Z góry upatrzone pozycje
Gdyby nad Ukrainą nie unosił się odór śmierci można by skwitować „specjalną akcję wojskową” krótkim, acz dosadnym stwierdzeniem - ale jaja!
Należę do pokolenia obficie karmionego sowiecką wersją II wojny światowej. Co prawda była też i inna historia, ta prawdziwa, poznawana w domach czy też w salkach katechetycznych, ale od najmłodszych lat wiedzieliśmy, że nie należy o niej głośno mówić.
Ta oficjalna drwiła z komunikatów niemieckiego OKW o wycofywaniu się na z góry upatrzone pozycje. Co prawda od wojny dzieliło nas już parę dekad, ale co tam. Najważniejszym wydarzeniem świata był wszak Stalingrad i w ogólności skopanie tyłka faszystowskiemu najeźdźcy.
I nagle poczułem, że jakimś cudem tkwię w pętli czasu. Oto ze wschodu słyszę podobne wiadomości!
Putinowska agitatorka i propagandzistka Anita Lipp, nazywana przez polskojęzycznych renegatów „niemiecką niezależną dziennikarką”, nadaje niczym Völkischer Beobachter, przetłumaczony na polski w jakimś tam Nowym Kurierze Warszawskim czy innym ścierwomedium.
Rosyjska armia musi się wycofać. Wszystko to można wyjaśnić 'operacyjną pustką'. Tak to jest, gdy jedna strona oczyszcza front i pozostawia tam nieregularne jednostki Ługańskich Mobilistów bez wsparcia artyleryjskiego i kontaktu radiowego. Były tam też jednostki 144 Dywizji Strzelców Zmotoryzowanych.
Co dokładnie się tam działo, dowiemy się później, ale armia rosyjska nie została pokonana. Po prostu wycofała się na bardziej korzystne pozycje i stoczyła walki na tyłach, najpierw pod Szewczenkowem, potem pod Kupiańskiem. Teraz front jest w Oskolu.
Rosyjska armia najwyraźniej jest niepokonana równie mocno, jak niemiecka w 1944, i tylko skraca front, by zająć lepsze pod względem strategicznym pozycje.
Putinowscy propagandziści dwoją się i troją, aby tylko trwające od miesięcy ukraińskie lanie zamienić w ersatz sukcesu. Na blogu Stimme aus Russland czytamy:
Rosjanie w ciągu sześciu miesięcy walk odnosili zwycięstwo za zwycięstwem i po raz pierwszy armia rosyjska została pokonana na jednym odcinku frontu. Mierząc w stosunku do całości wyzwolonego terytorium, straty nie są aż tak wielkie. Akcja specjalna trwa nadal.
Jak zawsze nasi żołnierze dają doskonały przykład męstwa, honoru i odwagi. A obrona Bałaklei przez małą grupę SOB przypomina równie bohaterski desant na Gostomle na początku operacji. Sukcesy Ukraińców na froncie charkowskim otrzeźwiły nas i przypomniały po raz kolejny, że Rosja walczy z całym światem zachodnim i mamy nadzieję, że kierownictwo tego kraju wyciągnie odpowiednie wnioski.
No proszę. Zwycięstwo za zwycięstwem… Zwłaszcza na morzu i pod Kijowem, jakby kto zapomniał. ;)
Putinowskim polskojęzycznym czopkom najwyraźniej zaczyna brakować materiałów. Sięgają więc po szczególnie udanego analityka wojskowości, niejakiego Larry’ego C. Johnston’a. Przypominam, że pan ów zasłynął z publikowania fejków o żonie prez. Baracka Obamy. Oto jego najnowsza wypowiedź:
Ukraińcy to nie jest armia niemiecka na przedmieściach Moskwy. To nie jest von Paulus wjeżdżający do Stalingradu po zwycięstwo. Jeśli nazwanie tego taktyczną porażką sprawia, że jesteś w euforii to krzycz i dopinguj Ukrainę. To, czego jeszcze nie pokazano, to straszliwe straty, jakie ponoszą Ukraińcy.
