Zakopane, Zakopane...

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Słońce, COVID i górale. Zapewne tak brzmiałaby piosenka Sztywnego Pala Azji, gdyby napisano ją dzisiaj.

Przypisywanie sobie zwolenników bez względu na fakty to immanentna cecha osób działających w sferze publicznej. Trochę tak jak u komunistów zanim sięgnęli po władzę – kto nie przeciw nam, ten z nami.

Wygląda na to, że dokładnie tak reaguje wąska w sumie banieczka antyszczepionkowa. Z bezspornego faktu niezaszczepienia około 40% społeczeństwa ludzie ci wyciągają wniosek, że aż tak liczna jest grupa ich zwolenników.

Tymczasem media publikują nowe dane z najmniej „wyszczepionego” regionu Polski, nb. stanowiącego matecznik wyborczy PiS-u.

Mieszkańcy Podhala, do tej pory wyjątkowo odporni na argumenty o pozytywnych skutkach szczepienia na COVID-19, nagle zmienili zdanie. Coraz więcej osób chce się zaszczepić, najwięcej jest chętnych na pierwszą dawkę preparatu. Może to być efekt... obowiązkowych szczepień wprowadzanych w Niemczech i Austrii. Wielu górali pracuje w tych krajach – informuje zakopiańska "Gazeta Wyborcza".

Gminy na Podhalu należą wciąż do najsłabiej wyszczepionych w Polsce. Na szarym końcu listy znajdują się m.in.: Czarny Dunajec (22 proc. zaszczepionych), Biały Dunajec (24 proc.), Szaflary (24,3 proc.), Lipnica Wielka (27,2 proc.), Poronin (28,3 proc.) oraz Jabłonka (28,4 proc.). W żadnej gminie powiatu tatrzańskiego i nowotarskiego odsetek zaszczepionych na COVID-19 nie przekroczył 50 proc. Jednak ten negatywny trend zaczyna się stopniowo odwracać. Pracownicy placówek medycznych na Podhalu informują o rosnącej liczbie chętnych na szczepionki. Tak jest m.in. w Zakopanem i w Nowym Targu.

(…)

Według szacunków ok. 20-25 proc. górali pojawiających się w punktach medycznych przyjmuje szczepionkę po raz pierwszy. To oznacza ok. 400-500 osób tygodniowo w Zakopanem, podczas gdy do niedawna było to średnio 100 osób. W Nowym Targu dziennie dawkę przyjmuje od 100 do nawet 160 osób. I chociaż – jak informuje "GW" Marta Świetlik, koordynator akcji szczepień z ramienia Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego w Nowym Targu, trudno to nazwać szturmem na szczepionki, to jednak zainteresowanie jest znacznie większe.

(…)

Co spowodowało nagły przypływ chęci zaszczepienia się wśród górali? Z jednej strony, jak twierdzą cytowani przez "Gazetę Wyborczą" lekarze, na pewno jest to rosnący strach przed zachorowaniem, ciężkim przebiegiem choroby i śmiercią. Bądź co bądź na wielu ludziach doniesienia o liczbie zgonów robią wrażenie. Z drugiej – najprawdopodobniej swoje zrobiły informacje o restrykcjach wprowadzonych w Niemczech i Austrii, a przede wszystkim decyzje o obowiązkowych szczepieniach, które wkrótce zaczną tam obowiązywać. A to decyzje zaledwie sprzed kilku dni.

Znaczna część mieszkańców Podhala — w szczególności pow. nowotarskiego — to osoby pracujące w Wiedniu, Dortmundzie, Monachium czy w okolicach Amsterdamu — informuje "Gazeta Wyborcza". Może to być nawet kilkadziesiąt tysięcy osób. Jeśli chcą nadal tam pracować, muszą uzyskać unijny certyfikat covidowy.

]]>https://www.onet.pl/informacje/onetkrakow/koronawirus-gorale-zaczeli-sie-szczepic-na-covid-19-jaki-jest-powod/psw49nk,79cfc278]]>

Gdyby faktycznie ludzie ci byli wiernymi sekty amantadynowierców uznających za prorokinię Justynę Sochę na przykład, wówczas nawet przysłowiowymi wołami nie przyciągnięto by ich do punktu szczepień.

To, że idą tam coraz bardziej masowo jest spowodowane presją ekonomiczną. Jeszcze więcej poszłoby do punktu gdyby ogłoszono, że każda osoba pracująca w lokalu gastronomicznym, hotelu itp. musi mieć certyfikat.

W końcu nawet od sprzedawcy wymagana jest „książeczka zdrowia”, co wedle antylogiki konfederacyjnej godzi w konstytucyjnie zagwarantowaną wolność wyboru dowolnego zawodu osób chorych na gruźlicę czy też wenerycznie.

