Smok wawelski sam się nie pożarł

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Po raz kolejny wraca sprawa ułaskawienia Mariusza Kamińskiego i innych. Sąd Najważniejszy właśnie uchylił postanowienie SO umarzające postępowanie wobec nich z uwagi na prezydencki akt łaski.

Zatem mamy powtórkę z 2015 roku. Już wtedy przecież podnoszono te same argumenty – prawo łaski nie może być zastosowane wobec osoby, której wyrok nie jest prawomocny; jednocześnie jednak brak jest możliwości uchylenia prezydenckiej prerogatywy.

Co prawda w ubiegły piątek Trybunał Konstytucyjny potwierdził, że „prawo łaski jest wyłączną i niepodlegającą kontroli kompetencją prezydenta, wywołującą ostateczne skutki prawne”, ale Sąd Najwyższy jest zdania, że „sprawowanie wymiaru sprawiedliwości w polskim porządku prawnym jest wyłączną domeną sądów powszechnych i Sądu Najwyższego”, zaś jego wyrok... w żaden sposób nie podważa prezydenckiej prerogatywy.

Zatem wg SN panowie Kamiński, Wąsik i inni powinni stanąć przed Sądem, załapać jak najbardziej apolityczny wyrok, i dopiero wtedy być (albo i nie) ułaskawionymi przez Prezydenta.

Pomińmy bezsporny fakt niedookreślenia procedur ułaskawienia w Konstytucji i brak w tym zakresie odesłania do jakiejkolwiek ustawy.

Ale popatrzmy na sam moment ogłoszenia wyroku SN – kwartał z okładem przed wyborami parlamentarnymi.

Jakakolwiek procedura do tego czasu nawet się nie zacznie.

Tymczasem oPOzycja już odmienia na wszelkie sposoby rzeczony wyrok.

Najzabawniejszy jest Karol Markiewicz, przewodniczący Iustitii, prawdopodobnie zdający sobie doskonale zdanie z dokonanego nadużycia.

— Sytuacja wygląda dziś tak, że mamy w Polsce szefa MSWiA oraz jego zastępcę, którzy są osobami nieprawomocnie skazanymi. Takie skutki wywołuje wyrok SN.

(za: Onet)

Należy zatem przypomnieć, że SN w przeszłości już próbował obalić to ułaskawienie.

31 maja 2017 roku Sąd Najwyższy (sygnatura I KZP 4/17) podjął uchwałę, stwierdzającą m.in.:

...postanowienie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 16 listopada 2015 r. Nr PU.117.45.2015 zostało wydane na takim etapie postępowania karnego, na którym prawo łaski nie może być zastosowane. Zasada działania organów władzy publicznej na podstawie prawa i w jego granicach (art. 7 Konstytucji RP -zasada legalizmu) została naruszona poprzez przekroczenie granic, w których prawo łaski może być udzielone. (…)

Mając na względzie te uwagi, trzeba stwierdzić, że zastosowanie prawa łaski przed datą prawomocności wyroku nie wywołuje skutków procesowych.

Postępowanie, które zostało wszczęte wniesieniem aktu oskarżenia przez właściwy organ procesowy, niezależnie od stopnia jego zaawansowania, toczy się z udziałem stron do jego prawomocnego zakończenia. Dopiero w sytuacji, gdy efektem prowadzonego postępowania będzie wydanie prawomocnego wyroku przesądzającego kwestie winy (skazującego), powstaje możliwość wydania aktu łaski dostosowanego do prawnokarnej zawartości tego wyroku. Wydanie prawomocnego wyroku skazującego stanowi więc warunek sine qua non zastosowania prawa łaski.

Z tych wszystkich powodów należało orzec jak w uchwale.

Do powyższej konkluzji sędziowie SN doszli na drodze takiego oto rozumowania:

…zdanie drugie art. 139 Konstytucji RP ma kluczowe znaczenie w procesie ustalenia treści prawa łaski. Skoro bowiem na zasadzie wyjątku ściśle określa status osób, które nie mogą być beneficjentami prawa łaski, to jednocześnie w sposób pozytywny dookreśla to, czego w zdaniu pierwszym art. 139 Konstytucji RP nie zawarto.

