Niezawisłości sądów nie da się wymusić żadną ustawą
Wolne sądy, wolne media a nawet... wolna reklama, jak przeczytałem kilka dni temu jadąc drogą krajową 78. Ostatnio jakby przycichło, ale wciąż przecież mamy stan permanentnych zadrażnień z UE zarzucającej nam łamanie niezawisłości, co w unijnym języku określane jest jako praworządność.
Mniejsza z tym, na ile zarzut ten jest zasadny. Gdyby bowiem nacisnąć szczególnie na definicję praworządności, było nie było liczącej już dwa wieki z okładem, Polska praworządnym krajem… nie jest. I nie była nigdy po 4 czerwca 1989 roku ani, tym bardziej, przed. To jednak historia dość obszerna i nie może być potraktowana jako wtręt do felietonu popełnionego na ciut inny temat.
Jak zasygnalizował już wcześniej inny bloger na stronie www Rzecznika Praw Obywatelskich ukazał się tekst dotyczący tymczasowego aresztowania. I chociaż jest on dość stary przyznam, że jakoś nie przebił się szerzej medialnie.
A szkoda. Nic bowiem tak wyraźnie nie uwidacznia zapaści, w jakiej znajduje się system Wymiaru Sprawiedliwości, jak zawarte tam dane. I nie chodzi bynajmniej o złe funkcjonowanie, spowodowane np. nadmiarem obowiązków.
W przypadku tymczasowych aresztowań mamy do czynienia… z funkcjonującym od dekad układem.
RPO pisze:
Przyczyną wzrostu liczby i długości aresztowań jest znaczny wzrost liczby wniosków prokuratorów o to od 2016 r. Mimo to sędziowie nie stali się w stosunku do nich bardziej krytyczni. Niezależnie od mnogości wniosków sądy statystycznie akceptują wciąż ponad 90%. Fundacja Court Watch wskazuje, że argumenty prokuratorów przyjmowane są często bezkrytycznie, a podstawy zastosowania są niejasną parafrazą przepisów.
Najważniejszym mankamentem postanowień sądów o aresztach są lakoniczne, wręcz pozorne uzasadnienia. Ani oskarżony, ani jego obrońca, często nie są w stanie dowiedzieć się, dlaczego sąd zastosował tak dolegliwy środek zapobiegawczy. Wbrew przepisom, z uzasadnień często nie wynika, aby rozważano wolnościowe alternatywy dla aresztowania.
Oczywistym oczywiście na powyższą informację jest skojarzenie tego faktu z objęciem władzy w Polsce przez Zjednoczoną Prawicę. Pamiętamy wszak, że szczególnie środowisko Ziobry jedyną receptę na poprawę bezpieczeństwa w Polsce (i tak już jedno z najwyższych w UE) widzi... w podwyższaniu ustawowych zagrożeń.
Poza tym jedną z najważniejszych przyczyn jest „upolitycznienie” sądów za sprawą neo-KRS, jak mawiają funkcjonariusza fanzinu political fiction z Czerskiej czy też założonego przez esbeckich konfidentów TVN-u itp.
No i pewnie trzeba by się z tym poglądem zgodzić, gdyby nie jedno ale… Otóż o neo-KRS można mówić dopiero od kwietnia 2018 roku, tymczasem proces przepełniania aresztów tymczasowych zaczął się ponad dwa lata wcześniej.
Popatrzmy więc, jak było wcześniej.
Praktyka stosowania w Polsce tymczasowego aresztowania zawsze była problemem, a największa liczba osób pozbawionych w ten sposób wolności miała miejsce na początku 21. wieku. W 2001 roku w aresztach średnio przebywało ponad 24 tys. osób, w 2002 - 21 tys. 850, 2003 - 20 tys. 383. Efektem tej sytuacji było zainteresowania się sprawą organizacje międzynarodowe.
https://www.prawo.pl/prawnicy-sady/tymczasowe-aresztowania-w-polsce-liczba-wciaz-rosnie,507498.html
W tym okresie popularne powiedzenie (i nie tylko pod celą) brzmiało:
Winien, nie winien
siedzieć powinien!
Nagle jednak za rządów PO-PSL liczba tymczasowo aresztowanych zaczęła się zmniejszać. Abstrahując od tego, że Tusk jest wszystkiemu winny, to czy ktoś z Czytelników dostrzegł w latach 2007 – 2015 gwałtowne pogorszenie bezpieczeństwa publicznego?
Nie mówimy tutaj o różnego rodzaju mafiach vatowskich, które w tym czasie dość mocno się rozpleniły.
