Tortury w czasie rządów Tuska

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Prawie dokładnie dwa lata temu (7 czerwca 2017 r.) poseł Budka wraz z posłem Halickim starali się wyjaśnić, co łączy szefa komisariatu we Wrocławiu z min. Beatą Kempą.

 

Chodziło wówczas o słynną sprawę Igora Stachowiaka, zabitego na komisariacie policji we Wrocławiu.

Komendantem placówki był wówczas ziomal Beaty Kempy.

Niestety, okazuje się, że przypadek Igora Stachowiaka był tylko wypadkiem przy pracy naszej policji.

23 maja 2019 r. Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł, że Polska naruszyła zakaz tortur oraz nieludzkiego i poniżającego traktowania (skarga nr 37023/13, Kanciał vs. Polska).

Stan faktyczny:

Skargę do Trybunału wniósł mieszkaniec Gdańska, który w czerwcu 2011 r. został zatrzymany przez grupę antyterrorystów i Centralne Biuro Śledcze w związku z podejrzeniem udziału w porwaniu. Funkcjonariusze wtargnęli o 6 rano do mieszkania, w którym przebywał ze znajomymi. Mężczyzna twierdził, że został pobity oraz rażony paralizatorem w plecy, pośladki i genitalia pomimo tego, że się poddał i był unieruchomiony. Badanie lekarskie przeprowadzone po zatrzymaniu ujawniło ślady obrażeń m.in. twarzy i nadgarstków. Po dwóch dniach gdańszczanin został zwolniony z aresztu i nigdy nie postawiono mu żadnych zarzutów.

Skarżący złożył do prokuratury zażalenie na traktowanie w czasie zatrzymania. Postępowanie po roku zostało umorzone. Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku uznała, że brak było wystarczających dowodów na popełnienie przestępstwa, a paralizator został użyty zgodnie z przepisami.

Trybunał w Strasburgu wskazał niejako na dwie fazy zatrzymania skarżącego: do momentu zakucia w kajdanki i unieruchomienia oraz po jego unieruchomieniu. ETPCz nie mógł jednak ocenić, czy nadużycie przymusu bezpośredniego miało miejsce w fazie pierwszej, ze względu na sprzeczne zeznania stron. Władze twierdziły, że mężczyzna został porażony paralizatorem, ponieważ stawiał opór i nie pozwalał na założenie kajdanek, skarżący twierdził, że spełniał wszystkie polecenia policji, a mimo to był uderzany, kopany i rażony paralizatorem.

Ostatecznie ETPCz uznał, że funkcjonariusze policji niepotrzebnie użyli siły w stosunku do skarżącego po jego unieruchomieniu, a zastosowanie takich środków przymusu bezpośredniego jak paralizator nie było w tym przypadku konieczne. Zważywszy na obrażenia doznane przez skarżącego, Trybunał stwierdził, że mężczyzna został poddany nieludzkiemu i poniżającemu traktowaniu, z naruszeniem art. 3 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z 1950 r. (Dz. U. z 1993 r. Nr 61, poz. 284).

Ponadto w opinii ETPCz ani prokuratura, ani sądy nie przeprowadziły odpowiedniej analizy legalności użycia środków przymusu. Zdaniem Trybunału należało przeprowadzić rygorystyczną weryfikację konieczności użycia paralizatora ze względu na dolegliwość obrażeń po jego zastosowaniu. Dodatkowo zdaniem ETPCz w postępowaniu widocznie faworyzowano zeznania funkcjonariuszy policji przyznając o wiele mniejsze znaczenie zeznaniom skarżącego, mimo iż wyniki obdukcji i badań lekarskich potwierdzały jego wersję.

Trybunał przyznał, że doszło do naruszenia art. 3 Konwencji zarówno w aspekcie materialnoprawnym, jak i procesowym i zasądził na rzecz mężczyzny 25 tys. euro zadośćuczynienia. Warto także zauważyć, że dwaj sędziowie przedstawili zdanie odrębne, w którym podnosili, że użycie paralizatora jeszcze przed samym założeniem kajdanek zatrzymanemu nie było uzasadnione, ze względu na użycie innych, w tym fizycznych, środków przymusu bezpośredniego.

