Maszyna Trurla w służbie u aborcjonistek czyli deal

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Konstruktor Trurl zbudował raz ośmiopiętrową maszynę rozumną, którą, kiedy skończył najważniejszą pracę, pociągnął najpierw białym lakierem; potem narożniki pomalował liliowo, przypatrzył się z daleka i dorobił jeszcze mały deseń na froncie, a tam, gdzie można sobie było wyobrazić jej czoło, położył lekki pomarańczowy rzucik i, bardzo zadowolony z siebie, pogwizdując od niechcenia, niejako z czczego obowiązku rzucił sakramentalne pytanie, ile jest dwa razy dwa?

Maszyna ruszyła. Najpierw zapaliły się jej lampy, zajaśniały obwody, zahuczały prądy jak wodospady, zagrały sprzężenia, potem rozżarzyły się cewki, zawirowało w niej, rozłomotało się, zadudniło i tak szedł na całą równinę hałas, aż Trurl pomyślał, że trzeba będzie sporządzić jej specjalny tłumik myślowy.

Tymczasem maszyna wciąż pracowała, jakby przychodziło jej rozstrzygać najtrudniejszy problem w całym Kosmosie; ziemia dygotała, piasek usuwał się spod stóp od wibracji, bezpieczniki strzelały jak korki z flaszek, a przekaźniki aż nadrywały się z wysiłku. Nareszcie, kiedy Trurla porządnie już zniesmaczył taki rwetes, maszyna zahamowała gwałtownie i rzekła gromowym głosem: SIEDEM!”

(Stanisław Lem, Maszyna Trurla w: Cyberiada, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2001)

Najwyraźniej takowa maszyna służy obliczeniom polskojęzycznym aborcjonistkom, występującym wspólnie z lewackimi działaczami w tzw. ruchach pro-choice (skupionych głównie w tzw. Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny).

No bo popatrzcie. W uzasadnieniu wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z dnia 20 marca 2007 r. (skarga nr 5410/03) czytamy:

W raporcie przygotowanym przez sieć ASTRA na temat Zdrowia i Praw Reprodukcyjnych w Europie Środkowej i Wschodniej (Reproductive Health and Rights in Central and Eastern Europe) na Europejskie Forum Populacji (the European Population Forum) w Genewie, 12-14 stycznia 2004 r., stwierdzono:
„ustawa antyaborcyjna obowiązująca w Polsce od 1993 r. spowodowała wiele negatywnych konsekwencji dla zdrowia reprodukcyjnego kobiet, takich jak:

- wielu kobietom, które są uprawnione do legalnej aborcji, odmawia się tego prawa w ich lokalnych szpitalach;
- aborcje ze względów społecznych nie są wstrzymywane, lecz po prostu spychane do „podziemia”, bowiem kobiety chcące poddać się aborcji mogą znaleźć lekarza, który zrobi to nielegalnie lub udać się w tym celu za granicę;

- skutki ustawy są odczuwane przez najbiedniejsze i najmniej wykształcone jednostki społeczeństwa, bowiem nielegalne aborcje są bardzo kosztowne.

Brak wiedzy na temat planowania rodziny obniża jakość życia kobiet.

Ich seksualność jest zagrożona albo przez stałą obawę niechcianej ciąży albo poszukiwanie niepewnej aborcji. Istnieje duża dezaprobata i przeszkadzanie tym, którzy wybierają aborcję zgodnie z warunkami, w których jest dozwolona.

Lekarze i szpitale często wprowadzają w błąd lub dezinformują kobiety, które mają prawo do legalnego przerwania ciąży, narażając w ten sposób zdrowie kobiet na szwank. Lekarze (a nawet całe szpitale, chociaż wcale nie mają nawet do tego prawa) często odmawiają przeprowadzenia aborcji w szpitalach, gdzie pracują, powołując się na tak zwana klauzulę sumienia – prawo odmowy przeprowadzenia aborcji ze względu na czyjeś przekonania religijne lub obiekcje moralne – lub nawet bez podawania uzasadnienia, tworząc problemy tak długo, jak jest to potrzebne, by aborcja stała się niemożliwa w świetle prawa. Istnieje jednak dobrze zorganizowane podziemie aborcyjne – aborcje są przeprowadzane nielegalnie w prywatnych klinikach bardzo często przez tych samych lekarzy, którzy odmawiają przeprowadzenia aborcji w szpitalu. Przeciętny koszt aborcji wynosi ok. 2.000 zł (równowartość przeciętnego wynagrodzenia brutto w kraju). Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny szacuje, że liczba aborcji w Polsce wynosi 80.000-200.000 każdego roku”.

Powyższe szacunki (ciekawe, jaką metodą odbyło się to szacowanie, zgodnie z którym na każde trzy urodzenia przypadać mogły nawet dwie aborcje!) generalnie niczym mantra powtarzane są przez kolejne dekady.