Ale nawet wsadzając ich wszystkich za kraty i tak liczba osadzonych wzrosłaby o góra kilkaset osób, co dla statystyk jest praktycznie bez znaczenia.
Problem leży gdzie indziej. Tutaj akurat należy podzielić zdanie blogera Huberta Łuczyńskiego, radcy prawnego z Warszawy:
...polscy sędziowie klepią jak jakieś małpy wnioski o tymczasowe aresztowanie!
I to jest główna, jeśli nie jedyna przyczyna. Na początku wieku wniosków było dużo, dużo ludzi trafiało więc za kraty.
Podczas rządów Tuska liczba wniosków spadła, więc mało ludzi zostało tymczasowo aresztowanych.
Należy przypuszczać, że procentowo liczba uwzględnienia prokuratorskich wniosków w obu przypadkach jest taka sama.
O czym to świadczy?
I znowu powołać muszę słowa cytowanego już radcy prawnego:
...sędzia jest dla Polaka jedynie członkiem wrogiej mu aparatury administracyjnej, z którym lepiej się nigdy nie widzieć w rolach urzędowych. To ciało obce i wrogie, gotowe w każdej chwili zrobić mu bez zastanowienia krzywdę.
Cóż, tekst umieszczony na stronce RPO dokładnie uzasadnia takie podejście.
Od lat wiadomo też, że o ile Niemiec, Włoch, Francuz czy inny Amerykanin idzie do sądu po sprawiedliwość, Polak udaje się tam wyłącznie po wyrok.
No i nie ten adwokat jest dobry, co zna prawo, ale ten, który zna… sędziego.
A poza tym usługi prawne są tak drogie, że taniej kupić sędziego, niż nająć dobrego adwokata.
Powyższe zdania nie są mojego autorstwa, ale zasłyszane, a nawet przeczytane.
Radca prawny, bloger Łuczyński, stawia jeszcze jeden poważny zarzut, oderwany niestety od rzekomego „upartyjnienia” sędziów.
Oto obywatel coraz częściej musi walczyć z domniemaniem winy. Z kolei przeciwnikiem obrońcy na sali sądowej nie jest prokurator. Jest nim sędzia.
Należy to uzupełnić. Nie tylko prokurator. Autor powyższych słów musiałby znaleźć chwilę czasu i odwiedzić wydział pracy i ubezpieczeń społecznych dowolnego sądu okręgowego w Polsce. Jak wiadomo (a powinno!) sąd ten rozpatruje w pierwszej instancji odwołania od decyzji ZUS.
To, co zobaczyłem podczas bardzo wielu wokand uprawniało mnie do sformułowania takiego oto wniosku:
Sędziowie są niezawiśli, ale pieniądze otrzymują z budżetu.
Tak więc nie tylko prokurator jest w sądzie uprzywilejowany, niestety.
Co z tego, skoro jedyna recepta na „uzdrowienie” wymiaru sprawiedliwości prowadzona jest w kierunku:
1. ograniczania praw strony w postępowaniu poprzez wprowadzanie coraz to bardziej zawiłych reguł postępowania;
2. przyspieszenie egzekucji komorniczej, co niestety idzie z rażącą obstrukcją rozpatrywania skarg na komorników, zaś utrzymanie skargi jednoinstancyjnej w większości przypadków skargę taką uczyniło iluzoryczną;
3. podnoszenie opłat oraz coraz bardziej rygorystyczne podejście do uświęconego tradycją „prawa ubogich”, tj. zwolnienia strony pozostającej w niedostatku od ponoszenia kosztów sądowych.
To w sprawach cywilnych. Natomiast w sprawach karnych mamy do czynienia praktycznie z jednym – otóż zdaniem najbardziej rzucającej się w oczy części Zjednoczonej Prawicy należy... zaostrzać kary!
Co z tego, że przestępczość mamy najniższą w historii? Co z tego, że nasze miasta są o wiele bezpieczniejsze niż Paryż, Rzym, Madryt, Wiedeń itp.?
Mamy zaostrzać kary!
A jeśli więzienie nie prowadzi żadnej resocjalizacji i stanowi swoistą „akademię przestępczą”? No to tym bardziej należy zaostrzać kary!
