Fundament państwa sędziów zamiast państwa prawa

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Od kilku lat jakakolwiek próba choćby kosmetycznego zreformowania odziedziczonego praktycznie w mało zmienionej formie po komunie sądownictwa napotyka przysłowiowy wrzask i tupanie środowisk związanych z obecną jeszcze oPOzycją.

Krajowa Rada Sądownictwa po niewielkiej nowelizacji stała się neoKRS-em, sędziowie mianowani przez Prezydenta, co generalnie powinno uciszyć głosy jakiejkolwiek krytyki, zostali neosędziami, których wyroki co bardziej zażarci działacze oPOzycyjni proponują unieważniać.

Swoje dolewa także zagranica, powielająca tezy o rzekomo niekonstytucyjnym składzie KRS.

Typowany na przyszłego ministra sprawiedliwości dr hab. Adam Bodnar, ongiś ze względu na swoją działalność zwany tęczowym Rzecznikiem Praw Obywatelskich, ostatnio udzielił wywiadu Radiu ZET, którego obszerne omówienie znalazło się w OKO.Press.

A co zrobić z Krajową Radą Sądownictwa?

Ewentualna uchwała Sejmu w tej sprawie „jest potrzebna, żeby podkreślić stan prawny, który istnieje” – mówił Bodnar. W tym przypadku zdaniem Bodnara niezbędna jednak będzie ustawa, która ustali nowy sposób wybierania sędziowskich członków KRS.

Jeśli Duda ustawę zawetuje, może być konieczne wstrzymanie się przez ministra sprawiedliwości z ogłaszaniem wakatów na stanowiska sędziowskie – stwierdził Bodnar. Być może zmiana w KRS-ie nastąpi jednak szybciej.

- W międzyczasie niektórzy członkowie tej rady sądownictwa zaczną rezygnować… – zaczął Bodnar.

- Myśli pan, że jest takie prawdopodobieństwo? – przerwała Lubecka.

- Tak, a dlaczego nie? Część z nich mogła sobie nie zdawać sprawy, że będzie na sobie brać taki ciężar. Myślę, że wiele osób, które podejmowało decyzję, żeby albo dostać nominację od KRS, albo wejść w skład, myślała na zasadzie, że historia się skończyła. Że nikt nie dokona żadnych rozliczeń. A tu się okazało, że obywatele powiedzieli: sprawdzam.

]]>https://oko.press/na-zywo/dzien-na-zywo-najwazniejsze-informacje/bodnar-...]]>

Niestety. Tęczowy Bodnar z niezrozumiałych przyczyn milczy, dlaczego to właśnie KRS jest niekonstytucyjny, i jakim cudem nominacje sędziowskie dokonywane przez Prezydenta są… nieważne.

Za to powody powyższego pozwolił sobie przytoczyć sędzia Trybunału Konstytucyjnego mgr Piotr Pszczółkowski.

W zdaniu odrębnym do ambiwalentnego z punktu widzenia mającej lada moment przejąć ster władzy w Polsce oPOzycji wyroku (sgn K1/23) wspomniany Pszczółkowski wyłożył jak ksiądz Kaśce powody, dla których Krajowa Rada Sądownictwa w obecnym składzie jest niekonstytucyjna.

Otóż jego zdaniem nie jest ona organem państwa.

Tymczasem, podobnie jak w wypadku pozostałych organów konstytucyjnych, dochowanie konstytucyjnych wymogów uformowania składu organu warunkuje jego zdolność do realizacji konstytucyjnie powierzonych kompetencji.

Powodem jest, zdaniem Pszczółkowskiego, to, że ustrojodawca wyraźnie opowiedział się za dominacją czynnika sędziowskiego, przyjmując, że 17 spośród 25 miejsc w składzie KRS ma przypadać sędziom.

