Eutanazja - ulga czy ciche zabójstwo?
Ostatnio ten temat wraca ze zdwojoną siłą. Zajmują się nim media w Polsce i za granicą, włączając w to polityków. Głos zabierają katolicy, ale i ateiści. Większość opinii jest zgodna – nie można zabijać. Tylko „ciche zabójstwo” przynosi wiele kontrowersji i już tak stanowcza opinia publiczna nie jest. „Ciche zabójstwo” to po prostu odebranie drugiemu człowiekowi szansy, odłączenie od aparatury podtrzymującej życie w imię haniebnego złagodzenia cierpienia. Świat troszczy się właśnie w taki sposób o ludzkość. Kilka przypadków w tej sprawie należy rozważyć, by dostrzec, że eutanazja to dodatkowe cierpienie i odebranie często woli człowiekowi.
Zapewne znamy przypadek 38 letniej Włoszki – Eluany Englaro. Kobieta w 1992 roku przeżyła wypadek samochodowy. Od tamtego czasu żyła w stanie śpiączki, ale otwierała oczy, miała kontakt z otaczającą ją rzeczywistością. Dziś tak popularne jest twierdzenie, że ktoś żyje jak roślinka, wegetuje i nie jest zdolny do życia. Dlatego należy tego daru bożego pozbawić. Dalsza historia Włoszki być może pokaże, dlaczego ludzkość decyduje się na ten niecywilizowany krok.
Po coś na świecie są lekarze. Nie po to, by nieść śmierć i zabierać życie. Do pracy potrzebny jest im sprzęt medyczny, który ratuje bądź podtrzymuje życie. To właśnie cel tego, kto niesie pomoc i ma wpisane w swoje życie powołanie medyczne. Z tego punktu widzenia, nie rozumiem, jak można odłączać kogokolwiek od niezbędnej mu aparatury. I nie rozumiem lekarza, który tym samym przyzwalając na to (głównie na Zachodzie) mija się z powołaniem. To pierwszy wymiar bezlitosnego zabiegu, który już daje do myślenia, że coś tu jest nie tak. Teraz wyobraźmy sobie sytuację – jesteśmy rodzicem, kobieta z bólem nosiła w sobie dziecko, owoc miłości i łaski Bożej. Rodzice codziennie sprawowali pieczę nad jego wychowaniem, dorastaniem, kształceniem. Po prostu kochali. Spójrzmy, czym jest miłość rodzicielska wyrażona przez eutanazję i czy aby na pewno chcielibyśmy być w położeniu Eluany. Czy tak mamy rozumieć miłość rodzicielską, jak rozumiał ojciec Włoszki? Mężczyzna od 1999r. starał się o śmierć dla córki, chciał odłączyć ją od aparatury. Czym motywował swoje postępowanie? Eluana przed wypadkiem wyznała mu ponoć, że nie chce być nigdy podtrzymywana sztucznie przy życiu w razie jakiegokolwiek nieszczęścia. I teraz należy sobie postawić pytanie, dlaczego eutanazja to żywe kłamstwo i odebranie człowiekowi zarówno godności, jak i wolnej woli. Nikt i nigdy nie udowodni, że Eluana faktycznie tak zdecydowała i oznajmiła to ojcu. A po drugie – decyzje o eutanazji w myśl prawa zachodniego podejmuje rodzina, a nie przyszły denat. Jednomyślnie, czy głowa rodziny? Co, kiedy matka na „ciche zabójstwo” się nie godzi (lub ojciec), a eutanazja jest podejmowana? Tym bardziej sprawa jest wstrętna, że w sprawie Eluany Englaro uruchomił się świat polityczny we Włoszech. To politycy i sąd zdecydowały wraz z ojcem o śmierci człowieka. Specjalnie na tą okazję rząd Silvio Berlusconiego przyjął projekt ustawy o testamencie życia, której uchwalenie uniemożliwiłoby odłączenie sondy pokarmowej. Projekt przeszedł przez parlament mimo protestów centroprawicy, a warto przypomnieć, że włoski Sąd Najwyższy zadecydował, iż ojciec ma prawo do przerwania karmienia kobiety i tym samym doprowadzenia do jej śmierci. Cała machina ruszyła – sądowa i polityczna – po to, żeby odebrać życie. Co ciekawe, na pogrzebie, który odbył się na początku lutego, udziału nie wzięła rodzina – kat, wydający wyrok. Ojciec – taki odważny w obronie godnej śmierci, ulgi swojej córki nie miał odwagi podnieść krzyżu cierpienia podczas ostatniej wędrówki Eluany. Życie nie polega na tym, aby zbierać tylko laury, ale należy cierpieć, by hartować swój charakter. Nie zbadane są wyroki boskie i nigdy nie można być do końca pewnym, że nie zdarzy się cud. Tym bardziej, że historia zna przebudzenia po ponad dwudziestu latach ze śpiączki. Trzeba określić jasno – ojcu była na rękę śmierć kobiety, by się nią nie zajmować, nie trudzić, nie dzielić cierpienia, aż w końcu zdezerterował i musi odczuwać teraz dopiero piętno ogromnego cierpienia. Czy tak naprawdę ma czyste sumienie i serce? Co opowiada znajomym, czy jak doradza w sprawach wychowawczych swoim przyjaciołom? Mają oni prosty argument – nie pouczaj nas mędrku, bo pozwoliłeś na śmierć swojej jedynej córki. Nie poniosłeś krzyża wychowawczego, który właśnie wtedy wymagał szczególnej miłości i troski. Nie chciałbym być nigdy na miejscu tego ojca, ale bardziej córki.