Jeśli to naprawdę był decydujący triumf, dlaczego zagraniczni dziennikarze trzymani są z dala od linii frontu ataku, aby odnotować imponujące zwycięstwo Ukrainy? Wyciąganie propagandy z bezpiecznych zakamarków Kijowa to jedno. To zupełnie inna gra w piłkę, gdy idzie się do miejsca, w którym toczy się bitwa i rejestruje, co się naprawdę dzieje.
Gdzie są szczekający dziennikarze ze swoimi filmami o triumfujących Ukraińcach? Zobaczmy, co przyniesie weekend.Czy więc Rosja została zaskoczona? Nie. Wiedzę o zbliżającym się ukraińskim ataku mieli co najmniej tydzień naprzód. Jeśli chcesz wierzyć, że rosyjski wywiad jest niekompetentny lub został oszukany w tej operacji, ciesz się swoją fantazją. Rosyjscy planiści mieli kilka możliwości. Mogli wcześniej przemieścić swoje siły na pozycje, ale to dałoby sygnał Ukraińcom i Zachodowi, że planowana ofensywa została skompromitowana.
Ewentualnie rosyjscy planiści mogli zdecydować się na maskowanie swoich ruchów i dokonywać wyborów, których wiosek i miast bronić, a które porzucić. Gdyby Rosja ruszyła prewencyjnie, by wzmocnić Izjum, podniosłoby to flagi ostrzegawcze dla ukraińskich i NATOwskich planistów.
Rosjanie wiedzieli, że nadchodzi ofensywa i postanowili pozwolić Ukraińcom zalać strefę, aby ostatecznie uderzyć siły ukraińskie zmasowanym kontratakiem. Ukraińcy nie są już na ufortyfikowanych pozycjach obronnych a ich linie komunikacyjne wspierające wysunięte oddziały są teraz precyzyjnie określone. Ukraiński atak nie zniszczył ani nie zakłócił rosyjskich aktywów powietrznych, artyleryjskich i rakietowych. Atakowanie jednostek ukraińskich jest teraz zadaniem łatwiejszym, a nie trudniejszym. (...)A problemy już nadchodzą. Przede wszystkim są ogromne straty. Rzeczywiście, w obu kierunkach Kijów stracił nie tylko zmobilizowanych rezerwistów i volkssturmistów, ale także elitarne jednostki poniosły ogromne straty, w tym te, które właśnie ukończyły szkolenie na Zachodzie. Niektóre z nich właściwie przestały istnieć i po prostu nie będzie ich od razu kim zastąpić. I to, nie mówiąc już o ogromnych stratach kadry dowódczej, których przygotowanie zajmuje jeszcze więcej czasu.
Sytuacja z technologią nie jest lepsza. Podczas ofensywy Siły Zbrojne Ukrainy straciły prawie całą rezerwę czołgów i bojowych wozów piechoty. Wymiana nie jest zbyt prawdopodobna. A co najważniejsze, Zachód nie będzie w stanie szybko zastąpić uzbrojenia utraconego w natarciach w kierunkach Chersonia i Izjum. Po prostu nie ma na stanie wymaganej ilości uzbrojenia gotowego do walki - Ukraińcy już wszystko wybrali, w tym do tej ofensywy.
Ofensywy spowodowały ogromne obciążenie nie tylko szpitali, ale całego systemu opieki zdrowotnej jako całości.I tak dalej we wszystkich kierunkach. Innymi słowy, „zwycięstwo” Zełenskiego jest pyrrusowe a jego chwilowy sukces nieuchronnie przeradza się w olbrzymie problemy strategiczne, których nazistowski reżim raczej nie będzie w stanie rozwiązać. To, co mógł wydać ekonomicznie przez długi czas, spalił w kilka dni.
Wielki analityk, były oficer CIA itd. Johnson zdążył już zasłynąć z wyjątkowej trafności swoich przepowiedni. Tydzień po rosyjskiej agresji w wywiadzie dla włoskojęzycznego ruskiego portaliku Contro powiedział:
W ciągu pierwszych 24 godzin rosyjskiej operacji wojskowej na Ukrainie wszystkie ukraińskie możliwości przechwytywania radarów naziemnych zostały zniszczone. Bez tych radarów ukraińskie siły powietrzne utraciły zdolność przechwytywania powietrze-powietrze. Na kolejne trzy tygodnie Rosja ustanowiła de facto strefę zakazu lotów nad Ukrainą.
