Siedem uwag po trzech dniach wojny
Sprawie Kataryny i zachowania "Dziennika", dziś w pełni popartego przez jego naczelnego napisano już dużo i prawie wszędzie, postaram się jednak dorzucić do sprawy kilka uwag różnego kalibru. Z góry przepraszam za dość chaotyczny styl tego tekstu.
1. Wiemy już o manipulacjach gazety w tekście dotyczącym Kataryny (ciekawie opisano, jak wyglądało zbieranie danych - podstawione osoby koniecznie chciały spotkać się z prezes fundacji), sam tekst został już dogłębnie przeanalizowany m.in. przez samą Katarynę. Zajmujący się sprawą blogerzy zauważają żenującą akcję angażowania "autorytetów" w wojnę z internautami, nikt chyba nie zwrócił jednak uwagi na manipulację przy samym doborze tychże, przypominającą dobór gości w audycji telewizyjnej Returna z "Doliny nicości". O anonimowych blogerach nie wypowiadają się bowiem choćby politycy, piszący w s24, którzy mają jakieś podstawy do realnej oceny naszej grupy. O zdanie "Dziennik" pyta celebrities, którzy wiedzę o dyskusjach w internecie czerpią z komentarzy na pudelku, nie na portalach politycznych. Edyta Herbuś kontra Kataryna. Tomasz Jacyków kontra Kataryna. Zabrakło głosu Dody i Gosi Andrzejewicz.
2. Różne są głosy na temat powodów rozpętania wojny z blogosferą przez "Dziennik". Dominujące hipotezy to:
a) rozpaczliwa walka w obliczu spadającego nakładu a być może groźby likwidacji tytułu
b) działanie inspirowane przez władze/służby lub chęć podlizania się rządzącym politykom połączone z czynnikiem a. Krasowski, by pozbyć się konkurencji pomoże władzy zamknąć usta jej krytykom.
c) atak na Katarynę jako atak na Salon24, w celu promocji Dziennikowego portalu Redakcja.pl
Żaden z tych powodów nie wyklucza pozostałych, jednak mam wrażenie, ze dzisiejsza wypowiedź Krasowskiego wyklucza propozycję c, a jeśli taki był motyw działania redakcji, to kompletnie przekreślono dziś szanse na jego skuteczność. Choć nawet w rzekomo solidarnym S24 sporo jest głosów poparcia dla Krasowskiego, to ci komentatorzy nie będą stanowić siły zdolnej do utrzymania portalu mającego być realną konkurencją dla innych blogowisk. Pozostali zaś raczej już z gościny nie skorzystają.
A właśnie - jak zachowują się blogerzy korzystający równolegle z redakcja.pl? Zamieszczacie tam obecnie swoje notki, czy daliście sobie spokój?
Krasowski, a wcześniej komando Michalski-Czubkowska-Zieliński zapewnili "Dziennikowi" chwilę rozgłosu i darmową reklamę na wszystkich blogach, jednak nie przełoży się to na sprzedaż, wręcz przeciwnie. Pismo musi liczyć się z utratą kolejnej grupy czytelników, nowych zaś nie zyska. Oczywiście można zakładać (jak czyni to np. Los na Forum Frondy), że z przyczyn nazwijmy to pozamerytorycznych Springer będzie nadal wydawał "Dziennik", a Krasowski zachowa stanowisko naczelnego. Oczywiście, nie można tego wykluczyć, lecz jaki sens wydawać dziennik wpływu, który - nie mając czytelników - tego wpływu już praktycznie nie wywiera?
"Dziennik" jest, moim zdaniem, tym medium, które najwięcej straciło nie poprzez kryzys, a poprzez internautów. Oto bowiem centroprawicowy i konserwatywny adresat, do którego początkowo kierowana była ta gazeta, mógł właśnie w sieci znaleźć z jednej strony coraz więcej głosów, potwierdzających to, co jemu samemu się wydawało - że tytuł dryfuje w lewo i staje się bardziej nijaką wersją "Gazety Wyborczej", z drugiej zaś - w sieci znajdował to, o co coraz trudniej było w "Dzienniku" - wiadomości i komentarze nie po linii PO, którą to linię "Dziennik" przyjął gdzieś w okolicach wyborów 2007, wcześniej próbując zadowolić wszystkie "sieroty po POPiSie". Dodatkowo, jako, ze początkowo wielu z nas łączyło z pismem Krasowskiego pewne oczekiwania, było ono przedmiotem ciągłego monitoringu i wychwytywania wpadek, manipulacji etc. Podsumowując - uważam, ze w przypadku "Dziennika" istnienie blogosfery - jak słusznie zauważa np. Łukasz Warzecha często przeceniane - miało realny wpływ i na problemy i na samopoczucie twórców gazety. Stąd aż taka histeria dzisiejszych ataków.
