Wybory 2020: delikt konstytucyjny, pospolite przestępstwo czy tylko ciąg dalszy opozycyjnego zamieszania

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Na razie jedno jest pewne na 100%. 10 maja 2020 roku wyborów nie będzie.

Za wcześnie jest jeszcze, by oczekiwać na pogłębione analizy prawne sytuacji, w jakiej znaleźliśmy się wskutek ogłoszenia na dzień 10 maja 2020 roku wyborów prezydenckich przy jednoczesnym braku ich organizacji.

Zdaniem blogera Tomasza Parola:

Moim zdaniem nieprzeprowadzenie wyborów jest deliktem konstytucyjnym, a Sąd Najwyższy który ostatecznie stwierdza ważność lub nieważność wyborów przeprowadzonych nie ma absolutnie prawa unieważniać wyborów, których nie było. Bo to by się sprowadziło tylko do unieważnienia terminu wyborów - a takich uprawnień SN nie ma. Ba i nie powinien mieć, bo teraz żadnych wyborów juz przeprowadzać nie będzie trzeba, jeśli za każdym razem możemy się spodziewać, że weźmie ten brak wyborów unieważni i każe przeprowadzić kolejne. A potem znowu i znowu. SN powinien zatem odmówić wydania orzeczenia w tej sprawie. I to BEZWZGLĘDNIE! Więc się pytam Panów Jarosławów: a co QWA zrobicie jeśli SN wyborów nie unieważni, bo stanie na tym samym wrednym stanowisku co ja skromny żuczek-nieboraczek? No co wtedy?

Hm. Zastanówmy się przez chwilę.

Zgodnie z art. 82 Kodeksu wyborczego każdemu wyborcy, znajdującemu się w spisie wyborców, przysługuje protest.

§ 1. Przeciwko ważności wyborów, ważności wyborów w okręgu lub wyborowi określonej osoby może być wniesiony protest z powodu:

1) dopuszczenia się przestępstwa przeciwko wyborom, określonego w rozdziale XXXI Kodeksu karnego, mającego wpływ na przebieg głosowania, ustalenie wyników głosowania lub wyników wyborów lub

2) naruszenia przepisów kodeksu dotyczących głosowania, ustalenia wyników głosowania lub wyników wyborów, mającego wpływ na wynik wyborów.

Popatrzmy bliżej, co zawiera rozdział XXXI Kodeksu karnego.

Art. 248 kk stanowi o nadużyciach podczas głosowania. Nie będzie więc miał znaczenia dla sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Podobnie art. 250 i 250a – nakłanianie do określonego głosowania, art. 251 kk – naruszenie tajności głosowania.

W grę może ewentualnie wejść art. 249 kk.

Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem przeszkadza:

1) odbyciu zgromadzenia poprzedzającego głosowanie,

2) swobodnemu wykonywaniu prawa do kandydowania lub głosowania,

3) głosowaniu lub obliczaniu głosów,

4) sporządzaniu protokołów lub innych dokumentów wyborczych albo referendalnych,

podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Proszę państwa, tylko ten przepis mógłby być zastosowany.

Mniej więcej tego zdania jest Kazimierz Turaliński, który w swoim tekście obwinia o czyn z art. 249 posłów Kaczyńskiego i Gowina ( ]]>tutaj:]]> ).

Turaliński swoją diagnozę uzasadniał następująco:

Na czym polegał podstęp polityków? Otóż wbrew wielokrotnym zapewnieniom, że wybory prezydenckie odbędą się w terminie nieoczekiwanie z ich przeprowadzenia zrezygnowano bez podstawy prawnej, czym wprowadzono wyborców i urzędników odpowiedzialnych za organizację wyborów w błąd. Co więcej, nie zachodzą ku temu obecnie żadne przesłanki, gdyż „odmrażając” gospodarkę rząd potwierdził, że w jego ocenie zagrożenie koronawirusem naprawdę spadło, a to oznacza że od strony prawnej nie ma żadnych przeszkód przeprowadzenia wyborów tradycyjnych w lokalach wyborczych.

Czy zakres przedmiotowy ochrony z art. 249 kk obejmuje również samo przygotowanie wyborów?

Odpowiedź na to może być tylko jedna. NIE.

Już w pochodzącym z 1932 roku Komentarzu do kodeksu karnego czytamy:

"ochrona głosowania nie musi ograniczać się tylko do zabezpieczenia jego legalności, może bowiem zdarzyć się, że chociaż zasadzie legalności stało się zadość, bo i listy wyborcze sporządzono zgodnie z prawem, i głosy składały jedynie osoby uprawnione i dokumenty głosowania były w porządku, i nie było nadużyć przy przyjmowaniu i obliczaniu głosów, a jednak możność swobodnego wyjawienia drogą głosowania woli obywateli była w mniej lub więcej znacznym stopniu ograniczona przez akty terroru lub podstępu. Omawiany przepis ma na celu zabezpieczenie przed takimi aktami owej swobody głosowania w najszerszym znaczeniu słowa, począwszy od narad, wieców i innych zgromadzeń, poprzedzających głosowanie, a kończąc obliczaniem już złożonych głosów" (J. Jamontt, E. Rappaport, Kodeks karny z 1932 r. Część szczególna, Warszawa 1932, s. 119).

Judykatura jak i doktryna (czyli orzecznictwo i opracowania naukowców) po 1989 r. wyraża ten sam pogląd.

Proszę zwrócić uwagę, że przepis dotyczy indywidualnych składowych zorganizowanego już głosowania!

Nie można wtłoczyć weń kolejnego pojęcia, jakim wg Turalińskiego i jemu podobnych byłoby kto mimo ciążącego na nim obowiązku nie podejmuje czynności w celu przeprowadzenia wyborów.

W prawie karnym jakakolwiek analogia jest bowiem zakazana.

Nie znajdziemy również odpowiedniego przepisu, który by penalizował takie zachowanie w przepisach karnych Kodeksu wyborczego (Dział IX).

Został by więc tylko art. 231 kk.

§ 1. Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Przyznam, że nie rozumiem Turalińskiego, nie mówiąc już o jemu podobnych.

Przecież do znamion występku określonego w art. 231 kk należy działanie na szkodę interesu publicznego lub prywatnego.

Czy pan T. zdążył już zapomnieć, że wybory 10 maja miały zdziesiątkować Naród?

Zaś wybory korespondencyjne miały przynieść ze sobą wielkie wymieranie listonoszy porównywalne chyba jedynie do tego, które w samej końcówce kredy wymiotło z powierzchni Ziemi dinozaury.

Nie gdzie indziej, ale właśnie w szeregu mediów elektronicznych można było zauważyć plakaty „wybory albo życie”.

A tu proszę – rodacy, nic się nie stało, tylko Kaczyński wespół z Gowinem oszukali was, żeby do wyborów w najbliższą niedziele nie doszło. Przecież wiadomo, jak jest bezpiecznie.

Otóż nie wiadomo, panie Turaliński. I nikt rozsądny nie podzieli pańskiego zdania, że 10 maja nie istnieje już żadne zagrożenie epidemiczne. Zatem urzędnik nawet świadomie sabotujący niedzielny termin z całą pewnością nie popełnił czynu z art. 231 kk, bowiem działał dla dobra interesu społecznego i prywatnego jednocześnie.

 

Wróćmy jednak do Parola.

Zatrzymaliśmy się na art. 82 Kodeksu wyborczego.

Wygląda na to, że nie za bardzo istnieje podstawa, by wnieść protest. Jak wykazałem wyżej w grę nie wchodzi żaden przepisów Rozdz. XXXI Kodeksu karnego. Nie zachodzą także inne naruszenia przewidziane jako podstawa protestu wyborczego.

Idąc tropem Parola brak jest również podstawy do wydania orzeczenia przez SN o nieważności wyborów, których nie było.

Ba, podążając za nim łatwo można dojść do wniosku, że Polska za chwilę zakończy swój byt państwowy jako twór bez prezydenta. Bo jeśli Andrzej Duda nie złoży rezygnacji przed upływem kadencji, to nie będzie podstaw, by ogłosić kolejne wybory. Zgodnie z literalną wykładnia art. 131 Konstytucji

2. Marszałek Sejmu tymczasowo, do czasu wyboru nowego Prezydenta Rzeczypospolitej, wykonuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej w razie:

1) śmierci Prezydenta Rzeczypospolitej,

2) zrzeczenia się urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej,

3) stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej lub innych przyczyn nieobjęcia urzędu po wyborze,

4) uznania przez Zgromadzenie Narodowe trwałej niezdolności Prezydenta Rzeczypospolitej do sprawowania urzędu ze względu na stan zdrowia, uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby członków Zgromadzenia Narodowego,

5) złożenia Prezydenta Rzeczypospolitej z urzędu orzeczeniem Trybunału Stanu.

Gdyby więc stosować się ściśle do wykładni Parola to żeby ratować Państwo PAD musiałby zrzec się urzędu albo też należałoby dokonać na niego zamachu, i to skutecznie. Oczywiście przed końcem kadencji, bo potem to już po ptokach. ;)

 

Na szczęście prawo nie jest bezradne w przypadku ewidentnych luk prawnych. Taką tradycyjną drogą rozpatrzenia przypadku nie unormowanego jest wnioskowanie per analogiam.

Tradycyjny jest podział dychotomiczny – na analogię legis (analogię z ustawy) i analogię iuris (analogię z prawa).

 

W pierwszym przypadku wnioskowanie prawnicze przebiega jakby w trzech etapach:

  1. ustalamy, że jakiś fakt jest objęty unormowaniem przez przepisy prawa;

  2. ustalamy „podobieństwo” pomiędzy faktem z punktu 1 a tym, którego chcemy ocenić;

  3. przypisujemy faktowi nie unormowanemu podobne skutki, jak temu objętemu ustawą.

Przy wnioskowaniu per analogiam legis częściej jednak korzystamy z trochę innego modelu.

1. Punktem wyjścia jest przepis prawa pozytywnego, który obejmuje przypadki jak najbardziej zbliżone do przypadku,  który chcemy rozstrzygnąć.

2.Teraz musimy wywieść z tego przepisu jakąś ogólniejszą zasadę czy wręcz regułę, której wyrazem jest właśnie ten przepis, ale która nie została przez prawodawcę sformułowana w sposób ogólny.

3. Taka wywiedziona w drodze rozumowania zasada bądź reguła obejmuje swoimi postanowieniami szerszy zakres przypadków, niż unormowanych przez przepis stanowiący punkt wyjścia. Taki model wnioskowania wyrażony jest łacińską maksymą ubi eadem legis ratio, ibi eadem dispositio.

Swoją drogą dziwię się T. Parolowi, wszak paremia ubi eadem legis ratio, ibi eadem dispositio widnieje na jednej z kolumn Sądu Najwyższego w Warszawie. Po polsku znaczy zaś w takich samych okolicznościach należy stosować te same rozwiązania prawne.

Takim typowym przykładem wnioskowania per analogiam legis jest wyrok SN pochodzący jeszcze z 26 kwietnia 1958 roku:

Zasada wyrażona w art. 206 kpk, że termin uważa się za zachowany prze osobę uwięzioną także wówczas, gdy przed jego upływem pismo zostało złożone w zarządzie więzienia, na podstawie analogiae legis ma zastosowanie również w toku procesu cywilnego (III CZ 193/58).

Wyższym stopniem abstrakcji charakteryzuje się analogia iuris. Stosowana jest wówczas, gdy brak nawet podobnego przepisu. Wtedy dokonać musimy analizy całej grupy przepisów, ba, nawet gałęzi prawa, by na tej podstawie spróbować podciągnąć dany stan faktyczny pod ocenę prawną.

Ale to jeszcze nie koniec, gdy chodzi o zapełnianie luk prawnych.

Kolejny rodzaj wnioskowania nosi nazwę a fortiori. Przyjmuje dwie postaci, ale będziemy zajmować się tylko jedną – a maiori ad minus.

Za punkt wyjścia bierzemy przepis dający jakieś uprawnienie. A wtedy jest już bardzo prosto. Zgodnie ze schematem jeśli wolno więcej, to tym bardziej wolno mniej.

Podkładając to do wywodu Tomka Parola:

jeśli SN może unieważnić wybory, to tym bardziej może unieważnić ich termin.

Ale, jak rzekłem już na samym początku, Polska stanęła wobec całkowicie nowego wyzwania.

Trudno zatem wymagać, aby autorzy zaczynającej już trzecią dekadę Konstytucji znaleźli rozwiązania wyczerpujące wszystkie możliwe przypadki.

Nie tylko zresztą autorzy Konstytucji. Wszak uchwalając ustawę z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi posłowie mogli wprowadzić do art. 228 Konstytucji dosłownie dwa wyrazy – stan epidemii. Wtedy zamiast trzech, mielibyśmy cztery stany nadzwyczajne.

Zwyciężyła jednak obawa, że ktoś w przyszłości za pomocą epidemii (a choćby i zwierząt) mógłby manipulować terminem wyborów tak, że faktyczna kadencja wzrosłaby nawet o lata.

 

To jednak nie znaczy, że aby przedłużyć termin wyborów należy wprowadzać stan nadzwyczajny.

Cóż, reasumując powyższe wywody należy stwierdzić, że dotąd przedstawione dwie opinie na szczęście nie mają pokrycia w obowiązującym prawie.

Jeśli zaś ktoś nie będzie pamiętał o zasadach pozwalających na likwidację luk prawnych niech zapamięta sobie inną paremię, także uwidocznioną na kolumnadzie budynku Sądu Najwyższego w Warszawie:

Salus populi suprema lex esto.