Zdanie drugie, jako wyjątek od zasady, wyrażać musi tę samą myśl, która implicite zawarta jest w zdaniu pierwszym art.139 Konstytucji RP. Jeżeli więc, wyłączone jest prawo łaski wobec osób skazanych przez Trybunał Stanu, to z tej normy należy wyprowadzić wniosek, że prawo łaski ma zastosowanie wobec pozostałych osób skazanych.

Co prawda dzisiejsze orzeczenie SN nie jest jeszcze opublikowane lecz trudno przypuszczać, by stało za nim inne rozumowanie, niż powyższe.

Raz jeszcze pochylmy się nad nim. Taki typ rozumowania, jak przedstawiony wyżej, w nauce logiki nosi nazwę błędu odwróconej akcydentalizacji. Na czym ów polega? Otóż na wywiedzeniu ze zdania szczegółowego zdania ogólnego.

To tak, jakby ze zdania: Moja żona jest nauczycielką wywieść twierdzenie ogólne: Wszystkie żony są nauczycielkami.

Co więcej SN w cytowanym już postanowieniu stwierdza, że:

Z zestawienia regulacji obu konstytucji uchwalonych przed 1939 r., a zwłaszcza zapisów Konstytucji z 1935 r. cyt.: ”…darować lub złagodzić skazanemu karę, wymierzoną orzeczeniem prawomocnem, tudzież uchylić skutki skazania” oraz bardzo ogólnej formuły co do prawa łaski zawartej w Konstytucji z 1952 r., czy też Małej Konstytucji i obecnej ustawie zasadniczej, wyprowadzany jest wniosek, że konstytucje powojenne w treści prawa łaski mają inny, szerszy zakres, co oznacza, iż prawo to może dotyczyć także osób, które nie są skazane prawomocnym orzeczeniem, a zatem, możliwe jest stosowanie w jego ramach abolicji indywidualnej (tak np. B. Banaszak, Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz, Warszawa 2012, s. 768.; tenże, Prezydenckie prawo łaski w Polsce, Acta Universitatis Wratislaviensis, Przegląd Prawa i Administracji L, Wrocław 2012, s. 34; A. Murzynowski, Refleksje…, s. 490; tenże: Ułaskawienie…, s. 128; T. Grzegorczyk, J. Tylman, Polskie postępowanie karne, Warszawa 2014, s. 1008; S. Waltoś [w:] S. Waltoś, P. Hofmański, Proces karny. Zarys systemu, Warszawa 2013, s. 559; K. Kaczmarczyk-Kłak, Prawo łaski…, s. 431-439). Podkreślić stanowczo należy, że zwolennicy dopuszczalności objęcia prawem łaski abolicji indywidualnej, a zatem, stosowania aktu łaski przed uprawomocnieniem się wyroku, opierają się li tylko na zakresowym porównaniu treści tylko przepisów, które normowały prawo łaski, a nadto, na twierdzeniu co do braku jakichkolwiek ograniczeń w treści art. 139 Konstytucji RP (oprócz zdania drugiego).

Tak więc stanowisko SN opiera się na dość karkołomnej, i, jak wykazałem wyżej, obarczonej błędem logicznym wykładni zdania drugiego art. 139 Konstytucji.

To oczywiście nie koniec problemów Sądu Najwyższego.

Bo nawet zakładając, iż jest w istocie tak, jak wydawało się ekipie pani Gersdorf, to mamy dopiero początek problemu.

Sąd Najwyższy w 2017 roku (powtórzył to w 2023) uznał, że może stwierdzić nieważność prezydenckiego aktu wydanego na podstawie przysługującej mu prerogatywy.

Chcąc nie chcąc sędziowie powodują, że idea państwa prawnego w tym przypadku idzie się j...ać, niczym PiS na ulubionych przez formację Tuska „gwiezdnych” plakatach.

Dlaczego?

Jak trafnie zauważył Sąd Najwyższy w cytowanej już uchwale:

Każdy organ władzy publicznej – zgodnie z treścią art. 7 Konstytucji – działa na podstawie i w granicach prawa, a zatem, każde prawo przynależne organowi władzy ma swoje granice, które wyznacza także zasada równowagi władz.

