności opublikowanej w GazWyb.
To już nawet nie jest podwójna moralność.
To koniec pewnego projektu.
Żałosny.
1.11 2021
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 182 odsłony