Przypadki

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog

O polityce staram się nie pisać, ale nie zawsze mi się to udaje. W niektórych przypadkach trudno zachować neutralność. Tak było też i tym razem. Napisałem o pewnym kraju i jego przywódcy. O kraju w którym nigdy nie byłem.
Moją notkę skomentował Pan, który tam był. Przez parę lat. Jako instruktor latania na śmigłowcach. Pochwalił moją notkę. Byłem z tego naprawdę dumny, tym bardziej, że był inżynierem lotnictwa, praktykiem. Pisał często na temat katastrofy rządowego Tupolewa. Co spotykało się ze sporym zainteresowaniem czytelników. Nie jeden mógł tylko pomarzyć o takiej ilości odsłon.
Napisał artykuł w którym zaprosił mnie do siebie. Nie skorzystałem z tego zaproszenia, gdyż nawet o nim nie wiedziałem, nie czytałem notki. Napisał do mnie administrator tego portalu. Prosił, bym się do tego jakoś odniósł. I wtedy się dowiedziałem.
Już nic mojego nie komentował. Byłem pewien, że się pogniewał. Przed samym złamaniem nogi przypadkowo się dowiedziałem, że od pół roku nie żyje. Zanim zdążyłem temat nieco podrążyć, znalazłem się w szpitalu. Ale z góry założyłem, że to musiała być jakaś choroba
Wczoraj kolega powiedział mi, że o nim słyszał. I, że to nie była żadna choroba tylko nieszczęśliwy wypadek. W pierszej chwili pomyślałem, że to może i dobrze, że nie pojechałem. Uniknąłem posądzenia, że przynoszę pecha. I, jak dodał kolega, być może wypadku. O tym już nie pomyślałem.
Parę lat temu wyszedłem z psem do pobliskiego lasu na spacer. Spotkałem tam Pana, który także był na spacerze ze swoim psem. Rasy takiej samej jak mój. Zaczęliśmy rozmawiać. O tych psach. Że nie są może najwaleczniejsze, ale wyjątkowo wierne.
Kiedyś napadła na niego jakaś zdziczała banda psów. Jego pies natychmiast uciekł. Został, więc, sam. Ale pies powrócił. Pomimo strachu i przewagi przeciwnika. Bronił swojego Pana. Z łatwym do przewidzenia skutkiem. Weterynarz ledwo go odratował. Taki był pokiereszowany. Oderwana skóra aż na nim wisiała.
Piszę o tym dlatego, że był ojcem pilota, lub jego żony. Pilota samolotu wojskowego który uległ wypadkowi. Na jego pokładzie było wielu oficerów. Wszyscy zginęli. Zresztą kto o tym zdarzeniu nie słyszał? Winę, jak zwykle, przypisano pilotowi. Został po nim tylko pies. Ktoś, więc, musiał się nim zaopiekować
Naszła mnie taka refleksja. Jak złych mamy pilotów. Nic, tylko robią wypadki. I, że nieszczęścia chodzą po ludziach. Zwłaszcza tych mających niewyparzony język.

Brak głosów

Komentarze

to czasami też depresji potrafią dostać, że tak dużo nagadali i potem samobójstwo jakieś popełnić, tacy zdołowani...

...............................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5

Vote up!
0
Vote down!
0

...............................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5

#386616

Ty się Marian lepiej przyznaj.
Co robiłeś 10-04-2010?
Kogo z tych co zginęli znałeś?
O kim lub o czym myślałeś około godziny 9 rano w dniu 10-04-2010?

Ja nie jestem złośliwy, ale sam wiesz jak wygląda Twoje życie.

This world is totally fugazi.
Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#386636