Coraz bliżej Święta

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Świat

Pacholęciem byłem nadto dociekliwym. Moje pytania często burzyły spokój dorosłych, co w epoce wczesnoszkolnej kończyło się rozmowami moich troszczących się o wykształcenie swojej jedynej latorośli rodziców z moją wychowawczynią.

Na szczęście wychowanie odebrałem w miarę nowoczesne i w odróżnieniu od moich kolegów po takich rozmowach na drugi dzień mogłem spokojnie siadać.

Ale pewnego jesiennego dnia sam poczułem, że chyba troszeczkę przegiąłem. Oto w dzień 8 listopada roku…, no, pół wieku temu z okładem, dość głośno zapytałem w przerwie szkolnej Akademii – a dlaczego Rewolucja Październikowa? Przecież już dawno zaczął się listopad!

Tym razem trafiłem na rozmowę do samej dyrektorki szkoły. O dziwo, zamiast usłyszeć coś na temat dzielnych radzieckich żołnierzy, których ofierze krwi zawdzięczamy to, że żyjemy, a towarzysz Gomułka dzielnie wprowadza najlepszy na świecie ustrój, pani Maria kazała mi usiąść.

A potem usłyszałem pierwszy w życiu wykład. Generalnie Rosjanie byli i są zacofani. Nawet kalendarz ich, jako jedyny na świecie, spóźniał się do naszego o blisko dwa tygodnie. Myśmy mieli już listopad, ale kacapy (pierwszy raz w życiu usłyszałem wówczas tą nazwę!) jeszcze mieli październik. I stąd nazwa.

Musiałem oczywiście przysiąc, i to na Boga, że rozmowy tej nikomu nie powtórzę przynajmniej do jej śmierci.

Umówiła się również ze mną, że kiedy tylko usłyszę coś na lekcji, czego nie będę rozumiał, albo z czym się nie zgodzę, mam milczeć, a na dużej przerwie mogę przyjść do niej.

Przyznam, że z oferty tej korzystałem aż do końca ósmej klasy. Do dzisiaj mam otrzymaną od niej relikwię – zdjęcia z pogrzebu Marszałka robione przez jej Ojca, fotoreportera PAT.

Potem, rzecz jasna, już podczas normalnych zajęć (historia), poznałem szczegóły. Rosja, jako ostatnie wielkie Państwo, odeszła od tradycyjnej (jeszcze sprzed Chrystusa!) rachuby lat, zwanej juliańską. Opracowaną na zlecenie samego Juliusza Cezara przez greckiego astronoma Sosygenesa. W tradycyjnej Anglii obowiązywał aż do 1751 roku. Rosja natomiast wprowadziła zmiany dopiero w 1918 roku. Jeszcze dłużej trwało to w Grecji – do 1923 roku.

Praktycznie do dzisiaj używany jest już tylko przez wyznawców prawosławia. Właśnie dlatego Boże Narodzenie obchodzą… po Nowym Roku.

 Jednak do czasu. 104 lata po przyjęciu kalendarza gregoriańskiego przez Rosję, Cerkiew Ukraińska, nie uznająca zwierzchnictwa moskiewskiego Patriarchatu (czyt. współpracowników KGB, a nawet NKWD jeszcze) pozwoliła swoim wiernym na świętowanie Narodzenia Pańskiego 25 grudnia. Razem z katolikami.

Cerkiew putinowska, bo z racji nagromadzonych w niej rozmaitego rodzaju TW, i to na samym szczycie, trudno nazwać ją słowami zastrzeżonymi dla Kościołów, próbuje wmówić wiernym, że zmiana kalendarza to sprawa polityczna.

Zupełnie tak, jakby na Ukrainie nikt nie słyszał o wiernopoddańczych deklaracjach zarządców Cerkwi Moskiewskiej, a zwłaszcza jawnego opowiedzenia się patriarchy Cyryla (tak naprawdę uwikłanego w związki z jeszcze sowiecką bezpieką putinowskiego oligarchy!) po stronie raszystowskich najeźdźców.

