Agnieszka Holland ma również matkę

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kultura

Z pewnym rozbawieniem obserwuję zabiegi mające wyłączyć reżyserzycę Holland spod wpływu ojca, uznanego stalinisty. Nawet gdyby przyjąć, że rola ojca ograniczyła się tylko do zarejestrowania noworodka we właściwym urzędzie to przecież nie ma to wpływu na wychowanie czołowej peowskiej reżyserzycy.

Wystarczy uzupełnić swoją wiedzę w tym zakresie w powszechnie dostępnej wikipedii.

Rodzice Agnieszki (r. 1948) to znany powszechnie stalinista Henryk oraz pozostająca w cieniu Irena Rybczyńska-Holland. Owszem, czasem podkreślany jest udział matki reżyserzycy w Powstaniu Warszawskim – była łączniczką i sanitariuszką (miała wówczas 19 lat).

Jakoś dziwnie cichosza o jej powojennych losach. Zarzucany, i to jak najbardziej słusznie, Henrykowi Hollandowi tzw. list otwarty atakujący Profesora Władysława Tatarkiewicza miał 8 współautorów. Jedną z nich była również… matka Agnieszki, Irena Rybczyńska- Holland. Rodzice zatem walczyli po tej samej stronie barykady.

W tym czasie Irena Rybczyńska-Holland była redaktorką naczelną stalinowskiego pisemka mającego zwalczać kułactwo na wsi i propagować gospodarkę kołchozową - „Wolne Wiciowe Gromady”, zaś od 1948 roku przewodziła innej stalinowskiej ścierwogazecie – Nowej Wsi. Pracowała tam zresztą do marca 1968 roku.

W najgorszym okresie stalinowskiego terroru w Polsce pracowała w redakcji oświatowej Polskiego Radia.

Po Henryku Hollandzie kolejnym mężem Ireny został niejaki Stanisław Brodzki (wł. Grosbart). Ojczym Agnieszki był również zaangażowanym stalinistą.

Od 1933 członek Komunistycznego Związku Młodzieży Polski w Krakowie, od 1935 w Komunistycznej Partii Polski. W latach 1936–1939 przebywał w Austrii i Szwajcarii. Działacz komunistycznych organizacji młodzieżowych. W latach 1939–1941 internowany w Szwajcarii, następnie wyjechał do Palestyny. Był m.in. redaktorem naczelnym periodyku Związku Patriotów Polskich na Bliskim Wschodzie pt. „Biuletyn Wolnej Polski” (1944–1945).

W latach 1946–1947 attaché prasowy przy Konsulacie Generalnym RP w Jerozolimie. W połowie 1947 repatriowany do Polski. W latach 1947–1948 kierownik działu zagranicznego dziennika PPR „Głos Ludu”. Od 1948 do 1957 kierownik działu kulturalnego „Trybuny Ludu”. W 1956 został wybrany prezesem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (zrezygnował z tej funkcji w 1958 po zamknięciu tygodnika „Po prostu”). W latach 1957–1967 zastępca redaktora naczelnego tygodnika „Świat”. Od 1967 do 1977 był sekretarzem redakcji „Polskich Perspektyw”. Autor książek z zakresu publicystyki międzynarodowej. Od 1978 na emeryturze.

(wikipedia)

O Irenie Rybczyńskiej dość wyraziście wypowiedziała się… sama reżyserzyca. W panegirycznym tekście „Agnieszka Holland nie chodzi do kościoła” niejakiej Małgorzaty Sadowskiej, (Przekrój z 30 listopada 2006 r.) czytamy:

„Dorastała w ateistycznym domu (rodzice byli komunistami), pod wielkim wpływem mamy, która wiarę w życie pozagrobowe uważała za dowód słabości człowieka, który nie jest w stanie udźwignąć tragiczności swojej kondycji. Zaś od ojca pochodzącego z zasymilowanej żydowskiej rodziny, jak sama mówi, „żydowskiego dziedzictwa nie dostała w ogóle””.

