Ruska logika czyli armie świata

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Świat

Jak pamiętamy w niedawno minionej epoce historycznej potęgę Państwa wyznaczały miliony wytopionych ton stali. A także wydobycie wszelakich kopalin, przede wszystkim węgla kamiennego czy ropy naftowej.

Ostatnio jednak czasy uległy pewnej zmianie, zatem retoryka powróciła do tej znanej jeszcze przed I wojną światową.

Wyznacznikiem znowu jest armia, a raczej jej potencjalne możliwości. Mój ulubieny kremlowski jastrząb, niejaki Jewgienij Fedorov (putinowska partia Jedna Rosja) nie ma wątpliwości, wskazując najpotężniejszych wojowników świata.

Jego tekst, pod wiele mówiącym tytułem Wspaniała trójka: które armie są najsilniejsze na świecie zamieściła żurnalistka stanu wojennego, renegatka Joanna M. Wiórkiewicz, dla której Fedorov jest najwyraźniej autorytetem...

Fragmenty:

Często wyliczenia środowisk eksperckich dają całkiem obiektywne wskaźniki - na przykład bezprecedensową potęgę militarną Stanów Zjednoczonych. Jednak rzeczywistość czasem miażdży wszelkie analityczne konstrukcje. Amerykańska machina wojenna, która sama dysponuje ponad trzynastoma tysiącami samolotów bojowych, nie mogła sobie poradzić z afgańskimi nieregularnymi formacjami zbrojnymi. Swoją drogą, Afganistan ledwo trzyma się 118 miejsca w rankingu.

Fakt. Zamiast spuścić atomówę na Kabul USArmy wycofała się z Afganistanu. Tak samo, jak ongiś niezwyciężona armia sowiecka po dekadzie strat ludzi i sprzętu, ale przede wszystkim… kosztów, które doprowadziły do zawalenia całego bloku militarnego znanego jako Układ Warszawski. Dla porządku trzeba dodać, że sowieci również nie użyli tam broni jądrowej.

Japonia jest jedną z dziesięciu, a nawet pięciu najsilniejszych armii świata w praktycznie wszystkich międzynarodowych rankingach. Korea Północna natomiast wsuwa się do pierwszej trójki. Nie oznacza to, że Japończycy są kilkukrotnie silniejsi od Korei Północnej, a hipotetyczna wojna między tymi państwami koniecznie zakończyłaby się zwycięstwem KRLD. Wręcz przeciwnie, japoński desant na wybrzeżu Korei Północnej z dużym prawdopodobieństwem oznaczałby dla Tokio narodową katastrofę.

Prawda, jakie to logiczne? Armia japońska jest notowana (w Rosji!) niżej niż północnokoreańska, co nie oznacza, ze armia japońska jest kilka razy silniejsza od koreańskiej!

Braffoo! Tak samo logicznie można stwierdzić, że skoro ludność Monaco wynosi 36.686 osób a Francji 67.750.000 to nie oznacza, że obywateli Monaco jest kilkukrotnie więcej, niż Francuzów!

Ilość tak logicznych zdań można mnożyć, np. porównując wagę słonia i królika. To, że słoń waży 3,5 tony, królik zaś niespełna kilogram nie oznacza, że królik jest cięższy, i to kilka razy!

Logika Fedorova, czy też tłumaczenia, jakim posługuje się renegatka Wieczorkiewicz, poraża. W nauce takie twierdzenia nazywamy tautologiami, np. A jest pierwszą literą alfabetu co nie znaczy, że jest literą ostatnią.

Korea Północna na początku tekstu wsuwa się na podium największych armii świata. A zatem logicznie rzecz ujmując wpycha się przed Chiny.

Ale pod koniec cytowanego tekstu jest już inaczej.

Na trzecim miejscu, nieco za rosyjskimi siłami zbrojnymi znajduje się Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza. Wojsko Niebiańskiego Imperium jest znacznie za Indiami (4 miejsce), co pozwala mówić o pewnego rodzaju dominacji w regionie. Chiny plasują się w pierwszej trójce, ponieważ mają drugie największe na świecie wydatki na obronę, a także praktycznie nieskończone zasoby ludzkie do prowadzenia przyszłych wojen.

