Elity mogą pomawiać

Obrazek użytkownika gw1990
Kraj

Cała wrzawa wokół Polańskiego zaczyna przypominać sprawę narodową. Polskie elity i - niestety - władze próbują podjąć walkę o przeszłość sławnego reżysera. Łatwo zauważyć, jak wszyscy na tej sprawie się wykładają. A przeszedł samego siebie Krzysztof Zanussi w "Kropce nad i" u Moniki Olejnik.

Poza trafnym stwierdzeniem, że gdyby Polański nie był taki sławny, to cała wrzawa nie miałaby miejsca, poszedł parę kroków za daleko. W moim przekonaniu (i nie tylko) pomówił Samanthe Geimer, wówczas 13-latkę, którą zgwałcił sławny Polak ponad 30 lat temu:

"Gdyby nie był sławny, to fakt, że ponad 30 lat temu w Los Angeles, mieście szczególnie swobodnych obyczajów, skorzystał z usług jakiejś nieletniej prostytutki, nie miałby dzisiaj przedłużenia"

Te słowa wskazują na oderwanie od jakiejkolwiek rzeczywistości Zanussiego. Aż sama Monika Olejnik poczuła się do obowiązku poprawić reżysera. Członkowie elit, jeśli tylko poczują się zagrożone i jednocześnie muszą się solidaryzować, mają gdzieś godność całej reszty. W sprawie Polańskiego mamy dwie płaszczyzny, które dominują w debacie publicznej - prawo i rozgrzeszenie dawnych win. Problem w tym, że Polański jest sobie sam winien, bo uciekł do Paryża nim ogłoszono wyrok. Czy z racji tylko tego, że jest wielkim artystą, ma być inaczej traktowany niż ewentualna reszta szaraczków w takiej samej sytuacji? Tak chciałby Zanussi, bo dodaje:

"Dla mnie ważne jest przyzwolenie społeczne. To jest nieszczęście, kiedy prawo zastępuje etykę. Chciałbym, żeby w tym przypadku decydowało sumienie, a dopiero później prawo"

Przyzwolenie społeczne w tym wypadku oznacza przyzwolenie elit. Jej członek wyznacza ów granicę oceny nie tylko grzechu sprzed lat Polańskiego, ale i innych ludzi. Z racji tego, że 13-letnia dziewczynka została zaciągnięta przez reżysera do łóżka, a jej zeznania są dla niego niezwykle obciążające, nie wypada nakreślać rzeczywistości po to, by obronić kolegę. Nie wypada kłamać i pomawiać, licząc, że akurat zainteresowana się nie dowie, bo mieszka za Oceanem.

Krzysztof Zanussi szczególnie powinien być uczulony na takie właśnie postępowanie, ale skoro elita może szaraczkowi, to szaraczek się odpłaci. Jeżeli reżyser twierdził, że 13-letnia wówczas dziewczynka była prostytutką i nie ma na to dowodów (przypomina się Lepper, niezły poziom osiągnęły elity), ja z pełną świadomością i dostępną dokumentacją stwierdzę, iż Krzysztof Zanussi był zarejestrowany w aktach bezpieki jako TW "Aktor". Reżyser twierdzi, że:

"Wiadomo, że bezpieka rozdymała różne rzeczy. Spotkali się ze mną tylko dwa razy w krótkim odstępie czasu. Jeżeli w aktach są inne rozmowy, to jest to zwykła nieprawda. Takich spotkań nie było aż do czasów stanu wojennego. Spotkań z Kiszczakiem nie zaliczam do takich kontaktów. Dał mi wówczas paszport"

Idąc za logiką członka elity, pomawiającego ofiarę Polańskiego, należałoby powiedzieć, że bez żadnych wątpliwości Krzysztof Zanussi to konfident w czasach PRL. Z tym, że przynajmniej na to kontrowersyjne stwierdzenie można odwołać się do dokumentów. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.

PS.Najrozsądniej z wierchuszki politycznej zachował się Donald Tusk. Wyczekał, aż wszyscy zabiorą głos i zrobią ze sprawy Polańskiego bój narodowy. On się wyraźnie od działań ministra Sikorskiego i Lecha Kaczyńskiego odciął.

PS 2. Miałem sprawy Polańskiego nie komentować, ale Zanussi mnie niejako zmusił. Uznaję argumenty, że incydent wydarzył się ponad 30 lat temu, a reżyser (być może) jest już innym człowiekiem i odpokutował. Racja, ale nie prawnie, bo przed wymiarem sprawiedliwości po prostu stchórzył. A teraz, mimo wieku, musi ponieść konsekwencje.

http://niezalezna.pl/article/show/id/17929/articlePage/3

http://niezalezna.pl/photorelation/show/id/105

Brak głosów