Oczywiście nakładać się na to może chęć pomocy Czumie czy też ogólnie - klasie politycznej. Politykom wciąż jeszcze nie godzi się wprost brać za mordę blogosfery czy też dziennikarstwa obywatelskiego, bardzo chętnie przyjmą pomoc tradycyjnych ekhm dziennikarzy. Ci zaś wykończą konkurencję, a przy tym zapewnią sobie dobre kontakty, owocujące kolejnymi "wrzutkami", a może i jakąś propozycją pracy, gdy "Dziennik" zniknie z rynku. Tak wiec w tej chwili najbliższy jest mi rozbudowany wariant drugi z przedstawionych tłumaczeń.
3. Dlaczego Kataryna? To akurat najprostsze pytanie. Niewygodna dla rządzących, niewygodna dla dziennikarzy, a przy tym trochę im jednak znana (wywiady dla "Dziennika" - zauważcie, że dotąd praktycznie żadnym innym blogerem się ta redakcja nie interesowała, mimo, iż Kataryna jest blogerką dość specyficzną, potrafiącą np. nie pisać nic długimi miesiącami). Kataryna jest chyba najbardziej rozpoznawalną postacią dla osób z zewnątrz, nie śledzących blogosfery jako takiej. Jest jak - że użyję muzycznego porównania - jak Metallica dla nie-metali czy też jak The Sex Pistols dla nie-punków. Do tego ostatnio doczekała się (kolejny trop, podjęty na Forum Frondy ) pochwał ze strony Jarosława Kaczyńskiego.
4. Łukasz Warzecha , co sam chciałem zrobić, wytknął "Dziennikowi" niekonsekwencję, przypominając histerię, jaką ta gazeta rozpętała gdy Jarosławowi Kaczyńskiemu zdarzyła się niezbyt fortunna wypowiedź na temat głosowania przez internet. Ponieważ całkowicie zgadzam się z Warzechą, przypomnę inną sprawę. Gdy pojawiły się tzw. taśmy Oleksego, to bezkompromisowe drążenie sprawy przez Katarynę zmusiło media - w tym "Dziennik" - do zajęcia się początkowo przemilczanymi aspektami nagrań.
5. Od dwóch dni cała nasza część blogosfery żyje jedną sprawą. Widzę w tym zarówno aspekt pozytywny, jak i negatywny.Aspekt pozytywny jest oczywisty - niezależnie od tego, że trafiają się głosy całkiem odmienne - większość, nieraz wznosząc się poza swoje polityczne poglądy i codzienną nawalankę, okazała solidarność z Kataryną. Jest to ważne i bardzo cenne. Aspekt negatywny jest taki, ze skupiając się na swoich - oczywiście, bardzo ważnych w tym momencie, sprawach - blogosfera zapomniała o prawie całym świecie. Sam, żyjąc już sprawą Kataryny, przegapiłem piątkowe orędzie prezydenta. Dziś zaś nie znalazłem ani jednej poważnej analizy konwencji PiS, a chętnie bym taką przeczytał. Zajęliśmy się więc sobą, tymczasem świat się przecież nie zatrzymał. Boję się, ze nie tylko ja to zauważę i następnym razem, gdy władza będzie chciała odwrócić naszą uwagę od jakiegoś wydarzenia, będzie już miała gotową receptę, czym skutecznie można nas zająć. Krasowski chętnie kogoś ujawni, choć dziś jeszcze ten ktoś jest "za mały". Albo też opublikuje kolejny list, zaczynający się od słów "wy chuje". Niemożliwe? A spodziewaliście się jeszcze wczoraj, pisząc, ze czekacie na stanowisko naczelnego "Dziennika", ze każe wam całować się w dupę?
