Jak się kot zabawiał z myszą.

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog

Pisałem inną notkę. O sprawach bardziej błahych.
W ramach ćwiczeń wybrałem się na spacer po schodach. Zszedłem kawałek, lecz wszedłem już z ledwością. Kilka dni temu pokonałem ten dystans w miarę dobrze. Wtedy myślałem, że jest źle. Tak bardzo, że gorzej być nie może. Myliłem się. Kiedyś odczuwałem pogorszenie w skali roku, teraz zmiany przynosi każdy dzień. Najbardziej mnie irytuje bezsilność. Gdy byłem zdrowy mogłem jakoś wyładować swoją złość. Teraz zmuszony jestem dusić ją w sobie.
Każdy żyje z nadzieją na przyszłość. W domyśle – lepszą. Częściej to się nie spełnia niż spełnia. Ale nie ważne. Grunt, że ta nadzieja w ogóle jest.
Gdyby nawet sprawy ułożyły się po mojej myśli (na co mam mniej więcej takie same szanse jak na Nagrodę Nobla) było by źle. Zdrowia już mi i tak nikt nie zwróci.
Ktoś posiadający władzę, postanowił dać mi nauczkę. I udowodnić kto tu jest mądrzejszy. Bo racja okazała się elementem mało ważnym.
Zacząłem pisać w ramach rehabilitacji. By poprawić swoją koordynację ruchową. Lub przynajmniej zatrzymać postęp choroby.
Jak zaczynałem pisać zaledwie kilka miesięcy wcześniej, planowałem rozłożyć swoje żale na lata. Teraz mi ten czas się kurczy w zastraszającym tempie. Zaczyna się w to co piszę wdzierać chaos i pośpiech. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że mało kogo obchodzą czyjeś sprawy sądowe. Dlatego starałem się pisać o nich jak najmniej, mimochodem, a skupić się bardziej na wątku rozrywkowym. Stąd mój cykl o więzieniach.
Dzięki sądom poznałem to życie z bliska i na własnej skórze. I nikomu nie życzę. No, prawie nikomu.
Co mam jeszcze do stracenia? Wydawało by się, że już niewiele. Straciłem zdrowie, nie mogę zapracować na swoje utrzymanie, jestem całkowicie zależny od innych osób. To samo w sobie jest wystarczająco dołujące. Poza tym niszczę życie innym. Najgorsze, że osób dla mnie życzliwych.
No więc co mogę stracić? Resztki godności. Zdrowie już bezpowrotnie straciłem.
Poza tym pismo z sądu, które otrzymałem niedawno całkowicie mnie rozbiło. Na myśl mi nawet nie przyszło co jeszcze można wymyśleć by do końca zniszczyć komuś życie.
Sąd podjął decyzję by zrobić trzecie badanie DNA. Wychodząc chyba z założenia, że do trzech razy sztuka. Może w końcu wypadnie po ich myśli i wreszcie pozbędą się natręta.
Ale jaki naprawdę cel temu przyświeca? Pobrano przecież mi próbki na policji. Z zachowaniem obowiązujących norm. Badania przeprowadzano na zlecenie prokuratury w tym samym miejscu gdzie badano szczątki Olewnika. Na morderstwo było to wystarczające. W sprawie alimentów to za mało. Sąd do tej pory odrzucał taką możliwość. Teraz się zgodził.
Nie byłbym niespokojny gdybym wierzył w dobre intencje sądu. Ale nie wierzę. Sąd wszelkimi dostępnymi metodami dąży do tego by się pozbyć kłopotu. Chce narzucić mi pełnomocnika, zrobić następne badania DNA. Kiedyś, jak mnie skazano, nie było pieniędzy na takie badania w kasie sądu. Teraz nie ma z tym żadnego problemu. Badania DNA? Proszę bardzo. Nawet kilka. W pakiecie taniej.
Myślę, co robić? Gdy się nie zgodzę – źle, zgodzę – wierzę, że oszukają. Ktoś powie, że to teorie spiskowe. Może ma rację. A ja mimo tego czuję lęk przed sądem i tym co jeszcze może wymyśleć.
Dzięki sądowi poznałem życie w więzieniu. Ale naprawdę złych ludzi poznałem dopiero w sądach.

Brak głosów

Komentarze

By nie było krętactwa kolejnego
Badania niech będą dwa niezależne
Wtedy próby manipulacji będą rozbieżne
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#268724