Profesor Matczak oddycha swobodnie
Dawno, dawno temu nad Wisłą (a także Odrą, Obrą, Wieprzem, Krzną, Prosną, Wartą, Kłodnicą i innymi rzekami) popularne było powiedzonko – w ustroju socjalistycznym lud je kawior… ustami swoich przedstawicieli.
Co prawda dzisiaj kawior stał się jakby bardziej dostępny, a niejedzenie go jest raczej wynikiem smaku a nie możliwości, ale problem pozostał. Ale nie dotyczy już tylko dóbr materialnych. W „demokracji walczącej” Tuska i jego akolitów cytowany wyżej bon mot przybiera ciut inne brzmienie – w „demokracji walczącej” demokracja dostępna jest wyłącznie przedstawicielom ludu.
Oto przykład najświeższy. Profesor nauk społecznych Marcin Matczak w opublikowanym dzisiaj na polskojęzycznym Onecie wywiadzie mówi:
Mniej więcej w środku tych ośmiu lat [rządów Zjednoczonej Prawicy – HD] zdałem sobie sprawę, że ja się boję swojego państwa — to znaczy, że nie wiem, czy to państwo mnie nie zaatakuje, tak jak atakowało prokuratorów, tak jak atakowało sędziów, tak jak atakowało wszystkich, którzy byli gotowi je krytykować. Dla mnie takie państwo jest bardzo niefajne. Jestem zwolennikiem otwartej rozmowy i takiej sytuacji, w której jeżeli coś mi się nie podoba, to jako obywatel mogę to powiedzieć. Natomiast jeżeli mam władzę, która się obraża, władzę, która jest bardzo wrażliwa i która atakuje tych, którzy ją krytykują, to mi zaczyna to przypominać trochę ustroje autorytarne. W których jak pan się z wodza zaśmieje, to na drugi dzień może pan nie mieć pracy, wolności, a w niektórych bardzo poważnych sprawach, może nawet życia. Nie lubię takiego państwa. Wolałbym, żeby to było takie państwo, w którym można być i Stańczykiem, i krytykiem, i nie trzeba się bać.
I dzisiejsza Polska jest dla pana takim państwem?
Mnie się żyje lżej w tym znaczeniu, że mam wrażenie, że mogę powiedzieć wszystko bez obawy, że ktoś się będzie chciał na mnie zemścić. A wtedy nie miałem takiego poczucia.
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/prof-marcin-matczak-ostro-...
Chórrra!
Matczak żyje w poczuciu pełnej swobody. Może już bez żadnych obaw chwalić Tuska i krytykować PiS. ;)
Ale co by było, gdyby tak zaczął głosić poglądy niewygodne dla obecnej władzy?
Znamy kulisy zatrzymania przez policję 22-letniego Sebastiana T., mieszkańca Lądka-Zdroju. Mężczyzna zamieścił wpis na Facebooku o braku działań służb na terenach powodziowych, który uznano za dezinformację. – To był tylko wpis ostrzegawczy. Prosiliśmy policjantów, żeby Sebastiana nie wyprowadzać w kajdankach – mówią nam jego bliscy.
Chodzi o wpis z połowy ubiegłego tygodnia. Na grupie Kłodzko 998 Alarmowo na Facebooku 22-latek zwrócił uwagę na problem z szabrownikami grasującymi podczas powodzi w Kłodzku. "Po Lądku i Stroniu i okolicznych wsiach chodzą uzbrojeni szabrownicy, ludzie boją się wyjść z psami na dwór, brakuje policji, wojska, ciężkiego sprzętu i przede wszystkim pomocy od państwa" – napisał Sebastian T.
https://wiadomosci.wp.pl/powodz-w-polsce-kulisy-zatrzymania-internauty-k...
Sebastian został zatrzymany z art. 172 Kodeksu karnego, czyli za utrudnianie akcji mającej na celu zapobieżenie niebezpieczeństwu dla życia lub zdrowia wielu osób albo mienia w wielkich rozmiarach.
