Na Lyle Hill, Tower Hill i na Earn Hill

Obrazek użytkownika Sławomir Tomasz Roch
Kultura

Od niedawna mieszkamy z żoną Marią w Inverclyde w Zachodniej Szkocji. Można powiedzieć, że wróciliśmy tutaj, po sześciu latach życia w Watford k. London Citi. W jakimś sensie wróciliśmy do siebie, gdyż znamy ten kraj doskonale. Praca i obowiązki, codzienne trudy i zmagania, radości i przygody, których zasmakowaliśmy w tym gościnnym kraju lata wcześniej, pozostawiły w naszych sercach i w pamięci trwałe ślady. Nabyte doświadczenie przydało się teraz jak znalazł, pomogło nam szybko i bezboleśnie zaklimatyzować się w tym górzystym, pięknym zakątku Europy.

Po pierwszych trzech tygodniach w całej UK, wybuchła mordercza pandemia koronawirusa. Prime Minister UK Borys Johnson oraz Prime Minister of Scotland Nicola Sturgeon pozamykali niemal wszystko. Musieliśmy się podporządkować tym poważnym ograniczeniom ruchu, wynikającym z realnej groźby złapania wirusa. Trudno było wysiedzieć w domu, gdy na dworze dzień w dzień piękna podgoda. Nie było łatwo i wesoło ale z czasem, morderczy wirus zaczął wyraźnie słabnąć i w końcu pojawiły się kolejne złagodzenia wirusowego szaleństwa. Od kilku dni znów możemy chodzić swobodnie na nasze ulubione wzgórze.....

 

Na Lyle Hill

 

To jest naprawdę cudowne miejsce! Zaledwie pół godzinki spokojnym spacerkiem od naszego flata, znacznej wysokości wzniesienie, skąd rozpościerają się niezapomniane widoki na portowe miasteczko Gourock, na szeroki fiord Oceanu Atlantyckiego i na okoliczne dość wysokie góry. Jest tam kilka przytulnych miejsc, takich nieznacznych półek skalnych, na których można się zatrzymać, dlatego nietrudno jest o trochę prywatności, pomimo szerokiej drogi, którą można dostać się w to miejsce i samochodem. I my mamy tam tę ulubioną ławeczkę, to jest ta właśnie, której żadna inna nie dorówna.

Bywa że odmawiamy tam sobie cichutko dwa dziesiątki różańca świętego lub koronkę o Bożym miłosierdziu, czy choćby ową krótką Litanię do Przenajświętszej Krwi Pana Jezusa. Zwykle tu odpoczywamy, bywa że spędzamy więcej czasu. Popijając gorącą herbatkę z flaska, podziwiamy wyjątkową panoramę Ben Lomond i innych wysokich szczytów, właściwie nigdy nam mało. W ostatnich dniach tak się przy tym opaliłem, że wracałem do domu jako czerwonoskóry, muszę jeszcze tylko przybrać znaczeniowe imię.

Tylko 200 m dalej jest wzniesiony okazały pomnik-kotwica zwany The Free French Memorial Cross, ku pamięci francuskich marynarzy i ich okrętów, związanych także z portem Greenock, podczas krwawych walk morskich o panowanie na Atlantyku w trakcie II wojny światowej. Były to dwie korwety wojenne Flower-class Alyssa and Mimosa oraz łódź podwodna Surcouf.

 

Ciche Tower Hill

.

Tej wycieczki nie było w ogóle w planie. Ponieważ jednak pogada nas rozpieszcza, od pięciu tygodni. W jakimś sensie z tego powodu nie rozpoznajemy Szkocji, którą znaliśmy dawniej. Zrodziła się w nas naturalna potrzeba „zdobycia” innego wzgórza, nieco bardziej oddalonego. Tak zdecydowaliśmy się zwiedzić pobliskie wzgórze zwane Tower Hill, które dotąd tylko z zainteresowaniem niemałym obserwowaliśmy z Lyle Hill i zastanawialiśmy się jedynie, kiedy tam wreszcie zawitamy, narobimy fajowych fotek.

