Lustracyjne nowości salonu

Obrazek użytkownika gw1990
Kraj

Michnikowszczyzna naprawdę odkrywa Amerykę. "Gazeta Wyborcza" to tak opiniotwórcza gazeta, że nawet byle wypociny i bajdurzenie, ale byle uderzające w lustracje, nadaje się do publikacji. Na stronie internetowej tego medium czytam właśnie jakże cenną wypowiedź Włodzimierza Olszewskiego - byłego rzecznika interesu publicznego i prokuratora lustracyjnego.

Wydawałoby się, że facet ma naprawdę dużo do powiedzenia, a nie tylko to, co każdy wie. No i proszę, oto fragment wynurzeń:

"Moim zdaniem każdy dowód powinien podlegać krytycznej ocenie, a w konsekwencji weryfikacji za pomocą wszelkich dostępnych środków dowodowych. W tym celu powinno się przesłuchać nie tylko osoby wskazane w katalogu tajnych współpracowników, ale także wszystkie wymienione w treści publikowanych raportów, a przede wszystkim prowadzących funkcjonariuszy SB."

Pomijam kwestię "Bolka", gdzie kpt. prowadzący - Edward Graczyk, został uśmiercony przez UOP i w efekcie czego Sąd Lustracyjny. Otóż tego esbeka udało się przesłuchać, może o tym salonowa inteligencja nie wie. A przesłuchiwanie prowadzących funkcjonariuszy nie należy do rzadkości - jak choćby w sprawie Henryka Karkoszy TW "Monika", czy choćby w kontrowersyjnym przypadku Małgorzaty Niezabitowskiej (notabene jej proces przypomina mi ten Lecha Wałęsy z 2000 roku). To tylko przykłady z brzegu. Można bzdurzyć, udawać mędrka, byle z lekka, ale niby obiektywnie - dokopać lustracji.

"Jest dla mnie nielogiczne, że treść wytworzonych przez służby materiałów (celowo nie używam nazwy dokumenty) uważana jest za niepodważalnie prawdziwą, a zeznania osób, które je wytworzyły, traktowane są z góry jako niezgodne z prawdą (oczywiście jeśli pozostają w sprzeczności z oczekiwaniami)."

Jak czytam książki Cenckiewicza i Gontarczyka, Ryszarda Terleckiego, czy nawet ks. Isakowicza - Zaleskiego, nigdy nie przeczytałem frazy o niepodważalności dokumentów bez specjalnej analizy i kwerend. Tutaj pan Olszewski ewidentnie nawiązuje chyba do sprawy Graczyka, którego zeznania trudno uznać za korzystne dla Lecha Wałęsy. Właściwie to esbek mu dokopał i potwierdził jego agenturalny pseudonim: "Bolek" i to, że przyjmował pieniądze. Niech mi salon wybaczy, ale nie wierzę, aby członek opozycji i stoczniowiec brał kasę na snickersy (zresztą ich nie było), czy też wycieczki. A potem nagle dostaje mieszkanie na gdańskich Stogach. Niech pan Olszewski sobie wyobrazi, że w Niemczech, po zburzeniu muru berlińskiego, proces lustracyjny ruszył pełną parą. I to nie tak, jak sobie wszyscy wyobrażają u nas - otwarcie archiwów, działanie sądów, mozolne procesy. Tam wydano miliony marek, aby dokumenty (tak to się nazywa, wbrew temu co sądzi salon) odtworzyć dzięki specjalnej aparaturze. Tak się wzorujemy na Zachodzie, a u nas to jest niedopuszczalne. I jesteśmy sto lat za Murzynami, dzięki tym środowiskom. O, a na koniec bardzo spostrzegawcza rada:

"Zwracam więc uwagę i na to, że wiarygodność takich zeznań również powinna podlegać weryfikacji."

Zawsze sądziłem, że od tego jest IPN, a ściślej mówiąc - niezależni historycy. Szkoda, że pan Olszewski nie wyjaśnił swojej złotej myśli. Może ma to leżeć w geście prokuratorów lustracyjnych? Notabene, jeśli tacy ludzie, lejący istną wodę, pracują przy procesie lustracyjnym, to nie dziwmy się, że jeszcze jej nie było. Takie autorytety wybiera sobie "Gazeta Wyborcza". Gratuluję.

Link do cennej wypowiedzi - http://wyborcza.pl/1,76842,6103086,Olszewski__Dokumenty_publikowane_przez_IPN_musza_byc.html

Brak głosów

Komentarze

A gdzie jakieś linki? :) Tu można spokojnie wkleić, w odnośniki zamienią się same.

Vote up!
0
Vote down!
0
#9941