Z racji zajęcia mam wielu znajomych, część po 11 latach jest już ze mną zaprzyjaźniona. Wykonałem zatem krótki sondaż – około 20% nie zaszczepiło się i na razie nie zamierza.

Powodem wcale nie są wywrzaskiwane wręcz histerycznie dęte zarzuty p-ko szczepionkom. Ich logika jest racjonalna i oparta na wieloletnim doświadczeniu.

Gdyby COVID-19 faktycznie był aż tak niebezpieczny, szczepienia byłyby obowiązkowe.

A tak, jeśli jest wybór, to wszelkie pfizery, ople (astra zeneca) i co tam jeszcze jest w ofercie sytuują obok szczepionek przeciw grypie.

Być może pomoże ale bardziej prawdopodobne jest, że w ogóle nie będzie potrzebne.

Nikt zatem nie neguje skuteczności szczepionek ale bagatelizuje samą chorobę.

Oczywiście trudno mówić, że tych kilkadziesiąt osób stanowi reprezentatywną próbkę. Niemniej czytając, co dzieje się w Zakopanem i okolicy widzę wyraźnie, że prawdopodobnie taka motywacja towarzyszy ponad 90% niewyszczepionych na tamtym terenie.

Gdyby zagrożenie faktycznie istniało szczepienie byłoby obowiązkowe.

Dlatego tak nośne są wszelkie podważania zasadności lockdownów, noszenia maseczek czy też trzymania odpowiedniej odległości pomiędzy ludźmi.

W społeczeństwie nie ma poczucia strachu przed coronavirusem zatem wszelkie obostrzenia (czyt. zakazy) są poczytywane jako bezpodstawne ograniczanie swobód obywatelskich.

Przy okazji garstka cwaniaków próbuje złowić swoich przyszłych wyborców zastraszając kogo się da.

W grupie moich niezaszczepionych znajomych pomysły sekty amantadynowierców budziły tylko wesołość bądź też kończyły się prośbą – nie zawracaj mi głowy pierdołami.

Tu leży klucz do opanowania pandemii.

Ciągle przypadki ostre, a nawet śmiertelne, należą do rzadkości. Ktoś słyszał, ktoś widział pogrzeb…

Tyle, że ciągle liczba śmierci covidowych jest mniejsza od liczby ofiar wypadków drogowych.

Nikt jednak z tego powodu nie żąda ograniczenia czy nawet czasowego wyłączenia z ruchu części dróg czy ulic.

Człowiek przez całe życie uczy się bowiem jednego – umierają inni, nie on.

Również zagrożenie implozją służby zdrowia nie robi wrażenia poza, rzecz jasna, ciężko chorymi.

Chcąc nie chcąc Państwo musi użyć swojego imperium i albo stworzyć przymus ekonomiczny albo też karnoadministracyjny, np. grzywna 5000,- zł za odmowę szczepień.

Jak widać na Podhalu niewielki nawet przymus ekonomiczny przynosi zauważalny efekt.

Dutki bowiem dla górala znaczą często nawet więcej, niż dla poznaniaka.

Nie inaczej jest w innych dzielnicach Polski.

Lata po 1989 roku nauczyły nas szacunku dla pieniądza.

Najbardziej nawet logiczne reklamy i apele wygłaszane w mediach nie wystarczą.

Państwo musi stworzyć imperatyw ekonomiczny. Przykład Podhala wskazuje, że jest o wiele skuteczniejszy od nawet najlepszej reklamy.

Inaczej czeka nas narastająca fala antyszczepionkowej paranoi połączonej na końcu z paraliżem Służby Zdrowia i upadkiem Państwa jako takiego.

Co wówczas narodzi się na zgliszczach Rzeczpospolitej, jakie dzielnice przypadną naszym sąsiadom?

Warto by było, aby drący japy p-ko rządowi, który rzekomo zmusza nas do Wielkiego Resetu zastanowili się choć trochę. Wszak wg ich opętańczych bajań już dzisiaj powinno nas być góra 20 milionów – resztę wykończyć miały bowiem „śmiercionki”.

Tymczasem zapomnieli o swoich kocopałach pociskanych niespełna rok temu i dalej opowiadają kolejne.

 

6.12 2021

fot. pixabay

3
Twoja ocena: Brak Średnia: 2.6 (13 głosów)

Komentarze

"Drogi" detektywie, milicyjny śledź czczy, portalowy egzekutorze i "dziennikarzu", wszystko już było.

Kto chce pogrążyć PiS?

Vote up!
5
Vote down!
-5

Krispin z Lamanczy

#1637785

Czy Elvis Presley też podziela twoje zdanie?

Vote up!
4
Vote down!
-4
#1637794