Osiem gwiazdek… w rytmie poloneza

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kultura

Jak powszechnie wiadomo postępowa i w pełni europejska neue polnische kulturkampff przynosi owoce. Mówił zresztą o nich nie tak dawno niejaki Krzysztof Śmiszek, nb. robiący doktorat u tego samego byłego wykładowcy szkoły oficerskiej SB w Legionowie, co Adam Bodnar. Neue Kultur to jednak nie tylko piosenka z refrenem stanowiącym dosłowne tłumaczenie ośmiu gwiazdek.

Zakusy eurolewactwa, w III RP używającego nazwy „liberałowie”, idą o wiele dalej, niż Wanda Wasilewska i reszta czerwonych oprychów po 1945 r.

Oto jeden z czołowych publicystów tzw. Krytyki politycznej, niejaki Radosław Skowron, podobnie jak wicebodnar Śmiszek dr prawa i adwokat, ma o wiele większe ambicje. Otóż… trzeba nam nowego hymnu.

Bowiem wychwalając Napoleona, stajemy po stronie terroru, kolonializmu i agresji. Tak pisze pan mecenas.

Oczywiście uzasadnia swoje stanowisko.

„Zmieńmy sobie hymn. Powody są dwa.

Pierwszy – tekstowy. Słowa Mazurka Dąbrowskiego są już przestarzałe, oderwane od dzisiejszej wrażliwości, emanują przemocą, a do tego zniekształcają historię. Zasługujemy na dużo więcej.

Drugi – kontekstowy. Pieśń Legionów Polskich we Włoszech jako hymn podarowali nam sanacyjni zeloci. Samo pochodzenie z faszyzującego łoża nie dezawuuje wartości artystycznego dzieła, jednak w połączeniu z późniejszą akceptacją utworu Józefa Wybickiego jako hymnu przez peerelowską mafię powinno zmusić nas do refleksji nad tym, jakimi środkami chcemy tworzyć narodową wspólnotę w XXI wieku. Stać nas na o wiele bardziej adaptacyjne narzędzia.”

Dygresja pierwsza. Słowo zelota ma wiele znaczeń, i to nie tylko w języku polskim. Odrzućmy jednak takie, które nie współgrają z ideologią pana mecenasa. Dla niego w powyższym kontekście zelota oznacza po prostu gorliwego, fanatycznego wyznawcę jakiejś idei.

Tak więc obecny hymn zawdzięczamy przedwojennym fanatykom oraz… peerelowskiej mafii. Dziwnym trafem Skowron nie zauważa, że portal, na którym zamieszcza swoje głębokie przemyślenia ideologicznie spoczywa nawet bardziej na lewo niż peerelowska władza. Wyjątkowo zatem nieładnie wyzywać się w kręgu rodzinnym…. ;)

To oczywiście nie jedyne zarzuty wobec Hymnu.

Mazurek Dąbrowskiego ma bowiem wyjątkowo ciemną przeszłość. Jak pisze tow. mecenas:

„Mazurek Dąbrowskiego okraszony słowami Józefa Wybickiego zaistniał oficjalnie i formalnie w polskim imaginarium hymnicznym dopiero dzięki wysiłkom polityków piłsudczykowskich i sanacyjnych. Najpierw, bo już w 1921 roku decyzją Ministra Spraw Wojskowych, Kazimierza Sosnkowskiego, nakazano oddawanie przez armię specjalnych honorów w trakcie wykonywania pieśni. Następnie, w październiku 1926 roku, czyli zaraz po przewrocie majowym, Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Kazimierz Bartel obwieścił uznanie utworu za hymn narodowy. Niedługo potem, w lutym 1927 roku, na podobny krok zdecydował się Minister Spraw Wewnętrznych Felicjan Sławoj Składkowski. To decyzja tego ostatniego uznawana jest za instytucjonalne zakotwiczenie Mazurka Dąbrowskiego w polskim życiu publicznym.

