"Coś ważnego"
Wczoraj zaplątałam się na jakąś krótką chwilę w złotych tarasach - 25 minut do IC z Warszawy do Wrocławia, więc weszłam, a co, nigdy nie byłam, a pokazują często w TV, więc może się załapię w jakimś kadrze tvn Warszawa, albo co.
Gwar, ruch, ludzie, którzy nie idą, a biegną (czemu?), łomot w uszach, który robi za muzykę umilającą konsumpcjonizm....ja chyba stara już jestem, albo z innej planety. Jeśli ktoś może był tam wczoraj i zauważył brunetkę z szaleństwem w oczach i małą walizką na kółkach z emblematem pewnej firmy, to byłam to jakby ja. W każdym razie uciekłam, wybrałam peron i cichy sektor. Dojechałam do domu, a dziś pozoruję uczestnictwo w tym, co czasem określa się życiem codziennym.
Nadwrażliwość ta ma swoje źródła zapewne w tym, iż ostatnie dni spędziłam błąkając się niczym biała dama po uroczych dworkach, zamkach i pałacach na Podkarpaciu. Zwiedziłam również Biecz i basztę katowską (choć niektóre sztywniaki twierdzą, że żadnej szkoły katów tam nigdy nie było), pocałowałam w usta popiersie Marcina Kromera, wąchałam zapach średniowiecznego kościoła Bożego Ciała i płakałam na ruinami niesamowitymi dla mnie - szpitala św Ducha.
Byłam też w mniej popularnych miejscach, obiegłam wokół zamek w Przecławiu, gdzie do wybuchu wojny żyli i hulali Reyowie - potomkowie w prostej linii Mikołaja, wyobrażałam sobie, że jestem księżną Katarzyną Starzeńską, tą La Belle Gabrielle, co to romansowała z pasierbem samego Napoleona, doprowadziła do śmierci dwóch mężów: Ksawerego Starzeńskiego, któren miał już dosyć zdrad płochej małżonki i ze zgryzoty pogłebiał się w chorobach oraz Józefa Pawlikowskiego, który to wyzionął był ducha prawdopodobnie - tak podają źródła wiarygodne - po upojnej nocy z piękną małżonką (już po 44 dniach od zaślubin).
Odpoczywałam w Żarnowcu, w parku - dawnej posiadłości Marii Konopnickiej, zaglądałam w czeluście bulgoczącej ropy w Bóbrce.....słowem, wczoraj w tych złotych tarasach pomyślałam, że wolałabym na zawsze osiąść w podkarpackich Samoklęskach, w bieszczadzkiej Czeluśnicy, bez samochodu, bez telefonu i tv, niż zrobić zakupy w tym potwornym ulu.
W gruncie rzeczy chciałam napisać coś o naturze leniuchowania. O wylegiwaniu się na trawie, o pieczeniu ziemniaków i jabłek w ognisku, o słuchaniu szumu rzek, o popijaniu śmierdzącej wody "Franciszek" w Wysowej Zdroju. Dziś dla mnie robota to głupota.
Nie uniknęłam jednakże zderzenia cywilizacji i pewne odgłosy dochodziły do mnie jak echo.
Przelotem zobaczyłam w "Panoramie" informację, o tym, że jednak Putin przyjedzie do Polski 1 września i że ma powiedzieć "coś ważnego". To "coś ważnego" było właśnie napisane w cudzysłowiu, więc ja nie wiem teraz czy to ma być jakiś ponury żart, czy diabli wiedzą co.
Ja nie wiem, dlaczego Putin ma tu przyjeżdżać właśnie z okazji tej rocznicy, dlaczego to takie ważne dla naszych polityków i o co chodzi z tym "czymś ważnym"?
Pewnie wszystko to już na salonie zostało opisane na sto sposobów i pewnie już wszyscy wiedzą o co chodzi z tym "czymś ważnym". Być może nawet już wszyscy wiedzą, co to będzie. Ale dziś jestem za leniwa na to, żeby grzebać się notatkach blogerskich, dlatego jeśli ktoś byłby miły objaśnić mnie o co tak naprawdę idzie, będę zobowiązana.
Bo dla mnie wizyta Putina jako gościa honorowego (takie odniosłam wrażenie, gdy słuchałam o zabieganiach polskiej dyplomacji) podczas obchodów rocznicy wybuchu wojny jest "czymś dziwnym". Co najmniej.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 952 odsłony
Komentarze
Re: "Coś ważnego"
11 Sierpnia, 2009 - 16:16
Tak naprawde to nikt nie wie czemu Putina ściągają
do Polski. By się wstydu najadł za 39ty roczek?
Pozdr.
...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński
...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński
to nie wchodzi w rachubę
11 Sierpnia, 2009 - 16:20
to, że Putin mógłby ryzykować jakieś przeprosiny albo mówił że się czegoś wstydzi. Nie wierzę w to. Nie Putin, nie Rosja.
A powód ściągania go tutaj istnieje i myślę, ze są tacy co go znają, ale nie chcą się przyznać
bożena
11 Sierpnia, 2009 - 16:42
a może Putin to nasz wybawca jest i to ta tajemnica
ps.wspaniałe podróze miałas na Podkarpaciu, zazdroszczę.
Takich uli jak wszelkie centra handlowe unikam jak ognia, to dla idiotów.
pozdrawiam
oj, wspanale było
11 Sierpnia, 2009 - 17:33
to prawda:)
Podkarpacie to istna kopalnia skarbów.
A jeśli chodzi o Putina, to to, ze jest naszym wybawcą, to chyba jednak nie jest tajemnicą.
Przynajmniej on z tego tajemnicy nie robi. Wybawi nas od samodzielnego egzystowania jako państwo- wiadomo, jak to trudno samemu, w dzisiejszych czasach. On nam da warunki, wskaże granice....samo szczęście.
wspomnienia...
12 Sierpnia, 2009 - 14:39
Piękne wspomnienia. Przypominają mi ostatnie wakacje w Bieszczadach. Moczenie nóg w strumieniu pomiędzy Terką a Bukiem, wsłuchiwanie się w cichy szum wody, spokojne spędzanie każdego dnia.
Powrót daje dziwne wrażenie - pomylenia z poplątaniem. Jakoś trzeba z tym wytrzymać, ale z chęcią zrezygnowałbym z całego tego "nowoczesnego życia", by powoli i spokojnie żyć w Bieszczadach.
A centra handlowe są dla mnie bardzo ciekawym zjawiskiem. Można usiąść i poobserwować "wyścig szczurów" po... właściwie nie wiadomo co.