Funkcjonariusz publiczny multimilionerem. Oto dlaczego komornicy chcą pracować do 70-tki

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Ostatnie wydarzenia przetaczające się przez tuskową „uśmiechniętą” Polskę zamazują niestety kolejny przykład hiperpatologii, jaka od dekad toczy „nasz” wymiar (nie)sprawiedliwości.

Teoretycznie nikt o elementarnym poczuciu przyzwoitości nawet nie powinien myśleć o takim zajęciu. Wyrywanie dziecku zabawek, zajmowanie starych gadżetów elektronicznych, dawno skasowanych samochodów (vide: gliwicki komornik Przemysław Mrowiec), pospolite kradzieże (słynna sprawa zajumania cudzego traktora pod Łodzią), próba wylicytowania starego psa, od lat związanego z dłużnikiem, nagminne zaniżanie wartość zajętych nieruchomości a nawet hurtowa sprzedaż starych, znoszonych butów to tylko wierzchołek zarzutów, jakie pod adresem wielu komorników sądowych wytaczają media.

Ciekawe, że machina kontrolna rusza, i to niczym w słynnym wierszu Tuwima, powoli i ospale dopiero po nagłośnieniu medialnym takich przypadków. Wcześniejsze skargi kierowane do teoretycznie mających sprawować kontrolę nad komornikami prezesów sądów okazywały się… bezzasadne.

Tymczasem stare polskie przysłowie mówi, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze.

Do legendy przeszedł już na szczęście były warszawski, a raczej ogólnopolski komornik Jacek Bogiel. Miał on tylko w swoim call center zatrudniać blisko 100 osób, 24/7 wydzwaniających do dłużników. Nie było chyba gmin w kraju, w którym przynajmniej jedna osoba nie byłaby molestowana przez pana komornika.

Wg mojego informatora Jacek Bogiel dzięki układom był monopolistą windykacyjnym jednego z największych operatorów sieci komórkowych w kraju.

Z zawodu odszedł w dość szczególny sposób. Oto od końca czerwca 2019 roku do tej pory składane wyłącznie do wiadomości prezesów sądów apelacyjnych oświadczenia majątkowe komorników stały się jawne. Najwidoczniej Jacek Bogiel zbyt wiele miał do ujawnienia, bowiem… zrezygnował ze sprawowanej wiele lat funkcji. *

Wg mojego informatora za pomocą sieci różnych spółek jest w tej chwili znaczącym graczem na rynku polskich nieruchomości.

Ktoś może powiedzieć, że Jacek Bogiel to wyjątek. Nie tak dawno przecież można było przeczytać o nędzy zaglądającej w oczy komornikom na tzw. ścianie wschodniej a nawet posuwano się do twierdzeń, że bankructwem może być zagrożonych 60% kancelarii. Oczywiste jest, że takie informacje rozchodziły się głównie za sprawą najbardziej zainteresowanych utrzymaniem poprzedniego stanu prawnego, tj. samych komorników (vide: ]]>https://www.komornik-sachno.pl/kancelariom-komorniczym-grozi-bankructwo/]]> ).

Tymczasem kancelarii przybywa. Co więcej, mający zgodnie z ustawą o komornikach sądowych przejść na emeryturę w wieku lat 65 starzy egzekutorzy żądają dopuszczenia do zawodu na podobnych zasadach, co... notariusze, czyli do ukończenia 70-tki.

Dlaczego? Przecież dla ludzi balansujących na krawędzi bankructwa emerytura, choćby najmarniejsza, powinna być wybawieniem. ;)

Odpowiedź znajdujemy… w sądzie.

W przypadku, który może ustanowić rekord w historii polskiego prawa, komornik z Rudy Śląskiej, Grzegorz M., domagał się 60 mln zł odszkodowania za niesłuszne oskarżenie i 11-letnie zawieszenie w obowiązkach. Jak informuje "Gazeta Wyborcza" Sąd Okręgowy w Gliwicach przyznał mu 15 mln zł, co jest najwyższym jednorazowym odszkodowaniem przyznanym osobie niesłusznie oskarżonej przez prokuraturę. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny.

Grzegorz M. został oskarżony o pół tysiąca zarzutów związanych z zawyżaniem kosztów egzekucji komorniczych. Postępowanie trwało 11 lat, podczas których komornik był zawieszony. Ostatecznie, w 2015 r., został prawomocnie uniewinniony przez sąd.

Komornik postanowił pozwać prokuraturę oraz Izbę Komorniczą w Katowicach i domagał się 60 mln zł odszkodowania. Na tyle bowiem wyliczył utracone przez 11 lat zarobki. Sąd Okręgowy w Gliwicach orzekł odszkodowanie na kwotę 15 mln zł.

]]>https://wiadomosci.onet.pl/slask/wpadka-prokuratury-bedzie-kosztowac-mil...]]>

Wyrok jest co prawda nieprawomocny, ale i tak szokuje. Pamiętamy wszak, że ś.p. Tomasz Komenda za 18 lat spędzonych niewinnie w więzieniu otrzymał 811.533,12 zł tytułem odszkodowania (oraz 12 mln zł jako zadośćuczynienie).

Tymczasem pan komornik z Rudy Śląskiej twierdzi, że w ciągu 11 lat mógł zarobić aż 60 mln zł, czyli blisko 5,5 mln zł rocznie (jak kogoś bawią takie wyliczanki – prawie 460.000,- zł miesięcznie).