Sąd Najwyższy, choć stojący na samym szczycie drabiny sądowniczej w Polsce, również podlega tym ograniczeniom.

Jego „zasięg” określa art. 1 ustawy z dnia 23 listopada 2002 roku o Sądzie Najwyższym:

Sąd Najwyższy jest organem władzy sądowniczej, powołanym do:

1) sprawowania wymiaru sprawiedliwości przez:

a) zapewnienie w ramach nadzoru zgodności z prawem oraz jednolitości orzecznictwa sądów powszechnych i wojskowych przez rozpoznawanie kasacji oraz innych środków odwoławczych, b) podejmowanie uchwał rozstrzygających zagadnienia prawne,

c) rozstrzyganie innych spraw określonych w ustawach;

2) rozpoznawania protestów wyborczych oraz stwierdzania ważności wyborów do Sejmu i Senatu oraz wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, a także ważności referendum ogólnokrajowego i referendum konstytucyjnego;

2a) rozpoznawania protestów wyborczych w wyborach do Parlamentu Europejskiego;

3) opiniowania projektów ustaw i innych aktów normatywnych, na podstawie których orzekają i funkcjonują sądy, a także innych ustaw w zakresie, w którym uzna to za celowe;

4) wykonywania innych czynności określonych w ustawach.

Konstytucja w żadnym wypadku nie oddaje możliwości kontrolowania prezydenckich prerogatyw jakiemukolwiek innemu Organowi, sądów i trybunałów nie wyłączając.

Zatem SN w tym przypadku po prostu robi to samo, co… TSUE – próbuje prawem kaduka zawłaszczyć jak największy obszar przestrzeni publicznej, a prawo ku temu wywodzi z talmudycznej wręcz interpretacji (trudno nazwać to wykładnią) przepisów.

Cała heca z ułaskawieniem Kamińskiego ma bowiem wydźwięk głęboko polityczny i służy tylko jednemu – ponownemu odgrzaniu starego kotleta przedwyborczego po to jedynie, by w świadomości jak największej części społeczeństwa zaszczepić przekonanie, że PiS oznacza łamanie prawa.

Tyle tylko że taka strategia wyborcza Tuska i jego akolitów niesie dla Polski poważne niebezpieczeństwo.

Zamiast zgodnie z art. 2 Konstytucji być państwem prawnym stajemy się coraz bardziej republiką sędziowską.

W świadomości społecznej utkwiła wypowiedź niejakiej Ireny Kamińskiej, sędzi w stanie spoczynku o „nadzwyczajnej kaście”.

Tymczasem o wiele groźniejsza dla nas, ale i dla kraju, jest wypowiedź prof. Wojciecha Popiołka, sformułowana na odbywającym się w maju 2017 r. w Katowicach Kongresie Prawników Polskich:

W demokratycznym państwie prawnym suwerenem nie są wyborcy. Suwerenem są wartości znajdujące się w prawie, a na straży tych wartości stoją niezależne sądy i niezawiśli sędziowie.

To właśnie jest ideologia „nadzwyczajnej kasty”.

Suwerenem są wartości zawarte w systemie prawa, zaś oni, jako najwyżsi kapłani jurydycznego obrządku są namaszczeni do ustalania jego zakresu.

Przy czym, jako kapłani, nie są skrępowani jakimikolwiek ograniczeniami – co najwyżej w ramach odpowiedniej wykładni znajdzie się odpowiednie uzasadnienie.

Mniejsza z tym, że nawet ktoś o wykształceniu Hołdysa (by wspomnieć o czołowym „intelektualiście” oPOzycji) jest w stanie zauważyć miałkość użytych argumentów.

Uchwał SN nie da się zaskarżyć w żadnym trybie. Liczenie zaś na międzynarodowe Trybunały można porównać chyba do oczekiwania przez starożytnych mieszkańców Krakowa na to, że Smok Wawelski pożre się sam zaczynając od ogona. ;)

Trzeba wreszcie powiedzieć prosto w oczy, o co naprawdę chodzi.