Przy okazji popatrzcie na epitety miotane przez aborcjonistów na naszą ówczesną ustawę. Przecież tak naprawdę dzisiejsza nagonka na „wyrok Trybunału Przyłębskiej” z 22 października 2020 r. to kalka tamtych sformułowań. Dokładnie jest tak, jak proroczo pisał Herbert:

Zaiste ich retoryka była aż nazbyt parciana
(Marek Tulliusz obracał się w grobie)
łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy

Najwyraźniej wspomniana Federa (takiej nazwy sami wszak używają) doszła do wniosku, że pisanie o góra 200 tysiącach nielegalnych aborcji rocznie to za mały wstrząs.

W opublikowanym w necie stanowisku w związku z rejestracją komitetu obywatelskiego projektu ustawy dotyczącej całkowitego zakazu przerywania ciąży czytamy już bardziej konkretnie:

Wyniki badań wyraźnie wskazują na dwa zjawiska. Pierwszym jest to, że przerywanie ciąży przez polskie kobiety jest powszechne (nawet 5,9 miliona Polek ma za sobą to doświadczenie), drugim zaś, że poparcie dla zaostrzenia obowiązujących przepisów wyraża jedynie 12% społeczeństwa.

]]>https://obserwatoriumdemokracji.pl/wp-content/uploads/2016/04/aborcja_projekt-obywatelski_stanowisko-Federacji.pdf]]>

Sięgnijmy do danych statystycznych. W 2016 roku (z tego czasu pochodzi powyższy projekt) ludność Polski liczyła ok. 38.433.000. Odejmijmy od tego dzieci w wieku 0-14 lat (5.773.000). Z otrzymanej liczby odejmijmy jeszcze mężczyzn (ok. 48%).

W 2016 roku żyło zatem w Polsce 16.978.000 kobiet liczących sobie minimum 15 lat.

Dane Federy oznaczają, że przeszło co trzecia z nich dokonała aborcji.

A gdyby jeszcze odjąć te nie posiadające dzieci z przyczyn biologicznych czy też z własnego wyboru?

Lepiej nie rozwijać tego tematu, bo jak federki podchwycą to jeszcze zaczną szacować, że na jedno urodzenie przypada w Polsce półtorej aborcji…

Gdyby jednak uznać za poprawny szacunek cytowany w słynnym wyroku ETPC w tzw. sprawie Alicji Tysiąc (wyrok z 20 marca 2007 r.) prędziutko obliczamy, że taka ilość nielegalnych aborcji dokonała się w ciągu 29,5 lat. I to przy założeniu, że sięgała cały czas 200 tysięcy rocznie i była dokonywana przez kobietę tylko raz w życiu.

A zatem od 1985 roku. Tyle tylko że PRL przedstawiany jest jako „raj aborcyjny”, w którym de facto usunąć ciążę można było na życzenie kobiety (w tym celu musiała się tylko powołać na trudne warunki materialne). Taki stan trwał do 1993 roku.

Jakby zatem nie liczyć te 5,9 miliona kobiet oszacowane zostało w wybitnie feministycznych umysłach. ;)

A teraz ZONK.

Oto Organ Michnika, zwany także gazetą wyborczą, w piątkowym numerze triumfalnie obwieszcza, że wspomniany wyrok TK z 22 października 2020 roku spowodował jedynie zwiększenie ilości aborcji w Polsce.

 

W tekście zatytułowanym "Efekt Julii Przyłębskiej". Aborcji więcej niż przed zakazem (tak w wersji elektronicznej, w papierowej „dla oszczędności” brak jest pierwszego zdania) niejaka Dominika Wantuch pisze:

Mamy eksport osób, które na aborcję za granicą wyjeżdżają z bagażem emocjonalnym, bo nie otrzymały pomocy w Polsce - mówią działaczki Aborcji bez Granic. Grupa policzyła, ile osób skorzystało z ich pomocy w ciągu roku, i stwierdza: Trybunał Konstytucyjny chciał zlikwidować aborcje. Efekt jest odwrotny do zamierzonego: zabiegów jest coraz więcej.

(…)

Przez ostatnie 12 miesięcy organizacje działające w ramach Aborcji bez Granic pomogły 34 tys. osób z Polski w dostępie do aborcji. To średnio ponad 93 osoby każdego dnia.

Niemal 33 tys. spośród wszystkich osób przeprowadzających aborcję potrzebowało wsparcia, informacji, pomocy w uzyskaniu tabletek, by przeprowadzić aborcję farmakologiczną.

Na infolinię Aborcji bez Granic zadzwoniło 8457 osób szukających informacji i dostępu do aborcji, a 2758 osób napisało wiadomości e-mail z prośbą o pomoc w aborcji - wyliczają organizacje pro-choice.

