Nad granicą. C.D.

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog

Ponieważ ostatnio nie do końca jasno się wyraziłem, więc, wyjaśniam. Puste kartony zaśmiecały polskie lasy, lecz telewizory znalzłem w lesie niemieckim. Ponieważ było to dla Niemców niespotykane zachowanie, dlatego się zdziwiłem. Bo mentalnie te dwa narody dzelą lata świetlne.
Jadąc za niemieckim samochodem można się spodziwać, że kierowca będzie przestrzegał przepisów. Jeśli jest inaczej to prawie pewne, że prowadzący pojazd nie jest rodowitym Niemcem. Być może jest Polakiem.
Drogi. Stosują różną technikę ich budowy. Wiem, bo osobiście widziałem. Powierzchnia naszych dróg ma grubość naleśnika. Niemiecka jest taka solidna jak ich kobiety. Każdy już sobie sam dopowie, która droga lepsza.
Zdumiało mnie jednak coś innego. Kiedyś widziałem jak pracowali. Gdy nadszedł weekend sprzętu nie zabrali z sobą tylko zostawili na miejscu pracy. Na kilka dni. Tak jakby nie wiedzieli kogo mają za sąsiadów.
Kursując codziennie pomiędzy tymi dwoma krajami zaobserwowałem co nieco. Na przykład u nas i u nich rozpoczęto budowę. U nich wszystko się ślimaczyło, u nas postęp budowy był błyskawiczny. Do czasu. Przed samym zakończeniem inwestycji u nas ją nie wiadomo dlaczego wsttrzymano. Niemcy dalej się ślimaczyli, ale powoli zakończyli. Bardzo powoli. U nas wszystko zdążyło zarosnąć już dawno trawą.
W niemieckim więzieniu pracowałem. Skręcałem na akord lampy. Niezbyt dużo płacono za normę, ale była ona tak wyśrubowana, że chyba bym ją wykonał w czasie snu. Więc tych norm robiłem więcej. Niemcy mnie przystopowywali: wolniej. To tak jakby powiedzieć kierowcy, który stoi w miejscu, żeby nie przesadzal. I przymknął nieco gazu.
Czekałem na znajomego chodząc tam i spowrotem chodnikiem drogi. Po jakimś czasie zauważyłem pewną rzecz: gdy zblżałem się do przejścia na jezdni to samochody się zatrzymywały. Więc sprawdziłem to jeszcze wielokrtnie. Zawsze z tym samym skutkiem.
Leczyłem się kiedyś u Niemców. Więc porównanie do naszej służby zdrowia aż się samo prosi. Lecz w tym względzie sobie daruję. I tej służbie też. Bo leżącego się nie kopie. Więc się tak traz zastanawiam po co ja to wszystko piszę? Przecież u nas wszystko leży. C.D.N...

Brak głosów

Komentarze

Było to przed wejściem Polski do UE.Niefortunnie się pośliznąłem i w efekcie wybiłem rękę w barku.Wyglądało to bardzo nieciekawie.Gdyby nie ból mogłem się bez schylania podrapać po kostce.Więc szpital,moja zgoda na operację ale spytałem ile będzie mnie kosztować.Odpowiedz lekarza brzmiała:my jesteśmy od ratowania zycia a biurokracją zajmą się się inni,jutro.I tak się stało.Operacja 2godz.40 minut i nazajutrz rachunek 1250 DM. rozłozony na raty bowiem oczywiście pracowałem na czarno i nie byłem ubezpieczony.

Vote up!
0
Vote down!
0

kazikh

#372707