Rząd Jasia Fasoli: marksista Siemoniak

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Bezspornym pożytkiem speckomisji sejmowych powołanych przez koalicję 13 grudnia było powszechne obnażenie miałkości intelektualnej posłów „rudej ekipy”. Najwyraźniej to jeszcze zbyt mało, by pokazać społeczeństwu prawdziwy obraz „przywracających praworządność tak, jak ją rozumieją”.

Ale nie martwmy się na zapas. Ostatnie wystąpienia publiczne pokazują pustogłowie członków rządu, rzekomo mającego zastąpić pisowskich nieudaczników… fachowcami. I nie chodzi tylko o Bodnara.

Tomasz Siemoniak (57 lat) zdążył już być ministrem Obrony Narodowej w pierwszym i drugim rządzie Tuska. Wtedy wsławił się „uzbrajając” polską armię w… tablice Mendelejewa, co do dzisiaj jest przedmiotem mało wybrednych żartów.

Aktualnie minister spraw wewnętrznych i administracji po Kierwińskim, obecnie reprezentującym Tuska w Brukseli jako € - poseł.

Szukająca za wszelką cenę haków na Zjednoczoną Prawicę tuskowa jaczejka postanowiła uderzyć w Mariusza Błaszczaka.

Co prawda „plany” opracowane jeszcze za czasów poprzednich rządów Tuska i ministra Obrony Narodowej Siemoniaka zakładały oddanie połowy Polski bez jednego wystrzału hordom kacapskim, ale…

Ale to przecież miała być tzw. głębia operacyjna wg jakiegoś emerytowanego generała, pamiętającego jeszcze sowieckie porządki nad Wisłą.

Siemoniak brnie w głupotę zupełnie nie naciskany przez nikogo. Oto w wywiadzie dla neotelewizji mówi wprost:

Gdy wtedy widziałem ministra Błaszczaka w telewizji przecierałem oczy ze zdumienia. Pamiętałem, jak postępuje się z tymi planami, jak one są tajne. Gdy zobaczyłem ministra Błaszczaka, który macha tymi planami, w prawdzie one zostały zastąpione nowymi, ale tam większość jest tożsama. Nie zmienia się położenie miast, rzek, lasów w Polsce, a na tym się opiera jakoś obrona Polski. Gdyby szeregowy coś takiego zrobił i ujawnił plany jego małej jednostki byłby surowo ukarany. W przypadku ministra obrony jest to tym większy skandal, że robił to tylko po to, żeby pomóc własnej partii w wyborach.

Jezderkusie – pomyślałem sobie - zaiste ma szczęście moja ś.p. nauczycielka geografii która nie dość, że wymagała od nas znajomości rzek Polski wraz z dopływami to jeszcze na dodatek każdy z nas miał w domu atlas pełen tajemnic wojskowych dla niepoznaki zwany tylko geograficznym!

Teraz na 1000% byłaby aresztowana pod zarzutem ujawnienia najbardziej skrywanych tajemnic... Siemoniaka. ;)

A już używanie GPS w telefonie czy też nawigacji w samochodzie to ryzyko dożywocia. ;)

Przypomniały mi się nie tak znowu odległe lata panowania junty wojskowej Jaruzelskiego. Tak się składa, że w moim mieście za czasów PRL istniała największa fabryka czołgów w Układzie Warszawskim oczywiście poza terytorium Związku Sowieckiego. Wówczas pracowała pełną parą zatrudniając jakieś 16 tys. ludzi w tzw. systemie czterobrygadowym (ruch ciągły 7 dni w tygodniu). Co najmniej 80% pracowników mieszkało w Gliwicach, do tego dodać należało 4 razy więcej członków ich rodzin. Poza tym na miejscowej Politechnice istniał Wydział Mechaniczny Technologiczny, gdzie w ramach specjalności MRC (maszyny robocze ciężkie) kształcono przyszłe kadry inżynierskie na potrzeby przemysłu zbrojeniowego. Do tego jakieś 2 km w linii prostej od Rynku mieściły się biura konstrukcyjne, gdzie opracowywano nowe modele „maszyn roboczych ciężkich”. Jakby nie liczyć połowa mieszkańców była mniej lub bardziej osobiście powiązana z przemysłem czołgowym.

No i proszę sobie wyobrazić, że w autobusie wiozącym ludzi do domu po pracy w tychże zakładach nawiązała się rozmowa. W pewnym momencie zaczęto plotkować o jakimś Kowalskim, a że rozmówca nie bardzo kojarzył padło dookreślenie – no, ten łysy, co to przy transmisji T-72 robi. Od razu znalazł się jakiś gorliwy esbek i gościa zatrzymał za… ujawnienie tajemnicy wojskowej.

Na szczęście do 1989 było blisko i skończyło się zatrzymaniem na 24 godziny.

Lepsze jaja były w ówczesnym wojsku. Po prezentacji danych podstawowej broni strzeleckiej (AK 47, czyli tzw. kałacha) prowadzący zajęcia poinformował nas, że jeśli ktoś jest ciekawy historii broni oraz danych bardziej szczegółowych może sobie kupić w najbliższym kiosku RUCH-u zeszycik z serii „typy broni i uzbrojenia” (TBU), gdzie znajdzie wszystkie te dane. Ale mamy uważać. Mówienie o tym poza koszarami może być uznane za naruszenie tajemnicy wojskowej, co jest zagrożone karą do 5 lat pozbawienia wolności.

To, że zeszycik mógł kupić każdy, kto znajdował się na terenie PRL nie miało znaczenia!

Wygląda na to, że Siemoniak reprezentuje ten sam kierunek myślenia.

Położenie miast, lasów, dróg, rzek, jezior i strumieni jest co prawda jawne w ramach nauki geografii itp. ale jednocześnie stanowi tajemnicę wojskową.

To tzw. dialektyka marksistowska, której istotę najtrafniej przed laty ujął Wielki Elektryk twierdząc:

Jestem ZA a nawet PRZECIW!

Siemoniak zatem jest jawnym marksistą. ;)

Tymczasem ulica wynalazła już nowe określenie dla POdkreślenia osiągnięć obecnego rządu:

Jedyne co Tuskowi wychodzi to pisowcy z aresztu.

Po pół roku sprawowania władzy jest to niewątpliwie sukces na miarę ostatniego tysiąclecia.

19.07 2024

fot. pixabay

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (7 głosów)

Komentarze

Tablice Mendelejewa -zakup Siemoniaka hihihi. To była STRATEGIA wojenna.

Serdecznie pozdrawiam.

 

 

Vote up!
2
Vote down!
0
#1661938