(…) „Mama wyposażyła mnie w system wartości na tyle spójny, atrakcyjny i szlachetny, że zawsze czułam, że mam silny kościec moralny czy życiowy. To była baza, dzięki której mogłam dokonywać później wolnych wyborów. Tymczasem w katolicyzmie, w jego często bezmyślnej obrzędowości, jest pewien rodzaj ułatwienia. Człowiek czuje się zwolniony z zadawania sobie pytań o sens własnego działania. Szczególnie w polskim Kościele koncepcja wolnej woli jest nieustająco kwestionowana przez praktykę (…)”.”

(za: Jerzy Robert Nowak – Czerwone dynastie)

Mamy zatem „bezmyślnych katolików” vs. społeczeństwo otwarte. Tym właśnie należy tłumaczyć dokonania reżyserzycy.

Począwszy nawet od słynnych w swoim czasie „Aktorów prowincjonalnych” mamy do czynienia z coraz ostrzej ukazywaną walką jednostki obdarzonej ponadnormalną wrażliwością z obskurantyzmem ogółu. I nie ważne, czy chodzi o „Krzysztofa” czy też o równie ludzkich, pełnych wewnętrznej godności i… wiedzy uchodźców zasiłkowych, jak w ostatnim produkcie reżyserzycy.

Holland ciągle pokazuje stary świat, który w konfrontacji z nowym musi… upaść. Nowy jest bowiem czysty i wspaniały.

Jak Marks pisał w połowie XIX wieku prawa materializmu historycznego są nieubłagane. W Polsce, za sprawą tego niedobrego Kościoła, klasa robotnicza jest owładnięta wstecznictwem.

Ton nadają naziści, jak młody Stuhr określa w Zielonej Granicy uczestników Marszu Niepodległości.

Dlatego, podobnie jak w 1945 roku, „prawda” do Polski wejść musi od wschodu. Co prawda ojciec reżyserzycy został przywieziony na sowieckim czołgu a teraz „światło” przynoszą ludzie przywiezieni samolotami należącymi do Biura Turystycznego Łukaszenki, ale generalnie kierunek się zgadza.

Tak właśnie wygląda święta ateistyczna wiara nie tylko córki stalinowskich propagandzistów, ale, szerzej, całej eurolewicy.

Holland przedstawia nie tyle swoje wyobrażenie tego, co dzieje się na naszej wschodniej granicy, ale zbiorową wizję eurolewactwa.

Tak przecież widzą uchodźców zasiłkowych na Zachód od Odry. A i u nas znalazłaby się spora grupa uważających tak samo.

Merkelowa bajdurzyła o milionach architektów, inżynierów i lekarzy… Gdzie indziej zaś liczono za zastrzyk młodej krwi, która pozwoli ożywić starzejące się społeczeństwa.

Generalnie jednak wydaje się, że unijny deep state wciąż pamięta założenia jednego z „ojców” UE, troszkę zapomnianego hr. Richarda Coudenhove-Kalergi. W każdym bądź razie wygląda na to, że idee pochodzące sprzed 70 lat są konsekwentnie realizowane.

Na naszych bowiem oczach eurolewica, czy też może dosadniej – nazywający się liberałami marksiści, kolejny raz chce stworzyć Nowego Człowieka.

Jak pisał wspomniany Coudenhove-Kalergi:

„Człowiek przyszłości będzie rasy mieszanej. Dzisiejsze rasy i klasy będą stopniowo znikać ze względu na eliminację przestrzeni, czasu i uprzedzeń. Eurazjatycko-negroidalna rasa przyszłości, podobna z wyglądu do starożytnych Egipcjan, zastąpi różnorodność narodów i różnorodność jednostek. Zamiast niszczyć europejski judaizm, Europa, wbrew jej woli, uszlachetniła i wykształciła tych ludzi, popędzając ich do przyszłego statusu wiodącego narodu poprzez ten sztuczny proces ewolucyjny. Nic dziwnego w tym, że naród który uciekł z getta-więzienia, stał się duchową szlachtą Europy. Tym sposobem litościwa troskliwa Europa stworzyła nową rasę arystokratów. To się wydarzyło, gdy upadła europejska arystokracja feudalna z powodu emancypacji Żydów [z powodu działań podjętych przez rewolucję francuską].”

Społeczeństwo, a raczej dotychczasowe społeczeństwo europejskie musi jednak postąpić wg wskazań pana hrabiego:

„Wszystko co ludzie wszędzie mają zrobić, to ograniczać wskaźnik urodzeń i promować małżeństwa mieszane (między różnymi rasami), to ma na celu stworzenie jednej rasy na świecie, która będzie kierowana przez władzę centralną”.

Wszelkie tzw. teorie spiskowe, opisujące Nowy Porządek Świata, Rząd Światowy itp. były wyśmiewane odkąd pamiętam.

Tymczasem, jeśli potraktować poważnie słowa pana hrabiego… Wszak wyraźnie mówi o jednej, światowej rasie, kierowanej przez władzę centralną!

Trudno też uznać go za oszołoma. Kalergis był pierwszym laureatem nagrody im. Karola Wielkiego jeszcze w 1950 roku.

Potem wielokrotnie odznaczany.*

A raptem 7 lat temu ciut zapomniany już Franz Timmermans otwarcie powiedział:

Nigdy więcej jednokulturowych społeczeństw, naszym celem jest wymieszanie!

Agnieszka Holland w sensie szerszym nie szkaluje Polaków. Przynajmniej to nie było jej zamiarem.

Ona, jak przystało na córkę ludzi, którzy mieli ruszyć z posad bryłę świata, walczy o urzeczywistnienie Idei. A na drodze stoi jedynie tradycja.

Idei, której wyznawcy od lat pędzą Unię Europejską po równi pochyłej.

Nowe społeczeństwo… Nowa marksistowska armia pracy. Koniec znienawidzonego Kościoła, który polegnie w walce z Islamem, przy okazji ściągając go również w niebyt.

Oraz nowa szlachta, tworząca w istocie władzę centralną.

Holland, jako nowa szlachcianka nowego wspaniałego świata robi zatem, co może, aby słowo stało się ciałem.

Ta nowa idea, wzrosła co prawda na Marksie, tym bardziej dla niej pociągająca.

Kiedy patrzymy na przychylne recenzje zamieszczane przez zaprzysięgłych wrogów nie tylko Zjednoczonej Prawicy, ale Polski i Kościoła, kiedy czytamy komentarze zamieszczone pod nimi itp. widzimy wyraźnie, że IDEA z czasem obrosła w wyznawców i stała się sektą.

Neomarksistowską i ateistyczną co prawda, ale sektą.

I reprezentuje typowe dla niej zachowanie.

20.09 2023

_________________________________________

· 1954 – Krzyżem Oficerskim Orderu Legii Honorowej (Francja)

· 1962 – Wielką Srebrną Odznaką Honorową na Wstędze za Zasługi (Austria)

· 1966 – Wielką Wstęgą Orderu Świętego Skarbu (Japonia)

· 1970 – Krzyżem Wielkim Orderu Zasługi (Włochy)

· 1972 – Wielkim Krzyżem Zasługi z Gwiazdą Orderu Zasługi (Niemcy).

fot. X portal

 

 

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (7 głosów)

Komentarze

Czerwonego Kapturka, Babcię, Wilka i Myśliwego napadli w chatce zbójcy. W pewnym momencie herszt zbójców mówi

-a teraz wszystkich zgwałcimy

-tylko nie babcię! tylko nie babcię! -zakrzyknął Czerwony Kapturek

Na to babcia-jak wszystkich, to wszystkich.

Czarnym łabędziem w tym powtarzalnym układzie nierozwiązanych konfliktów edypalnych, z baśniowym przesłaniem podobnym do tego z Wielkiego podzielenia Yaniny-Iwańskiego są owi zbójowie, nachodźcy etc. i teraz pytanie: Czy pani Holland jest uroczym, naiwnym Czerwonym Kapturkiem czy doświadczoną, świadomą cwaną Babcią. Po uzupełnieniu morał może być że dla Kapturka życie to je bajka, a dla babci bajka nie je, a może na odwrót?

Vote up!
2
Vote down!
0

Onufry Zagłoba

#1654561

Że też jej mamusia w odpowiednim czasie nie założyła kapturka.

Wtedy była by nadzieja na jakieś buntownicze potomstwo.

Nie takie w czerwonej chusteczce na szyji.

Ale ta(boooo) strata dla"savietskoy kinematografii w Polsze".

Niepowetowana.

Vote up!
2
Vote down!
0

brian

#1654570