Jeśli więc dodać do tego cztery miejsca zajmowane w KRS przez posłów mamy do czynienia z dominacją Sejmu, mającego wpływ na obsadzenie aż 84% miejsc. W zasadzie inne argumenty mgr Pszczółkowskiego można by pominąć jako zdecydowanie mniej istotne.

Przyznam, że cokolwiek zdębiałem, śledząc pilnie udostępnioną przez DGP argumentację pana magistra Pszczółkowskiego.

Truizmem jest bowiem przypominanie, że wybór sędziów spośród sędziów dokonany Sejm nie oznacza, że wskutek tego przestają być oni sędziami!

A więc KRS nadal składa się w przeważającej części z sędziów. Dokładnie w takim samym procencie, jak przed nowelizacją.

Cały problem z wyborem polega jak się wydaje na wybitnie zawężającej wykładni przepisów Konstytucji dotyczących KRS.

Otóż zdaniem Pszczółkowskiego i innych, wcześniejszych, przepisy konstytucyjne dotyczące KRS stanowią zamkniętą całość. Jeśli jeszcze do tego dodamy rozumiany współcześnie trójpodział władz wg Monteskiusza faktycznie dochodzimy do takich wniosków.

Ale takie rozumowanie jest oczywiście błędne.

Pominięte bowiem zostają naczelne zasady ustrojowe.

Zgodnie bowiem z art. 4 Konstytucji:

1. Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu.

2. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.

W wydanym w 2016 roku komentarzu do Konstytucji pod red. prof. dr hab. Marka Safjana (Konstytucja RP. Tom I. Komentarz do art. 1-86, wyd. Beck, 2016) czytamy:

Początkowo TK szeroko rozumiał pojęcie przedstawicieli Narodu, o których mowa w art. 4 ust. 2 Konstytucji RP. W wyr. z 26.5.1998 r. (K 17/98, OTK 1998, Nr 4, poz. 48) stwierdził, że "przedstawicielami Narodu są przede wszystkim posłowie i senatorowie oraz Prezydent. W szerokim znaczeniu przedstawicielami Narodu są również inne osoby wchodzące w skład organów władzy publicznej, które nie pochodzą z wyborów, jeżeli organy te zostały powołane przez konstytucję do realizacji woli Narodu, a ich działalność – poddana w sposób mniej lub bardziej bezpośredni kontroli społeczeństwa. Również samorząd terytorialny można uznać za jedną z form szeroko rozumianej demokracji przedstawicielskiej, a rady gminy – za organy wyrażające wolę tej części Narodu, która zamieszkuje obszar danej gminy". Pogląd powyższy szeroko traktujący pojęcie przedstawicielstwa należy uznać za zasadny. Skoro władza należy do Narodu, to każdy organ, który władzę sprawuje, jest przedstawicielem Narodu. Każdy organ ma bowiem swoje zakotwiczenie w przepisach konstytucyjnych, które przesądzają nie tylko jego kompetencje, ale również sposób wyboru. To czy z woli Narodu organ ten wybierany jest w wyborach powszechnych, czy może – również z woli Narodu – wybierany jest przez inny organ wybrany w wyborach powszechnych, nie powinno mieć decydującego znaczenia z punktu widzenia problemu przedstawicielstwa Narodu. Skoro jest to organ, który władzę sprawuje, to jest on przedstawicielem Narodu, bo do Narodu należy władza, którą on sprawuje.

Tak właśnie wygląda dzisiaj KRS. Jest organem wybieranym przez inny organ (sejm), wybrany w wyborach powszechnych.

Z całą mocą trzeba natomiast podkreślić, że KRS nie jest quasi związkiem zawodowym sędziów ani też organem władzy sądowej, albowiem zgodnie z Konstytucją sprawują ją sądy i trybunały (art. 10). Jest więc organem państwa o trudnej do określenia przynależności do jednej z trzech wyróżnionych przez Monteskiusza władz.

