Bombowiec
Wujek był prezesem Kółka Rolniczego. Były tam ciągniki, które my, dzieci, nazywaliśmy bombowcami. Być może ze względu na to, że wydawały taki niski, basowy, dźwięk. W tych ciągnikach wyciągało się kierownicę, wkładało gdzieś z boku i używało jako rozrusznika. Gdy już zapalił to umieszczało się ją na dawnym miejscu.
Jeden z tych traktorów stał na podwórku przed domem wujka. Kuzyn nie dość, że był ode mnie starszy, to i był znacznie bardziej wyrośnięty. Namówiłem go by sróbował tą maszynę odpalić. I o dziwo odpalił! A jak już odpalił to się wystraszył. Musiałem, więc, przejąć od niego kierownicę. Ruszyłem. Powoli, bo powoli. I niedaleko. Po przejechaniu kilkunastu metrów wpadłem do silosu. W sumie nie było zbyt głęboko. Ale nie zdołałem już się z tamtąd wydostać. Więc go zostawiłem. Przecież w następnym dniu szedłem do szkoły.
Nazajutrz, w drodze do szkoły, mijałem dom wujka i silos z traktorem. Bo ciągle tam jeszcze był. Ten traktor. Dodatkowo byli tam jeszcze kółkowi pracownicy. W rękach dzierżyli długie drągi. I próbowali nimi jakoś podważyć traktor. Nie wiedziałem tylko, że mnie także wspominali. Nawet nie powiem jak. Całe szczęście, że czasy średniowiecza już dawno minęły. Nie wiedząc o ich nastrojach powiedziałem wesoło:
- Dzień dobry!
Jeszcze raz powiem: całe szczęście, że czasy były współczesne. Inaczej by mnie ukamienowano. Tymi drągami.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 724 odsłony
Komentarze
Ech, Marian, uruchomiłeś dziecięce fantazje...
30 Sierpnia, 2013 - 01:46
Znam ten dreszcz podniecenia jaki ogrania dzieciaka w kontakcie z "bezpańskim" pojazdem mechanicznym.
Obłęd.
Da się porównać tylko z próbami uwiedzenia pierwszej w życiu dziewczyny ;)
Ja, mój stryjeczny brat i ona - nyska.
Wiek - około 10 lat (my, nyska pewnie też).
Ileż to było podchodów. Trening "na sucho" - sprzęgło, hamulec, gaz, biegi, kierunki, kierownica w lewo, w prawo. Potem długotrwałe dochodzenie gdzie są kluczyki i jak je zdobyć. W końcu są, hura, jedziemy.
Prawie, bo wyczucie momentu kiedy będziemy w stanie wsiąść i nie zwracając na siebie uwagi uruchomić pojazd i odjechać - to również nie było takie proste.
Na wprost chałupa ale co, my sobie nie poradzimy ? My ?! Przecież wszystko wiemy.
Kluczyk do stacyjki, pstryk... cisza...
- co jest ?
- nie wiem...
- to ten kluczyk ?
- ten, przecież się przekręca...
- może coś trzeba włączyć jeszcze ?
- dawaj!
Pstryk, pstryk, pstryk.
Kluczyk do stacyjki, pstryk... cisza...
To była straszna porażka. Prawie się ze złości popłakaliśmy. Głównie nad własną głupotą - jak to ? My nie potrafimy uruchomić nyski ?
- to twoja wina!
- nie, twoja, to nie te kluczyki!
- jak nie te, głupku, działają!
- to dlaczego nie zapalił ?
- nie wiem!
- coś zepsułeś!
- ty zepsułeś, po co ruszałeś tamto ?
- nic nie ruszałem, tak było!
- głupi jesteś!
- ty głupi jesteś!
Pobiliśmy się. To znaczy ja go pobiłem bo byłem rok starszy i zwinniejszy.
Jakaś dotkliwa kara za to była, chyba rowery nam pozabierali i galaretki nie dostaliśmy.
Następnego dnia do nyski przyjechał jakiś gość. Otworzyli maskę i z wujkiem debatowali.
Postanowiliśmy podkraść się, podsłuchać i zorientować cośmy schrzanili.
Nie wiem o czym gadali dokładnie. Jednak nie znaliśmy się na motoryzacji tak bardzo jak wydawało się nam dzień wcześniej. Jednak z rozmowy wyłapaliśmy rzecz bardzo istotną i jakby to rzec - kluczową.
Ta nyska to silnika nie miała...
Dlatego tak strasznie zazdroszczę wjazdu traktorem do silosu. Mogłem mieć taką samą przygodę ;)))))))
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart