VIDE EQUUS

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Idee

Koń, jaki jest, każdy widzi oznajmiała najsłynniejsza konkluzja ks. Benedykta Chmielowskiego, autora „Nowych Aten”, czyli vademecum wiedzy o świecie w XVIII wieku. Zapewne powyższa konkluzja stała się od momentu jej oznajmienia urbi et orbi uniwersalną definicją odnoszącą się do wielu otaczających nas zjawisk czy też wydarzeń, częstokroć o niebagatelnym wręcz znaczeniu.

Stricte koreluje się ta konstatacja z powszechnie znanym, częstokroć występującym i przywoływanym zjawiskiem tzw. końskiego zdrowia. Według co po niektórych człeczek (fenimizm od człeka) może to końskie zdrowie okazać się przedmiotem ich zainteresowań porównawczych w odniesieniu do aspektów fizycznej męskiej wydolności związanych z utęsknionym, wzorcowym ogierem.

Aktualnie wielce medialnym, „końskim” bohaterem jest kojarzony z osobą uciekającego przed polskim prokuratorem, chroniącym się skutecznie w swojej italskiej rezydencji kauzyperdycznej klasy nieokiełznany . Tenże człek (nie człeczka!!) przeobraził się symptomatycznie z ówdziej przypisywanego mu przez lewiznę charakteru „faszyzujacego” narodowca (słynne „pięć piw!”) w polszewicką chabetę z doskonale opanowaną „technologią” robienia wzorem RADKA ZDRADKA Amerykanom ekstatycznej, niepowtarzalnej ponoć... laski.

Trywialnie rzecz ujmując aktualnie tenże niezwykle chybotliwy, rozedrgany emocjonalnie w wyborach swoich aktualnych politycznych opcji kauzyperda stanowi klasyczną personifikację antytezy zasadnie oczekiwanej od niego końskiej we wszelakim wydaniu zdrowotności. To po prostu człek, który ustawicznie zmaga się z przeciwnościami losu i z tego względu porównywalny jest z koniem, który ma przed sobą perspektywę pokonania niezwykle uciążliwej drogi „pod górkę”.

Zdrowotność naszego medialnego QNIA doznała niedawno dalece idącemu uszczerbkowi związanego z dokonanym przeszukaniem jego stajni zlokalizowanej w TENKRAJU. Stajnia tegoż człeka w Italii ze zrozumiałych względów w tym przedsięwzięciu nie uczestniczyła. Konsekwencją takowych sekwencji zdarzeń, było odcięcie tegoż nieszczęśliwego QNIA od żłoba pełnego owsa, ostał się mu jeno obrok w postaci prozaicznego siana. Konsekwencją tychże wspomnianych wyżej sekwencji zdarzeń było to, że skoro doznał nie tylko zapaści zdrowotnej, ale spotkał się także z zarzutami o niewłaściwym upodkowieniu, niesfornej grzywie, zatraty werbalizmu oraz dziwacznej zmiany (politycznego) umaszczenia, to koniecznym stało się udzielenie ze strony dawnych wrogów, a obecnie oddanych mu dozgonnie polszewickich aliantów należnego mu subsydiarnego wspomożenia.

Niezwykle wyrazistą słabość posiadanego warsztatu erystycznego rekompensuje sobie niezwykle mocnym parciem na szkło szczególnie w tefałenowskim wydaniu, der ONECIE czy medialnej szczujni firmowanego przez Adaśka Szechtera fanzinu political fiction.

Rzecz jasna znamienne przywołanie QNIA w niniejszym felietonie traktować winniśmy jedynie w kategoriach subsydiarnych, a odnoszących się konkretnie do wizyty J. Bidena w TENKRAJU.

Ważkość wizyty prezydenta USA J. Bidena z oczywistych względów polegała m.in. na tym jakowe punkty jego „wizytowego” programu zostały wcześniej zaplanowane i zrealizowane oraz w jakim założonym stopniu. W praktyce dyplomatycznej realizowanej dosłownie od dawien dawna na całym świecie podczas takowych wizyt ich „żelaznym” punktem są także spotkania z przedstawicielami życia politycznego reprezentującymi różnorakie, a w tym także opozycyjne opcje. Identycznie miało to także miejsce podczas tej ważkiej wizyty. Ale jednak nie tak jak w marzycielsko roznamiętnionym wariancie oczekiwała totalna opozycja i jak to w niezwykle brutalny sposób w rzeczywistości się okazało być zrealizowane.

Znana arabska utrzymanka, w przeszłości zaś zaufany minister Tuska Radosław Sikorski w triumfalistyczno-ekstatycznym stylu oznajmił urbi et orbi:

Rozpoczęły się rozmowy byłego przewodniczącego Rady Europejskiej oraz prezydenta Warszawy z prezydentem USA.

No brzmi to prawie tak, jakby spotkanie z Tuskiem było najważniejszym powodem wizyty Bidena w Warszawie. POlactwo takową informację przyjęło rzecz jasna entuzjastycznie.

Wypowiedź okazała się jednak zwykłym humbukiem, albowiem ledwie te rozmowy się zaczęły, a już po niecałej minucie się zakończyły. Wyraz oblicza tych skundlonych obwiesi (bowiem tak ich potraktował J. Biden) okazał się być jako wręcz bezcenny, unikatowy; wart odnotowania i rzecz jasna zapamiętania. Łasząc się, skomląc i żebrząc o możliwość przeprowadzenia dialogu z najpotężniejszym człowiekiem świata zostali z pełną premedytacją w ośmieszający sposób sprowadzeni do parteru. Co nigdy nie miałoby miejsca, gdyby choć trochę obeznani byli z protokołem dyplomatycznym.

Za to sprawdziło się staropolskie porzekadło – wyżej srają, niż dupy mają.

A poza tym w Warszawie afera śmieciowa zatacza coraz szersze kręgi. Czy w końcu doczekamy się pożaru Ratusza?

Jak uczy najnowsza historia śmieciowe mafie w ten właśnie sposób usuwały dowody.

I to byłoby na tyle jak onegdaj konkludował śp. prof. J. T. Stanisławski.

 

27.02 2023

fot. pixabay

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.7 (14 głosów)

Komentarze

Trzask tyle złęgo warszowiokom robi, a oni mimo wszystko wciąż nań głosują. To dopiero paradoks.

Vote up!
6
Vote down!
-1

Евросоюз, идите вы в жопу!

#1650499