Obrazki

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog
 
  
  Gdy właściciel hotelu mnie wyrzucił, bo śmiałem się upomnieć o zapłatę za wykonaną pracę, przez jakiś czas się zastanawiałem: co dalej?  Miałem gitarę akustyczną. Było lato. Postanowiłem pojechać nad morze i grać. Chociażby na ulicy. Pojechałem. 
  Duży nadmorski kurort. Wybrałem odpowiednie miejsce. Zacząłem grać i śpiewać. Po kilku godzinach miałem zdarte gardło i kilkadziesiąt uzbieranych złotych. Przy cenach jakie obowiązywały w tej miejscowości wybór był jeden: albo co jeść, albo gdzie spać. 
   Obok mnie jakiś menel dawał ludziom "święte" obrazki. Co łaska. Ludzie omijali go szerokim łukiem i zdawało się, że nie ma na tym interesie żadnego zarobku. Gdy tak się zastanawiałem "co dalej?" mimowolnie obserwowałem. Tego menela. Okazało się, że interes nie jest wcale taki zły na jaki wyglądał. Zawsze się znalazły osoby, które rzuciły parę złotych. Dla spokoju. Obserwowałem to z coraz większym zainteresowaniem.
   Kto już wziął to albo zaraz oddawał, albo nie miał serca nic nie dać. Biznes kwitł. Niewielki, ale jednak biznes. Bardziej dochodowy od mojego. Ciągle myślałem, ale teraz z kolei o tych obrazkach: co można by zrobić, aby to udoskonalić? 
  Kupiłem zeszyt i długopis. Dobry biznesplan to podstawa. W parę godzin go opracowałem. Najpierw się dowiedziałem gdzie takie obrazki sprzedaje. I za ile. Kupiłem je za wszystkie zarobione na graniu pieniądze. Kilkaset sztuk. Trzy rodzaje: ojca Pio, koronkę do miłosierdzia bożego i świętego Krzysztofa. Amen. 
   Uznałem, że tekst który się mówi ludziom ma tu kapitalne znaczenie. Napisałem go sobie na kartce zeszytu i nauczyłem na pamięć. Nie było łatwo napisać taki, który by nie kłamał, a zarazem nie mówił całej prawdy. 
  Wszystko już formalnie było gotowe tylko jeszcze należało się przełamać. By podejść do ludzi. Miałem opory natury moralnej{…}.
   Zaraz po przyjeździe do tego nadmorskiego miasta zaczepiło mnie  dwóch młodzieńców. Spodobała im się moja gitara i chcieli ją chociaż dotknąć. Pozwoliłem. Potem ich jeszcze widziałem kilkakrotnie. Przechodzili obok miejsca gdzie grałem, zawsze się pytali jak mi idzie. Na drugi dzień też mnie spotkali. Zdziwili się, że już nie gram, tylko rozdaję jakieś obrazki. Od słowa do słowa i jakoś się tak zgadaliśmy, że też by ich to interesowało. Właśnie szukali pomysłu jak zarobić na wakacje. Pomysł im się spodobał. Nawet się ucieszyłem. Razem będzie raźniej.  
   I tak już zostało do końca lata, a nawet trochę dłużej. Przejechaliśmy wspólnie całą Polskę. Bywaliśmy w co bardziej atrakcyjnych miejscach. Nad morzem, w górach albo w jakichś dużych aglomeracjach. Byliśmy tylko ograniczeni dostępnością obrazków. Choć i to nie zawsze. Raz nam ich zabrakło. 
  W sklepie były kadzidełka więc chodziliśmy z nimi. Trochę tylko zmodyfikowałem tekst, który wygłaszaliśmy. Byliśmy teraz biednymi studentami, a tekst był na tyle zabawny, że trudno było coś nie dać. Innym razem były to magiczne kamienie. Chyba z jeziora Gopło. Chociaż naprawdę wygrzebałem je własnoręcznie z jakiejś piaskownicy. Nie ważne. Liczył się pomysł. Gdy już była taka możliwość znowu wracaliśmy do obrazków. C.d.n…
"Naszywka z przodu". Fragmenty.
 
5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)