W całej Europie (a przynajmniej jej unijnej części) mamy do czynienia z odchodzeniem od trójpodziału władz wg Monteskiusza i wysunięciem na czoło władzy sądowniczej.

Jak bowiem roi sobie „nadzwyczajna kasta” - władza wykonawcza ma być podporządkowana wymiarowi sprawiedliwości. Tak przynajmniej mimowolnie wymsknęło się prof. Leszkowi Kubickiemu, sędziemu SN w stanie spoczynku, byłemu Ministrowi Sprawiedliwości w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza.*.

Państwo prawne jako etap prowadzący do Republiki sędziów, zamiast Narodu suwerenem mają być zasady prawne, określane przez tychże sędziów.

Dzisiejsze orzeczenie SN jest kolejnym krokiem w tą właśnie stronę.

 

6.06 2023

 

_____________________________________________

* vide: ]]>https://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/popoludniowa-rozmowa/news-prof-leszek-kubicki-prezydent-ulaskawiajac-mariusza-kaminski,nId,2400299#crp_state=1]]>

obraz: Franciszek Kulon, Temida
 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (12 głosów)

Komentarze

Wszystkie bolszewickie kanalie z nadzwyczajnej sowieckiej kasty w SN po takim bolszewickim orzeczeniu powinny być natychmiast wywaleni na zbitą mordę za łamanie konstytucji z nienawiści do polskości i polskiego patriotyzmu.

Vote up!
8
Vote down!
0

Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły. — Nicolas Gomez Davila.

#1652261

,,Liczenie zaś na międzynarodowe Trybunały można porównać chyba do oczekiwania przez starożytnych mieszkańców Krakowa na to, że Smok Wawelski pożre się sam zaczynając od ogona".

Genialna alegoria!

Było bowiem tajemnicą pradziejów niepamięcią zasnutych,
Co we śnie tylko mnie zdradził,
Iż smoka wawelskiego Krak sam niegdyś oswoił,
Niczym wiernego rumaka bez trwogi dosiadłszy…
I dosiadając go niczym narowistego konia,
Pędził na nim przez rozległe przestworza,
Przecinając smoczymi skrzydłami ogromnych chmur kłębiska,
Śnieżnobiałych niczym niegdyś Wandy i Waleski lica…

Pora byśmy jako polskie społeczeństwo wzięli sprawę dekomunizacji polskich sądów we własne ręce!

Vote up!
10
Vote down!
0

Kamil Olszówka

#1652266

W szaleństwie brudnych wyroków powstaje zasadnicze pytanie - czy te ordynarne prowokacje polityczne, zwane wyrokami czy też postanowieniami przeróżnych sądów są zgodne z prawem. Inaczej mówiąc, bardziej po polsku - czy te wyczyny polskich albo europejskich sądów w ogóle są ich wyrokami, czy nie niosącymi żadnych skutków prawnych prowokacjami. 

Weźmy taki przykład. Załóżmy że ja, działając jako jakiś tam Greenpeace złożę do sądu skargę przeciwko PKP o nadmierny hałas stukotu kół i złożę wniosek o zmianę liczby Pi z 3,14 do równo 3,00, by zmniejszyć masę kół, by pociągi mniej hałasowały, a dzieci miały w szkołach mniej kłopotu wyliczeniem powierzchni koła.

Moje pytanie:
Czy sąd ma prawo wydać wyrok o zmianie wartości liczby Pi, zarówno na kolei jak i w szkołach?

Gdzie kończy się zarówno właściwość sądu jak i niezawisłość sędziego?

_________________________________________________________

To wcale nie jest ani absurdalne ani banalne pytanie - przeciwnie, to jest zasadnicze pytanie o granice prawa. Pytanie staje się jeszcze poważniejsze, gdy uświadomimy sobie, że jedną z najgroźniejszych cech najbardziej zwyrodniałych totalitaryzmów jest właśnie brak tych granic. Zarówno Hans Frank w służbie Adolfa Hitlera, jak i Andriej Wyszyński w służbie Józefa Stalina spełniali identyczną rolę. Gdy totalitarni dowódcy w grudniu 1939 roku mieli ochotę rozstrzelać kogoś pod Wawrem, zwracali się z uprzejmą prośbą o odpowiedni wyrok do właściwego Standgericht [link].

