Żakowski zawstydzony czyli odlot
Kolejne fiasko pieczołowicie planowanej zadymy przedwyborczej sprawiło, że nadzieja na „rewolucyjną” zmianę partii rządzącej rozsypała się niczym domek z kart.
Jeszcze na dobre nie przebrzmiało fiasko czerskiego austriackiego kapiszona, a tu kolejna wtopa. Tzw. strajk nauczycieli, od samego początku źle prowadzony, na dodatek pokazujący, że traktowani są oni przez stojącego ciągle na czele ZNP Broniarza jako typowe mięso armatnie.
Bo przecież strajk został zakończony nie wtedy, gdy mógł wymóc jakiekolwiek ustępstwa na stronie rządowo-samorządowej, ale wtedy, gdy stał się niewygodny wizerunkowo dla tzw. Koalicji Europejskiej.
A do tego strajkujący związkowcy o jego zawieszeniu dowiedzieli się z mediów.
Niestety, już nie z mediów, ale z pasków wypłat dowiedzieli się też o tym, że za czas strajku wypłata im po prostu nie przysługuje.
I że ZNP informujący na swoich stronach www o możliwości całościowej wypłaty zwyczajnie ściemniał.
W akcie desperacji niejaki Jacek Żakowski (był żurnalistą już w stanie wojennym) kolejny raz próbuje obrócić środowisko przeciw rządzącym.
Tym razem proponuje wprowadzenie ad hoc ustawy, mającej dać niespotykane pośród innych grup zawodowych przywileje strajkującym nauczycielom.
Pisze:
Wystarczy złożyć projekt ustawy składającej się tylko z dwóch artykułów.
„Art. 1. Osoby biorące udział w strajku szkolnym od 8 do 25 kwietnia 2019 otrzymują za czas udziału w tym strajku wynagrodzenie jak za dni pracy.
Art. 2. Ustawa wchodzi w życie nazajutrz po podpisaniu przez Prezydenta RP.”.
Wystarczy! Na razie więcej nie trzeba. Jeśli prezydent wyśle taki projekt do Sejmu i przekona do niego politycznych kolegów, to do końca tygodnia możemy mieć za sobą największy wstyd tych dni, czyli kwietniowe paski polskich nauczycieli z żenującymi kwotami po kilkaset złotych.
Poważnie.
GazWyb uważa, że istniejące od 23 maja 1991 roku przepisy można potrzaskać o kant przysłowiowej d….
A przecież od samego początku było wiadomo, że za strajk wynagrodzenie się nie należy.
W okresie strajku pracownik, który w nim uczestniczy, nie nabywa prawa do wynagrodzenia. Jest to rozwiązanie sprawiedliwe, zgodne z obowiązującymi przepisami, w szczególności z art. 80 KP, który stanowi, że wynagrodzenie przysługuje za wykonaną pracę. O braku gotowości do pracy strajkującego pracownika pisałem wcześniej. Nie mają zastosowanie wobec takiego pracownika przepisy o wynagrodzeniu gwarancyjnym (art. 81 § 1 KP). Zasada wyrażona w art. 23 ust. 2 SpZbU odzwierciedla zapatrywania Komitetu Wolności Związkowej MOP, który uważa, że gdy krajowe ustawodawstwo pracy nie wymaga od pracodawców, którzy nie doprowadzili swoim postępowaniem do wywołania strajku, by płacili pracownikom wynagrodzenie gwarancyjne w okresie strajku, wówczas nie jest to sprzeczne z zasadą wolności związkowej (Freedom of Association. Digest…, op. cit., s. 133, pkt 656).
(Komentarz do ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, red. prof. dr hab. Jerzy Wratny, red. dr Krzysztof Walczak, 2009)
Jak już pisałem uprzednio, co spotkało się z protestem jakiegoś najwyraźniej związkowego prawnika, stan rzeczy był wiadomy stronom (a na pewno mógł być wiadomy) przed rozpoczęciem akcji strajkowej.
Proszę zwrócić uwagę, że nawet te samorządy, które deklarowały wypłatę za czas strajku podczas jego trwania w dziwny sposób zamilkły.
Brak bowiem podstawy prawnej, zatem zbyt łatwo można narazić się na zarzut naruszenia dyscypliny budżetowej.
Stąd histeryczne pohukiwania Żakowskiego w stronę Prezydenta i rządu:
„Niegodne” nauczycielskie płace naruszają godność wszystkich obywateli, którzy się na nie godzą, i godność państwa, które na niegodnych warunkach zatrudnia nauczycieli. Ale najbardziej odbierają godność władzy, która takie płace ustanawia. Czyli obecnej władzy z Andrzejem Dudą na czele.
Jako obywatela te płace mnie zawstydzają. A pana, panie prezydencie? Czy pan czuje, że pańską godność naruszają niegodne nauczycielskie płace ustanowione przez państwo? Czy jako głowa państwa jest pan z powodu tych płac zawstydzony?
Rozwiązanie problemu niegodnych nauczycielskich płac wymaga zmiany budżetu, do którego prezydent nie może się wtrącać. Ale problem jeszcze bardziej niegodnych postrajkowych wypłat większości nauczycieli, którzy bronili godności naszego państwa, władzy i każdego z nas, mieści się w kompetencjach pana prezydenta.
