Pón dochtór wiceminister

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Pogoń za tytułami naukowymi w najnowszej historii Polski ma swoją niechlubną tradycję. Pierwszy napinał się niejaki Aleksander Kwaśniewski każąc nazywać się magistrem, choć zgodnie z prawem był tylko maturzystą. Pamiętamy też bakałarza Radosława Sikorskiego lansującego się jako magister.

Do kompletu można dodać też Vincenta Rostowskiego, zwanego profesorem. W każdym z powyższych przypadków udowodnienie fałszu było łatwe.

Kolejnym krokiem było zatem uzyskanie formalnego wykształcenia.

Niestety, rzecz nie dotyczy jedynie słynnego Collegium Tumanum, którego absolwentem miała być m.in. osoba poselska Zembaczyńska…

Zdarza się, że „praca naukowa” powstaje na zgoła poważnej uczelni.

Oto streszczenie pracy doktorskiej wicebodnara, aktualnie wsławionego za sprawą pobieranych dopłat do wynajmowanego mieszkania oraz megaryczałtów samochodowych Arkadiusza Myrchy.

Niniejsza praca ma na celu kompleksowe opisanie procedury legislacyjnej polskiego parlamentu zarówno z perspektywy teoretycznej, jak i empirycznej. Takie podejście jest konieczne ze względu na złożoność procesu stanowienia prawa, który z jednej strony regulowany jest ustawami, w szczególności Konstytucją RP, właściwymi ustawami oraz Regulaminami Sejmu i Senatu, a z drugiej drugą ukształtowały orzeczenia polskiego Trybunału Konstytucyjnego i zwyczaje parlamentarne.

Szczególną uwagę poświęcono rozwojowi polskiej praktyki parlamentarnej po 2015 roku. Powtarzające się nadużycia władzy doprowadziły do wyraźnego pogorszenia standardów stanowienia prawa. W takich okolicznościach ustawodawstwo jest coraz częściej uchwalane bez przeprowadzenia właściwej debaty parlamentarnej, która powinna być podstawą wszelkiej należytej procedury legislacyjnej.

W związku z tym niniejsze opracowanie ma na celu zbadanie przepisów prawa określających status i uprawnienia każdego uczestnika procesu stanowienia prawa oraz zbadanie sposobów zapewnienia konstytucyjności aktów ustawowych. Do dyskusji nad tą ostatnią kwestią wpisują się w szczególności wyroki Trybunału Konstytucyjnego, który wielokrotnie orzekał, że konstytucyjność ustawy zależy nie tylko od jej treści, ale także od sposobu jej uchwalenia.

Zgodnie ze swym zasadniczym celem niniejsza praca ma także na celu wyjaśnienie następujących zagadnień:

a) Jaki wpływ mają zwyczaje i praktyka parlamentarna na proces stanowienia prawa?

b) W jaki sposób przestrzeganie regulaminu oraz innych obowiązujących przepisów prawa i regulacji wpływa na jakość stanowionego prawodawstwa?

c) Czy uczestnicy procedury legislacyjnej korzystają z tych samych praw i gwarancji ustawowych oraz dysponują tymi samymi środkami odwoławczymi?

d) W jakim stopniu Konstytucja, obowiązujące ustawy i regulaminy mogą chronić procedurę ustawodawczą przed wypaczeniem jej dla celów politycznych większości parlamentarnej?

e) W jakim stopniu regulamin, inne przepisy prawa i zwyczaju regulujące i kształtujące procedurę ustawodawczą mogą zapewnić konstytucyjność ustawodawstwa parlamentarnego?

Na podstawie badań m.in. ewolucji procedury legislacyjnej, jej aktualnego przebiegu, właściwych zasad konstytucyjnych, praktyki i zwyczajów parlamentarnych, praw i gwarancji ustawowych przysługujących uczestnikom procedury legislacyjnej, a także wpływu większości parlamentarnej na jakości legislacji, w niniejszej pracy szczegółowo poddano analizie kluczowe zagadnienia stanowienia prawa, sformułowano pewne wnioski i postulowano konkretne rozwiązania legislacyjne (lex ferenda).

