Suszarnia piasku. Koniu i pociąg.

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog

Abstrahując od tematu. Na początku czyjejś notki wyczytałem: „Nie interesuje mnie prawo tylko sprawiedliwość. Hitler.” Na szczęście nasi sędziowie nie są niewolnikami tej faszystowskiej zasady. Uf! Co za ulga.
Kiedyś niedaleko mojej pracy wykoleił się pociąg. Towarowy. Zginęła jedna osoba. Był to temat dnia przy piwie. Nawet dróżnik pił z nami i się na ten temat wypowiadał. W pewnym momencie zmienił temat:
- Wiecie? Tuż przed wypadkiem widziałem waszego kolegę. Konia, czy jak mu tam. Przejeżdżał motorynką przez przejazd kolejowy, no i się wywalił. Chyba mocno, bo jak się podniósł z tych torów to kulał.
Potem o tym zapomniałem. A jak sobie przypomniałem to postanowiłem Konia wkręcić. Chociaż bardzo go lubiłem, było to silniejsze ode mnie. Wtajemniczyłem w swój plan pozostałych.
Koniu wszedł do naszego pomieszczenia. Rozmawialiśmy przy stole o wypadku. Powiedziałem:
- To nie był wypadek. Dróżnik widział jakiegoś motocyklistę. Wywalił się i uderzył kolanem w szynę. Paskudnie ją przy tym wygiął i jak gdyby nigdy nic pojechał dalej. No, a pociągowi nie udało się przez tą przeszkodę przejechać. Wykoleił się.
- No i co? I co? – zaciekawił się nagle sprawą Koniu. Przestał nawet utykać na nogę.
- Nic. Teraz go szukają.
- A jak znajdą?
- No, nie chciałbym być w jego skórze. Wyrok śmierci ma jak w banku.
Koniu zbladł jak ściana. Nerwowo zaczął przestępować z nogi na nogę:
- No co ty! Kara śmierci?!
- A co myślałeś? W końcu zginął człowiek. Jak bym złapał tą bestię na motorynce…Na szczęście mają pierwsze cyfry rejestracji.
Podałem jego numery, które wcześniej sprawdziłem. Koniu wypadł biegiem z naszego warsztatu. Zdążył tylko zabrać śrubokręt.
Zaczął od odkręcenia tablicy rejestracyjnej ze swojego pojazdu. Następnie wyrzucił ją na złomowisko. Po chwili jednak wrócił i ją odnalazł. I zakopał.
W ciągu paru dni Koniu stracił na wadze chyba z 30 kilo. Na szczęście miał z czego. Tak szczupłego nie widziałem go nigdy. Nic nie jadł. Najgorsze w tym było to, że jak mu powiedziałem prawdę, to nie chciał mi uwierzyć.
Ale czas leczy rany. A powietrzem Koniu nie żył.

Brak głosów

Komentarze

Opowiastka fajna, ale żal mi tego Konia...
Jak mogłeś, Marianie?

Zakładam, że nadal piszesz prawdę i tylko prawdę...

Vote up!
0
Vote down!
0
#280366