Sosnkowskiego tu pomińmy (nie przyłożył się aż tak bardzo do faszyzacji Polski po 1926 roku). Bartla, pięciokrotnego premiera kraju po zamachu stanu, również (przyjmijmy wspaniałomyślnie, że pan profesor nie dostrzegał autorytarnej tłuszczy zalewającej Polskę w okresie jego rządów). Ale Składkowski – przecież to esencja sanacyjnego obłędu. Premier w latach 1936–1939, do tego trzykrotnie minister spraw wewnętrznych, jak mało kto odpowiedzialny za rozwój polskiego przedwojennego faszyzmu. Osobiście odpowiedzialny za utrzymanie obozu pracy przymusowej dla przeciwników politycznych w Berezie Kartuskiej oraz za aresztowanie przedstawicieli opozycji we wrześniu 1930 roku i osadzenie ich w Brześciu nad Bugiem.”

Swoją drogą Niemcy decyzję o likwidacji prof. Bartla do dzisiaj uzasadniają, że był to najwyżej usadowiony w II RP sowiecki agent. I chociaż dla naszej prawicowej i bogoojczyźnianej propagandy od lat jest symbolem bestialstwa niemiecko-ukraińskiego (tzw. mord profesorów lwowskich dziwnym trafem tych tylko, którzy wybrali kolaborację z sowieckim okupantem!) to jednak pewne fakty mocno przemawiają za niemiecką wersją. Otóż Bartel, początkowo ujęty przez NKWD, zaraz na drugi dzień został uwolniony z wszelkimi honorami, zwrócono mu wszystkie zatrzymane rzeczy a zanim zaczął kolaborację jako profesor sowieckiego uniwersytetu miał zapewnione środki na dostatnie (w warunkach sowieckich oczywiście) życie.

Przypominam, że wypuszczenie „profesora” Bartoszewskiego z Oświęcimia ciągle jest powodem do oskarżania go o rzekomą współpracę z Gestapo. Zapomina się po prostu, że do KL można było czasem trafić z wyroku niemieckiego sądu tylko na kilka miesięcy. Czego dowodem zatem była jawna łaska okazana przez NKWD???

Czy dlatego Bartel wg tow. mecenasa jest w porządku i nic go nie łączy z „sanacyjnym obłędem”?

I faktycznie trzeba się z takim twierdzeniem zgodzić… ale przyjmując niemiecką wersję!

Wróćmy jednak do tow. mecenasa i jego propozycji. Wspominając doświadczenia innego równie wybitnego lewackiego publicysty, niejakiego Jasia Kapeli (niech was nie zmyli infantylnie brzmiące imię – ten wyjątkowo pokręcony ideologicznie lewak jest „młodzieńcem” podobnie jak inny bobas medialny – Kuba Wojewódzki) tow. mecenas pisze ostrożnie:

„Postulując zmiany w tekście narodowego mazurka, stąpam po kruchym lodzie. Zgodnie bowiem z Kodeksem wykroczeń osoba naruszająca przepisy o hymnie Rzeczypospolitej Polskiej podlega karze aresztu lub grzywny. Wskazane regulacje przewidują między innymi dokładny tekst pieśni oraz nakazują wykonywanie utworu w sposób zapewniający mu należną cześć i szacunek. Oczywiście w niniejszej publikacji nie podejmuję się wykonywania hymnu, jednak kreatywność oskarżycieli publicznych bywa potężna i jestem w stanie wyobrazić sobie uznanie, że deformując powszechnie akceptowane znaczenie hymnu, popełniam wykroczenie.

Warto bowiem pamiętać, że przed kilkoma laty jeden z członków zespołu Krytyki Politycznej został ukarany grzywną przez sądy obu instancji za to, że na swoim kanale wykonał hymn państwowy ze zmienionymi przez siebie słowami. W sprawie konieczna była dopiero interwencja Rzecznika Praw Obywatelskich i skierowanie postępowania do Sądu Najwyższego. Ten uniewinnił artystę, uznając, że wykonanie hymnu w sposób sprzeczny z załącznikiem do ustawy mieści się w granicach swobody wypowiedzi (…).”

Nie trzeba chyba przypominać, że interweniującym RPO był… Bodnar.