Nie ulega natomiast dyskusji, że przedstawicielami Narodu są posłowie, senatorowie i Prezydent. Zatem możliwość wybierania członków KRS spośród sędziów przez przedstawicieli Narodu zadość czyni nacelnej zasadzie ustrojowej wyrażonej w art. 4 Konstytucji.

Inne rozwiązanie, preferowane przez Głodną Koalicję, tak naprawdę wyłącza trzecią władzę spod zwierzchnictwa Narodu. Sędziowie mający wybierać spośród siebie innych sędziów tworzą faktycznie „nadzwyczajną kastę”, co zakrawa na jakieś rozwiązanie feudalne z demokracją mające niewiele wspólnego.

To nie jedyna wątpliwość. Otóż zdaniem krytyków obecnej ustawy o KRS z chwilą wyboru do Rady sędziowie przechodzą negatywną transformację. Jeszcze wczoraj niezawiśli i apolityczni dokładnie w myśl wymogów Konstytucji z chwilą wyboru przez posłów do KRS stają się upolitycznionymi uzurpatorami, a ich nominacje na milę cuchną politykierstwem i brakiem niezawisłości.

Oczywiście byliby w porządku, gdyby... zostali wybrani przez innych sędziów.

Dokładnie tego typu rozumowanie przedstawił wówczas zbliżający się do 90-tki „papa” Adam Strzembosz, człowiek skądinąd odpowiedzialny za brak rozliczenia środowiska sędziowskiego po 1989 r., szczególnie za stan wojenny i prezentowane wówczas postawy.

W wywiadzie dla GazWyb z 7 kwietnia 2017 roku (Kaczyński chce komunizować Polskę) stwierdził:

….przy tworzeniu KRS chodziło o to, aby Rada decydująca o nominacjach i awansach sędziowskich była niezależna od środowisk politycznych. Nie bez przyczyny to sędziowie mają większość w KRS. W Radzie zasiadają także posłowie, senatorowie, minister sprawiedliwości i przedstawiciel prezydenta. Ale są w mniejszości, ich rolą jest patrzeć sędziom na ręce, a nie blokować to, co uchwali większość sędziowska.

]]>https://wyborcza.pl/7,75398,21602899,reforma-krs-przez-likwidacje.html]]>

Sędziowie mają więc decydować o… sędziach. Bo mają większość. Naród zaś, oczami swoich pochodzących z wyborów powszechnych przedstawicieli, może się jedynie przypatrywać...

W teorii prawa podnoszona była co prawda rola Prezydenta, wybieranego w wyborach powszechnych, co poniekąd powodowało realizację zasady wyrażonej w art. 4 Konstytucji (zwierzchnictwo Narodu) podczas nominacji sędziowskiej.

Ale reprezentatywny niestety dla środowiska oPOzycyjnego pogląd zwerbalizował „papa” Strzembosz w wywiadzie dla RMF FM. Wg niego rola Prezydenta stanowi... zwykłą czynność materialno-techniczną.

Bo w tym organie [KRS - HD] następują wszystkie podstawowe merytoryczne oceny danego kandydata. Bo pan prezydent tylko podbija pieczątkę, to znaczy - przyjmuje ślubowanie. Pan prezydent oczywiście przyjmując ślubowanie nie może sondować tego, co tam w tej krajowej radzie się stało.

]]>https://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/popoludniowa-rozmowa/news-strzembosz-...]]>

Pan prezydent przybija pieczątkę niczym urzędniczka w okienku na poczcie przyjmująca list polecony…

Mamy więc do czynienia z koncepcją władzy absolutnej, oderwanej od jakichkolwiek wpływów suwerena. Za to mogącej kontrolować dowolne decyzje pozostałych władz, teoretycznie sobie równych.

Zerwanie nawet z dość pozorną podległością władzy zwierzchniej Narodu (art. 4 Konstytucji) to zmiana nie tylko Polski, ale całej Unii Europejskiej w Państwo Sędziów. Po niemiecku Państwo Prawne i Państwo Sędziów brzmią nawet podobnie – Rechtsstadt i Richtersstadt.