Jednak na podium obok USA i Rosji znajdują się Chiny. Co prawda stwierdzenie, że armia ich znajduje się ZA zajmującymi 4 miejsce Indiami świadczy, że tak naprawdę jest na miejscu 4, Indie zaś wstąpiły na podium, ale to już niestety wyraźny dowód na defekt mózgu babci Wieczorkiewicz. Trudno bowiem podejrzewać Fedorova o taką durnotę, chociaż…?

Gdyby dokonać logicznej analizy całego artu musielibyśmy uznać go za nic niewarte pierdoły.

Korea Północna początkowo uznawana jest za wsuwającą się do pierwszej trójki, ergo – zajmuje więc 3 miejsce, ewentualnie 4 z niewielką stratą do „brązowego medalisty” Chin. Tymczasem 4 miejsce zajmują wg cytowanego tekstu Indie, Chiny zaś są ostatnie na podium, znaczy się trzecie.

Z kolei Japonia mieszcząc się w pierwszej piątce musiałaby zajmować miejsce… piąte. Więc Korea Północna spaść musi co najmniej na 6 pozycję. A przecież wg putinowskiego przydupasa Fedorova jest… przed Japonią!

Najzabawniejsze są jednak pienia Fedorova o armii Federacji Rosyjskiej.

Nasz kraj naprawdę nie ma wielu słabych stron. Tylko brak śmigłowców zawiódł rosyjską marynarkę wojenną, poza tym mamy drugą najsilniejszą marynarkę. Według analityków GFP, którzy nazywają się niezależnymi, druga co do wielkości flota okrętów podwodnych na świecie oraz największa flota trałowców i korwet ciągnie rosyjskich marynarzy. Nawet jedyny lotniskowiec Rosji jest trzecim co do wielkości w tej kategorii na świecie.

Siły lądowe wydają się być najlepiej wyposażone na świecie. Mamy więcej czołgów, SAU, dział holowanych i systemów rakietowych różnych klas. Nic dziwnego, że na pewnym etapie operacji specjalnej systemy te odgrywały najważniejszą rolę. Zachodni obserwatorzy naliczyli ponad 12 tysięcy samych czołgów. Polacy (Defence24) zbagatelizowali jednak armadę czołgów Federacji Rosyjskiej do 3,5 pojazdów.

Stale drugie miejsce w światowej tabeli rang należy do rosyjskich sił powietrznych. Z 4.173 samolotami wyprzedzamy Chiny o kilkaset, ale za USA jesteśmy ponad trzykrotnie.

Wszystko to sprawia, że armia rosyjska jest najsilniejsza w Europie.

Tekst oryginalny.

Hmmm…. Lotniskowiec Admirał Kuzniecow to przedmiot kpin całego morskiego świata. Pomijając już to, że układ napędowy został sfuszerowany tak, że nad płynącym okrętem rozpościera się chmura dymu, co dało asumpt do mówienia o ostatnim napędzanym węglem okręcie, dziś to jest… przerdzewiały wrak, pozbawiony nawet śrub napędowych. Oficjalnie czeka na remont, który, również oficjalnie, powinien zakończyć się w 2025 roku. Problem jednak w tym, że jeszcze się nawet nie rozpoczął, za to tuż przed Wigilią (22 grudnia 2022 r.) na jednostce wybuchł pożar. Epatowanie tą od początku nieudaną kupą złomu zakrawa na kompletną indolencję Fedorova bądź też na uważanie czytelników za stado baranów.

Najsilniejsza armia w Europie mimo to od blisko roku nie potrafi poradzić sobie z o wiele niżej notowaną armią Ukrainy. Co prawda na użytek wewnątrzrosyjski został utworzony mit walki z Kolektywnym Zachodem, ale w te bajania nie wierzą już nawet potencjalni sojusznicy. Owszem, Ukraina dostaje sprzęt, który praktycznie w większości przypadków pokazuje swoją wyższość nad pamiętającym jeszcze Breżniewa rosyjskim uzbrojeniem, ale opowieści o walczących w mundurach ukraińskich polskich regularnych oddziałach nie trafia już nawet do większości Rosjan.