Vote up!
8
Vote down!
0

michael

#1652280

Pasjami wydaje antypolskie wyroki, tylko po to, by wykazać kto tu rządzi. Przypominam moją definicję totalitaryzmu zawanego czasem komunizmem, a tylko niekiedy nazizmem:

Komunizm jest totalitaryzmem zorganizowanej grupy przestępczej, złożonej z ludzi interesu (świadomie i celowo posługującej się agenturą wpływu), realizującej plan zniszczenia systemów etycznych i społeczno-politycznych w państwach, dążącej do wrogiego przejęcia władzy politycznej, w stopniu umożliwiającym trwałą degenerację prawa państwowego, w sposób zapewniający tej grupie przejęcie kontroli nad gospodarką, w celu długotrwałej pasożytniczej eksploatacji jej zasobów materialnych i ludzkich, pod ochroną prawa państwowego i międzynarodowego. Ten cel zorganizowana grupa przestępcza realizuje wszelkimi dostępnymi, nawet zbrodniczymi środkami.

(10.08.2007)

Powtarzam:
Przestępcy dążą do wrogiego przejęcia władzy politycznej, w stopniu umożliwiającym trwałą degenerację prawa państwowego, by mogli kraść i rabować pod ochroną usłużnych sądów. Dlatego Donald Tusk od sądów zaczął swoją antypolską rewoltę. A sądy mają im zapewnić bezkarność!

Vote up!
9
Vote down!
0

michael

#1652281

 

Żaden totalitaryzm nigdy nie miał poczucia humoru. Zawsze zamiast uśmiechu, zamiast radosnego śmiechu słychać rechot. Brutalny wręcz sadystyczny "niemiecki dowcip" tresera ludzkich umysłów. Nie może być inaczej, gdy życie społeczne, cała aksjologia wszystkiego co żywe i martwe organizowana jest przez policję myśli. 

Policja, która nie jest literackim tworem George Orwella, lecz realną strukturą imperium zła na usługach jedynego najwyższego, trzymającego policyjne psy na długich smyczach.

Historia zna wiele przykładów takich psów totalitaryzmu: Główny Urząd Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk w Warszawie ul. Mysia 2, Cenzura. Gestapo w III niemieckiej Rzeszy i cały system obozów koncentracyjnych, od Dachau poczynając. Zupełnie podobny "Ruski Mir" z GPU, czy tam NKWD albo FSB i całym archipelagiem Gułag. To tylko kilka przykładów.

A każdy z tych prowadzonych na smyczy psów miał i ma w łapach wielkie sploty dalszych smyczy prowadzących pieski, które znowu w swoich garstkach dzierżą dalsze sznurki...
Kiedyś w Polsce, obok cenzury i Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, późniejszego UB i SB, za ZOMO stało ROMO, za SB stało ORMO i cała totalitarna agentura użytecznych idiotów polujących na kolejne ofiary w znanej od tysięcy lat grze w "Kogo By Tu Zamknąć".
Dzisiaj, tu i teraz mamy takie pieski. "Nigdy więcej". Sędzia Szymon Marciniak coś tam gdzieś powiedział, nawet nie ważne co i gdzie, ale natychmiast policyjna smycz się pręży - do gazu z nim! Donosik tam gdzie trzeba, bezczelne kłamstwo i już facet zniszczony. Wypier...

A nad Warszawą samolocik polatał, banerek miał przyczepiony i już stado psów warczy i przestrasza. A totalitarne psy za grosz poczucia humoru nie mają... [link].
Pozostaje im tylko poczucie rumoru - na straży imperium zła. Co by tu zamknąć, kogo by tu wsadzić...

A na każym końcu, wszystkich smyczy jakiś Standgericht.

Sądownictwo jest najważniejszym narzędziem każdej totalitarnej opresji. Aby kogoś skutecznie zamknąć, konieczny jest jakiś wyrok. Nawet lipny, ale napisany na papierze, z odpowiednią pieczątką. Dura lex, sed lex.

Vote up!
7
Vote down!
0

michael

#1652284