Tymczasem w Niemczech jeszcze w 2016 roku Frankfurter Allgemeine Zeitung pisał wyraźnie o konieczności odzyskania przez Naród roli suwerena. Ba, pokazano niemieckim sędziom miejsce w szeregu!

Leider gerät zunehmend in Vergessenheit, dass die Justiz nach unserer Verfassung nur die dritte Gewalt ist und nicht die erste. Das Volk soll mittels Wahlen die Politik bestimmen, nicht ein gutes Dutzend Verfassungsrichter.

Niestety, coraz częściej zapominamy, że sądownictwo wg naszej konstytucji jest dopiero trzecią władzą, a nie pierwszą w kolejności. To ludzie powinni decydować o polityce w wyborach, a nie tuzin sędziów konstytucyjnych.

]]>https://www.faz.net/aktuell/wirtschaft/gewaltenteilung-in-deutschland-au...]]>

Polska Konstytucja również władzę sądowniczą wymienia na trzecim miejscu (art.10).

Ostatni jednak chcą być pierwszymi…

Niestety. W Niemczech poza werbalną akcją FAZ niewiele się ruszyło. W Polsce zaś po próbach kosmetycznych zmian sądownictwa zapowiadany jest powrót starego, oczywiście pod płaszczykiem przywrócenia „praworządności”, rozumianej jako oddanie sądownictwa wyłącznie sędziom i pozbawienie Narodu nawet tak iluzorycznej władzy, jaką zapewniła im możliwość wybierania członków KRS przez swoich przedstawicieli.

Przerażające natomiast jest dążenie części tego środowiska do weryfikacji sędziów powołanych wszak nie przez KRS (nawet z dodatkiem neo), ale przez Prezydenta RP.

Jest to więc zamach na prerogatywy prezydenckie i jawna próba uczynienia z Prezydenta notariusza, kwitującego swoim podpisem ustalenia poczynione wewnątrz stanu sędziowskiego. Pytanie tylko, jak długo przetrwa ten „obrządek” i czy przypadkiem TK, tym razem już pozbawiony „dublerów” i obsadzony wyłącznie „demokratami”, nie uzna go za sprzeczny z… Konstytucją? ;)

Zabawne są argumenty przeciwników nowelizacji ustawy o KRS. I tak „papa” Strzembosz publicznie stwierdza, że nowy KRS jest zły mimo tego, że nadal będzie się składał w przeważającej mierze z sędziów, bowiem

to będą już inni sędziowie – odpowiednio dobrani i dyspozycyjni. Prawdopodobne, że władza znajdzie takich 15 pośród 10 tys. sędziów w kraju. Dlatego najważniejsze, aby sędziów wybierali sędziowie, a nie politycy. Jeśli będą wybierać ludzie dyspozycyjni wobec pierwszego sekretarza, to będziemy mieli taką sytuację jak w PRL.

Ci sędziowie, których Sejm wybierze do KRS, nie będą szanowani przez ogół środowiska. Trudno szanować ludzi, którzy poszli na tak ewidentną współpracę z władzą. To współpraca agenturalna, można powiedzieć. Bo taki sędzia, który się godzi być wybrany przez organ polityczny, będzie w środowisku traktowany jak agent.

(GazWyb, op. cit.)

Ale najbardziej przerażająca z punktu widzenia sprawnie funkcjonującego Państwa jest lansowana obecnie koncepcja tzw. rozproszonej kontroli konstytucyjności.

Generalnie zgodnie z nią każdy sędzia może odmówić zastosowania dowolnego przepisu jeśli uzna, że nie jest on w zgodzie z jego pojmowaniem Konstytucji.

Tymczasem art. 178 Konstytucji w ustępie 1 określa wyraźnie granice niezawisłości sędziowskiej.