(…)

Women Help Women - międzynarodowa organizacja zapewniająca pocztowy dostęp do tabletek aborcyjnych - odpowiedziała łącznie na ponad 80 tys. wiadomości i pytań z Polski. 18 tys. osób skorzystało z pomocy międzynarodowej organizacji.

274 osoby szukały informacji o tym, jak zdobyć tabletkę „dzień po", a 407 potrzebowało konsultacji po aborcji. - Zdarzały się sytuacje, że kobieta samodzielnie wyjechała na zabieg aborcji za granicę, do niesprawdzonych lekarzy, ale okazywało się, że aborcja była nieskuteczna. Albo kobiety kupowały zestawy leków przez niesprawdzone strony i potem zgłaszały się do nas - wyjaśnia działaczka ADT.

Na forum Kobiet w Sieci maszwybor.net zarejestrowało się ponad 2,2 tys. nowych osób. Od 22 października 434 osoby przeprowadziły aborcję ze wsparciem osób z forum, które również mają doświadczenie aborcji farmakologicznej. 45 osób było w drugim trymestrze ciąży. Nie mogły lub nie chciały wyjechać na zabieg do zagranicznej kliniki i zdecydowały się przyjmować tabletki z asystą Kobiet w Sieci.

Aborcyjny Dream Team towarzyszył ponad 3,4 tys. osobom w trakcie aborcji tabletkami w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Spośród tych 3,4 tys. w sumie 77 osób było w drugim trymestrze ciąży. 967 osób szukało dostępu do tabletki „dzień po". 361 osób skontaktowało się z infolinią prawną ADT.

(…)

Łączna kwota wsparcia udzielonego przez wszystkie organizacje wchodzące w skład Aborcji bez Granic wynosi ponad 700 tys. zł.

Abortion Network Amsterdam (ANA) z Holandii samodzielnie pomogła 245 osobom w dostępie do aborcji w drugim trymestrze ciąży. Łączna kwota wsparcia udzielonego przez Abortion Network Amsterdam wynosi ponad 25 tys. zł - kwota ta obejmuje koszt zabiegu, pobyt i organizację wyjazdu, w wielu przypadkach również obowiązkowe testy na COVID-19.

Abortion Support Network działająca w Anglii pomogła co najmniej 460 osobom w dostępie do aborcji w drugim trymestrze. Wsparcie finansowe udzielone przez ASN osobom z Polski przerywającym ciążę w wyniosło 670 tys. zł.

]]>link:]]>

Ciekawy jestem, co Ty, Czytelniku, myślisz sobie po przeczytaniu powyższego? Przede wszystkim odrzuć oburzenie, skądinąd słuszne, bo wywołane jawną pochwałą łamania prawa (aborcja w drugim trymestrze, chociaż nawet i poprzednia ustawa dopuszczała ją tylko w pierwszym).

Zacznij porównywać liczby, którymi czerska funkcjonariuszka Wantuch sypie jak z rękawa, by tylko uwiarygodnić tekst.

Zacznijmy od końca.

Abortion Network Amsterdam (ANA) z Holandii miała „pomóc” 245 osobom. I na to łącznie wydał ponad 25 tysięcy zł, co obejmowało „koszt zabiegu, pobyt i organizację wyjazdu, w wielu przypadkach również obowiązkowe testy na COVID-19”.

Dokonajmy zatem stosownych wyliczeń. Okazuje się, że koszt zabiegu, pobyt, organizacja wyjazdu a także obowiązkowe testy na CIVID-19 to kwota 102, 04 zł na osobę.

Aż dziwne, że przy takich cenach nasi emeryci (zwłaszcza starego portfela) jeszcze nie powyjeżdżali do Niderlandów. ;)

Co to jednak znaczy wyjście z Unii. Oferująca podobny zakres „usług” Abortion Support Network działająca w Anglii na jedną osobę musiała wydać już przeszło 14 razy więcej – 1.456,52 zł.

Ale i ta suma do wygórowanych raczej nie należy.

Ale najważniejsze jest na samej górze. Funkcjonariuszka Wantuch (Van Tooh?) stawia odważną tezę - Aborcji więcej niż przed zakazem.

Kiedy jednak porównamy dane przytaczane przez to samo środowisko okazuje się, że dokładnie jest odwrotnie.

Wszak nie tak dawno mówiły i pisały, że nielegalnych aborcji w Polsce jest od 100.000 do 200.000!

Teraz raptem mówią o 34 tysiącach*.

Zatem spadek jest znaczny – od 66% do nawet 83%.

I to tylko w ciągu roku.

O tym, kto finansuje „aborcjonistki” pisał na niezależna.pl Grzegorz Wierzchołowski.