Do podstawowych metod badawczych stosowanych w tym celu zaliczają się badania historyczne, porównawcze, doktrynalne i teoretyczne. Pomimo formalnej stabilności leżących u podstaw ram prawnych, zagadnienia dotyczące stanowienia prawa i procedury legislacyjnej w Polsce pozostają aktualne i wymagają ciągłych badań.

Zmieniająca się rzeczywistość polityczna wyraźnie wpływa na zwyczaje i praktykę parlamentarną. Te z kolei mogą oddziaływać na procesy stanowienia prawa do tego stopnia, że istniejące formalne zasady postępowania, gwarancje ustawowe i środki zaradcze staną się niewystarczające i/lub nieskuteczne.

]]>tu:]]>

(tłum. google)

Promotorem powyższej „pracy doktorskiej” jest prof. Marek Chmaj, ongiś zwycięzca olimpiady wiedzy o PZPR. ;)

Recenzentami (i to pełnymi entuzjazmu dla dokonań POsła) byli natomiast profesorowie Radosław Grabowski, Ryszard Balicki i Sławomir Patyra.

I znowu trudno oprzeć się wrażeniu, że wszystko zamknięte jest w tej samej ideologicznej banieczce. Grabowski bowiem już w 2020 roku został powołany przez marszałka Grodzkiego na doradcę Senatu, pozostali natomiast po ostatnich wyborach parlamentarnych trafili a to do PKW (Balicki, gdzie głosował za odebraniem środków PiS) a to do Rady Nadzorczej PGE (Patyra).

Patrząc na wytłuszczone przeze mnie fragmenty streszczenia tej „dysertacji” widać wyraźnie, że zamiast pracy naukowej mamy do czynienia z jakimś manifestem „walczących demokratów”.

Natomiast ludzie, którzy poznali „pracę naukawą” POsła Myrchy nie tylko ze streszczenia piszą wyraźnie:

Doktorat wypromował Marek Chmaj, którego nie trzeba przedstawiać. Tytuł rozprawy brzmiał: „Postępowanie ustawodawcze” (co samo w sobie jest humorystyczne: to tak, jakby doktorat z matematyki nosił tytuł: „Analiza funkcjonalna”, a z filozofii – przykładowo – „Rachunek zdań”).

We wstępie autor deklaruje, że kolejne rozdziały zawierają OPISY tego czy tamtego – ustawa wymaga tymczasem, by doktorat był oryginalnym rozwiązaniem problemu badawczego. W przypadku Myrchy o oryginalności nie można mówić, bo w rozprawie problemu badawczego w ogóle nie postawił! Cóż, jest to niewiele pomad 150-stronicowy bryk, napisany kiepskim językiem (tekst roi się od błędów składniowych), wiejący w dodatku nudną… A temat daje pole do popisu! Niestety, niewykorzystane. Ktoś mógłby powiedzieć: ot, kolejny kiepski doktorat, nic nowego. To prawda.

Sprawdźmy jednak, kto zrecenzował tę pracę (w każdym z trzech przypadków nad wyraz entuzjastycznie). Byli to panowie profesorowie: Radosław Grabowski, Ryszard Balicki, Sławomir Patyra.

To, że Chmaj wziął udział w tej szopce, wcale mnie nie dziwi. Ale to, że wzięło w niej udział tych trzech panów, dziwi mnie jeszcze mniej.

Gwoli uzupełnień bibliograficznych dodajmy, że: Balicki jest członkiem PKW z ramienia PO (głosował niedawno za odebraniem subwencji PiS), a Patyra – członkiem rady nadzorczej PGE.

Kogoś może zastanowić koincydencja awansów: akademickiego – wiceministra, politycznego – profesorów.

Źródło: Adam Wodeham X

Tymczasem wróble ćwierkają, że pod kierunkiem prof. Chmaja doktorat przygotowuje żona Myrchy również POsłanka, niejaka Kinga Grajewska.

