Tytułomania oPOzycji

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Wstyd przyznać, ile to już dekad temu byłem świadkiem wypowiedzi Profesora, który na wieść o przyznaniu tytułu profesorskiego przez Radę Państwa człowiekowi, który całą swoją karierę zawdzięczał kompartii, prychnął: - teraz do studenta będę musiał mówić PANIE DOKTORZE!

Zawyżanie posiadanych stopni naukowych wynika z dość prozaicznego faktu. Otóż dawno temu ktoś już zauważył, że w społeczeństwie panuje dziwne przekonanie – mądrzy ludzie mylić się nie mogą!

Co gorsza mądrość ową lud kojarzy z posiadanym tytułem naukowym.

Stąd, i tylko stąd bierze się zalew „profesorów” szczególnie mocno występujących w szeregach tzw. oPOzycji.

Pamiętamy wszak Władysława Bartoszewskiego, nazywanego powszechnie profesorem, choć wątpliwości dotyczyły… posiadania przez niego matury. Fakt nieukończenia studiów wyższych był natomiast bezsporny.

Z kolei Radosław Sikorski, jak pamiętamy, gdy był ministrem w rządzie Donalda Tuska twierdził, że jest magistrem, i to po Oxfordzie. Kiedy jednak dekadę później został europosłem w unijnych annałach figuruje jako… bakałarz, po naszemu licencjusz.

A inny wielki profesor w rządzie Donalda, i to wicepremier? Okazuje się, że Jacek Rostowski alias Jan Antony Vincent-Rostowski, wg wikipedii posiadł jedynie tytuł Master of Sciences, czyli odpowiednik polskiego magistra. Przy czym dociekliwi twierdzą, że to nie jest prawda i jedyny tytuł Vincenta to odpowiednik polskiego licencjusza.

Kolejny „profesor”, aczkolwiek nie polityk, to Jan Grabowski (Abrahamer). Wg Nauki Polskiej posiada nadany w Kanadzie tytuł doktorski (1994) i nic poza tym. Nazywanie go profesorem w Polsce prowadzi do nadużyć.

Przyczyna tego jest prosta i świadczy tylko o cynizmie oPOzycji.

W wielu krajach, np. w Niemczech czy Kanadzie, najwyższy stopień naukowy to doktor. Profesor to stanowisko, coś jakby wykładowca u nas bądź szerzej nauczyciel akademicki.

Błąd, świadomie wywoływany przez oPOzycyjne media, wykorzystuje odmienny system tytułów w Polsce i innych krajach.

Ktoś, kto to rozumie, jest cokolwiek zniesmaczony. Zupełnie tak, jakby obok profesora belwederskiego występował magister, nauczyciel liceum ogólnokształcącego i obaj byliby tytułowani tak samo.

Jak pamiętamy jednak w czasach Tuska wymieniano obok siebie profesorów Rostowskiego i Balcerowicza.

Jak wygląda tytulatura uczelniana w Niemczech najlepiej świadczy nazwa noszona przez kogoś będącego odpowiednikiem naszego asystenta – profesor junior. Swoją drogą można znaleźć wśród nich sporo Polaków posiadających tytuł magistra.

Pamiętamy też nie tak dawne hece antyszczepionkowców, gdy za ich największy autorytet służyła postać profesor Kornelii Polok, tak naprawdę zwykłej polskiej doktorzycy z połowy lat 1990-tych.

Ba, nawet w necie napotkamy postać „doktora”, w rzeczywistości zwykłego lekarza medycyny, piszącego dumnie o sobie, że jest lekarzem z powołania, choć od pół wieku już nie praktykuje! Mimo to przed nazwiskiem wpisuje dr zupełnie tak, jakby posiadał naukowy tytuł.

Namnożyło się tych „profesorów”, „magistrów” czy też „doktorów”. A potem cała ta hałastra dumnie wrzeszczy, że... są bardziej wykształceni od innych!

A zatem władza przynależy im się niejako z urodzenia.

Ciemny lud, który wszak wiele kupi, kiwa głowami pełen uznania dla profesora Rostowskiego, magistra Sikorskiego itp.

A do tego wszystkiego atmosferę podgrzewają dwaj wysokiej klasy intelektualiści – Hołdys i Maleńczuk. Co prawda tylko po podstawówce, ale to przecież protest taki był! ;)

A jeśli ktoś zaczyna podnosić, że Jarosław Kaczyński jest przecież doktorem prawa zaraz słyszy, że owszem, ale pracę obronił za komuny.

Wystarczy jednak spojrzeć w oficjalne życiorysy (np. w wiki) by móc to samo stwierdzić u luminarzy oPOzycji.

Tusk bronił się w 1980, Kidawa-Błońska – 1982, Ewa Kopacz – 1981, Cezary Grabarczyk – 1984, Krystyna Szumilas – 1983… Część wstydliwie ukrywa datę ukończenia studiów (np. Jan Harhaj). Ba, nawet przedstawiany za promotora Prezydenta i jednocześnie jego bezkompromisowy onetowy krytyk, profesor Jan Zimmermann magisterium, doktorat oraz habilitację zrobił w minionej epoce. Co więcej, habilitował się w stanie wojennym…

I pomyśleć, jakim to problemem dzisiejszej oPOzycji był kiedyś „magister” Kwaśniewski.

1.06 2023

fot. pixabay

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (6 głosów)