Udar. C.d.
Na oddziale przebywałem kilka tygodni. Szybko wróciłem do normy i w sumie nie odczuwałem jakichś specjalnych dolegliwości. Nawet się dziwiłem, gdy lekarze oglądali moje zdjęcia z rezonansu i kręcili z niedowierzaniem głowami: ja to mam szczęście. Wielkie mi co! Zawsze miałem szczęście i wątpiłem by mógł to zmienić byle udar.
W szpitalu dziewczyna przyniosła mi książkę. Niedawno przysłaną. Była to antologia z wierszami. Ja co prawda wierszy nie pisałem ani nawet nie czytam, ale wydawca, tego serwisu co wygrałem, zamieścił tam moje teksty piosenek. Jako wiersze.
Po wyjściu ze szpitala mało nie brakował, abym dostał kolejnego udaru.
Wchodzę na stronę wiadomego portalu i czytam o zespole wiadomości , historię powstania, kto pisze w nim muzykę, a kto teksty. O mnie ani słowa.
Parę słów wyjaśnienia. Z autorem muzyki poznaliśmy się w studio nagrań. Potem razem mieliśmy wspólnie wyjechać nad jezioro. By tam grać i wypoczywać. I tam razem pisać muzykę i libretto dla jakiegoś teatru muzycznego. Stało się jednak inaczej.
Dzień przed wyjazdem muzyk poznał dziewczynę i się zakochał. Ale ja uważałem, że dziewczyna nie jest taka bezinteresowna,, że zamierza z jego pomocą zrobić karierę. Bo co by nie mówić muzyk był rewelacyjny.
Pamiętam taką scenę. Gdzieś graliśmy jakieś popularne kawałki do tańca. Stał przed nami pewien gość. Nie tańczył tylko się przyglądał. W końcu powiedział wymieniając nazwisko sławnego na cały świat gitarzysty:
- Ten to dopiero gra! Wy byście chyba tak pewnie nie potrafili? Zresztą nie ma co się dziwić.
Ambicja muzyka nie pozwoliła tak tego zostawić:
- Oczywiście jest dobry, ale niezbyt za nim przepadam. Ale na muzyczne wprawki całkiem niezły. Sam mając pięć lat się na nim uczyłem.
I zagrał. Jak zwykle bardzo dobrze. Potem powiedział: a wiesz kto jest najszybszym gitarzystą? I znowu zagrał. Idealnie.
- No, a ja gram tak.
Wziął drugą gitarę i zagrał w taki sposób w jaki grał gdy chciał komuś zaimponować. W lewej trzymał jedną, a w prawej drugą. Na każdej grał coś innego. Zastępował dobrego gitarzystę rytmicznego i solowego. Do tego zaśpiewał. Gościowi opadła szczęka. Mi zresztą też. Tak było za każdym razem. Nigdy czegoś podobnego nie widziałem wcześniej ani później. I ta precyzja.
Wracając do dziewczyny. Kiedyś przyjechała do niego nad jezioro do ośrodka w którym graliśmy. Z psem. Wilczurem. Który mnie także nie znosił. Zresztą na przywitanie mnie ugryzł.
Dziewczyna już z nami została do końca wakacji. Na początku się jeszcze tolerowaliśmy. Ale później już sam jej widok potrafił popsuć mi humor. Antypatia była wzajemna.
Zaczęła od tego, że przeniosła moje rzeczy. I tak dobrze, że mnie zostawiła. Później było już tylko gorzej. Chodziła za muzykiem wszędzie.
Graliśmy w trójkę: ja, gitarzysta i perkusista. Doszło do tego, że żeby porozmawiać z kolegą ja z perkusistą musieliśmy się wcześniej zapowiadać.
Wilczura tej dziewczyny się bałem. Ją to najwyraźniej bawiło. A nawet go jeszcze zachęcała żeby mnie trochę potarmosił. Bo Mefisto (ja) jest be.
Od znajomej pożyczyłem psa. Bull teriera. Aby mnie bronił. Pies ten nie szczekał, dla ludzi był łagodny.
Ale innym psom nie dawał sobie w kaszę dmuchać. C.d.n…
…………………………………………………………………………………………………………………….
Choruję na chorobę neurologiczną. O pracy nawet nie ma mowy. Napisałem wspomnienia o swoich przeżyciach w więzieniach. Niemieckich i polskich. http://wydaje.pl/e/wiezienia4
……………………………………………………………………………………………………………………………………..
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 618 odsłon