Merc

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog
Pojechałem z kolegą do restauracji czynnej nocą. On poszedł sprawdzić czy są tam nasi znajomi, a ja czekałem w samochodzie. W końcu postanowiłem go przestawić. Ten samochód. Cofałem w promieniu światła lampy. Nawet trochę głębiej. A tam ciemn, że "oko wykol". Ale świateł nie włączałem. I poczułem wstrząs oraz mocne uderzenie. Wystraszony wybiegłem natychmiast z samochodu. Sytuacja nie wyglądała ciekawie. Hakiem holowniczym stuknąłem stojącego tam "Merca". Jego kierowca też wybiegł, aby sprawdzić jakie są uszkodzenia. Na szczęście nie było żadnych. Mimo to zarządał ode mnie jakichś dużych pieniędzy. Ja nie chciałem dać. I kłótnia gotowa. Przyszedł z wnukiem właściciel samochodu. Jak zobaczyczyłem kto to, to ugięły się pode mną nogi. Do tego wnuk judził swojego dziadka aby mi dał nauczkę. Na wszelki wypadek uciekłem do lokalu. Wykombinowałem sobie, że przecież tam, wśród ludzi, krzywdy mi nie zrobi. Po chwili przyszedł kolega. Był z siebie niezwykle zadowolony: - Nic się nie bój! Powiedziałem im, że dzisiaj urodziło Ci się dziecko. No, i jesteś nieco rozkojarzony. - A gdzie są teraz? - Pojechali sobie. Na wszelki wypadek postanowiliśmy szybko zmienić lokal. Jeszcze się rozmyślą i powrócą. Pojechaliśmy. W nowym lokalu siedział właściciel mercedesa wraz ze swoim wnukiem. Nie chcieliśmy im przeszkadzać w rozmowie. Ale duży Pan przy drzwiach miał dar przekonywania. I przekonał nas abyśmy się przysiedli do tego od mercedesa. Potem już były ttylko toasty za mojego "syna". Aż sam uwierzyłem. Była już bardzo późna godzina, gdy wróciliśmy do samochodu. Nogi mi trochę odmawiał posłuszeństwa, ale poza tym czułem się dobrze. Chciałem proowadzić. Właśnie starałem się włorzyć kluczyk do drzwi swojego samochodu, gdy usłyszałem czyjś głos: - To twoje auto? Rozejrzałem się zdziwiony. Niedaleko mnie stał radiowóz z włączonymi światłami i paroma policjantami wewnątrz: - Nie moje - i zawróciłem do środka. Właściciel mercedesa był zdziwiony moim powrotem. A gdy mu opowidziałem o zajściu - posłał swoich obserwatorów. Ci przyszli po pewnym czasie i rzucili: - Czysto! Faktycznie. Policjantów i ich auta już nie było. Więc z kolegą wsiedliśmy i pojechaliśmy swoim. C.d.n... P
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.7 (6 głosów)