6. Pseudonimy. Ten temat wyczerpał praktycznie Aleksander Ścios. W kraju, doświadczonym przez historię i mającym długą tradycję nieufności wobec władz używanie pseudonimów również ma długą tradycję. Jeżeli dziś wiele osób, piszących o sprawach poważnych nie decyduje się na pisanie pod własnym nazwiskiem świadczy to źle nie o tych osobach, a o państwie, które opisują. Używanie pseudonimu jest prawem każdego piszącego czy tworzącego. Olbrzymia część polskiej kultury powstała pod pseudonimami, że wspomnijmy choćby Prusa, ale też Niemena. Na użytek swojej krucjaty autorzy "Dziennika" o tym zapomnieli. Zapomnieli też o tym, że w każdym numerze każdej gazety poważna część informacji podpisywana jest pseudonimami. Czy to znaczy, że teksty te są nic nie warte? Manipulacją świadczącą albo o niezrozumieniu sieci, albo o bezczelności/złej woli jest stawianie znaku równości między anonimem a osobą podpisującą się przez dłuższy okres czasu pseudonimem. Obstawiam, że do dziś więcej osób kojarzy Katarynę niż Katarzynę Sadło, że nie wspomnę już o Sylwii Czubkowskiej. Zaryzykuję nawet twierdzenie, że więcej osób kojarzyło (przynajmniej do przedwczoraj) Budynia78 niż panią Czubkowską. Anonimowość to nierozpoznawalność, a o tej ostatniej w przypadku blogerów piszących przez dłuższy czas z użyciem tego samego nicka trudno mówić.
7. Odpowiedzialność za słowo. W związku z przekłamaniem opisanym w punkcie 6 zarzuca się blogerom (w imię fałszowania obrazu pisząc po prostu o internautach) brak odpowiedzialności za słowo. W tym kontekście zabawnie wygląda odpowiedzialność za słowo nieanonimowej pani Sylwii Czubkowskiej, która dzień po swojej najsłynniejszej publikacji skasowała swoje konto na "Naszej Klasie".
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2387 odsłon
Komentarze
Dobra analiza
25 Maja, 2009 - 03:00
Jak dla mnie to wynurzenie Krasowskiego to jakiś dziecinnie nieodpowiedzialny ruch. Dowód na to, że działania redakcji dziennika, począwszy od pierwszej publikacji o Katarynie, to ciąg chaotycznych, nieprzemyślanych, błędnych posunięć. Oznaka tego, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Im dalej w las, tym więcej drzew.. Im bardziej brną w manipulację i kłamstwo tym bardziej się pogrążają. A przecież można się było przyznać do błędu i przeprosić na samym początku? Ale z drugiej strony widzimy, że nie o to chodzi. Jakiś marny plan był, konsultacje i decyzje.. I przede wszystkim motywy.. Za wszelką cenę dziennik stara się wypełnić minimum tego planu. Ale chyba i to nie wyjdzie..
Plan więc był, ale nie doszukiwałbym się w tych działaniach realizacji jakiegoś bardziej sprecyzowanego, sprytnego, przemyślanego fortelu. I warto podkreślić, że "był". Nie wykluczam także "obcej" inspiracji, tym bardziej, że cała sprawa wyłoniła się i zlała ze sprawą Czuma vs Kataryna. Jeśli więc inspiracja była, to mogło być tylko rzucenie: "napiszcie coś na tą katarynę, przecież udzielała wam wywiadu? bruździ ostatnio, na pewno coś macie i coś wymyślicie?" - z drugiej strony padło: "zobaczymy co da się zrobić".. Później w samej redakcji dziennika padło: "Pani Sylwio? Napiszcie coś z Panem Robertem na katarynę. Wiecie - ta znana blogerka.. Trzeba ją troszkę postraszyć. Może ujawnieniem jej danych? Niech pofolguje. Wiecie o co chodzi? Mamy chyba gdzieś jej komórkę? Przy okazji damy przykład innym blogerom.."
Zresztą jakby to nie było, to warto podkreślić, że motyw jest bardzo dobrze widoczny. Całą sprawa nie ma nic wspólnego z misją dziennikarską, informacyjną, zapotrzebowaniem na takie informacje - bo kogo obchodzi kim jest kataryna? To sprawa czysto polityczna. Działanie obliczone na eliminację przeciwnika poprzez szantaż. Każdy kto prześledzi wydarzenia z kilku dni zauważy, że jest to wojna wytoczona całej blogosferze politytcznej, która to coraz bardziej zaczyna się liczyć. Problem w tym, że nie jest kontrolowalna. Kataryna jest tylko symbolem i twarzą blogosfery. Abstrahując już od tego co, kto z dziennika napisał i kiedy, co odpowiedziała kataryna, warto kłaść nacisk właśnie na ten motyw. To jest najważniejsze - to nie jest przypadek - warto sobie to kodować. Blogosfera staje się coraz silniejsza. Mimo, że jej oddziaływanie jest ogólnie niewielkie, to ważniejszym wydaje się być to, że jest mocno ukierunkowane, wąskie. Dobrze się składa, że blogerów politycznych czytają politycy, dziennikarze, publicyści - ludzie świata polityki. W takim ujęciu trzeba sobie zdać sprawę, że mamy dość sporą moc oddziaływania. Dlatego wycelowano właśnie w nas.
