Za granicą. Dokończenie.

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog

U szwedzkiego lekarza pracowałem często. Może było to spowodowane tym, że trochę znałem język angielski. Nieraz długo im (jego żonie także) opowiadałem o kraju swojego pochodzenia. Ale wątpię by naprawdę coś z tego zrozumieli. Nie rozumieli nawet takich drobnostek jak klimatyzacja. Rzadko bywała w lokalach, a w atobusach nie bywała nigdy. Co ja się im natłumaczyłem! A oni dalej swoje "To jak ludzie przeżywają upały? Niemożliwe!"
Domy i mieszkania w Szwecji są podobne. Pod względem wyposarzenia: tu jest zmywarka, tu mikrofala, a tu instalacja świąteczna. Jak się było w jednym takim lokum to tak jakby się było w pozstałych.
Szwedzi może i więcej nawet pili niż Polacy, lecz nie publicznie. W domach i w dni wolne od pracy. Butelki po wypitym alkoholu stawiali na parapet. Czasami się tego nazbierało. Widocznie taki zwyczaj. W sklepach żadnych procentów nie było. Tylko
w specjalnych miejscach. I do tego wszelki alkohol był drogi.
Według naszych norm Szwedzi są fałszywi. Zawsze klepali nas po ramionach i się uśmiechali. Nawet jeśli byli z czegoś niezadowoleni. Nigdy nie powiedzieli tego wprost. tylko biegli ze skargą do szefa.
Nigdy nie widziałem Szwedów kłócących się. Kiedyś do takiej grupy dyskutantów podszedł kolega. Ponieważ nie znał zbyt dobrze języka to gestykulował. Szwedzi potraktowali go jako osobę kłótliwą i uciekli.
Do jednego zakładu chodziłem żeby się napić. Bo stał tam automat z bardzo smacznymi napojami. I właśnie tam znalazłem dodatkową pracę. Przy czyszczeniuu drkarek. Nowoczesnych i drogich. Podobno koszt jednej wynosił miliony dolarów. Były też delikatne. Musiałem się rozbierać, by przypadkiem nic mi nie wypadło z kieszeni. Ale zarobki rekompensowały mi niewygody.
W tej Szwecji niektórzy pracowali i po kilkanaście lat. Oczywiście na czarno. Dziwiło mnie to o tyle, że nie musieli. Bo wystarczyło poprosić o pozwolenie na pracę, a się je bez żadnego problemu otrzymywało. Od razu. Wiązały się z tym o wiele wyższe zarobki i bezpłatne kursy. Chociażby językowe.
W sklepach można było zdać wszelkiiego rodzaju puszki i butelki. Plastikowe także. I to nie po cenach symbolicznych. Można było wziąć gotówkę, lub odpisać sobie od rachunku za zakupy.
Wiedziałem przed wyjazdem gdzie będę mieszkał. W dzielnicy dla obcokrajowców. Gorszej. Powiem tylko tyle, że chciałbym kiedyś doczekać takiej biedy u nas. Zaraz po przyjeździe zainteresowała mnie winda. Bardzo nowoczesna.Dwustronna. Ale długo jej się nie poprzyglądałem. Bo nazajutrz wymienili ją na nową. Jeszcze nowocześniejszą. U nas byyłaby to rzecz niesłychana. No, chyba żeby ktoś w niej zginął.
I tak mógłbym wymieniać bez końca. Tylko po co. No, chyba, że chciałbym sobie pogorszyć samopoczycie. Bez sensu. Czyli normalnie.

Brak głosów