Szlag mnie trafia – a może nie?

Obrazek użytkownika Wiktor Smol
Kultura

Bluzgi jak na kolacji u Sowa & Przyjaciele. I wtedy już nie mam żadnych złudzeń i wiem, że część naszych polityków wywodzi się z takich właśnie matek i ojców

W Internetach kipi od miłości do bliźniego tak bardzo, że nawet nie zdąży się przypalić – od tego kipienia palniki zalało na amen. Staram się uważnie i ze sporym dystansem podchodzić do wszystkiego, co pod nos podpychają mi Internety. Wyposażony w Rozum i pewien zasób wiedzy wyłapuję fejk niusy i tylko czasem zajrzę na „dyskusje” jakie mają miejsce pod nimi, i podziwiam jak bardzo słabo kumają ludzie, jak bardzo są mądrzy i inteligentni inaczej.

Przy takich okazjach: gdybyś Czytelniku nie chciał niczego innego robić to śmiało – te okazje są częstsze niźli oferty reklam Media Markt czy Ekspert można się nieźle ubawić, a czasem nawet tak po ludzku wkurwić.
Tak, tak, znam takie i inne (objęte tzw. grymasem twarzy, który oznacza nie więcej nie mniej tylko niesmak) słowa też.

Gdybym tylko potrafił znieść ból zębów, to jak nic zrobiłbym poważny tekst (piszę całkiem poważnie) na temat dyskusji pod postami innych użytkowników w tzw. przestrzeni publicznej, do której od niedawna zalicza się facebook.
Piszę „od niedawna”, gdyż drzewiej bywało, że Internet i jego wszystkie dzieci ibył li tylko w zamysłach matematyków, zwłaszcza tych zajmujących się kombinatoryką i metamatematyką inteligentną: w tamtych czasach pisywało się listy, a pan listonosz listy nosił, potem przyszedł czas na krótkie wiadomości tekstowe …

Dzisiaj mamy swoiste Eldorado i każdy może poczuć się kowbojem i też znacząca część mając dostęp do klawiatury i Internetu tak się też czuje, bez ograniczania na płeć męską i żeńską i tych dodatkowych 49 innych.  Ale nie każdy w tym Eldorado może być rewolwerowcem. Pardon. Może być, ale jeśli nie jest zawodowcem zostanie pokonany w pierwszym pojedynku.

O, a teraz łagodnie przejdziemy sobie do wspomnianego bólu zębów. Tak, są – jest ich tysiące, dziesiątki tysięcy, miliony, a może nawet setki milionów: komentarze i „krótkie wiadomości tekstowe”, które lądują w Internecie prosto z telefonu kowbojów i kowbojek i tych kowbojo-kowbojek i jeszcze innych płci, o których („gdyby nie Internet nigdy bym się nie dowiedział, że na świecie jest tyle idiotów”) nie miałem wcześniej pojęcia, a nawet o tym pojęcia nie miała moja promotorka na wydziale psychologii i liczne grono wykładowców, podejrzewam, też nie.

Od próby czytania bolą zęby. Ale cóż, czasem trzeba ten ból jakość znieść aby się dowiedzieć co nieco o fenomenie komentowania wszystkich postów, wpisów, felietonów i całej reszty wpisów.  
Dość wcześnie zacząłem czytać i pewnie o wiele za wcześnie treści, które nie były przeznaczone dla mojej grupy wiekowej. Połykałem książki jedna za drugą; działy tematyczne, jedne bardziej inne mniej ulubione, znikały niczym plankton w paszczy płetwala. Z tego umiłowania do książki (gazety i czasopisma również) zapewne coś tam we mnie zostało; jakieś wyczulenie na słowo na jego wartość i ciężar, na piękno i wieloznaczność, na tajemnicę oraz składnię.

Tym większy ból im większa ilość „byków” – zęby zgrzytają kiedy w jednym zdaniu, a w zasadzie zbitce słów, parami a nawet czwórkami przechadzają się błędy ortograficzne.

Oczami wyobraźni widzę zadowolenie autorów tych komentarzy: klikam na zdjęcie owego „mistrza pióra” i niejako automatycznie sporządzam portret psychologiczny, a to kobiety, która z wyglądu przypomina zacną, a to mężczyzny, który ma swoje lata. Gdzie i na czym spędzili ten czas, który im przed nosem przemknął niczym wolność skazańcowi na dożywociu. Zastanawiam się jak wielkie uczulenie mają na zawartość ukrytą między twardymi i miękkimi okładkami, że wielkim łukiem, tak wielkim jak tęcza w piękny letni dzień tuż po burzy, omijają ortografię. Jak obca jest im gramatyka, że piszą jak słyszą i zapewne tak samo mówią. Zdarza się, że z tego „bólu zębów” zdobywam się na pewien wysiłek i wskazuję ową „literaturę” tej czy owej tego czy innego autora bohomazów naszpikowanych „bykami” niczym pole minowe pośród pól ryżowych nieopodal Sajgonu w czasie, kiedy Jankesi chcieli tam zasiać wolność i demokrację. I, co wynika wprost z zapisków pod „dziełem” jednym czy drugim, reakcji autora brak – jest tak odporny na wiedzę, że obróbka wstępna nie odnosi najmniejszego skutku nawet wtedy, kiedy do mojej uwagi, prztyczka między patrzenie a mówienie, przyłączają się inni, którym wrażliwość nie jest obca.

ALE ZDARZA SIĘ, że jeden z drugim pofatyguje się z reakcją na uwagę i wtedy obok tytułu „mistrza pióra” trzeba dodać jeszcze drugi tytuł: „mistrza słowa”. Bluzgi jak na kolacji u Sowa & Przyjaciele. I wtedy już nie mam żadnych złudzeń i wiem, że część naszych polityków wywodzi się z takich właśnie matek i ojców, że ich bracia i siostry są bliźniaczo podobni, że te poziomy są wyniesione żeby nie napisać: dziedziczone. I co się dziwić potem, kiedy czyta się oświadczenia majątkowe. Trzeba w tej materii być wyrozumiałym i postarać się zrozumieć, że taki i taka może pomylić willę ze zwykłą stodołą, że może zapomnieć wpisać to czy owo chcąc może wpierw się upewnić jak to napisać.  A, że czas jak rzeka…   To nie ma się zaraz co czepiać jak przysłowiowego „bulu”, czy tych pięknych, literacko brzmiących słów podczas zajadania się ośmiorniczkami tudzież na spotkaniach takich, jak posła Neumanna w Tczewie i wielu innych miejscach.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (11 głosów)

Komentarze

Niwyłóku!!!

Pozdrawiam serdecznie, w Nowym Roczku!

Vote up!
6
Vote down!
0

Apoloniusz

#1613787

Dziekuje za poruszenie fego tematu.

Pozdrawiam.

Vote up!
4
Vote down!
0

To się zaczeło od likwidowania polskości, od wyśmiewania i lżenia naszej przeszłości, naszych bohaterów i naszej wiary. To jest pierwszy krok, drugim będzie likwidacja Polski. J.M.Rymkiewicz

#1613795