Jak ustaliliśmy, jednym z donatorów Aborcyjnego Dream Teamu (ADT), który funkcjonuje jako pośrednik i medialna „twarz” całego powyższego procederu, jest Fundusz Feministyczny FemFund. Wspiera on zresztą nie tylko inicjatywy proaborcyjne, ale też środowiska LGBT oraz organizacje zrzeszające prostytutki, które nazywa dumnie „pracownicami seksualnymi” (oto opis jednej z dotowanych organizacji: „członkinie grupy chcą wspierać i wzmacniać inne osoby zajmujące się pracą seksualną oraz te, które mogą być zainteresowane taką pracą w przyszłości”). Kto finansuje FemFund, czyli grantodawcę ADT?

Fundusz wspierają m.in. Global Fund Community Foundations (sponsorowany z kolei przez George'a Sorosa), polska Fundacja Batorego (założona i sponsorowana przez Sorosa), Open Society Foundations (należąca do Sorosa), holenderska proaborcyjna fundacja Mama Cash (którą subsydiują z kolei m.in. fundacja Billa i Melindy Gatesów, jedna ze szwedzkich agencji rządowych i holenderski MSZ) oraz niemiecka fundacja Filia.

Fundacja Women's Wallet (WW), która otrzymuje darowizny od kobiet i dziewczynek chcących w Polsce za pośrednictwem ADT dokonać aborcji, zarejestrowana jest w Amsterdamie. Jak sprawdziło „Nowe Państwo” w raportach finansowych WW, tylko w 2018 r. dochody tego podmiotu wyniosły niemal 800 tys. euro, czyli ok. 3,5 mln zł. Z tej kwoty 538 tys. euro przeznaczone zostało na „wydatki związane z projektami grantowymi”, a 137 tys. euro na koszty operacyjne (wydatki na personel, konsultantów, wolontariuszy itd.).

Women's Wallet od sierpnia 2014 r. ma podpisaną umowę z Women Help Women. Jak już wspominaliśmy - dyrektorem wykonawczym tej ostatniej jest Kinga Jelińska, reprezentująca również ADT. W oficjalnych dokumentach WW czytamy: „Women's Wallet uważa Women Help Women International za podmiot powiązany ze względu na bliską współpracę i relacje z tym podmiotem. Transakcje i/lub usługi są realizowane na warunkach rynkowych”. Szczegóły i skala tych transakcji pozostają tajemnicą.

Nie ma jednak wątpliwości, że to te dwa podmioty odpowiedzialne są za prowadzenie bezprawnego procederu dostarczania aborcyjnych zestawów do Polski. Do tego dla osób niepełnoletnich i za pieniądze, zwane eufemistycznie „darowiznami”.

]]>https://niezalezna.pl/364747-jak-aborcyjny-dream-team-handluje-smiercia-prowokacja-dziennikarska-nowego-panstwa]]>

Powyższy tekst warto przeczytać również po to, by dowiedzieć się, jak taka „pomoc” w istocie wygląda.

Tak naprawdę jest to tylko handel specyfikami niewiadomego pochodzenia za cenę 75 euro (345 zł).

Jak się wydaje funkcjonariuszka Wantuch przy okazji ujawniła małą lewicową aferkę.

Wyraźnie widoczne podbijanie ilości rzekomo udzielonych „porad” czy „konsultacji” to tylko sposób na sięganie do pieniędzy pochodzących z międzynarodowych grantów.

Przecież nikt z tych aborcyjnych społeczników nie siedzi przed komputerem ani nie tkwi ze słuchawką w uchu za darmo.

To po prostu nowy rodzaj pracy, przedstawiciele której (zaznaczam, że niekoniecznie wykonywanej u aborcjonistek) trafili nawet do Sejmu.

To zawodowy działacz/zawodowa działaczka organizacji pozarządowej (popularnie ZDOP). Takim ZDOP-em jest np. poseł lewicy Maciej Konieczny (okręg 31 – Katowice).

By otrzymać więcej muszą wykazywać odpowiednio wysoki popyt na swoją „pomoc”.

Ot, i cała tajemnica.

Ps.: Wygląda więc na to, że panie z Aborcji bez Granic zajmą na długo miejsce w europejskiej kulturze, aczkolwiek inaczej, niż sobie umyśliły. Oto pod koniec XVIII wieku popularne zaczęło być określenie "potiomkinowskie wioski" i przetrwało praktycznie do naszych czasów. Tymczasem na początku XXI równie popularne zaczyna być powiedzenie o "feministycznych liczbach"...

24.10 2021

_________________________

* Kiedy jednak pododajemy liczby wymienione w artykule i wskazujące już bardziej dokładnie ilość „pomocy” aborcyjnej mającej skutkować zamordowaniem poczętego dziecka nie otrzymamy powyższej liczby. To przekreśla całkowicie rzetelność informacji funkcjonariuszki Wantuch.

fot. pixabay
 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.2 (6 głosów)