Skądinąd trochę racji w tym jest. Kieszonkowiec, przyłapany na gorącym uczynku w wieku lat 25 jak dostanie 50 lat bezwzględnego pozbawienia wolności z prawem do wcześniejszego zwolnienia po odbyciu 90% kary (tutaj byłoby to 45 lat) już do swojego przestępczego zawodu nie wróci…
Pytanie, jakie jednak powinniśmy postawić, brzmi ciut inaczej, niż chciałaby usłyszeć aktualna obsada Ministerstwa Sprawiedliwości:
Czy stać nas, Polskę i Polaków, na zamykanie coraz większej grupy obywateli, którzy zamiast pracy dla wspólnego dobra będą wymagały dopłat z budżetu?
I to jeszcze przy znikomym przyroście naturalnym.
Tymczasem nic nie słychać o projektach resocjalizacyjnych. Za to coraz głośniej o pomysłach dożywocia bez prawa do wcześniejszego zwolnienia oraz wydłużania kar więzienia, już i tak najdłuższych w Europie, Rosji i Białorusi nie wyłączając.
Bo tak naprawdę żadna władza po 1989 roku nie ma pomysłu na reformę wymiaru sprawiedliwości.
Albo udaje się, że problem nie istnieje (UW, SLD, PSL, AWS), albo też wprowadza niby-reformy, jak PO czy też… PiS.
Tymczasem to, czego potrzebuje Polska, to przywrócenie autorytetu sędziów. Tego jednak zadekretować w żaden sposób się nie da nawet pod groźbą kary śmierci przez wbicie na pal bądź też rozerwanie końmi.
Pozostawianie tego środowiska samemu sobie w ciągu kolejnych lat doprowadzi do całkowitego upadku tej najważniejsze w Państwie Instytucji.
Pewna analogia nasuwa się do… staroegipskich faraonów. Ze względu na swoje „boskie” pochodzenie żenili się pomiędzy sobą, płodzili dzieci z coraz większymi wadami genetycznymi, aż w końcu system upadł. A poza tym odsunąć się takiego od władzy nie dało – trzeba było jedynie otruć bądź w inny sposób pozbawić życia.
U nas na szczęście jeszcze się sędziowie nie żenią wyłącznie we własnym środowisku…
Reszta pozostaje podobna.
Zamknięta kasta ma decydować nie tylko o tym, kto zostanie do niej dopuszczony, ale też o ewentualnym ukaraniu kogoś z tego środowiska. Tak przecież działa immunitet.
Tymczasem uchylenie immunitetu powinno być dwuinstancyjne – w drugiej instancji o uchyleniu immunitetu powinien decydować Sejm, powiedzmy większością kwalifikowaną 2/3 głosów.
Generalnie jednak trójpodział władz i ich wzajemne kontrolowanie musi być realne, a nie tylko dostępne jako zaklęcie oPOzycyjnych żurnalistów czy też element historii doktryn polityczno-prawnych.
Czy się to nam podoba, czy też nie, żyjemy w kraju, w którym nadzwyczajna kasta wyraźnie wysforowała się do przodu i kontroluje pozostałe władze, sama od kontroli z ich strony będąc wolną.
Trudno zresztą wyobrazić sobie taką wzajemną kontrolę, co podział Monteskiusza czyni zanadto oderwanym od rzeczywistości, utopijnym wręcz należałoby powiedzieć.
Zdecydowanie bardziej odpowiada wymogom rzeczywistego Państwa trójpodział wzorowany na koncepcji Johna Locke’a. Ów Anglik, starszy o dwa pokolenia od Monteskiusza, podzielił władze na ustawodawczą, wykonawczą i federatywną. Sądy mieściły się w ramach władzy wykonawczej, choć już za życia Filozofa sędziowie angielscy byli w swoich wyrokach niezależni i niezawiśli. Ba, nie istniała żadna równowaga – władza ustawodawcza stała na czele, co w dzisiejszych warunkach odpowiadałoby pojęciu ludu – suwerena działającego przez swoich przedstawicieli.
Szokujące, prawda? Zwłaszcza dla tych, którzy w nieśmiałych próbach przywrócenia społeczeństwu choćby pozorów kontroli nad trzecią władzą (poprzez wybranych przedstawicieli – Parlament) widzą „upolitycznienie”, rzekomo określające stronniczość „źle” wybranego sędziego. Jednocześnie przez lata tolerowany był system delegacji, a więc ręcznego decydowania przez Ministra Sprawiedliwości o nagłym awansie dowolnego sędziego w kraju. Czy leci z nimi pilot???
Ba, nikogo nie razi TSUE i... wybitnie polityczny wybór zasiadających tam sędziów.
Bo tak naprawdę wcale nie chodzi o dobrostan sędziów.
