Mocarstwo in spe

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Świat

Ukraina ledwo dycha gospodarczo. Ale za to mentalnie sięgnęła wyżyn mocarstwa światowego. ;)

Opowieści o walczącej za m.in. naszą wolność tryzubach można włożyć pomiędzy bajki. Tak się bowiem składa, że długość naszej granicy z Rosją jest większa niż z Ukrainą.

Co prawda wg danych oficjalnych najdłuższa granica lądowa Polski to ta z Czechami, potem dopiero z Ukrainą, ale popatrzmy na stan faktyczny.

Granica z Ukrainą wynosi 535 km. Ta oficjalna z Rosją 210 km (obwód królewiecki). Ale nikt chyba nie wątpi, że do tego trzeba doliczyć granicę z Gubernią Mińską (d. Białoruś) czyli kolejne 418 km. A zatem faktyczna granica z Rosją jest druga (po Czechach – 796 km) oraz dłuższa aż o 35% niż ta z Niemcami.

Ukraina zatem nie chroni nas przed agresją Rosji terytorialnie natomiast wiąże (i niszczy) jej siły w sposób faktycznie uniemożliwiający agresję w innym kierunku przez najbliższe 5 lat (minimum).

Ale tak samo mógłby funkcjonować Afganistan czy… Mongolia.

Nie da się ukryć, że tocząca się wojna doprowadziła do zubożenia kraju. Wg szacunków międzynarodowych instytucji finansowych PKB Ukrainy jest nieznacznie wyższy niż PKB… Etiopii, jednego z najuboższych państw świata (178,76 mld dolarów do 143,12 mld dolarów w 2024 r., ale w 2025 ma nastąpić zmiana kolejności).

Co to oznacza?

Przede wszystkim to, że w warunkach pokoju Ukrainę będzie stać co najwyżej na utrzymanie policji oraz góra dwóch dywizji zmechanizowanych. A także lotnictwa w ilości 5-10 maszyn.

Armia będzie więc na poziomie sił obronnych… Litwy – państwa nominalnie o 10-krotnie mniejszej liczbie ludności.

Opowieści o armii ukraińskiej mającej pełnić rolę głównego żandarma Unii Europejskiej mogą być prawdziwe pod jednym tylko warunkiem – Kijów nadal będzie pozostawał na garnuszku państw UE.

Ale na to w dłuższej perspektywie liczyć nie można.

Tymczasem Ukraińcy zamiast zrozumieć sytuację, w jakiej się znaleźli również z własnej winy, potrząsają szabelką nie bacząc, że i ona jest przede wszystkim made in USA & NATO.

Tymczasem mieszkający w Polsce od blisko 16 lat pochodzący z Donbasu Mikołaj Susujew pisze:

Podsumowując, Ukraina:

– Stawia na wzmocnienie zdolności europejskich bez USA bo uważa, że USA jest już partnerem niestabilnym i nawet potencjalnie niebezpiecznym.

– Stawia na francusko-niemiecką koncepcję rozbudowy zdolności europejskich bo uważa iż tylko dla Europy, której bezpieczeństwo zagrożone jest obecną wojną bezpośrednio może zależeć na wspieraniu Ukrainy w długotrwałej perspektywie.

– Nie widzi dla siebie miejsca w NATO i być może w Unii Europejskiej (tutaj jest znak pytania) więc już teraz przygląda się i przygotowuje się na świat „po NATO”.

– Uważa, że kryzys będzie długotrwały i będzie się globalizować … i jest to dopiero jego początek więc on dotknie prawdopodobnie Europę, Chiny, USA bezpośrednio na kolejnych etapach.

A więc należy zadbać by ten kryzys przeżyć i zadbać o miejsce dla siebie w nowym systemie bezpieczeństwa, który się wykształci po ustabilizowaniu się sytuacji.

– Ogólnie rzecz biorąc miejsce, które Ukraina na ten moment widzi dla siebie – mały zmilitaryzowany potworek we wschodniej Europie, fabryka broni, twierdza, źródło technologii, doświadczenia bojowego. I Ukraińcy uważają, że to wszystko będzie jeszcze przez dłuższy czas miało wagę, więc będą tu mieć przysłowiowe „karty” w tej grze.

– I oczywiście umową by ta cała polityka bezpieczeństwa miała szansę na powodzenie – jest przetrwanie w obecnej fazie wojny. Więc oni szukają każdej możliwości teraz na budowanie szeroko zakrojonej współpracy, która by dywersyfikowała by im dostawy amunicji i uzbrojenia z zewnątrz … ale przede wszystkim by potęgowało ich własną produkcję. Na to w tej chwili kierują cały swój wysiłek.

]]>http://pressmania.pl/drogi-polski-i-ukrainy-sie-rozjezdzaja/]]>

USA są zatem be, podobnie zresztą jak Polska. Co prawda bez Polski Ukraina musiałaby skapitulować jeszcze w lutym zaś bez dostaw uzbrojenia z USA mniej więcej w maju 2022 roku, ale przecież dla Ukraińców nie ma to dzisiaj znaczenia.

Bo liczą się Niemcy i Francja konkretnie zaś pieniądze, jakie wspólnie będą mogli zarobić. Ale nie Ukraina jako państwo, ale grupa trzymająca władzę w Kijowie.

Oburzanie się na Zełenskiego ze względu na brak wdzięczności za pomoc, dzięki której przetrwali najtrudniejsze tygodnie, nie ma sensu. Dowodzi jedynie kompletnej nieznajomości psychiki tamtejszych ludzi.