Ponoć dotyczyć ma programu „Rodzina na swoim”…

7.10 2024

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (7 głosów)

Komentarze

 Można nie bez kozery( Marcina ) powiedzieć że to kolejne wykwity pleśni pod tytułem"Socjalizm naukowy".

 Czyli wspaniałe uzasadnienie najpotworniejszych masowych zbrodni w dziejach ludzkości. Wzajemne włażenie sobie w"de"w ramach PRL- owskich katedr marksizmu leninizmu było klasycznym przykładem samonakręcającej się maszynki do produkcji"kadr".

 Zaś każdy tytuł naukowy pochodzący z takich drukarni dyplomów( bo tym były )miał taką wartość jakbym nakazał wszystkim tu pisać do siebie:Baronie. Tylko że w tym wypadku byłby to Baron von Vduppenvtrocken.

 Dlatego proponuję oficjalnie: abyśmy wystąpili do jakiegoś ciała międzynarodowego o to by każdy z najmniej 4- letnim stażem blogerskim otrzymywał dożywotnio  doktorat, z 5- letnim profesurę.

 Najmniej za czynny wkład w rozwój analityki społeczno- politycznej, działalność analityczną i rozwijanie demokratycznego i nieortodoksyjnego podejścia do reguł rządzących dynamiką społeczno- polityczną w epoce przemian społecznych.

 I... mimo podobnych tytułów  prac oraz Ogółu pracy zawartej w całokształtach dorobków naukowych( bo do diaska wszystkie mają i Miały wysoką wartość merytoryczną ). Mimo tego każda z nich i każdy dorobek ma wysoką wartość merytoryczną. Oraz cechuje się wieloletnim niewątpliwym wkładem w rozwój wolnej myśli, opierającym się wszelkim koniunkturom oraz wzajemnej pseudonaukowej kultywacji zastanych schematów. Cechującej wszelkie podobne ciała pseudonaukowe.

 A ew.Katedra nadająca wspomniane tytuły?

 Ostatecznie możemy zrobić tzw.ściepę. I za odpowiednią sumkę ustanowić ją.

 Skoro są raje podatkowe a tu i taki dla przestępców z odpowiednich środowisk...

 To Na Pewno znajdzie się jakieś wyspiarskie państewko które chętnie przytuli parę dolarów za ustanowienie jakiegoś Collegium Blogerium Polonicum.

 A potem? Dalsze etapy, habilitacje, profesury? To już według najlepszych wzorców możemy nadawać sobie sami.   No, może prócz profesur. Ale od czego łapóweczki dla Pana Prezydenta wspomnianego państwa?

 Tylko jedno, mały waruneczek- Radą Naukową tegoż najlepiej winni być nasi prawnicy. 

 Aby w stosowny prawniczy sposób mogli wszelkim"nałkowym" podważaczom odpisać: odpierdol...cie się. W przeciwieństwie do was my Mamy Autentyczny dorobek naukowy.

I możecie się od nas odhabilitować.

I jedno.

Moja propozycja jest jak najbardziej poważna.

 

Vote up!
4
Vote down!
0

brian

#1663643

z baranich kłaków

 

dysertacje naukowe

takich ciemniaków

z kurzych móżdżków

z baranich kłaków

Vote up!
3
Vote down!
0

jan patmo

#1663644

Jeden z amerykańskich  uczonych napisał kiedyś:

"Przeciętna praca doktorska jest przerzuceniem kości z jednego cmentarza na drugi"

Prawda ale nie mniej niż przeciętność jest i w tym przypadku OBLIGATORYJNA!

Vote up!
2
Vote down!
0

Przez wcielanie dobra i rozjaśnianie prawd przyprowadzimy do uniepotrzebniania męczeństw. C. K. NORWID „ Promethidion ”

#1663647

 Gdy m.in.pełniłem obowiązki grabarza najmniej kilkukrotnie się doktoryzowałem.

 Z tym że ową czynność poprzedzała Konkretna Praca z dokumentacją. Oraz obrona- zatwierdzenie przez San- Epid i recenzja. Czyli odbiór przez rodzinę ekshumowanego.

Vote up!
1
Vote down!
0

brian

#1663650