I choć przez cały czas rosyjscy pożyteczni oraz płatni polskojęzyczni renegaci wypisują dyrdymały o walczących z Rosjanami Polakach, co następnie podchwytywane jest przez rosyjską wewnętrzną propagandę, to jednak zasięg tego typu njusów jest coraz mniejszy.

Najwyraźniej w Rosji, aczkolwiek z pewnym opóźnieniem, ludzie zaczynają rozumieć, że „prasa kłamie!”.

I ten proces będzie się nasilał w miarę jak armia Federacji będzie zmuszona brać rekrutów (czyt. mięso armatnie) spośród mieszkańców Moskwy czy też Petersburga.

Na razie było bowiem spokojnie. Ludzie w stolicy musieli co prawda wyrzec się McDonaldsa i IKEA, ale przecież jakieś ofiary w związku z wojną musiały być. ;)

Za chwilę jednak trzeba będzie pogodzić się z utratą syna, brata, męża, partnera…

Powstaje pytanie, w imię czego???

Ambicyjki Putina dotyczące wcielenia kolejnych ziem na zachodzie, na dodatek zrujnowanych gorzej niż Czeczenia po drugiem najeździe, będą oznaczały konieczność ponoszenie kosztów odbudowy. Gdyby jeszcze kwitł handel surowcami kopalnymi jak w 2021 roku pewnie nikt by ich nie zauważył.

Ale Rosja pogrąża się coraz wyraźniej, zaś Chiny czy Indie nie są w stanie zastąpić utraconych europejskich rynków.

Nie mówiąc już o konieczności wybudowania infrastruktury pozwalającej na transport gazu na południe.

Zatem efektem ukraińskiej putiniady będzie… Ruspadlina.

Wielkie państwo, pozbawione jednak siły militarnej, co od razu przełoży się na tendencje odśrodkowe poszczególnych regionów.

Pół biedy, gdy Czeczenia znowu ogłosi niepodległość. Rzeczywistym upadkiem Rosji będzie niepodległa Jakucja czy też jakaś hipotetyczna Republika Syberyjska.

Odcięcie Moskwy od kolonialnego wyzysku ziem azjatyckich będzie oznaczało jej koniec.

Ale… Rozdarta wewnętrznymi walkami, pozbawiona skutecznego zarządzania Rosja stanie się jeszcze większym problemem dla reszty świata, niż obecne Imperium z dykty z przerośniętymi ambicjami.

Aż strach pomyśleć, co będzie się działo, gdy rozmaite koterie wejdą w posiadanie jednej czy też kilku (a nawet ~ nastu) głowic.

Implozja Rosji bardzo szybko może się przerodzić w lokalne Czernobyle, co doprowadzić może do skażenia sporej części świata.

Tego nikt nie chce. Dlatego Rosja, chory człowiek współczesnego świata, jeszcze trochę przetrwa. Być może do momentu, gdy wskutek braku konserwacji oraz nieubłaganych praw fizyki (np. okres połowicznego rozpadu metali promieniotwórczych) potencjał nuklearny Rosji zostanie zredukowany do zera.

Może też lada moment objawi się na orbicie nowy amerykański system antyrakietowy pozwalający na unieszkodliwienie wystrzelonej rakiety w ciągu nanosekund, zaraz po starcie?

Wtedy Rosja faktycznie przestanie być zagrożeniem dla swoich sąsiadów.

Jak jednak przeciętny Rosjanin zniesie ciepłą wodę w kranie zamiast nowego modelu czołgu trudno przewidzieć… ;)

 

17.01 2023

fot. Ministerstwo Obrony Ukrainy, youtube

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (8 głosów)

Komentarze

Rosjanie i ich wielowiekowe nieudane próby bycia super mocarstwem doprowadziło do faktu bycia najśmieszniejszą armią Świata

 

 

Vote up!
4
Vote down!
0
#1649619