We wtorek 2 czerwca przyjechaliśmy zatem pociągiem na Gourock Central i podziwiając nadmorską panoramę, pierwsze kroki skierowaliśmy na odkryty basen, tymczasowo zamknięty z uwagi na pandemię, a który już teraz kusi i zaprasza. Usytuowany nad samym morzem jest b. atrakcyjny. Całe nadbrzeże zbudowane ogromnym nakładem środków fianansowych jest niemal perfekcyjne i stowrzone dla spacerowiczów i rowerzystów. Swoje miejsce znaleźli nawet wędkarze. Słońce prażyło coraz mocniej zatem udaliśmy się w górę, mijając protestancki kościół św. Jana z 1857 r., który jest wizytówką, tej części miasta. Potem trafiliśmy na ścieżkę wiodącą na Tower Hill z cudnie zielonymi terenami i w ledwie 20 minut byliśmy na miejscu. Zaletą tego miejsca jest przestroność, jest tu dużo więcej miejsca, niż na Lyle Hill oraz cisza, przychodzi tu mniej osób i można się wygodnie rozciągnąć na trawce.

W centralnym miejscu jest owa skromna wieża, od której pochodzi nazwa samego wzgórza. Archeologiczna notka wzmiankuje o zamku baronów Finnart-Stewart, który stał w tym miejscu, a który został zburzony w roku 1747. Miejsce zagospodarował i ponownie przywrócił miasteczku dopiero w 1856 r. Major Darroch, człowiek zamożny, gubernator brytyjskiej kolonii Jamajka. Dziś jest to b. wdzięczne miejsce, z którego można podziwiać całą okolicę.

 

Wyprawa na Earn Hill

 

Cóż można robić podczas pandemii, gdy wszystko wciąż zamknięte? Zadbać o zdrowie! Wybrać się w góry! Wszak ruch to zdrowie, a w zdrowym ciele, zdrowy duch. Już wieczorem we wtorek, najpierw na mapie wybadaliśmy dokładne położenie Earn Hill, nastepnie zapakowaliśmy nasz piknik w plecaki i wyruszyliśmy na długi spacer. Naturalnie mijając ludzi w podróży, staraliśmy się przestrzegać zasad odległości owych dwóch metrów.

Pierwszy etap to stacja Branchton Station, tu wysiedliśmy z wygodnego i właściwie pustego pociągu i ruszyliśmy na południową stronę góry. Znaleźliśmy Mars Road i pięliśmy się wytrwale osiedlową drogą w górę. Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, iż nie ma tam żadnej utartej, wydepatanej ścieżki, prowadzącej na samo wzgórze. Miejscowa, młoda dziewczyna wskazała nam dziką łąkę, piącą się dość stromo w górę, przy czym wyżej nie było nawet wiadomo, czy będzie jakiekolwiek przejście dalej przez bardzo gęsto porastające zbocze, dzikie jałowce, praktycznie nie do przedarcia. Z mieszanymi uczuciami, ruszyliśmy jednak dziarsko do przodu, bo o rezygnowaniu z założonego na dziś celu nie było nawet mowy.

Pod góre po miękich mchach i w wysokiej trawie idzie się dosyć ciężko, trudno jest tym bardziej, gdy ścieżki są nadto mocno zarośniete ostrymi krzewami w rodzaju kosodrzewiny. Tam nie było właściwie żadnych ścieżek, szliśmy w górę trochę na oślep, kierowałem się w te miejsca, które widziałem z dołu, iż są tam większe prześwity i którymi można było jak sądziłem wejść na sam szczyt. Gdy bylliśmy już dość wysoko, chwilę odpoczywaliśmy i zrobiliśmy zdjęcia. Nie mogłem się nadziwić tym ludziom poniżej, iż nie korzystają z takiego daru natury, który mają właściwie pod ręką. Cóż, tacy już jesteśmy, cudze chwalimy, a swego nie znamy!

Wreszcie wyszliśmy na samą pomniejszą jeszcze górę. Ze wszystkich wzgórz w najbliższej okolicy największe jest właśnie ów Earn Hill, widać z niego pięknie szpitlal Inverclyde Royal Infirmary od strony zachodniej, natomiast od wschodu ciekawie prezentują się wyspy Great Cumbrae i Isle of Arran. Majestatyczne szczyty Arranu, robią na turystach piorunujące wrażenie! Od północy, już za szeroką wodą, rozciąga się miasteczko Dunoon, do którego można dopłynąć z Gourocka promem, następnie od strony południowej roztacza się cała panorama pięknych i wyrazistych gór, które wznoszą się w okolicach ogromnego Loch Lomond & Trossachs National Park.