Idę o zakład, że gdyby w Polsce sądy działały tak samo, jak za Tuska, KRS byłaby w tym samym składzie, co przed 2018 rokiem, zaś Rzepliński zasiadałby nadal w Trybunale Konstytucyjnym, otoczony wianuszkiem sędziów wybranych przez PO na zapas, Komisja Europejska zaczęłaby Polsce wytykać… brak reformy sądownictwa, powołując się przy tym na ruchy społeczne w rodzaju NIEPOKONANI 2012 oraz polsatowskie programy Państwo w Państwie… Zaś TVN24 na wyścigi z fanzinem political fiction Michnika (d. Gazeta Wyborcza) na wyścigi epatowałyby obrazkami kolejnych aferalnych spraw sądowych. Z offu słychać zaś byłoby głos Donalda Tuska informującego, że pakiet ustaw mających zreformować sądy, przygotowywany przez Platformę przez ostatnie lata, PiS zwyczajnie przemielił w zniszczarce.
No i dalej kasy by nie było… ;)
Jeśli nie wiadomo o co chodzi w polityce, zawsze chodzi o... wpływy, czyli władzę.
Polsce została zadekretowana rola zaplecza rolniczego, dostarczyciela siły roboczej starym państwom Unii, których obywatelom zwyczajnie pracować się już nie chce.
Dlatego każdy rząd, usiłujący obalić te ustalenia, będzie atakowany. Ze wschodu również. Słaba Polska oznacza bowiem słabą flankę wschodnią NATO, generalnie zaś otwarte drzwi do Europy.
Sądy, czy też konkretniej sędziowie, to tylko pretekst. Ważna jest, oczywiście z punktu widzenia Europy, zmiana władzy na uległą.
To, co nam jest potrzebne w tej chwili, to realpolitik w polskim wydaniu. Jest wiele, ba, bardzo wiele argumentów przeciw PiS. Gdy jednak bliżej im się przyjrzeć gros z nich stanowią zarzuty ideowe. Muszą więc być pominięte.
Ale ciągle nie ma ani jednego by głosować za oPOzycją!
Żyjemy w czasach coraz wyraźniejszego upadku ostatniego Imperium kolonialnego Świata. Ale to, że Rosja błaźni się i pokazuje własną słabość nie oznacza, że już możemy ją lekceważyć.
Słabość Moskwy to ciągle jest słabość wielkiego mocarstwa, przez dziesiątki lat skutecznie stanowiącego przeciwwagę dla Zachodu.
Nie możemy też lękać się jej cienia.
Wszystko wskazuje, że czekają nas lata wzmożonego wysiłku militarnego tak, by ewentualna próba rozszerzenia konfliktu na Zachód okazała się dla Rosji jeszcze mniej opłacalna, niż „kijowska wyprawa Putina”, jak drwiąco nazywana jest ta niewypowiedziana wojna.
7.04 2023
rys. pixabay
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 258 odsłon
Komentarze
Rosja Putina to wszystko na
8 Kwietnia, 2023 - 21:26
Rosja Putina to wszystko na pokaz i bez treści.
a co to jest???
9 Kwietnia, 2023 - 01:49
"o neo-KRS można mówić" - czy rzeczywiście???
Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły. — Nicolas Gomez Davila.
To jest cytat, albo jak wolą panie - cytata. ;)
10 Kwietnia, 2023 - 00:06
Całe zdanie zacytuj. Przecież tak właśnie mówią funkcjonariusze medialni z Czerskiej i Wiertniczej...
siedlisko zla i lamania wszelkich zasad
9 Kwietnia, 2023 - 13:34
Najbardziej mnie wkurza pouczanie przez kacyków unijnych Polski i wytykanie ze w Polsce są łamane zasady praworządności i demokracji .
Unia to własnie siedlisko zala , łamania wszelkich zasad praworządności i porządku .
co druki kacy mial czy ma na bakier z prawem , na światło dzienne wychodzi korupcja , , umawianie sie jak upierdzielić Polskę , jak ja pozbawić pieniędzy które sie należna z umow i przepisów . mnie dziwi miałkość obecnego rządu pozwalanie aby przestepcy nas Polskow pouczali co jest dobre a co zle , jest czas juz aby stanowczo powiedzieć basta , nie prosić , lecz rzadac należnych nam pieniędzy i zeby unijni kacykowie przestrzegali praw które sa ustanowione , a wszelkich przestępców i podejrzanych o przestępstwa wywalić z unijnych law , dos cackania sie z przestępcami , fałszywym oskarżaniem i posądzaniem o brak praworządności i porządku oraz demokracji w Polsce .