Święty dr G lubi narty i wino !

Obrazek użytkownika gw1990
Kraj

Czytam artykuł w Internecie na temat wczorajszej "spowiedzi" znamienitego lekarza przed sądem. Przyszły święty, do którego zapewne przyjdzie się modlić w litanii, żalił się i przedstawiał swoje zainteresowania. Oczywiście - nie związane z łapówkami, molestowaniem seksualnym, czy fatalnym traktowaniem pacjentów i rodzin. Czy można mu nie uwierzyć?

Dr G wydaje się niesamowicie przekonujący. Wystarczy przytoczyć jego słowa, pokazujące kompletny reżim CBA i PiS w związku z zainstalowaniem ukrytej kamery w jego gabinecie:

"Przez wiele dni, po tym jak dowiedziałem się o kamerze w moim gabinecie, byłem zbulwersowany - to naruszało intymność i prawa pacjentów. Teraz to dla mnie możliwość obrony"

Nie wiem od kiedy niewygodna i bulwersująca rzecz, która jest częścią materiału dowodowego prokuratury, może zostać "możliwością do obrony". Wypada wierzyć lekarzowi na słowo, wszak w niedalekiej przyszłości ten prometejski darczyńca ludzkości zostanie błogosławionym za życia. Tylko co zrobić z "poszkodowanymi" pacjentami? Bo jakoś nie słyszałem w telewizji skarg np. pacjenta z gazikiem, zostawionym w organizmie.

Najbardziej bawi mnie jednak tłumaczenie świętego w sprawie bliskiej zażyłości z kobietą, a całą scenę widać na nagraniu filmowym:

"Rozmawialiśmy o rodzinnych stronach, nartach, włoskich winach i restauracjach"

Niejaki Łyżwiński z Anetą Krawczyk również mieli zapewne inne tematy swego czasu, niż newsy erotyczne i dowcipy. Wtedy była seksafera z udziałem bydlaka - teraz - zwykła pogawędka mistrza, świętego, mentora michnikowszczyzny z pacjentką, która... po prostu jeździ na nartach i ma wspólne, rodzinne strony z G. Ot, co ! Lekarz raczył również dodać, być może jako dowcip dnia, że często w trosce o samopoczucie rozmówców poruszał tematy niezwiązane z chorobą. Faktycznie, samopoczucie on poprawia i to całkiem zdrowym!

Znamienita sława w świecie lekarskim, oprócz swoich zainteresowań, obwieściła światu, że pacjenci sporadycznie zostawiali jej koperty z pieniędzmi, które ta sława "oddawała na potrzeby szpitala". Mało tego, nie uwierzycie! Lekarz potrafił szarpać się z pacjentami, którzy mu ofiarowywali kwiaty, czy alkohole!

I tylko w związku z tym jest oskarżony o 41 przestępstw korupcyjnych, naruszanie praw pracowniczych personelu warszawskiego szpitala MSWiA, znęcanie się nad osobą najbliższą i zmuszanie pracownicy szpitala do "innej czynności seksualnej". A tak w ogóle grozi mu do 10 lat więzienia. Broni go michnikowszczyzna, która zamierza przedrukować litanię do świętego dr G. Przypadek tego lekarza doskonale dopełnia mój poprzedni wpis.

http://fakty.interia.pl/kraj/prawo_i_bezprawie/news/dr-g-w-kopertach-nie-bylo-pieniedzy-tylko,1248389

Brak głosów