Sędzia Tadeusz Trojanowski prowadzący sprawę uznał jednak, że kwota ta jest zbyt wygórowana i zasądził… tylko niecałe 114.000,- zł miesięcznie.

Od wyroku SO w Gliwicach apelację zapowiedziały wszystkie strony, w tym komornik Grzegorz M. uważający najwyraźniej, że kwota blisko 21 razy większa niż aktualne średnie wynagrodzenie w Polsce jest krzywdząca.

Należy zauważyć, że ten utracony zarobek dotyczył lat 2004-2015.

Pomińmy jednak rozważania dotyczące wysokości miesięcznych apanaży prowincjonalnego w końcu komornika. Rzeczą sądu apelacyjnego będzie bowiem ustalenie, w jakiej wysokości Grzegorz M. mógł osiągać zarobki.

Jedno jest pewne – tych pieniędzy nie otrzymał od Skarbu Państwa, ale wyrywał je, często dosłownie, biednym ludziom.

Oczywistą oczywistością jest, że tzw. robienie długów nie jest rzeczą chwalebną.

Pamiętać jednak należy, że w latach, za które Grzegorz M. żąda tak monstrualnie wysokiego odszkodowania, statystyczny Polak praktycznie pozbawiony był możliwości upadłości konsumenckiej.

Traktowanie zaś kancelarii komorniczych jako dochodowego przedsiębiorstwa doprowadziły m.in. do takich absurdów, jak prowadzenie egzekucji p-ko emerytowanej wdowie, gdzie w skali miesiąca komornik jest w stanie wyegzekwować odsetki narosłe… w ciągu 8 godzin. Jak wiemy miesiąc ma ich 720. Zatem dług zamiast maleć ciągle rośnie, o ułamek procenta tylko wolniej, niż gdyby egzekucji w ogóle nie prowadzono.

Trzeba jednak pamiętać, że część tej kwoty zasila budżet kancelarii.

Tajemnicą poliszynela jest również ogólnie niska skuteczność egzekucji sądowej zwłaszcza w porównaniu z administracyjną, prowadzoną przez wyspecjalizowane organy egzekucyjne.

To nie powinno dziwić. Komornicy bowiem z reguły omijają dłużników umiejących skutecznie stawić opór bądź też trudno ściągalnych.

Pogoń za pieniądzem… Do tego stopnia, że w prywatnych rozmowach ci funkcjonariusze państwowi otwarcie przyznają, że prowadzą biznesy, a nie egzekucje!

Państwo polskie odpowiada za ten stan rzeczy. To właśnie z przyzwolenia rządzących powstała kasta ludzi bogacących się w tempie o wiele szybszym, niż nawet dobry przedsiębiorca.

Prowincjonalny komornik Grzegorz M. uznał, jak należy mniemać w oparciu o wyliczenia i symulacje oparte na prawdziwych danych, że w latach 2003-2025 zarabiałby rocznie ponad 5 milionów zł.

To poziom prezesów niektórych banków, działających na terenie Polski w tym czasie.

A jak wyglądały zarobki innych funkcjonariuszy publicznych z tej samej grupy, mających lepsze niż Grzegorz M. dojście do wierzycieli?

Mój informator twierdzi, że aby prawidłowo móc wskazać faktyczne majątki zgromadzone przez członków tej najbogatszej kasty należałoby prześwietlić najbliższą rodzinę.

A także sprawdzić majątki poza granicami Polski, ze szczególnym uwzględnieniem Włoch czy Hiszpanii.

Najdłuższy polski mecenas nie jest bowiem jedynym, który zakupił dom we Włoszech.

Kto jednak miałby to zrobić?

Przecież kto ma pieniądze, ten ma… władzę.

Wg mojego informatora należałoby w pierwszej kolejności zbadać finanse poszczególnych Izb Komorniczych w kraju ze szczególnym uwzględnieniem organizowanych szkoleń i zapraszanych na nie prelegentów.

A przede wszystkim honorariów za wygłaszane wykłady.

Jeśli zerwiemy ze stolika sukno zobaczymy ukryte pod nim asy, pozwalające na istnienie od lat najbardziej dochodowego w Europie (świecie?) biznesu, prowadzonego nadto pod ochroną siłowych resortów Państwa.

Natomiast z egzekucją sądową coraz mniej ma on wspólnego.

26.03 2024

______________________________________________________________________

* Jedynym komornikiem w kraju, który oświadczenia nie złożył jest Jacek Bogiel, komornik działający przy sądzie rejonowym dla Warszawy Woli. Ministerstwo Sprawiedliwości od razu postanowiło go zawiesić i złożyć wniosek o wydalenie go z zawodu. Ale Bogiel ministra Ziobro uprzedził. Już w maju złożył wniosek o dobrowolną rezygnację z zawodu z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia. Według naszych informacji dokładnie 8 sierpnia przestanie być komornikiem. Jacek Bogiel przez lata był legendą środowiska i najbogatszym komornikiem w Polsce. Tylko w jednym roku jego kancelaria potrafiła przerobić nawet milion spraw, czyli praktycznie jedną piątą wszystkich spraw przysługujących 1,5 tys. komorników, których mamy w Polsce.

]]>https://info.wprost.pl/okiem-wprost/10236894/jak-najbogatszy-komornik-w-...]]>

fot. pixabay

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (11 głosów)