To oczywiście nie koniec POstulatów czerwonego adwokata.

„Popatrzmy jednak na sprawę całkiem z innej strony. Czy nie byłoby odświeżające stworzyć sobie dziś tekst hymnu zupełnie na nowo? Nie być związanym kreacjami z końca XVIII wieku i decyzjami z początku XX wieku spetryfikowanymi przez polityków sprzed 30 lat? Nowe słowa hymnu mogłyby być wynikiem autentycznej i radosnej refleksji nad historią kraju i naszymi aspiracjami. Za chwilę minie ćwierć wieku w nowym tysiącleciu. Zafundujmy sobie hymniczną odwilż.”

A więc do dzieła, tow. mecenasie!

Zamiast mazurka, faworyzującego ludność tylko jednego województwa, i to nawet nie całego, konieczna jest zmiana melodii.

Jak ulał do tego, co robi dzisiejsza władza pasuje polonez, zwany też chodzonym. Powolny rytm, krążenie mniej lub bardziej wkoło, do tego wzajemne ukłony.

A najważniejsze, że bez żadnych gwałtownych ruchów, które zbyt łatwo mogły by się przerodzić w… podskoki.

A słowa?

Przecież jest oczywistą oczywistością, że powinno znaleźć się miejsce na najnowsze dziedzictwo kulturalne. Reszta już taka ważna nie jest, zresztą kto by to zrozumiał…

Może jeszcze tylko o dominującej roli Unii Europejskiej i wiecznej przyjaźni z Niemcami.

Osiem gwiazdek w rytmie poloneza zamiast faszystowsko-mafijnego Mazurka.

I to by było na tyle, jak mawiał śp. prof. Jan Tadeusz Stanisławski.

22.10 2024

______________________________________________________________

Wszystkie cytaty za: ]]>https://krytykapolityczna.pl/kraj/zmienmy-hymn-polski-skowron/]]>

fot. pixabay

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (6 głosów)

Komentarze

 Dziwnym"trafem" wczoraj wieczorem ukradziona telewizja na paśmie "Historia"przypomniała film"Wyrok na Franciszka Kłosa".

 Obrzydliwy, zachłanny granatowy którym gardzili nawet inni z posterunku ścigał się w podłości i zbrodni ze swymi panami.

 Tak bardzo chciał zostać Niemcem. A oni też gardzili swoim kundlem. Który się sam wytresował.

 Na koniec gdy widz dostaje nadzieję że tytułowa gnida choć z Panem Bogiem się pojedna, popełnia najgorszą zbrodnię. A chwilowy wyrzut sumienia jak wszystko zapija siwuchą.

 Tym całkowicie przekreśla swój los u wszystkich.  Skąd to znamy? Zamiast volksdeutscha Klossa na koniec widzimy padlinę w trumnie. 

 Gotowość na wszelkie podłości, przekraczanie nawet oczekiwań swych panów i nieuchronny koniec.

 Z innej strony ponoć prawdziwa historia o tym jak"patrioci" z tak zwanego PKWN czy innej kurwiferajnen poszli do Cara i na tylnych łapkach w pozycji"służy" zaproponowali Stalinowi by zmienić burżuazyjny Hymn na nowy.

 A ten, z pogardą odpowiedział im: na sztuo? Nu vot charoszij Mazurek!

 I może by bolszewia zmieniła czerwonym folksdojczom"gimn". Ale czerwony car chciał im pokazać jak bardzo nimi gardzi. 

 Obawiam się że obecny kolektywny"car" ma w dupie wszelkie oznaki honoru, dyshonoru czy tam czego.

 I pozwoli im na wszystko.

 A wtedy, gdy kolejny raz Ks.Proboszcz odmówi by śpiewać po każdej Mszy Św.Rotę. Powiem mu że jest taką samą czerwoną świnią jak te u żłoba.

 Które i tak prędzej, później skończą jak nowonawrócony na"wyższą kultuhe" Franz Kloss.

 

 

Vote up!
4
Vote down!
0

Dr.brian

#1663901