Na szyczycie wzgórza jest zdecydowanie najwięcej miejsca oraz panuje tutaj niesamowita cisza. Miejsce sprawia wrażnie wręcz odludnego, zapomianego, dzkiego i tym samym bardzo naturalnego. Słychać tylko z wszystkich stron śpiew ptaków, buszujących w trawach i w krzewach, nie widać zaś żadnych ludzi. Wymarzone zatem miejsce dla odludków i wszelkiej maści samotników! Ciekawe skałki zapraszają na pyszny piknik. Naturalnie zrobiliśmy mnóstwo fotek i nakręciliśmy filmy. Otworzyliśmy nasz piknik, pożywiliśmy się czekoladą i owocami, popijając herbatką z miodem z flaska. Na koniec, gdy nieco więcej błysło słońce, rozciągneliśmy nasze kości leniwie na suchej trawce, licząc wolno płynące po niebie chmurki. Chwilę też pomodliliśmy się, wracając myślami do pierwszego górala Rzeczypospolitej, czyli św. Jana Pawła II.

Po niedlugim odpoczynku zaczęliśmy opracowywać trasę zejścia w dół, gdyż chcieliśmy się wybrać inną drogą. Okazało się to trudniejsze, niż mogliśmy przewidzieć. Przemierzyliśmy kawał północnej pierzei góry i nigdzie nie było zejścia, wszędzie wysokie płoty i prywatne, pozamykane działki przydomowe. Natrafiliśmy też na spore stromizmy, zupełnie nieoznakowane, trzeba tam uważać, by się za wiele nie wychylić i nie zlecieć. Wreszcie trochę już utrudzeni, trafiliśmy na nieznaczną ścieżynę, która okazała się tą, której długo szukaliśmy. Na dole znów totalne zaskoczenie, gdyż żadnej dosłownie informacji, żadnego znaku, iż jest to prosta droga na górę Earn Hill. Na pocieszenie, do przystanku autobusowego, było stamtąd rzucić beretem. Linią 517 wróciliśmy do domu. To był udany dzień.

Polecamy zarazem specjalnie ten film: „Tour of Inverclyde Scotland by Drone”, nagrany przez Jim Phanco z drona startującego właśnie z Earn Hill, opublikowany 18 kwietnia 2016 r., a zatem:

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)

Komentarze

Ten wpis jest wierną kopią utraconego tekstu po wielkiej drace, w której my niepoprawni blogerzy i blogerki straciliśmy wpisy z całego roku, oto notatka samego Gawriona z 3 Września 2021 r.: „(...) Witajcie. Na razie serwis mocno odbiega od ideału ale już działa. Pierwsza sprawa i najważniejsza - niestety straciłem backupy (powiem Wam jeszcze jak to się stało) i portal jest w stanie z maja 2020. Tak - wiem że to beznadziejna sytuacja. Jeśli macie wszystkie wpisy, treści to możecie je dodać ponownie i dać mi znać w komentarzu jakie daty poustawiać. (....)”.

Naturalnie trwale utracona została oryginalna ocena wpisu, pierwotne zainteresowanie wpisem, jak i b. wiele b. cennych, spontanicznych komentarzy blogerów, blogerek i naszych gości pod samym wpisem. Niestety! A oto i dane samego wpisu: Na Lyle Hill, Tower Hill i na Earn Hill | Niepoprawni.plhttps://niepoprawni.pl › blog › slawomir-tomasz-roch

Na Lyle Hill, Tower Hill i na Earn Hill. Sławomir Tomasz Roch - 4 Czerwca, 2020 - 16:55. Obrazek użytkownika Sławomir Tomasz Roch. Kultura

Z góry dziękuję i pozdrawiam b. serdecznie Sławomir Tomasz Roch

Vote up!
0
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1631274

Dziękujemy katarzyna.tarnawska za tak miłe i ciepłe słowa, za tę odrobinę osobistych wspomnień z polskich Tatr. To prawda, iż czas pędzi, ucieka nam na szlakach naszego życia, nie wiemy włażciwie kiedy, a procesu tego nie możemy zatrzymać. Po temu warto czynić nawet drobne notatki z naszych mniejszych i większych wypraw, pielgrzymek, bo z kolei ponad czasowa jest wartość żywego świadectwa. Ilu ludzi, tyle opinii, tyle gustów, upodobań, a pomimo to każdy z nas wnosi ze sobą, to co ma najlepszego.

