Matrix 2024
40 lat temu Jaruzelski reformował PRL. Jeszcze pamiętamy, co z tego wyszło raptem już po pięciu latach. Co prawda bezrobocia nie było, ale ludek szybko zauważył korelację pomiędzy podwyżkami cen wódki a wzrostem pensji nauczycieli i innych zatrudnionych w budżetówce.
Powszechnie nazywano to „pijanym budżetem”. Mimo to tzw. media od rana do wieczora (z przerwą techniczną między 10 a 16 mniej więcej) zachłystywały się wizją przyszłego dobrobytu. Ba, nawet słynny wówczas „chleb z giganta” miały już niedługo zastąpić „chrupiące bułeczki”. Poza tym władza postanowiła pokazać swoje ludzkie oblicze. Już po zawarciu układu z Sorosem (utworzenie Fundacji Batorego – 29 marca 1988 roku było jego przypieczętowaniem) utworzono kolejną fasadę – niejaka Ewa Łętowska (mimo zaawansowanego wieku - 84 lata, robi jeszcze za ałtorytet) została pierwszym Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Wcześniej zaś aktywnie współpracowała nad ociepleniem wizerunku komuszego zbrodniarza Jaruzelskiego w ramach tzw. Rady Legislacyjnej (1984-89).
Jednocześnie do świadomości ludzi dochodziły sygnały o pierwszych szczurach, uciekających z tonącego już wyraźnie okrętu o nazwie PRL – esbecja na siłę usiłowała wchodzić do nowo tworzonych firm polonijnych, mających być zaczątkiem prawdziwego kapitalizmu w siermiężnej Ojczyźnie. Nie tylko zresztą.
Aż nagle w nocy z 12 na 13 września 1986 roku we Wrocławiu miał miejsce poważny wypadek. Jadący ulica Legnicką samochód osobowy marki ŁADA wpadł w poślizg i uderzył w jadący naprzeciw autobus.
Kierowca i pasażer osobówki zginęli na miejscu.
Wina kierowcy była bezsporna. Zarówno on, jak i jego pasażer byli nawaleni niczym stodoły po żniwach. Zdarza się nawet teraz. Ale ten wypadek pomimo swoistej trywialności był inny niż wszystkie.
Kierowcą Łady był bowiem podpułkownik SB Anatol Pierścionek, jeden z czołowych funkcjonariuszy dolnośląskiej SB, wiceszef wrocławskiej bezpieki odpowiedzialny za zwalczanie podziemnej opozycji. Pasażerem natomiast był… Edward Majko, prominentny działacz podziemnej Solidarności.
Co połączyło tych panów? Kiedy sprawa wyszła na jaw zaczęto robić z Edwarda Majko nic nieznaczącego alkoholika, ponoć odsuniętego od jakichkolwiek decyzji w NSZZ Solidarność na długo przed 13 grudnia. Taką wersję przeczytałem na nieistniejącym już profilu na S24 a także w komentarzu pod tekstem, jaki opublikowałem na innym portalu. Ale w 1984 roku ten odsunięty alkoholik pojawia się jako jeden z sygnatariuszy powstałego we Wrocławiu Komitetu Obrony Praw Człowieka. Dość dziwna kariera jak dla alkoholika, prawda? Pośmiertnie zaś został uhonorowany znaczkiem Poczty Solidarności Walczącej. Czy Pierścionek był również alkoholikiem SB taktownie milczała. ;)
Te informacje docierały wtedy również na Śląsk. I powoli część osób zaczynała rozumieć, że ktoś nad naszymi głowami prowadzi grę, w której stawką będzie Polska i nasza przyszłość.
Ale wróćmy do 1984 roku. Data nie tylko orwellowska. Słynny dysydent sowiecki, Andriej Amalrik, jeszcze w 1969 r. napisał esej – Czy Związek Sowiecki dotrwa do 1969 roku? Ten samizdat* był szczególnie popularny w Polsce jakieś 10 lat później. Ale przewidywana przez Amalrika wojna z Chinami stawała się coraz bardziej nierealna…
Zrozumieliśmy wtedy jeszcze jedno. Rachuby na to, że coś się zmieni (słynne zima wasza, wiosna nasza!) zawiodły. Po śmierci Breżniewa (10 listopada 1982 r., co ujawniono dopiero 12, by zapobiec manifestacjom niepodległościowym w PRL) do władzy w Sowietach dorwał się jeszcze większy beton.
Naprzód Jurij Andropow, długoletni szef KGB. Ku uciesze ludów podbitych jeszcze przez Stalina kojfnął po roku z niewielkim okładem panowania.
Następca, Konstantin Czernienko, był uważany za „konserwatystę” sowieckiego. Nic dziwnego, że pijąc wówczas na smutno w akademiku marzyliśmy, by przynajmniej nasze dzieci doczekały końca Związku Sowieckiego (pozdrawiam, Prezesie, gdziekolwiek jesteś!).
I w takim klimacie powstał wiersz, komentujący to wszystko.
Notatka z pewnego zebrania
Wielki wódz zarządził na dzisiaj zebranie
więc dokoła zasiedli co starsi Indianie
On zaś wstał i zagai mniej więcej w te słowa:
- Ha, wicie, moi drodzy, ten tego, odnowa!
