[recenzja]Teresa Oleś-Owczarkowa „Mrówki w płonącym ognisku”
Książka „Mrówki w płonącym ognisku” Teresy Oleś-Owczarkowej „mimo że z realizmem ukazuje dawne życie na wsi, jest metaforą symbolicznego obrazu życia na Ziemi.” – pisze wydawca. Skuszony raczej pierwszym, niż drugim biorę się za lekturę. Sprawdzają się i nadzieje, i obawy.
Pierwsze – to wspomnienia autorski. Wieś czasów jej dzieciństwa i jeszcze wcześniejszych. Historie, które zaczynają się kilka lat przed wojną, przez wojnę są przełamane, by zmienionym biegiem płynąć w komunizmie. Wieś pod Zawierciem, później już dzielnica Zawiercia. Bieda, pijaństwo, Niemcy i Sowieci. Beztroskie wspomnienia z dzieciństwa mieszają się z ponurymi, czasem wręcz kryminalnymi historiami. Wtedy „Mrówki…” czyta się jak opowiadania Nowakowskiego. Do tego dochodzi zapis zmian. Dla mnie samego rzecz ciekawa. Od kilku lat odwiedzam podwarszawską wieś, w której spędzałem wakacje w dzieciństwie. Wracam tam i nie wiem, gdzie są krowy, gdzie konie i kury. A raczej wiem bardzo dobrze, ale nie mogę pogodzić się z tym brakiem w krajobrazie i słyszanych dźwiękach. A co dopiero, gdy ktoś patrzy na to w perspektywie kilka razy dłuższej. Tym właśnie skusiła mnie książka, to chciałem przeczytać.
Tymczasem wspomnienia i opisy są pretekstem do dalszych rozważań. Dopóki mowa o kondycji dzisiejszego społeczeństwa/człowieczeństwa, pół biedy. Nie zawsze się zgadzam, nie zawsze rozumiem, ale to można wyjaśnić różnicą pokoleniową. Tak więc czytam i przyjmuję do wiadomości. Jednak jest jeszcze w tej budowli piętro trzecie – przemyślenia filozoficzne i metafizyczne. I te, szczerze mówiąc, budzą mój już nie tyle niepokój, co sprzeciw. Pani Oleś-Owczarkowa bowiem z jednej strony mocno odwołuje się do ludowej pobożności, a z drugiej łączy ją i z dziedzictwem przedchrześcijańskiego pogaństwa, i z jakimiś echami von Danikena. Można oczywiście, ale po co?
Składniki są wymieszane i wzajemnie się przenikają. Jeśli ktoś ma jakieś związki z wsią lub też się nią po prostu interesuje, znajdzie tu sporo dla siebie. Ale właśnie – chyba nie całkiem zgodnie z intencją autorki – polecam tę książkę z powodu jej wartości etnograficznej, socjologicznej, ale już niekoniecznie – filozoficznej.
http://www.mwydawnictwo.pl/p/1047/mr%C3%B3wki-w-p%C5%82on%C4%85cym-ognisku
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1697 odsłon
Komentarze
Interesujace
21 Sierpnia, 2013 - 17:37
Skąd ja to znam?
Zgadzam się, ta cisza jest porażająca...
To nie jest polska wieś, a raczej polsklie wsie, jakie ja znam. Niesłychana pracowitość, madrość i rozwaga, na pewno nie historie kryminalne. Ogólnie, życie ciężkie ale z pewnością nie ubogie.
Dobre pytanie. Może ta pani jest swego rodzaju prekursorem, starającym się znormalizować inne wierzenia religijne. Wszak podnoszą się głosy, że naszą prawdziwą wiarą Słowian było pogaństwo, a chrześcijaństwo zostało nam narzucone przez obce mocarstwa. Stąd obrzędy chrześcijańskie mające źrżdła w pogaństwie. Powrót do korzeni w imię ujednolicenia wierzeń w nowym, doskonałym świecie?
Ludowa pobożność bierze się z pokory i doprawianie do niej takich czy innych teorii nie ma żadnego sensu, aczkolwiek z pewnością jest działaniem celowym.
Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!
Lotna