Przekładając na język polski i chcąc zachować znaczenie, jakie miała w starożytnym Rzymie powiemy dzisiaj:

Dobro Rzeczypospolitej niechaj będzie najwyższym prawem.

 

Dlatego czarny scenariusz Parola będzie jedynie scenariuszem z gatunku tych, jakie odkłada się na półkę.

I tam zarastają kurzem, jako że nikt na szczęście do nich nie zagląda.

 

8.05 2020

4
Twoja ocena: Brak Średnia: 3.4 (11 głosów)

Komentarze

to miałby być taki dobry prawnik!

Myślę, że wątpię,

Vote up!
2
Vote down!
-4

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1629646

Witaj

Też od razu nie zgodziłem się z Tomkiem Parolem.

Zwróciłem mu uwagę na Facebooku, że nawet źle interpretuje literę prawa, nie mówiąc już o logicznej sprawiedliwości.

Ponieważ nie jestem prawnikiem, potraktował mnie z lekkim lekceważeniem.

 

Pozdrawiam

 

Ps. Zaraz mu prześlę Twój wywód

Vote up!
2
Vote down!
-4

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1629649

No i masz szybką odpowiedź.

 

Tomek Parol Janusz Kamiński 

Humpty się myli. Sąd nie może unieważnic wyborów. Nie ma takiego przepisu. Moze tylko unieważnić wybór Prezydenta gdy taki wybór się dokona. To dwie zupelnie inne rzeczy. Termin wyznaczył Marszałek Sejmu na mocy jego konstytucyjnej prerogatywy i trójpodział wladzy właśnie polega na tym, ze SN nie moze tu nic unieważnić. Tak jak nie może unieważnić uchwały senatu czy aktu łaski Prezydenta. Idąc Humptym: jeśli sąd może unieważnić wyrok dożywocia to tym bardziej moze uniewaznić akt łaski zmieniajacy dożywocie na 15 lat. Bzdura. Jurkowi Humptemu jeszcze powiem, ze tam nie ma mowy o przestepstwach bowiem Specustawa pandemiczna powiedziala ze urzednik nie ponosi odpowiedzialnosci jesli niedopelnil obowiazku ze wzgledu na stan epidemii (ochrone zdrowia w tym okresie). Stąd przestepstwa tu nie ma a zatem podstawa Humptego jest na śmietnik. I jeszcze jedno: per analogia ma swoje ograniczenia. Nie mozna sobie dowolnie czerpać z dowolnego kociołka. Ot taki przyklad: organizacja pozarządowa może uczestniczyc w postępowaniu karnym ale w postepowaniu wykroczeniowym tego przepisu zabrakło - niech Humpty przekona Sądy i doktrynę ze jeśli w karnym, duzo powazniejszym mozna, to tym bardziej w wykroczeniach, czyli łagodniejszej odmianie prawa karnego. Anuluj-Mandat.pl mu za to zapłaci. Per analogii w ogóle nie mamy co do zasady w postępowaniach formalnych, jak administracyjne i konstytucyjne. Szkoda nawet. Humpty to praktyk nawalanki z ZUS, a tam postępowanie jest paczłorkowe, cywilno-administracyjne i tam moze jego wygiby działają, moze można poszalec. Tak czy siak ktos cos bezprawnego i naciaganego bedzie musiał przeprowadzic by kryzys przerwac. Moze SN czyta Humptego i skorzysta - przecinając węzeł gordyjski w oparciu o cudaczną wykładnię

 

Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
-3

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1629652

wykroczeniowym, nie można stosować analogii pod żadnym pozorem. Więc ten przykład, jaki TP podaje na samym początku jest oderwany całkowicie od prawa jakiegokolwiek kraju na świecie poza, być może Koreą Północną.  Skąd natomiast Tomek bierze swoje głębokie przekonanie, że analogii nie ma w postępowaniach konstytucyjnych Bóg raczy wiedzieć. Wszak wywodzenie z normy art. 2 Konstytucji szeregu zasad konstytucyjnych, na podstawie których TK ocenia ustawy to przecież nic innego, jak właśnie zastosowanie wnioskowania per analogiam w praktyce. Skąd takie ostre przekonanie, że postępowanie konstytucyjne jest formalne i szlus nie mam pojęcia. Może TP powienien szezrej uzasadnić swoje stanowisko, bez powoływania się jednak na przykłady z prawa karnego. ;)

 

Ps. Raz jeszcze powtarzam, że gdyby było tak, jak postuluje Tomek, to w tej chwili powinnismy oczekiwać wyłącznie na smierć prezydenta lub na jego rezygnację. I to przed upływem kadencji. 

Vote up!
2
Vote down!
-5
#1629653