Mimo tego wszystkiego trzeba się cieszyć. Dlaczego? Dlatego że plan nie został zrealizowany nawet w zakresie minimum. Ba - trzeba powiedzieć więcej - akcja obróciła się przeciwko dziennikowi. Krytykę dziennika prezentują dziś nie tylko blogerzy z politycznej strony Kataryny, ale także inni blogerzy, publicyści, dziennikarze, którzy szanują swoją wiarygodność i obiektywizm i na zachowania dziennikarzy dziennika mają jedyne prawdziwe określenia. Mimo wszystko trzeba być czujnym - kolejne uderzenie będzie napewno bardziej przemyślane. Może bardziej ukryte. Precedens dziennika jest tylko pierwszym z działań wojennych na froncie mainstream-blogosfera. Czy mogło być inaczej? Chyba nie. Otwarte i bezpośrednie konflikty są oznaką i nieodłącznym elementem naszej siły. Jeśli osłabną lub znikną, będzie oznaczać to, że tracimy na sile. W tym kontekście życzę całej blogosferze samych wygranych konfrontacji i bitew. Ta o katarynę została sromotnie przegrana przez dziennik. Każda brnąca wypowiedź dziennikarzy dziennika w tym temacie tylko potwierdza naszą przewagę.. ;)
Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.
Gawrion
25 Maja, 2009 - 09:07
Problem w tym, że zbyt dużo się dzieje i na zbyt wielu poziomach.Dla mnie zlewa się to z tym, o czym pisze Andrzej R, a co najpełniej przedstawił u siebie Haribu: przygrywka, wstęp, preludium, może na razie poligon, przed wzięciem za pysk netu w skali międzynarodowej.
Nie wierzę w samobójcze skłonności Krasowskiego. Jeśli już, to w zbytnią wiarę w gwarancje, jakie dostał od wydawcy. On musi polec, aby niezdecydowani "oni" mieli dowód, że net już stał się tak silny, że nie można dłużej go tolerować w obecnej formie. Ot, taka prowokacja..
Re: Siedem uwag po trzech dniach wojny
25 Maja, 2009 - 10:52
Próba przekabacenia Kataryny jest oczywista, ALE być może faktycznie bardziej chodziło o to, aby ją uciszyć, niż mieć po swojej stronie.
Faktem jest, że "Dziennikowi" blogosfera szkodzi, stąd - jak wspomniałem w swoim tekście - próba jej okiełzania. Bardzo nieudolna, skoro S24 bije Redakcje.pl popularnością. Axel Springer się spóźnił ze swoją inicjatywą blogową, stąd ta cała dziecinada Krasowskiego.
Budyń78
25 Maja, 2009 - 12:34
A dzis obrzydliwy wywiad m
Michała Karnowskiego wice naczelnego dziennika z czerweonym azraelem,k
Karnowski spija mu z dzióbka i wyraznie ytrzyma strone naczelnego,Karnowski - AUT!
pzdr
psd,jedynie Jerzy Jachowicz odciął sie od tej żenady Dziennika
Budyń78
25 Maja, 2009 - 12:37
A dzis obrzydliwy wywiad
Michała Karnowskiego wice naczelnego dziennika z czerweonym Azraelem,
Karnowski spija mu z dzióbka i wyraznie ttrzyma strone naczelnego,Karnowski - AUT!
pzdr
ps,jedynie Jerzy Jachowicz odciął sie od tej żenady Dziennika
Re: Budyń78
25 Maja, 2009 - 12:50
Teraz Król mówi że blogi są idiotyczne. :))))
taaak...
25 Maja, 2009 - 12:57
za to artykuł demaskujący katarynę jest cool
Re: Re: Budyń78
25 Maja, 2009 - 13:21
Król jest niestety moim zwierzchnikiem, więc w takim razie ja też mówię, że blogi są idiotyczne.
:)
no tak, cały Król: "odnoszę wrażenie, że blog jest czymś – proszę darować to określenie – idiotycznym. Pozwala każdemu wygłaszać opinie na tematy kompletnie dowolne. Tymczasem wcale nie uważam, że tak być powinno."