Ze szczególną uwagą wysłuchałem, jako pospolity obywatel, jednakże myślący, prezentacji uchwały, ustawy, decyzji, czy jak tam zwał to pitolenie, naszej nieszczęsnej pierwszej prezes Sądu Najwyższego, prywatnie radczyni prawnej, gdzie tatuś i mąż byli szychami w sądownictwie.
I było to tak:
Najpierw Blondyna, ta pierwsza i najważniejsza, pucułowata, poleciała klasyczną grypserą. Albo dla...