Kształtowanie popświadomości
Z zapowiadanych prognoz pogody na miniony weekend niewiele się sprawdziło. I dobrze, bo dobra, słoneczna pogoda potrafi być lepsza od najlepszego psychoanalityka. Za to dziś niebo nosi znamiona pochmurnego z wysokim, nawet bardzo, pułapem chmur.
Z doświadczenia już wiem, że nie są to bynajmniej chmury, które mogą otworzyć się na nas nagłą ulewą lub gradobiciem. I dobrze, niech wszystko, co ma zawiązać owoce w ogrodach i sadach dobrze się zawiąże. Bo cóż gorszego może być od widoku drzewa pozbawionego owoców?
No, może tylko, jak mawiał mój śp. Dziadek (służył w Wehrmachcie – został tam wcielony siłą po tym, jak padła Cytadela w Grudziądzu i batalion dostał się do niemieckiej niewoli. Potem marsz na wschód i niewola u sowietów. Do „wolnej” Polski przyszedł pieszo spod Uralu.) gorsze mogą być tylko trzy inne widoki: widok biednego Żyda, chudej świni i pijanej baby.
Pod koniec tygodnia jakaś pani lub pan ubrani przez tę, czy inną firmę podadzą statystyki prognozy pogody, którą przewidzieli zaklinacze słońca, deszczu, wiatru i śniegu jakiejś tam stacji telewizyjnej. Wszystkim te zaklinania, choć różnią się od siebie czasem nawet znacząco, wychodzą w okolicach setki. Taki polski fenomen – przyzwyczaiłem się. To coś podobnie jak z sondażami, jak ze stopą inflacji, jak z polskim długiem brutto (brutto dlatego, że do naszego Twojego/mojego długu, to nic że nie pożyczałeś, przyzwyczaj się – masz dług i basta – doliczone są długi każdej partii, kolejnego rządu, administracji: do długu wlicza się każda przewałka jaką zrobił krewny, znajomy bliższy lub dalszy prezydenta, premiera, ministra, urzędnika państwowego lub skok na kasę zrobili oni sami), jak z typowaniem kto znowu wygra… Tutaj należy wstawić odpowiednio to, co kogo interesuje.
Jednych interesują mecze polskiej ekstraklasy z przepłaconymi graczami*, innych zawody żużlowe, a jeszcze innych najbliższe wybory samorządowe lub te do Sejmu, Senatu, czy te do prezydenckiego fotela.
Wszelkiej maści zaklinacze zawsze wiedzą najlepiej. Skąd? Jeśli ktoś ustawia grę, to wie na jaki wynik tę grę (sobie lub pod kogoś) ustawił, prawda? To akurat chyba wydaje się logiczne. Gdyby ktoś miał wątpliwości, to niech dyskretnie podpyta np. p. Rymarza, ewentualnie „Fryzjera”.
W mojej ulubionej gazecie (ulubioną stacją telewizyjną są: Planet, Domo Plus, Ale Kino Polska; stacją radiową: RAM, PR Trójka i ESKA Rock) czytam felieton, lubię felietony, Hanny Samson o popświadomości, tak zresztą zatytułowany.
Autorka swój felieton otwiera celnym zestawem pytań: „Czego szukamy w mediach? Czego potrzebujemy? My widzowie, czytelnicy, słuchacze. I czy na pewno my? Od dawna podejrzewam bowiem, że światem rządzą raczej producenci i wydawcy. Czy nie oni wiedzą najlepiej, co lubią odbiorcy?!”
Dalej zauważa: „Inwazja popkulturowych przekazów sprawia, że nasza świadomość przestaje być nasza, indywidualna, niepowtarzalna. Staje się popświadomością. Media kształtują ją, czy chcemy tego, czy nie. To, co nam oferują, jest coraz bardziej papkowate i miałkie.”
Jest poniedziałek i nie ma co sobie głowy zaprzątać, tym co powiedzą wieczorem jaka pogoda będzie jutro – nie potrafią powiedzieć jaka była wczoraj. Być może powiedzą, że komuś skoczyło, a komuś spadło w słupkach. Tylko co to zmienia, jaki ma wpływ na to, czy jutro, lub pojutrze, albo w najbliższe przyszłości gospodarka ruszy, czy będzie dalej tkwiła w miejscu aż do kolejnej wojny światowej? Bo już chyba tylko wojna światowa może cokolwiek zmienić.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1921 odsłon