Aż strach się bać, że za moment będą sięgać po blogerów i dziennikarzy obywatelskich na tej samej wybitnie bodnarowskiej podstawie prawnej.
Nic to.
Najważniejsze, że Matczak oddycha swobodnie. ;)
24.09 2024
obraz tytułowy: Franciszek Kulon Temida
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 663 odsłony
Komentarze
catch-22
25 Września, 2024 - 19:01
„Sebastian został zatrzymany z art. 172 Kodeksu karnego, czyli za utrudnianie akcji mającej na celu zapobieżenie niebezpieczeństwu dla życia lub zdrowia wielu osób albo mienia w wielkich rozmiarach.”
Art.172 Kodeksu karnego należy interpretować w odniesieniu do stanu umysłu obecnej władzy, która powołuje się na ten artykuł tak, jak ona go rozumie. Sebastian T. publicznie obnażył nieudacznictwo obecnej władzy, narażając ją nie tylko na utratę tej władzy, co w konsekwencji oznaczałoby dla niej także utratę zdrowia i mienia w wielkich rozmiarach. To nie tak w kij dmuchał... Ponadto, Sebastian T. użył słowa „powódź” w swoim wpisie, co mogłoby niektórym sugerowć celową akcję mającą na celu zapobieżenie zalania niemieckiej Brandenburgi. Pomoc sąsiedzka owszem, ale bez takich złośliwych insynuacji, bitte schön! Na domiar złego, oskarżony w swoim paszkwilu na Facebooku „... zwrócił uwagę na problem z szabrownikami”. Owszem zwrócił ale w odniesieniu do tej domniemanej powodzi, a nie w odniesieniu do istniejącej jeszcze w rzeczywistości partii PiS! Demokracja walcząca, (brzmi to trochę jak ogłuszająca cisza lub jak sucha woda), nikomu takich prowokacji nie wybacza.
Sebastian T. poniesie zasłużną karę za swój buńczuczny wpis ostrzegawczy, by ostrzec tym samym jego potencjalnych followers przed kpinami z demokracji ciężko walczącej o interesy Niemiec. Yippie-yi-oh, yippie-yi-aie!
Znamienne…
30 Września, 2024 - 19:13
Jak chodzi o wpis Sebastiana czy kogokolwiek to używamy określenia ostrzega, które przychodzi naturalnie, bez żadnych podtekstów, drugiego dna itd itp. Ale zauważmy źe zaistniało coś takiego jak funkcja sygnalisty.
Słowo sygnalista, dotąd chyba nie używane w debacie publicznej. Jednak gdy zaczęto tak określać ludzi którzy w Brukseli sygnalizują tamtejszej klice, że w jakimś państwie (przykładowo w Polsce, najczęściej chyba) coś idzie niezgodnie z oczekiwaniami lewackiej kliki, osobnik który wynalazł i doniósł o tym klice, został mianowany zaszczytnym mianem sygnalisty. Nie jakimś prymitywnym i słabo opłacanym pogardzanym donosicielem, denuncjatorem, informatorem, szpiegiem, agentem, konfidentem, szpiclem, wtyką, skarżypytą, kapusiem, ale właśnie sygnalistą.
Odtąd miano sygnalisty noszą wszyscy donosiciele, czy jak ich tam jeszcze zwą. Odtąd słowo sygnalista zrównano ze słowem szpicel. To chyba będzie jedyny wkład tych ludzi w rozwój języka polskiego. I jak zawsze gdy chodzi o działania lewactwa, negatywny wkład.
Powódź autorytetów.
27 Września, 2024 - 07:30
Zatroskane głowy.
Nad Narodem stały.
W mikrofony pluły.
Usta pełne miały.
Wielkich słów, frazesów, wspierań i podpórek.
A co drugi właził do wody jak nurek.
Bo to czas najwyższy polepszyć urodę władzy.
Włażąc wreszcie na głęboką wodę.
Ten lans i reklama dziś nadzwyczaj modna.
Można tym się chwalić: sięgnęliśmy do dna!
brian