Sędziowie w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji oraz ustawom.

Zgodnie z ww. koncepcją sędziowie stawiają się ponad ustawami. Mogą, aczkolwiek wcale nie muszą do nich się stosować.

Przypominam, że w wyniku swoistego vivente rege (termin używany ongiś dla określenia elekcji przyszłego króla, gdy dotychczasowy jeszcze żyje) Sejm zdominowany przez PO i PSL dokonał wyboru członków Trybunału Konstytucyjnego na miejsca, które dopiero zwolnią się w przyszłości. Ten konstytucyjny gwałt został jednak uznany przez oPOzycyjne media z prawidłowe postępowanie, co skutkowało tym, że wybrani normalnie sędziowie uzyskali miano „dublerów”.*

Zanim jednak do tego doszło algorytm postępowania w przypadkach wątpliwych nie budził wątpliwości. Sędziowie musieli stosować przepisy nawet jeśli uznawali je za niezgodne z Konstytucją mogąc jednak wystąpić na odrębnych zasadach do Trybunału Konstytucyjnego z tzw. pytaniem prawnym (art. 193 Konstytucji).

Ale zrobiono wszystko, a przynajmniej bardzo wiele, by TK pozbawić autorytetu. Rzecz bez precedensu w nowoczesnej historii, nie tylko Polski. Oto część sędziów nie uznaje za doniosłe prawnie wyroki innych sędziów, kwestionując przy tym prerogatywy prezydenckie, których zwyczajnie w świecie kwestionować im nie wolno.

Ta sytuacja oznacza tylko jedno – upadek nadzwyczajnej kasty.

Oczywiście jest to proces, który nie skończy się okresie miesiąca czy też kwartału. Agonia będzie długotrwała.

Ale jeśli trudno przewidzieć, jak długo będzie trwała, łatwo określić, czym się skończy.

Tym razem reforma doprowadzi do pozbawienia sędziów decydowania o winie. W procesie cywilnym podobnie. Zamiast jednosobowych składów, czasem obsadzanych miernotami z rozdętym do niewyobrażalnych granic ego , będą sądy przysięgłych.

Tak samo jak w przedwojennej Polsce, dzisiaj natomiast w Wielkiej Brytanii, Irlandii, USA…

KRS natomiast sczeźnie. Po prostu przestanie być potrzebna, gdy tylko sędziowie nie będą mieli okazji, by wykazać się swoją niezawisłością lub… jej brakiem.

26/27.11 2023

_________________________________________

* Pytanie, jakie powinien zadać sobie każdy człowiek rozsądny – a gdyby tak PO-PSL postanowiło wybrać sędziów TK na dwie kadencje do przodu, czyli na jakieś dwie dekady? Czy wówczas również mówilibyśmy o „dublerach”? Wszak z punktu widzenia logiki prawa wybory na kwartał wcześniej czy też 9 lat przed czasem niczym się nie różnią...

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (9 głosów)

Komentarze

   We wrześniu 1993 r. ruskie wojska po półwiecznej okupacji opuścily Polskę, pozostawiając swoje sądy, które do dzisiaj funkcjonują już pokoleniowo swoimi dziećmi i wnukami w stanie prawie nienaruszalnym. Dodać należy, że pozostało prawie w całości KGB, które jak rak opanowały kluczowe i wraże struktury państwa polskiego. Dalej mamy zabetonowane szkolnictwo i media ruską - niemiecką agenturą wpływu. Niestety nawet 8 lat rządów dobrej zmiany, nie potrafiły wyrwać te chwasty. Niestety, jak obecnie zauważamy, nie da się wyplenić tej czerwonej zarazy w "białych rękawiczkach". I... to był chyba największy błąd obecnego prawicowego rządu. Obudż się Polsko, bo wyciągasz swoje ręce w stronę kajdan.

Vote up!
3
Vote down!
0

ronin

#1656521