Pieniądze czekają. Trzeba tylko gestu dobrej woli, który wyjdzie naprzeciw intencjom samorządów i poczuciu sprawiedliwości.
(op. cit.)
Okazuje się, proszę państwa, że od 1991 roku mamy w Polsce niegodne rozwiązanie prawne. I, kurdebalans, żurnalista od 1981 roku Żakowski zauważył to już po 28 latach!
Nic to, że te niegodne płace były na niższym poziomie jeszcze za poprzedniej władzy.
I jeszcze za wcześniejszych.
Żakowski zresztą pisał o tym w marcu 2015 roku. Wtedy jeszcze prezydentem był Bronisław Komorowski, wg sondaży posiadający miażdżącą przewagę nad Andrzejem Dudą.
Ministrą Edukacji Narodowej była eksdziennikarka Joanna Kluzik-Rostkowska i wszystkim się zdawało, że POPSL z marszu wejdzie w kolejną kadencję.
Mimo to Żakowski pisał na swoim blogu:
Minister Kluzik-Rostkowska od kilku miesięcy lubi czasem dźgnąć nauczycieli. Na przykład publikując apel do rodziców, żeby w okresie świątecznym kontrolowali nauczycielskie lenistwo. Gdyby ciało pedagogiczne składało się z górników albo kolejarzy i gdyby dzisiejsi Polacy mieli tego godnościowego ducha co w 1981 r., to już przed świętami mielibyśmy strajk w szkołach. Ale w szkołach, w ZNP i w nauczycielskiej „Solidarności” od lat panuje duch byczka Fernando, więc skończyło się na grymasach. Pani minister musiała być rozczarowana. Teraz idzie dalej.
„Jeśli ZNP chce rozmawiać o podwyżkach, musi wziąć odpowiedzialność za rozpoczęcie prac nad zmianą Karty [Nauczyciela]” – oświadczyła Joanna Kluzik-Rostkowska, bo „dodatkowych pieniędzy” na oświatę nie będzie. „System oświaty w ostatnich latach został mocno dofinansowany. W ciągu dziesięciu lat jego budżet zwiększył się z 25 do 40 mld zł. W tym czasie liczba uczniów spadła o 23 proc., czyli o ponad milion, a liczba nauczycieli o 11 proc. Mamy więc znacząco mniej uczniów i znacząco więcej pieniędzy”.
Gdyby nauczyciele byli analfabetami, toby te argumenty kupili. Ale minister edukacji zapewne się domyśla, że nauczyciele w zdecydowanej większości umieją czytać i liczyć. Więc pewnie też zakłada, że szybko zweryfikują jej słowa i się wściekną.
(…)
W ciągu tej dekady nauczyciele dostali wprawdzie podwyżki (początkujący ok. 70 proc., najbardziej doświadczeni – ok. 50 proc.), ale z trudem wyrównały one wzrost kosztów życia i płac w innych branżach. Czyli nauczycielska nędza jest z grubsza taka sama, jak na progu naszego „złotego wieku”, który zawdzięczamy przystąpieniu do Unii. I niemal taka sama, jak wtedy, kiedy premier Tusk hucznie ogłosił, że „zrobi wszystko, by płace nauczycieli były wyższe”.
Większość nauczycieli umie to samodzielnie policzyć, więc bez trudu rozumie, że minister zwyczajnie gra sobie z nimi w dudki, używając argumentów obrażających inteligencję wykształconego człowieka.
https://zakowski.blog.polityka.pl/2015/03/11/belfer-z-loch-ness/?nocheck=1
Ale to właśnie ta władza jest pozbawiona godności, bowiem nie chce wypłacić pieniędzy za czas niewykonywania pracy nauczycielom.
Tamta najwyraźniej była godna, choć grała z nauczycielami w dudki.
Przy czym Żakowski świadomie kłamie, bowiem środki budżetowe na nauczycielskie płace spłynęły do samorządów.
Zgodnie zaś z art. 10 u. 1 ustawy Kartą Nauczyciela
stosunek pracy nauczyciel nawiązuje ze szkołą lub zespołem szkół. Jest to wskazanie stron stosunku pracy; nauczyciel jest pracownikiem, zaś szkoła lub zespół szkół jest pracodawcą. Uznać więc należy, że szkoła (lub zespół szkół) jest pracodawcą w rozumieniu art. 3 KP, jako samorządowa jednostka organizacyjna niemająca osobowości prawnej.
(Karta Nauczyciela. Komentarz, Krzysztof Lisowski, Krzysztof Stradomski, 2018)
Wypłata leży więc w gestii dyrektorów szkół.
Tylko brak jest instrumentu prawnego, pozwalającego na ich uruchomienie.
Żakowski zamiast pomstować na rząd powinien raczej ciskać gromy na Broniarza i sterującego nim najwyraźniej Schetynę.
Przecież nic nie stało na przeszkodzie, by godząc się na warunki proponowane przez stronę rządową zagwarantować sobie wypłaty.
Ale wtedy trzeba by było zakończyć strajk.
Podpisać porozumienie.
A to przecież byłoby wbrew jesiennym interesom Koalicji Europejskiej, czyli FJN 2.0.
I tak oto na plecach (płacach) nauczycieli don Schetino chce panować na Wiejskiej.
A jak mu się to uda znowu okaże się, że piniendzy ni ma i nie byndzie.
7.05 2019
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1018 odsłon