W liście skierowanym do Światowej Rady Kościołów pisał:

Jak wiecie, ten konflikt nie rozpoczął się dzisiaj. Jestem głęboko przekonany, że jego inicjatorami nie są narody Rosji i Ukrainy, które wywodzą się z jednej chrzcielnicy kijowskiej, łączy je wspólna wiara, wspólni święci i modlitwy oraz wspólne losy historyczne. Geneza konfrontacji leży w relacjach między Zachodem a Rosją. W latach 90. obiecano Rosji, że jej bezpieczeństwo i godność będą respektowane. Jednak w miarę upływu czasu siły jawnie uznające Rosję za swojego wroga zbliżały się do jej granic. Rok po roku, miesiąc po miesiącu, państwa członkowskie NATO zwiększały swoją obecność wojskową, nie zważając na obawy Rosji, że ta broń może pewnego dnia zostać użyta przeciwko niej. Co więcej, siły polityczne, których celem jest powstrzymanie Rosji, nie zamierzały walczyć z nią same. Planowały użyć innych środków, próbując uczynić z bratnich narodów - Rosjan i Ukraińców - wrogów. Nie szczędzili sił i środków, aby zalać Ukrainę bronią i instruktorami wojennymi. Jednak najstraszniejsza jest nie broń, lecz próba «reedukacji», mentalnego przerobienia Ukraińców i Rosjan mieszkających na Ukrainie na wrogów Rosji.

Bezpieczeństwo Rosji to dość dziwna figura stylistyczno - geopolityczna. Z jednej strony pozwala bowiem na lokowanie rakiet przenoszących głowice termojądrowe na terenie czeskiego Kralevca, skąd do stolic krajów NATO przelot rakiety liczony jest w sekundach, z drugiej strony za naruszenie bezpieczeństwa Rosji uważa instalowanie systemów antyrakietowych, nie pozwalających Rosji… na tenże atomowy atak.

A już powstrzymywanie Rosji jest jawnym oskarżeniem Zachodu, że chce... bronić się przed inwazją odradzającego się Carstwa!

Paranoja, indukowana niestety u polskojęzycznych (i nie tylko) kretynów, każe widzieć w upadającej coraz wyraźniej Rosji nowe mocarstwo, mogące w sojuszu z Koreą Północną, Iranem i Wenezuelą stworzyć przeciwwagę ekonomiczną dla reszty świata.

Chin nie wymieniłem specjalnie. Opieranie się bowiem o Państwo Środka powoduje, że truchło Stalina spoczywające pod kremlowskim murem niebezpiecznie się obraca. Nie ma bowiem na świecie państwa, które wobec swojego sąsiada żywiłoby aż tak wielkich pretensji terytorialnych, jak Chiny.

Rosja bowiem winna im zwrócić ok. 1 mln kilometrów kwadratowych powierzchni, w tym znajdujący się w jej granicach od przeszło 160 lat Władywostok. Wcześniej, Złoty Róg (Chajszenwaj) przez blisko tysiąc lat był chiński.

Józef Stalin wiedział, co może oznaczać połączenie Rosji (zwanej wówczas ZSRS) z Chinami. Odrzucał więc propozycje Mao Zedonga. Putin, mały człowieczek, którego historia posadziła na czerwonym carskim tronie, nie ma pojęcia o zagrożeniu.

Tymczasem Rosja upada na Ukrainie coraz bardziej. Grożenie bronią atomową na nikim (poza społeczeństwami Europy Zachodniej) nie robi wrażenia.

Chiny, obecne już od kilku pokoleń w Rosji, i to na skalę świadczącą o przemyślanej inwazji, spokojnie czekają na ostateczną klęskę czekisty.

Ta tymczasem zbliża się milowymi krokami.

Czy NATO będzie bronić resztek Rosji przed azjatycką inwazją?

Znów będą ginąć nasi chłopcy na sopkach Mandżurii?

Rosja putinowska trzeszczy. Opowiadanie w tej chwili o jej potędze przypomina bajania niemieckich parteigenosse o cudownej broni, mającej odwrócić losy wojny... jeszcze w marcu 1945 roku.

Czy jednak Europa, a zwłaszcza NATO chciałaby graniczyć z chińskim terytorium zależnym?

To będzie nowa próba sił, o wiele groźniejsza od zimnej wojny.

Wojna w Ukrainie już pokonała Rosję. Putin, przed 24 lutego 2022 roku dumny watażka, teraz żebrze w krajach trzeciego świata. Ba, przywódcy państw, którzy przed tą datą czuliby się zaszczyceni obecnością czekisty, pokazują mu coraz wyraźniej, gdzie jest jego miejsce w szeregu.

Rosja upadła na kolana…. A to przecież nie koniec boleści… Zełeński nie tylko ma ochotę, ale i środki, by ją w końcu przeczołgać.

I nie tylko on. Wydaje się, że najbardziej nienawidzą Rosji ci, których ona teraz uważa za przyjaciół.

23.12 2022

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (9 głosów)