4:0 - pro nás, pro vás, pro každého
Tamten mecz przeszedł do historii. W 1976 r. podczas Mistrzostw Świata w hokeju polska reprezentacja pokonała reprezentację sowiecką. 8 kwietnia 1976 r. daliśmy łupnia najlepszej i najbardziej utytułowanej drużynie narodowej świata.
43 lata temu Polska południowa żyła jeszcze jedną sensacją. Otóż po meczu czeska „trybuna ludu” nosząca nazwę „Rudé právo” miała opublikować tekst o tytule rozstrzelonym na całą stronę:
pro nás, pro vás, pro každého!
W tłumaczeniu na polski – za nas, za was, za wszystkich.
Czemu o tym wspominam? Bo, po pierwsze, jestem na tyle dorosły, że doskonale pamiętam euforię, jaka ogarnęła wtedy tzw. ulicę, a po drugie – widzę analogię z poniedziałkowym meczem z reprezentacją Izraela.
Wtedy cierpieliśmy zniewolenie ze strony Związku Sowieckiego, i każdy, nawet najmniejszy cios w jego wszechpotęgę wywoływał pozytywne reakcje w całym tzw. obozie socjalistycznym.
Dzisiaj – cierpliwie znosimy izraelskie połajanki, często wypływające z ust osób, których ojcowie czy matki pełnili fukcje w aparacie bolszewickiego zniewolenia Narodów.
W kategoriach paranoi politycznej można chyba rozpatrywać słowa kapitana izraelskiej „sbornej“, nijakiego Bibrasa Natcho.
Piłkarz ten, ni z gruchy ni pietruchy, na przedmeczowej konferencji prasowej powiedział:
–To był jeden z najbardziej wzruszających momentów podczas naszego pobytu w Polsce. Pochodzę z rodziny, która wie, co to Zagłada. Jesteśmy świadomi przeszłości i będziemy starali się wygrać to spotkanie.
Rzecz jasna nie ma chyba Polaka, który by powyższej wypowiedzi nie uznał za antypolską.
Tymczasem jaja są o wiele większe, niż mogło by się wydawać na pierwszy rzut oka.
Otóż Bibras Natcho…. jest muzułmaninem!
Co więcej, ten 32-latek konsekwentnie odmawia śpiewania izraelskiego hymnu podczas międzynarodowych występów izraelskiej reprezentacji!
Jak sam mówi:
- Kraj i drużyna narodowa są dla mnie ważne, ale jestem muzułmaninem, więc nie mogę śpiewać hymnu. Nie mogę śpiewać hymnu, nie utożsamiając się z nim. Kiedy byłem małym dzieckiem, śpiewałem, bo nie rozumiałem znaczenia słów. Odkąd wiem, co znaczy "Nefesz jehudi homija/Erec cijon wijruszalajim" („Serce żydowskie żywo bije/W kraju Syjonu i Jerozolimy"), nie śpiewam. To dyskryminujące słowa.
By było jeszcze weselej czołowy piłkarz Izraela jest…. Czerkiesem!
Jego pamięć pokoleniowa nie dotyczy więc Holokaustu, ale XIX-wiecznych pogromów rosyjskich, w wyniku których Czerkiesi rozproszyli się po całym świecie.
A żeby sprawę jeszcze bardziej skomplikować – są oni takimi Sikhami Bliskiego Wschodu. Służą wiernie w CAHALU (armii izraelskiej) ale także w… jordańskiej armii.
Kiedy więc islamski piłkarz narodowości czerkieskiej reprezentujący barwy Izraela mówi o tym, że muszą wygrać w Warszawie, bo przecież wiedzą, co to takiego Zagłada, świadczy to tylko o jednym.
O wszechobecnym w Izraelu hejcie wymierzonym w Polskę, z której na siłę próbuje uczynić się państwo winne Zagłady.
Na razie tylko w części, ale kto wie, czy za dziesięć, piętnaście lat mityczni naziści nie okażą się realnie istniejącymi Polakami.
Mecz, przegrany sromotnie przez Izrael w Warszawie, jest więc tym samym, co ten sprzed 43 lat w Katowicach.
Znów zagraliśmy na nosie potędze, która myśli, że z Polską może uczynić wszystko. I która, przynajmniej oficjalnie, ma praktyczny monopol na swoją wersję historii, wspierany na dodatek sankcją karną.
Nie minęło nawet 10 lat od meczu w Katowicach gdy okazało się, że sowieckie Imperium Zła to kolos na glinianych nogach, częściowo już rozmytych przez wodę.
I pada.
Załamanie kremlowskiej satrapii było jednak wywołane zapaścią wewnętrzną.
Izrael natomiast nigdy nie był i nie jest samowystarczalnym państwem.
Zbyt wielka armia nie może być sfinansowana z budżetu.
Potrzebne jest więc zewnętrzne zasilanie.
Z tym jednak coraz bardziej krucho.
Diaspora nigdy nie kwapiła się do finansowania swoich ziomków, a rząd USA zaczyna oszczędzać pieniądze.
Polska ma więc być wycyckana nie w imię jakiejś dziejowej sprawiedliwości, ale po to, by izraelskie czołgi i samoloty miały części zamienne, amunicję i paliwo.
A że przy okazji ktoś zrobi na tym spory geszeft? Wszak taka jest natura Narodu Wybranego.
By wyzbyć się jakichkolwiek oporów ze strony społeczności międzynarodowej trzeba nas, tak ludzi jak i Polskę, odpowiednio mocno odczłowieczyć.
Nie bez znaczenia są też istniejące w Izraelu stalinowskie resentymenty.
Spora część polskojęzycznych Judejczyków może przecież wykazać się więzami rodzinnymi z katami Narodu Polskiego z pierwszych lat powojennych.
I oni też głośno i skutecznie prowadzą narrację antypolską.
Czy teraz znowu musimy odczekać dekadę, by zobaczyć spektakularny upadek Związku Sowieckiego Bliskiego Wschodu?
Osobiście stawiałbym na to, że upadek już trwa, natomiast zauważymy go o wiele wcześniej, niż w 2029 roku.
Jedno jest pewne. Rozjechanie reprezentacji Izraela dla ludów sąsiadujących z nim jest tym samym, czym tamten mecz w Katowicach był dla demoludów.
Wtedy zrozumieliśmy, że CCCP najsilniejszy jest tylko w gębie.
I wcale nie jest trudno z nim wygrać.
Wystarczy chcieć.
…..
Poza tym football jest ogólnoświatowym bożkiem niezależnie od tego, czyś islamista, sintoista, judejczyk, katolik bądź czciciel bogini Asztarte.
I tu straty Izraela są najboleśniejsze.
Bo jak szanować Naród, który tak bardzo nie potrafi grać w piłkę nożną? ;)
11.06 2019
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 901 odsłon