Źle jest, każdy widzi, trza złemu zaradzić!
Po czym usiadł,a wszyscy rozpoczęli radzić.
I rzekł pierwszy: - Miast eksperymentować
trza nam było pueblo na psach wypróbować!
Wodzowi mało krew nie trysnęła z pyska!
Chwilę dyszał i warknął: - Ty, tyś ekstremista!
Więc porwali siekiery szanowni wodzowie
i zmniejszyli szeregi ekstremy o głowę!
Drugi powstał: - Wszystkiemu są winni Komańcze!
To przez nich dóbr konsumpcyjnych dla ludu nie starczy!
Trzeba ich wysiedlić! Siadł, poprawił pióra
a Indianie powstali krzycząc gromko: hurra!
Trzeci na to: - Wolności się ludziom zachciewa.
Mnie się widzi, że raczej za mordę by trzeba!
Na to Wódz wtrącił: - Przypomnę, oddzielić się nie da
Wolności od systemu naszego puebla.
O pueblo lud walczył już sto lat lub więcej,
tego właśnie ustroju pragnie najgoręcej!
- Skąd więc, czwarty zapytał, te wrogie nastroje
i tak mała frekwencja w świątecznym pochodzie?
Piąty znalazł odpowiedź: - To wina Apaczów,
mącących w umysłach dzięki dymnym znakom.
Stwarzają miraże, a prostaczek wierzy
przez granicę na prerie nielegalnie bieży!
Szósty krzyknął: - Eureka! Nie starczy pracować,
żeby wyjść z kryzysu. Trzeba nam kształtować
świadomość ludu. Gdyż ideologicznie
wszystko w naszym pueblu wygląda prześlicznie.
Mamy wolne związki, bezrobocia nie ma
jednym słowem w pueblu wszystko jest na medal!
To lud jest do dupy! Trzeba go kształtować!
Upadł na kolana krzycząc: - Wodzu, prowadź!
Okrzyk ten podjęli zebrani Indiańce
przez trzy dni trwały chóralne owacje.
Wreszcie Wódz powstał, zebranych uciszył
i rzekł: - Ja na zakończenie rzucę kilka myśli.
Po czym wyciągnął kartkę, odczytał te słowa:
- Po pierwsze – pueblu potrzebna odnowa,
po drugie – po piętrach szaleje ekstrema,
po trzecie – historii zawrócić się nie da,
po czwarte – pueblo zawładnie Wszechświatem
tak, że każdy stanie się Czerwonym Bratem!
Myślę, że to wystarczy. Posłuchajcie teraz,
jaki program przedstawił przywódca puebla:
- Ekstremistów zamknąć, wątpiących wykluczyć.
Miraże wciąż zadymiać, pueblo otoczyć
potrójnie zasiekami. Niechaj się umacnia!
Tego od nas wymaga historyczna racja!
Oklaski zakończyły to wielkie zebranie
i odeszli do domów najstarsi Indianie.
A wieczorem w pueblu do swej towarzyszki
szepnął zwykły Indianin: - Ech, żeby już biali przyszli!
Czterdzieści lat minęło… A jakoś trudno uznać, że tekst się zdezaktualizował.
Tak naprawdę tylko fizyczne kajdany zastąpiono zniewoleniem mózgów.
A to już jest prawdziwy MATRIX.
Najgorsze jest jednak to, że tak trudno o czerwoną pigułkę…
27.10 2024
__________________________________________________
* idea była prosta. Otrzymywałeś jakąś „bibułę”, i miałeś dwa wyjścia. Albo po przeczytaniu puszczałeś dalej, albo, gdy miałeś to szczęście i dysponowałeś maszyną do pisania, przepisywałeś i puszczałeś kopie dalej. W Polsce, zwanej wówczas PRL-em, robiliśmy tak samo. Osobiście byłem w stanie pisać z czterema kopiami naraz (kalka!), aczkolwiek pierwszy egzemplarz wyglądał dość ciekawie, bowiem zamknięte profile liter były wycinane wskutek siły uderzenia. ;)
fot. pixabay
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 383 odsłony
Komentarze
Spotykam starego, siwobrodego działacza SW.
28 Października, 2024 - 08:46
I już dawno doszliśmy do wniosku że wierchuszka"S" była wytworzona sztucznie, część się skur...wiła z czerwonką i SB- cją.
Wszystko po to by powstrzymać powstanie prawdziwego ruchu oporu. Bo taki mógłby dopiero cokolwiek zmienić. A ulotki? Niegroźne póki ludziska tylko czytali i np.nie konstruowali bomb, granatów, nie rozkręcali masowo szyn. Nie przecinali drutów telefonicznych. A zebrania? Często prowadzący je mieli zapamiętać kto przyszedł.
Taak."Nasz" powielacz w muzeum. I wiele zrobią by tam pozostał.
( Powielacz. Ojciec z kilkoma osobami załatwił ubytkowanie. A potem oficjalnie sprzęt zniszczono.
Naprawdę- znalazł się na śmietniku. Skąd został przez niego przyniesiony. A potem w pielgrzymkę po piwnicach, garażach, szopach et.c. ).
Dr.brian