Bo naprawdę taka postawa kijowskiej junty wynika w dużej części z naszej.

Homo sovieticus rozumie bowiem tylko język siły.

A musimy pamiętać, że Kijów w sowieckim obozie znalazł się już w 1920 roku.

To, ze będąc krajem, od którego życzliwości praktycznie w 100% zależał i nadal zależy byt Ukrainy nie potrafiliśmy wymóc choćby ekshumacji ofiar ukraińskiego ludobójstwa 1939-1947 jest winą rządu Zjednoczonej Prawicy.

Ale trzeba pamiętać, że kompromitacja 13 grudnia kontynuuje tą politykę uległości! Po co więc mają się z nami liczyć, skoro i tak zrobimy wszystko, czego zażąda ukraiński reżim?

Nic dziwnego, że cytowany wyżej Susujew pisze:

Jakiś czas temu, chyba juz ok. roku temu napisałem tekst o tym jak mocno rozjeżdżają się wizje rozbudowy sił zbrojnych polska i ukraińska. I jak te rozbieżności powodują, że nie ma zbyt wielu projektów, które by jakoś zacieśniły współpracę w tej dziedzinie. I ja powiem szczerze, zgodnie moich obserwacji i przemyśleń, od tamtego czasu sytuacja tylko się pogorszyła w tej dziedzinie. Oczywiście różnice w podejściu wynikają z różnych sytuacji geopolitycznych Ukrainy i Polski. Ukraina swoją koncepcję opiera o własne doświadczenie prowadzonej wojny na wyczerpanie, którą mimo że przy wsparciu z zewnątrz jednak prowadzić musi samodzielnie. Poza tym robi też pewne wnioski z tego jak partnerzy, na których się polega podczas wojny, mogą ograniczać twoje możliwości i narzucać ci swoja wizję prowadzenia wojny sprzeczną z twoimi własnymi interesami.

(ibid.)

Tymczasem nie tyle rozjeżdżają się „wizje rozbudowy sił zbrojnych” ile Polska coraz wyraźniej protestuje przeciw traktowaniu jako „gospodarstwa pomocniczego” Kijowa.

Tu jest sedno konfliktu. Polska, co prawda w sposób wymuszony przez protesty rolnicze itp., stanęła na drodze ukraińskim oligarchom.

Zwróćmy uwagę, że nagle Trump stał się wrogiem, gdy zaczął... żądać rozliczenia dotychczasowej pomocy militarnej.

A z nią różnie być mogło, dowodem czego może być niedawno odkryty magazyn broni nieopodal lotniska w Laszkach.

Wspomniany już Susujew otwarcie pisze:

Trzeba wprost powiedzieć, że zaufanie do USA jako strategicznego partnera, na którym można w dłuższej perspektywie się oprzeć, Trump na Ukrainie zrujnował zupełnie i tego już się nie da odbudować, nawet jeżeli dojdzie z czasem do zmiany tej polityki. Co zresztą nie oznacza, że Kijów nie będzie się starał o podtrzymanie kontaktów z obecną administracją. Będzie próbował zyskać tyle ile się da w stosunkach i z USA i z NATO jako organizacją i z Unią i jej instytucjami. Na poziomie oficjalnym Kijów na pewno będzie się uśmiechał do wszystkich. Ale stawki w swojej polityce bezpieczeństwa na jedną kartę robić już nie będzie. Mało tego, wnioski Kijowa z obecnej polityki administracji Trumpa są takie, iż NALEŻY POPIERAĆ KONCEPCJĘ AUTONOMII STRATEGICZNEJ EUROPY BEZ USA. I należy zadbać by Kijów zyskał swoje miejsce w tej nowej architekturze bezpieczeństwa Europy bez USA jako ważnego filaru. Jako wysuniętej twierdzy, którą się umacnia, żeby mieć spokój tam dalej na zachodzie … lub nawet po prostu po to by rozmawiać z Rosją z pozycji siły i żeby Ukrainę w podobnych rozmowach nie dało się pominąć.

(ibid.)

Przyznam, że trochę mnie zmroziło. Zamiast Festung Europa ma się pojawić jakaś festung der Ukraine.

Wiemy, jak to się skończyło w pierwszym przypadku…

Zastanawiam się jednak nad koncepcją Susułowa. Może i byłaby fajna, gdyby nie sami Ukraińcy. Sądząc po zdjęciu autor jest w tzw. wieku poborowym. Jednak zamiast walczyć na froncie poucza z bezpiecznego miejsca swoich, i nie tylko, rodaków. Nie tylko on.

Cała Europa widzi młodych Ukraińców jakoś dziwnie oddalających się od walczącej Ojczyzny.

I, równie dziwnie, dysponujących pieniędzmi często na skalę przewyższającą tubylców.

To budzi… niechęć.

Oraz mnoży pytania.

Naprawdę nie trzeba ruskiej propagandy. Wystarczy mieć oczy otwarte.

Ps. Z rozbawieniem obserwuję kształtowanie pojęcia „ruska onuca”. I jeśli w 2022, góra do połowy 2023 roku oznaczała ona kogoś, kto bezkrytycznie powielał kremlowskie prawdy to dzisiaj szansę na zostanie „ruską onucą” ma ten, kto postrzega Ukrainę taką, jaka jest, a nie taką, za jaką pragnie uchodzić.

27.06 2025

 

Brak głosów