]]>https://www.rpo.gov.pl/pl/content/policjanci-winni-nieludzkiego-i-poni%C5%BCaj%C4%85cego-traktowania-zatrzymanego-wyrok-europejskiego-trybuna%C5%82u]]>

W czerwcu 2011 roku ministrem spraw wewnętrznych i administracji był Jerzy Miller, natomiast prokuratorem generalnym Andrzej Seremet.

 

Czy Seremet ukrywał prawdę o gdańskich torturach?

 

Trudno przecież wyobrazić sobie, by w tak głośnej sprawie informacja nie dotarła do naczelnego prokuratora!

Idąc natomiast tym samym tokiem (bez)myślenia, co dwa lata temu Budka i Halicki należało by postawić pytanie o związek sprawców tortur z ówczesnym premierem Tuskiem.

Tusk bowiem, jako premier, kontrasygnował wybór Seremeta na prokuratora generalnego.

Poza tym nadzorujący policję Jerzy Miller wchodził w skład jego rządu.

Paranoja totalitarnej oPOzycji mogłaby być spokojnie wykorzystywana przeciw niej samej.

 

Tylko że, proszę państwa, takie wzajemne pohukiwanie nie ma kompletnie żadnego sensu.

 

Sprawa Igora Stachowiaka zaistniała w świadomości społeczeństwa dopiero wtedy, gdy została ujawniona przez TVN.

I prawdopodobnie dlatego, że ktoś w redakcji uznał, że będzie to uderzenie w PiS (Stachowiak zginął w maju 2016 r.), mogliśmy się o sprawie dowiedzieć.

Maciej Kanciał natomiast przeżył, ale jego tortury miały miejsce w czasach Tuska więc były okryte tajemnicą.

 

Tymczasem oba te przypadki dowodzą, iż metody naszej policji niewiele się różnią od tych stosowanych wcześniej przez MO (jedynie sprzęt jest bardziej wysublimowany technicznie, przemoc jednak jest stałym elementem działania).

I nie ma znaczenia, jaka opcja panuje w Warszawie.

 

Jako społeczeństwo nie wykształciliśmy bowiem mechanizmów kontroli. Świadomie nie pozwolono nam na to, robiąc wszystko, aby rozbić zalążek społeczeństwa obywatelskiego, jaki wykształcił się podczas stanu wojennego.

Nie istnieje w ogóle reportaż sądowy, dziennikarze zaś są traktowani na salach sądowych jako intruzi, którym wszechwładny sędzia zakazuje pełnienia obowiązków.

Rzecz jasna dotyczy to tylko tych uznawanych przez przedstawiciela najlepszej kasty za gorszych, mniej znaczących.

Tymczasem lokalna prasa powinna pełnić rolę pierwszego sygnalisty.*

Za bezradnością władzy wobec patologii tzw. aparatu kryje się bowiem słabość kolejnych rządów.

W przeciwieństwie do społeczeństwa mundurowi są bowiem dobrze zorganizowani.

 

2. 06 2019

______________________

* tak było w USA już w XIX wieku.

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.6 (7 głosów)

Komentarze

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika Zawisza Niebieski nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

popełnioną przez podległych mu urzędników można przypisać ministrowi, premierowi, bo teoretycznie są oni odpowiedzialni za działanie prawa. Nikt jednak wszystkich dziś popełnianych przestępstw przez urzędników państwowych nie przypisze ani Ziobrze ani Morawieckiemu, więc przypisywanie zbrodni Tuskowi jest co najmniej nadużyciem.

Ale w sprawie Stachowiaka i Kempy mamy sytuację w której Beata Kempa w krótkim czasie odwiedza swego znajomego, Jerzego Kokota, odpowiedzialnego za ten komisariat w czasie popełnienia morderstwa przez policjantów i tuszującego to morderstwo oraz co jest jeszcze bardziej obciążające Beatę Kempę późniejszy awans na komendanta policji we Wrocławiu. Czy też męża fryzjerki Beaty Kempy. Jest to jeden z przykładów wszechobecnego w PiS nepotyzmu.

Vote up!
1
Vote down!
-3
#1593243