Sprawa Englaro szerokim echem odbiła się w Polsce, gdzie już niektórzy „troskliwi” rodzice chcą postępować dokładnie tak samo, jak wspomniany ojciec. Barbara Jackiewicz, matka 40-latka cierpiącego na rzadkie powikłanie po odrze, które doprowadziło do zaniku mózgu, krzyczy głośno – „Pozwólcie Krzysiowi umrzeć jak Eluanie Englaro!”. Pozwólcie człowiekowi umrzeć, musicie przyzwolić na śmierć – czasami zastanówmy się, jak świat upadł nisko. Prosimy i to publicznie nie o dar życia, łaskę od Boga i wsparcie innych, może pomoc drugiego człowieka, ale o śmierć. Szybko, łatwo i przyjemnie. Czy te zasady mają przyświecać przede wszystkim rodzicom? I czy szybko, łatwo i przyjemnie to godna śmierć? Pani Barbara apeluje: „Niech obrońcy życia i przeciwnicy eutanazji, Jarosław Gowin czy Marek Jurek, przyjdą do mnie i zobaczą Krzysia”. Z chęcią bym przyszedł i powiedział prosto Pani w twarz, jak mocno Pani tchórzy i nie podejmuje walki. Jeśli Pani naprawdę chce pozbawić życia syna, to już lepiej oddać go pod opiekę różnych instytucji, które się zajmują ciężko i nieuleczalno chorymi. Pani Barbara o tym nie pomyśli, bowiem będzie zobowiązana do odwiedzania syna, a nuż do różnych opłat, związanych z leczeniem. Niezwykle dziwi mnie tchórzostwo ludzi – nie tylko, przejawiające się odbieraniem życia bliskim, ale i braku odwagi. Udawać, że chodzi o ulgę w cierpieniu, a tak naprawdę o czystki w portfelu. Nie znajdę innego argumentu, którym operowałby rodzic, przyzwalający na mord swojego dziecka.
Wspomniany Jarosław Gowin chce zaprowadzić w Polsce nowy porządek i przeforsować tzw. Testament życia, który niczym nie różni się od eutanazji, poza nazwą. Tym bardziej to uderzające, że poseł partii rządzącej reprezentuje ponoć ideały i wartości katolickie i konserwatywne. Wielki mix jest za to wszechobecny wśród różnego rodzaju lewactwa i ateistów. Bo jak można jednocześnie popierać aborcję – zabijanie w imię ochrony praw kobiet, In vitro – jako ochronę życia i jego dawanie (paradoks, kompletny bełkot) oraz eutanazję – prawo zabijania w imię ulgi dla człowieka? Według tych środowisk, wszystko co się wiąże z niemoralnym postępowaniem jest zgodne z naturą człowieka, a Kościół powinien siedzieć cicho. Lewak, czy ateista może dyskutować, ale kiedy udział w dyskusji bierze wykształcony katolik i pokazuje zdanie Kościoła, to jest dla mediów niewygodny i po prostu nie da się z nim dyskutować. Świat medialny chce dzielić dziś na normalnych (czytaj lewaków) i pariasów, wyłączonych z udziału w życiu publicznym tylko z tego względu, że mają określoną linię poglądową, odmienną (czytaj katolików). Takiej niesprawiedliwości w kwestiach natury moralnej należy się przeciwstawić.
Katolik, ale i nie tylko, powinien postawić sobie pytanie – czy eutanazja jest zabójstwem? W języku czysto prawniczym słowo to oznacza świadome, zamierzone zachowanie skutkujące śmiercią innej osoby. Otóż w tym zabiegu jest świadome i dobrowolne działanie (rodzice Englaro, Sąd Najwyższy i politycy), zachowanie skutkujące śmiercią – odłączenie od aparatury, oraz skutek – natychmiastowy zgon. Pytanie, na które zwolennicy eutanazji nie potrafią sobie odpowiedzieć.
Należy sprzeciwić się wszechobecnemu relatywizmowi moralnemu i stawiania ludzi chorych, niezdolnych do samodzielnego funkcjonowania jako gorszych jednostek. Nikt nie ma prawa osądzać za kogoś, mało tego – nikt nie ma prawa odbierania nawet sobie życia. Można pozbawić się czegoś, co samemu się posiadło i wytworzyło. Życie nam było dane dzięki miłości rodzicielskiej i – według katolików – przy udziale aktu kreacji Boga. Życie nie jest usłane różami i miarą człowieczeństwa w dzisiejszych czasach jest podnoszenie krzyży w czasie, gdy upadamy. Rodzice Eluany Englaro nie byli go w stanie udźwignąć nawet podczas pogrzebu i pożegnania córki.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3182 odsłony