Dymisje i samobójstwa

Obrazek użytkownika Budyń78
Kraj
Minister Ćwiąkalski powołany był na swoje stanowisko jako najbardziej znany przeciwnik Zbigniewa Ziobry wywodzący się ze środowiska prawniczego. Od poczatku budził liczne kontrowersje, choć tylko wśród PiSowskiej części komentatorów. Symbolizował on bowiem idealnie połączenie szemranego biznesu (Stokłosa) z aparatem państwowym i polityką.
Dla PO nie było to żadną przeszkodą, ponieważ cała ta partia jest kontynuacją partii istniejącej niejako w celu stworzenia, nomen omen, ]]>platformy dla takich kontaktów (KLD)]]>. Jest oczywiste, że zadaniem ministra Ćwiąkalskiego było usunięcie jakichkolwiek śladów obecności w resorcie Ziobry a także doprowadzenie do skazania tegoż w dowolnej sprawie. Ćwiąkalski zwłaszcza to drugie zadanie wykonywał gorliwie, mnożąc kolejne zarzuty wobec swego poprzednika. Zarzuty, z których każdy po jakimś czasie najpierw okazywał się wydmuszką, później zaś życzliwe media pozwalały mu umrzeć śmiercią naturalną, nie niepokąjąc ministra niewygodnymi pytaniami. W końcu jednak znaleziono jedną sprawę, która wydawała się mieć poważniejsze podstawy. Rzekomo bezprawne okazanie Jarosławowi Kaczyńskiemu akt śledztwa dotyczącego mafii paliwowej stało się oczkiem w głowie ministra, zaś dla polityków PO najważniejszym aspektem całej sprawy. Dziś jednak okazało się, że choć prokuratura postawiła Ziobrze zarzuty, już ]]>sąd nie jest w stanie dopatrzyć się przestępstwa]]> u prokuratora, który informował Kaczyńskiego, a co za tym idzie - u samego Ziobry. Dziwnym trafem do walki z Ziobrą wydelegowano prokuraturę w Płocku, z Płockiem zaś wiąże się wiele tropów w sprawie zabójstwa Olewnika. Ponieważ jednak o tej sprawie napisano już wiele, ja pozostanę przy Ćwiąkalskim. Po samobójstwie drugiego z zabójców Olewnika pojawiły się liczne żądania dymisji ministra, jednak nie sądze, by z punktu widzenia Platformy i samego Ćwiąkalskiego śmierć osoby, która mogłaby powiedzieć jeszcze sporo ciekawych rzeczy, była nieszczęściem. W sytuacji, gdy ]]>TVP czeka na powrót Roberta Kwiatkowskiego]]>, zapewne tysiące innych miejsc w Polsce czekają na cichy come back jego odpowiedników. To, ]]>co udało się w Kielcach Konstantemu Miodowiczowi]]>, może udać się przecież w całym kraju, więc czemu by nie w Płocku? Minister nie widząc powodów do dymisji jednak ją złożył, pewien, że ]]>stanowisko zachowa]]>, tu zaś stało się coś dziwnego, mianowicie - została ona przyjęta, za nią zaś poszły kolejne. Za wszystkim zaś stoi zwykły pech. Oto bowiem zaczęły pojawiać się informacje o wielomiliardowej dziurze budżetowej, które, połączone z tymi o spadku złotego czy większych, niż się spodziewano, rozmiarach kryzysu, mogą być dla gabinetu Tuska groźne. Palikota chwilowo nie dało się użyć, trzeba więc było rzucić kogoś na pożarcie. Ponieważ zaś "samobójstwo" Pazika okazało się być sprawą dość dużego kalibru nawet dla przychylnych rządowi mediów, Ćwiąkalski stał sie oczywistym kandydatem do wyrzucenia za burtę, by powstrzymać zaglądające w oczy widmo utonięcia całego statku. Rzutem na taśmę za nim poleciało jeszcze kilka osób, jednak fakt, że krzywda nie dzieje się Skorży czy Bondarykowi pokazuje, że żadnej zmiany jakości nie będzie. Były już minister spadnie zaś na cztery łapy, gdyż jako adwokat znajdzie się w bardzo dobrej sytuacji. Stokłosa wciąż przecież ma kłopoty, teraz będzie można człowiekowi pomóc, zwłaszcza, gdy wie się dobrze, co jest w aktach, a czego w papierach nie ma. Niezależnie jednak od tego, że krzywda Ćwiąkalskiemu się nie stanie, podniosły się już ]]>głosy w jego obronie]]>. Osoby, które twierdzą, że nie było powodów do dymisji, mają rację, jeśli rzecz rozpatrywać z punktu widzenia logiki obecnej ekipy. Sam minister przyznał, że jego dymisja ma charakter wizerunkowy, co potwierdza wcześniejsze dywagacje, jednak myślę, że nie był to jedyny powód. Dzisiejszy dzień, wbrew radości (być może jedynej, jaką mogą tej sprawie zawdzięczać) posłów SLD jest dniem kompromitacji działań resortu sprawiedliwości przeciwko Ziobrze. Ćwiąkalskiemu nie udało się doprowadzić do skazania Ziobry, okazał się być więc nieudacznikiem. Dlatego odchodzi. Zastąpi go ktoś, za kim nie ciągną się niejasne powiązania, ale o takich samych poglądach i liberalnym podejściu. Wśród kandydatów wymienia się dwóch byłych prezesów SN i ministra, który nie poradził sobie na innym stanowisku. Nic się więc na lepsze nie zmieni, zwłaszcza, że jako pierwsze na giełdzie kandydatur pojawiło się nazwisko osoby, która również jako pierwsza wystąpiła w obronie odchodzącego ministra. Odmówiła, rzecz jest jednak symboliczna. Kolejnych dymisji możemy spodziewać się, gdy znów na samobójstwo jakiegoś skazanego/podejrzanego w sprawie wielkiej afery nałożą się doniesienia o kryzysie. A i tych, i tych może być w najbliższym czasie więcej.
Brak głosów

Komentarze

tekścior Budyniu ;) Tusk broni się jak może. Dziś musiał dla wizerunku poświęcić Ćwiąkalskiego (bo że cokolwiek zmieni się w działaniach przy sprawie porwania i zabójstwa Olewnika nie ma co się łudzić). Dzięki Bogu, że opinia publiczna ma jeszcze jakiś wpływ na decyzje i przejrzystość w polityce, rządzeniu. Po ostatnim roku można było mieć wątpliwości i zero nadziei na decyzje wymuszane opinią publiczną - można było odnieść wrażenie, że nawet najgorsza informacja o sposobach i efektach rządzenia nie będzie dla mediów ważna, a dla samego premiera i rządu powodem do zmian. Dzięki wydarzeniom minionego dnia można mieć jeszcze jakieś nadzieje..

Vote up!
0
Vote down!
0

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#11275