Chociaż wciąż jest podatna na ataki rakiet ziemia-powietrze [Manpad] dostarczanych Ukraińcom przez Stany Zjednoczone i NATO, nic nie wskazuje na to, by Rosja musiała ograniczyć swoje operacje walki powietrznej.
Uderzyło mnie również przybycie Rosji do Kijowa trzy dni po inwazji. Przypomniałem sobie, że dotarcie do Kijowa podczas operacji Barbarossa (1941) zajęło nazistom siedem tygodni, a kolejne siedem tygodni zajęło podbicie miasta. Naziści mieli tę przewagę, że nie szczędzili wysiłków, aby uniknąć ofiar wśród ludności cywilnej i byli chętni do zniszczenia niezbędnej infrastruktury. Jednak wielu tak zwanych amerykańskich ekspertów wojskowych twierdziło, że Rosja ugrzęzła.
Kiedy znajdowali się na północ od Kijowa, na obszarze 24 mil (lub 40 mil, w zależności od źródła wiadomości), stało się jasne, że zdolność Ukrainy do rozpoczęcia znaczących operacji wojskowych została wyeliminowana. Gdyby artyleria pozostała nienaruszona, kolumna wojsk rosyjskich byłaby łatwym łupem masowego rażenia.
(…)
Skala i zasięg rosyjskiego ataku są niezwykłe. W ciągu trzech tygodni podbili więcej terytorium niż obszar lądowy Wielkiej Brytanii. Następnie przeprowadzili ukierunkowane ataki na kluczowe miasta i instalacje wojskowe. Nie widzieliśmy ani jednej jednostki ukraińskiej wielkości pułku lub brygady atakującej i pokonującej porównywalną jednostkę rosyjską. Wręcz przeciwnie, Rosjanie rozbili armię ukraińską na części i przecięli jej linie komunikacyjne. Rosjanie konsolidują kontrolę nad Mariupolem i mają zapewniony dostęp do Morza Czarnego, a Ukraina jest teraz izolowana od południa i północy.
Chciałbym zwrócić uwagę, że Stany Zjednoczone miały większe trudności z zajęciem tak dużego terytorium w Iraku w 2003 roku, kiedy walczyły ze znacznie mniejszą i mniej sprawną siłą militarną. Tak więc ta rosyjska operacja powinna przestraszyć przywódców wojskowych i politycznych USA.
Raz jeszcze przypominam – powyższe słowa „analityk” wypowiedział 30 marca 2022 roku. Teraz, po laniu, jakie rozbita armia ukraińska sprawiła „drugiej armii świata” opowiada z kolei, że to nie było wojsko Federacji Rosyjskiej, ale jakieś takie dziwne siły, pozbawione wartości bojowej! I na dodatek kolejny już raz wieszczy koniec ukraińskiej armii.
Najwyraźniej to jeszcze nie koniec rewelacji tego pana. Może za chwilę równie poważnie obwieści, że Federacja Rosyjska w ogóle nie brała udziału w agresji, ale była to samowolna akcja znudzonych siedzeniem w koszarach rezerwistów policyjnych???
I Putin pogrozi paluchem, a oni będą musieli wracać. Co prawda pozostanie otwarta sprawa reparacji, ale przecież ich w imieniu Ukrainy zrzeknie się były prezydent… Janukowycz. Ot, najwyżej antydatuje się dokument na 2012. Na pewno w Niemczech taka konstrukcja znajdzie aprobatę...
Historia lubi się powtarzać. Jeśli jednak wierzyć klasykom tragedia za drugim razem staje się co najmniej tragifarsą. A nawet wręcz wodewilem.
Tylko śmierć powoduje, że rosyjska błazenada nabiera wymiarów tragedii.
12.09 2022
fot. pixabay
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 378 odsłon
Komentarze
Ciekawe - czy ten Johnson nie jest doradcą polskiej opozycji?
15 Września, 2022 - 10:11
Im więcej prymitywu i totalnej ignorancji - tym więcej totalitarnej arogancji.
michael