Kościół uliczny
Jeżeli ulica może być kreatorką mody, główną inspiracją artystów, rozstrzygającą spory polityczne - to dlaczego nie może nagle stać się i kościołem? Kościołem pełnym wiernych, ze swoimi kapłanami, błogosławionymi i świętymi? Z własnym rozłożeniem akcentów gdzieś pomiędzy wiarą i patriotyzmem, z odnalezionym patosem lat 80-tych? Owszem, dziś ta teza może wydawać się zbyt abstrakcyjna, choćby z racji wieku większości jej aktorów. Jednak czy przypadkiem dla wielu młodych ludzi przychodzących na Krakowskie Przedmieście w różnych, częściej złych, niż dobrych intencjach, nie jest to pierwszy kontakt z religią, co więcej - z wiarą? Nie z wymuszonym przez system edukacyjny bierzmowaniem, nie ze szkolną, nie zawsze wartościową, katechezą, nie z wizytami w kościele z okazji ślubów i pogrzebów?
Myślę, że dla wielu z tych ludzi jest to pierwszy kontakt z ludźmi, którzy modlą się, bo wierzą. Kłóci się to z ich wizją świata, w którym kościół jest czymś pomiędzy biurem a skansenem. Dlatego tak bardzo chcą zamknąć modlących się w kościele - rezerwacie dla wierzących. Stąd trwają w agresji, dla innych bywalców Krakowskiego Przedmieścia zupełnie niezrozumiałej i przerażającej (czasem też sami padają ofiarą podobnej agresji, co powoduje utwierdzenie się w przyniesionym ze sobą stereotypie). A jednak widzą - choć pewnie jeszcze nie całkiem rozumieją - że obok ich świata jest świat inny. Świat niezrozumiały, na razie dla nich śmieszny i straszny zarazem. Jego przedstawiciele próbują rozmawiać z nimi o rzeczach, o których nie rozmawiał z nimi nikt wcześniej. Nieraz zbyt agresywnie, nieraz zbyt nieporadnie, jednak zawsze szczerze. Może kiedyś te noce na Krakowskim Przedmieściu wydadzą zupełnie niespodziewane owoce?
Dni robią się coraz krótsze, a noce coraz chłodniejsze. Pomału, pomału, grupa przeciwników krzyża przychodzących na Krakowskie Przedmieście się zmniejsza. Odpadają coraz częściej ci, którzy przychodzili tam tylko dla zabawy, bo coś się działo. Każda zabawa prędzej czy później się nudzi, zwłaszcza, gdy obiekt obserwacji jest jednak dość statyczny i przewidywalny. Słynny DJ Sałaciak potwierdza tę obserwację, mówiąc, że coraz częściej młodzi ludzie przychodzą się pożegnać, dziękując "za imprezę". Imprezowicze w swym samozaparciu przegrywają z "fanatykami", oni nie mają sprawy, dla której będą marznąć.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4192 odsłony
Komentarze
Jest coś krzepiacego
30 Sierpnia, 2010 - 07:28
http://spiritolibero.blog.interia.pl/
w tym co napisałeś.
Musimy jednak pamiętać, że Kk jest instytucją w 100% zhierarchizowaną i takie pojmowanie "uprawiania" wiary trąca schizmą. A szkoda...
SpiritoLibero
Re: Jest coś krzepiacego
30 Sierpnia, 2010 - 08:15
Mylisz się, księża i hierarchowie od zawsze powtarzali, że kościół to wierni.
W związku z tym zachowują się w tej chwili bardzo racjonalnie nie chcąc podejmować żadnej decyzji w sprawie tego Krzyża. Bo jakby powiedzieli cokolwiek to by sami sobie zaprzeczyli. Decyzja należy do "ulicy".
Andrzej.A
Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A
Kościół Uliczny ergo Powszechny.
30 Sierpnia, 2010 - 11:46
Drogi "Budyniu78",
Dziekuję za trafną wypowiedź!
Zgadzam się całkowicie.
Salve,
Adam
Firley
Kościół Uliczny
30 Sierpnia, 2010 - 18:34
merypol
Salve Adam, Maria również dziękuję za trafną wypowiedź,
z którą się zgadzam.
Ma.K. Pozdrawiam
merypol
Kościół uliczny
30 Sierpnia, 2010 - 17:10
Ładnie to napisałeś.
Na tym właśnie polega różnica. My nie robimy tego dla draki i dla tego zaczynają się nas bać.Wierzę w to, że wygramy.
Pozdrawiam z daleka.
germario
germario
POLSKOŚĆ to NORMALNOŚĆ !!!
a dziś o 19 koncert pod krzyżem
30 Sierpnia, 2010 - 17:53
http://wobroniekrzyza.wordpress.com/2010/08/28/koncert-andrzeja-kolakowskiego-pt-%E2%80%9Ew-obronie-krzyza%E2%80%9D-pod-krzyzem-smolenskim-o-godz-19-00-w-dniu-30-sierpnia-2010-r-poniedzialek/
dziękuję za komentarze
swiadectwo kaplana
30 Sierpnia, 2010 - 19:27
Drogi "Budyniu78",
Z Twoim swietnym tekstem znakomicie koresponduje:
www.wobroniekrzyza.wordpress.com/swiadectwa/smutno-mi-boze
Serdecznie pozdrawiam,
Adam
Firley
Miejmy nadzieję
30 Sierpnia, 2010 - 23:35
że te organizowane przez palikmiota hepeningi wydadzą kiedyś owoce odwrotne do tych na które liczył ten kmiot z Biłgoraja.