O ile bylibyśmy ubożsi w naszym człowieczeństwie, gdybyśmy nigdy nie czytali o przygodach Tomka na dzikim zachodzie, o ile mniej ciekawi, gdybyśmy kompletnie nie znali Pana Samochodzika i Sokole Oko? A cóż dopiero powiedzieć o owych niedościgłych bohaterach z dzikich pól, jak Zagłoba, czy Rzędzian, utrwalenych w Ogniem i Mieczem, poezja życia i słowa. Miodzio i balsam na nasze skołatane serca! Wodze fantazji są niepohamowane, bo fantazja jest dla każdego, a kiedy jeszcze łączy się z realnym życiem, wtedy staje się nauczycielem dróg, który nie ma sobie równych wśród belfrów i alcybiadesów....., trzeba tylko trochę sprytu i wysiłku, by odnaleźć ów sposób, a można jeszcze wiele szlaków przemierzyć i niejeden szczyt zdobyć..... . Pozdrawiamy bardzo serdecznie Sławomir i Maria

 

P.S.

Droga Taterniczko, czy będziemy aż nadto śmiali, jeśli poprosimy Cię, byś podzeiliła się na naszym forum opisem, krótkim wspomnieniem, to jednej, choćby jedynej, może właśnie niezapomnianej wyprawy na Giewonta, jako te cenne świadectwo dla młodych, jako ten bezinteresowny dar dla wszystkich, na dziś i na jutro, na zawsze.

Vote up!
0
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1631275

W tym celu musimy się wybrać nad piękne jęzioro Loch Lomond, które należy do parku narodowego: Loch Lomond and the Trossachs National Park. Długość jeziora wynosi 39 km, natomiast szerokość – od 1,21 km do 8 km. Średnia głębokość zbiornika wynosi 37 m, a maksymalna – 190 m. Pod względem powierzchni (71 km²) Loch Lomond jest największym jeziorem w Wielkiej Brytanii i zajmuje drugie miejsce (po Loch Ness) pod względem objętości wody. Nad wschodnim brzegiem jeziora wznosi się Ben Lomond (974 m n.p.m.), najbardziej wysunięty na południe szczyt Munros – gór w Szkocji przekraczających wysokość 3000 stóp (914.4 m). Filmik opublikowany 2 stycznia 2012 r. przez roddymck, a zatem:

Ben Lomond is classified as a Munro and as such is Scotland's most southerly Munro although the people of Glasgow admiringly refer to it as their hill simply because it is situated only a mere eighteen miles from the City. It stands proudly at three thousand one hundred and ninety-five feet (974m) and OS Map 56 is required for this route. Although the ascent has been described so many times as a 'tourist route', mountain boots, map and compass and proper clothing are still all required for this walk. Note: There are normally no walking restrictions on the Ben and it is usually open all year. (It is also possible to do this walk by public transport from Glasgow by Citylink bus from Buchanan Street Bus Station to Inverbeg in conjunction with a pre-arranged booking on the Rowardennan ferry).

On a clear day the panorama from the trig point should take in Tinto Hill in Lanarkshire, Stirling and the Forth estuary, the Firth of Clyde, Arran, Kintyre, Jura and possibly Ben Nevis although I've never been able to sight it from the summit. Looking to the southern end of the Loch, the Highland Boundary Fault can be seen making its way over Conic Hill and the islands immediately in front of Balmaha. Looking in a southeastern direction from the trig point, the Campsie Fells are located. Earls Seat is the highest point of the Fells although the protruding shape of Dumgoyne always makes it the most recognisable hill in the Campsies. The Arrochar Alps above Loch Long can quite easily be spotted across the Loch. Ben Arthur, more commonly known as the Cobbler is the most distinctive peak. To the north, the immediate big mountain is Ben More above Crianlarich.

Vote up!
0
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1631276